Za nami kolejny, już siódmy pełny rok funkcjonowania Counter-Strike'a w wersji Global Offensive. Rok, który był rokiem dość dziwnym. Z jednej strony nie sprawdziły się przewidywania największych pesymistów, którzy wróżyli CS:GO rychłą śmierć z uwagi na przejście na model free to play i związany z tym napływ cheaterów. Z drugiej zaś skutecznie przyjemność z samej gry zabijało Valve, wprowadzając kontrowersyjne modyfikacje mety, umniejszając znaczeniu wysłużonych AK-47 i M4. Tylko czy na pewno była to zła decyzja?

Wielu powie, że tak, bo przecież nagle w grze pojawiły się karabiny znacznie potężniejsze od tych używanych dotychczas i, według niektórych, niewymagające takiego skilla, który przecież w grze pokroju CS-a jest kluczowy. Niemniej dzięki temu COŚ się w grze zmieniło. Każdy mecz nie polegał, tak jak od wielu lat, na zakupie zestawu z Kałachem albo Emką – ukazało się coś nowego. A to przecież z takiego kombinowania z metą są znane inne multiplayerowe produkcje i to właśnie tego typu działania pozwalają utrzymać zainteresowanie. Bo gracze potrzebują zmian, w przeciwnym wypadku zaczynają się nudzić. Problem polega na tym, że użytkownicy Counter-Strike'a są specyficzni i z jednej strony narzekają na niewielką liczbę nowości, a z drugiej najchętniej powróciliby do przedpotopowych czasów CS-a 1.6. Oczywiście nie wszyscy, ale niektórzy najwyraźniej chcieliby zjeść ciastko i nadal je mieć. Niezależnie jednak od tego, czy uznamy grzebanie przy broniach za udane, czy nie, trzeba przyznać, że dzięki aferze z karabinami AUG i SG mijający rok był "jakiś" i jeśli z czymś będziemy go kojarzyć, to na pewno z kolimatorową zarazą.

A co poza tym? Modły zostały w końcu wysłuchane i pojawiła się z dawna oczekiwana operacja. A wraz z nią kolejne novum, czyli Agenci – albo, unikając wielkich nazw, po prostu skórki do modeli postaci, które niemal z miejsca zostały zakazane przez niemal wszystkich organizatorów turniejów. Bo Valve, swoim zwyczajem, uznało, że testy warto przeprowadzać dopiero po premierze, a nie tuż przed nią. Tutaj natomiast powraca temat serwerów testowych, który przewijał się już w minionych miesiącach kilkukrotnie. Pytanie tylko, czy gracze faktycznie byliby skorzy do korzystania z takiej możliwości, bo np. w takim Overwatchu jest to ogromny problem. Tak czy inaczej, swoją premierę miały pewne nowości, wspomniane Shattered Web, odświeżony Cache, dwie mapy do nieco zakurzonego trybu Strefa Zagrożenia – coś się ogólnie działo. Zdania co do tego, czy działo się dobrze, są zapewne podzielone, ale nie można powiedzieć, by nagle Gabe Newell i spółka o CS-ie zapomnieli. A to przełożyło się też na te najważniejsze dla Amerykanów cyferki, czyli liczbę grających, która w 2019 roku systematycznie wzrastała dzięki zmianie modelu finansowego.

Nie ma za to tak pożądanych serwerów z wyższym tickratem. Wielu powie też, że nie ma skutecznego antycheata, ale to kwestia sporna. Spotykamy się co prawda z narzekaniami graczy na wiecznych cheaterów, z którymi muszą toczyć boje, ale przecież pojawiają się też głosy od osób, które oszusta nie spotkały już od dawna. A prawda pewnie leży gdzieś pośrodku, tym bardziej że w kończącym się roku nie było miesiąca, w którym według SteamDB liczba VAC banów spadła poniżej pół miliona, chociaż trzeba wziąć poprawkę na fakt, że są to dane ze wszystkich gier wspieranych przez Steam, a nie tylko z CS:GO. Krótko mówiąc – na pewno nie jest idealnie, ale z dużą dozą pewności można przyjąć, iż nie jest tak tragicznie, jak twierdzą niektórzy.

Wydaje się więc, że 2019 był dla Counter-Strike'a udany. Pojawiły się rzeczy, na które ludzie czekali. Zainteresowanie turniejami też raczej nie słabnie, a nawet powoli rośnie. No i udaje się utrzymać zainteresowanie, w czym zapewne pomaga fakt, iż CS nie ma tak naprawdę żadnej konkurencji na polu taktycznych FPS-ów. Jedyna nadzieja w Projekcie A, który, jeśli okaże się udany, zmotywuje Valve do wytężonej pracy i jeszcze większej liczby nowości, która w skali wcześniejszych poczynań Amerykanów wygląda nieźle, ale w porównaniu z takimi tytułami, jak Fortnite czy League of Legends szału nie robi. Mimo wszystko CS:GO wydaje się obecnie być w dobrym miejscu i oby tylko udane minione dwanaście miesięcy zbytnio nie rozleniwiło twórców w miesiącach nadchodzących.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn