Bayern Monachium to kolejny z klubów sportowych, który postanowił zaznaczyć swoją obecność na polu esportowej rywalizacji. Problem w tym, że decyzja ta nie do końca spodobała się fanom bawarskiej drużyny, którzy dali temu wyraz podczas ostatniego meczu ligowego.

Przypomnijmy, że niedawno władze Bayernu potwierdziły stworzenie sekcji esportu, w której skład weszliby gracze eFootball PES 2020. Wszystko z uwagi na współpracę z twórcami gry, japońską firmą Konami, która zamierza stworzyć swoje własne rozgrywki – w nich znalazłby się m.in. właśnie Bayern. Biorąc pod uwagę ruchy podejmowane w innych klubach trudno być zaskoczonym, ale najwyraźniej taki kierunek rozwoju nie podoba się kibicom. Mogliśmy to zaobserwować podczas sobotniego meczu Bundesligi pomiędzy Werderem Brema a Bayernem właśnie. Starcie to zakończyło się wygraną drużyny Roberta Lewandowskiego 6:1, ale to nie poprawiło nastroju fanów.

"Mia san mia" oznacza także to, że nie gonimy za byle gównem z powodu pieniędzy. Żadnego esportu w Bayernie – głosiły transparenty, które pojawiły się na trybunach Allianz Areny. Warto w tym miejscu wyjaśnić, że wspomniane "Mia san mia", to hasło Bayernu Monachium, które w tłumaczeniu na polski oznacza "Jesteśmy, kim jesteśmy". Trudno jednak liczyć, by te protesty wpłynęły na cokolwiek i pomogły zablokować decyzję władz. – Podjęliśmy świadomą decyzję o wykorzystaniu piłkarskich gier symulacyjnych na polu esportowym – stwierdził niedawno prezes klubu, Karl-Heinz Rummenigge.