Fani Illuminar Gaming bez dwóch zdań przyzwyczaili się do tego, że ich ulubieńcy dominowali polską scenę League of Legends. W ubiegłym roku odświeżony skład iHG nie potrafił jednak nawiązać do sukcesów osiąganych przez poprzednie zespoły reprezentujące organizację, co oczywiście przełożyło się na komplikacje wewnątrz zespołu, a następnie także i jego rozwiązanie. Jedynym zawodnikiem, który z Illuminar związany był przez niemalże trzy sezony i wydawał się ostoją formacji, był Paweł "delord" Szabla, ale i on ostatecznie postanowił pożegnać się z iHG. Wobec tego udaliśmy się na bootcamp nowej ekipy byłego już supporta Illuminar, aby porozmawiać z nim o problemach wewnątrz drużyny, podjęciu nowego wyzwania w K1ck jako trener oraz zbliżającym się sezonie Ultraligi.


Daniel Kasprzycki: Twoja trwająca ponad dwa i pół roku przygoda z Illuminar Gaming dobiegła końca. Czułeś już, że potrzebujesz zmienić otoczenie i spróbować czegoś zupełnie nowego?

Paweł "delord" Szabla: Przyznam szczerze, że po tych dwóch sezonach spędzonych w Illuminar chciałem już dać sobie spokój i spróbować sił w innym miejscu. Nawet jeśli zbudowalibyśmy nowy skład, w którym moglibyśmy jeszcze powalczyć i ja nadal mógłbym być w wyjściowej piątce, to myślę, że to i tak nie sprawiałoby mi przyjemności.

Na koniec w iHG byliśmy już strasznie styrani emocjonalnie – próbowaliśmy wielu rzeczy, które zazwyczaj nie wychodziły i często mieliśmy wrażenie, że jest to syzyfowa praca. Każdy z nas dawał z siebie wszystko, podejmowaliśmy przeróżne próby poprawienia sytuacji – tworzyliśmy tabelki z VoVem, wyznaczaliśmy sobie dodatkowe zadania itd. – jednak wydaje mi się, że było już za późno na ratowanie tego zespołu. Na pewno zabrakło też stabilności tego składu, bo na początku mieliśmy Ravena, CrAzY'ego i Kashtelana, czyli skład, który na papierze jak najbardziej miał sens. Mimo wszystko coś wewnątrz nie działało, a potem przyszły kolejne zmiany. Byłem tym wszystkim zmęczony i nie miałem siły na kontynuowanie gry w Illuminar.

Z perspektywy czasu mogę też powiedzieć, że problemem z pewnością była ogromna presja, którą nakładali na siebie młodzi zawodnicy przychodzący do iHG. I chociaż wszyscy myśleli, że ta presja wywierana jest przez społeczność, to tak naprawdę ci gracze sami robili sobie krzywdę, myśląc w ten sposób. Z drugiej strony nie ma się im też co dziwić, skoro wcześniej grali ze mną czy Pukim tylko na solo queue, a później występowali z nami w jednym zespole. Nie chcę tutaj mówić, że wszyscy młodzi nie dawali sobie rady z presją, ale faktycznie niektórzy mieli problemy ze zdrowym podejściem mentalnym. Spory wpływ na moje zmęczenie tym składem miało też to, że nie dawaliśmy rady spełniać naszych własnych założeń. Mieliśmy zawodników z potencjałem, a cała drużyna w teorii powinna działać niczym szwajcarski zegarek, ale nie wychodziło nam to tak, jakbyśmy tego oczekiwali. I jasne, trzecie miejsce w lidze to nadal świetny wynik, ale po tym roku rozczarowań i braku awansu na EU Masters byłem już zrezygnowany.

Nie da się ukryć, że grając w Kinguin oraz później w Illuminar, przyzwyczailiście swoich fanów do licznych triumfów. Ty pewnie również zdążyłeś do tego przywyknąć. Czy to sprawiło, że ostatni rok był dla ciebie trudniejszy?

Nie chcę, żeby ktoś pomyślał sobie, że ja nie potrafię przegrywać, albo że jestem przyzwyczajony do wygrywania. Nawet gdy mieliśmy najmocniejszy skład w Polsce i dominowaliśmy rozgrywki, to zawsze szanowałem naszych przeciwników i nie pajacowałem. A przecież mógłbym być przesadnie pewny siebie i pajacować w mediach społecznościowych, bo mieliśmy wtedy podstawy do tego, żeby być niczym G2 Esports i cwaniakować w internecie. Osobiście nigdy tego jednak nie robiłem. 

Byłem świadomy tego, że pod koniec naszej przygody z Woolitem i resztą może nie być tak kolorowo, jak wszystkim się wydaje. Kiedy rywalizowaliśmy z Pompą, zauważyłem, że jest nam piekielnie ciężko. Inspired i reszta robili progres z dnia na dzień, a my staliśmy w miejscu i czułem, że nie dajemy sobie rady. Co prawda zdołaliśmy złożyć skład z Humanoidem i udało nam się ugrać ważne turnieje, ale bez tych zmian najprawdopodobniej byśmy sobie nie poradzili.

Wracając jednak do sedna, nigdy nie byłem jakiś rozgoryczony przez te porażki w ubiegłym roku. Nie mam wybujałego ego, znam swoje miejsce w szeregu i potrafię realnie ocenić potencjał mojego zespołu. Porażki na początku ubiegłego roku były budujące, ale później stały się przygnębiające. Czasami kwestionowałem to, czy wciąż nadaję się do profesjonalnego grania, ale taka jest rywalizacja, taki jest sport. 

fot. ESL/Adam Łakomy

Trzeba przyznać, że na przestrzeni ostatniego roku próbowaliście wielu zawodników, nowych taktyk, a nawet przestawiania graczy na mapie. I chociaż faktycznie te innowacyjne strategie działały przez parę dni, to w kolejnych meczach było coraz gorzej. Co według ciebie tak naprawdę nie działało w Illuminar? 

Szczerze? Nie mam pojęcia, co nie działało w iHG. Na scrimach nasze taktyki wychodziły zajebiście, ale czasami już trochę z tym przesadzaliśmy. Najgorszy moment naszych ustawień na mapie był wtedy, gdy próbowaliśmy przesuwać Konektiva na mida albo Pukiego na topa. To było już zdecydowanie za dużo. Ogólnie rzecz biorąc, nasze problemy nawarstwiały się wraz z biegiem czasu i coraz trudniej było podnieść się z kolan. Wydaje mi się też, że nawet posiadając tak wiele odmiennych strategii, nie wiedzieliśmy kiedy możemy to wykorzystać w oficjalnych meczach. Wiele razy mieliśmy mętlik w głowie podczas fazy wyboru postaci i niejednokrotnie kończyło się to dla nas katastrofą jeszcze przed wejściem na Summoner's Rift. Co ciekawe, dzięki tym roszadom na mapie znów czerpaliśmy radość z gry i cieszyliśmy się z tego, co robimy. Z pozoru głupie pomysły przynosiły nam zwycięstwa przeciwko porządnym drużynom na scrimach i wróciła ta chęć do dalszej rywalizacji. Były zatem plusy takich działań, bo przecież w końcu mieliśmy większą motywację, ale z pewnością brakowało nam wiedzy i pewności co do tego, w jakich warunkach powinniśmy próbować tych szalonych strategii. Wiadomo, można tutaj wymieniać i wymieniać, a koniec końców i to i tak by nic nie dało, bo nawet jakbyśmy byli pierwsi w kulach... (śmiech).

W poprzednich latach bez przerwy byłeś otoczony naprawdę doświadczonymi zawodnikami, jednakże w ubiegłym roku miałeś również do czynienia z zawodnikami o dużo mniejszym stażu na profesjonalnej scenie. Myślisz, że te młode i niedoświadczone osoby wprowadziły do zespołu niepotrzebne problemy niezwiązane z samą grą, które blokowały wasz rozwój?

Nie chcę tutaj rzucać nazwiskami, ale największym problemem w przypadku młodych graczy była psychika. Nie każdy świeższy na scenie gracz, który nie miał wcześniej styczności z topowymi zespołami, poradzi sobie psychicznie. My trafialiśmy zazwyczaj na zawodników, którzy mieli większą barierę psychiczną i nie potrafili jej przebić. I to właśnie sprawiało problemy. Z drugiej strony my jako ci bardziej doświadczeni zawodnicy mieliśmy sporo cierpliwości i chęci, żeby im pomagać w różny sposób. Osobiście mam sobie trochę do zarzucenia, bo zawsze mógłbym być jeszcze lepszym kolegą z drużyny albo robić coś dodatkowego, ale jest też sporo rzeczy, które robiłem i zależało mi na tym, żeby wszystko wychodziło jak najlepiej. Nie patrzę wstecz z myślą, że młodzi nie mieli szans się rozwinąć, bo my ich blokowaliśmy lub im nie pomagaliśmy. Wydaje mi się, że wszyscy robiliśmy, co w naszej mocy, aby to wyszło. Niestety blokady psychiczne w przypadku niektórych zawodników nie pozwalały nam na szybszy rozwój. Wchodząc do takiego starszego składu, można się obawiać, że ewentualne wytknięcie błędu komuś bardziej doświadczonemu skończy się wyśmianiem. My jednak nigdy niczego takiego nie robiliśmy, dlatego nie do końca rozumiałem, co blokowało chłopaków.

Żałujesz którejkolwiek ze zmian dokonanych na przestrzeni ostatniego roku w Illuminar Gaming?

W pewnym momencie Glebo wyciągnął niektóre rzeczy na światło dzienne na temat Kashtelana, ale osobiście uważam, że to, co robił i mówił Gaweł, miało sens. Kashtelan był solidnym fundamentem naszej drużyny i być może z innego typu dżunglerami mógłby osiągnąć więcej. Poza tym Gaweł z Konektivem zawsze mieli swego rodzaju spory o tym, który z nich wybierze kontrę na swoją linię, a który wybierze postać przed przeciwnikiem. Mam wrażenie, że gdyby Konektiv odpuścił tę walkę o szansę na carry'owanie gry, to miałoby to większy sens. W przypadku Kashtelana działało to w większości meczów, jednak grając pod górną alejkę, zazwyczaj mieliśmy problemy. Konektiv jest bardzo dobrym graczem, ale niestety u nas był nieco tłamszony. Kiedy Karol grał w Pompie, to nie mogliśmy mu wyrządzić krzywdy na topie, bo on po prostu był zbyt solidny. W Illuminar mieliśmy spore problemy, by odnaleźć odpowiadający nam styl i chociaż miewaliśmy pomysły, jak to naprawić, to wszystko ostatecznie się ścierało i wychodził nam jakiś dziwny miszmasz. 

A skąd w ogóle pomysł na zakontraktowanie Sebekxa?

Szczerze mówiąc, nie mieliśmy innego wyjścia – Sebekx był jedyną sensowną opcją na środkową alejkę. Sebuś to absolutny król tryoutów. Od pierwszych sparingów świetnie dogadywał się z Rybą i razem z nim kompletnie deklasował przeciwników. 

Król tryoutów? Czy to znaczy, że później w oficjalnych meczach było gorzej?

Na pewno później było już inaczej. Sebekx nie decydował się tak często na agresywną grę i nie było w tym wszystkim finezji, którą widziałem na tryoutach. Nie wiem z czego to wynikało. 

Dlaczego zatem zdecydowaliście się pozbyć Kashtelana, który, jak sam wspomniałeś, był fundamentem zespołu?

Mam wrażenie, że zostałem postawiony przed faktem dokonanym, jeżeli chodzi o Gawła. Pewnego dnia po prostu dowiedziałem się, że nie może z nami grać i koniec kropka. Nie mieliśmy tutaj w zasadzie nic do gadania. Ja nie chciałem zmieniać Gawła. Odejście Kashtelana z drużyny było podyktowane brakiem porozumienia między nim a organizacją. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się również, że Gaweł miał bardzo dużo zajęć na studiach w godzinach wieczornych, co znacząco ograniczałoby nasze scrimy, a na to nie mogliśmy sobie pozwolić. Osobiście nie chciałem, żeby doszło do odsunięcia Kashtelana od składu, bo to jeden z najmocniejszych midlanerów i zdecydowanie ma potencjał na osiągnięcie czegoś wielkiego, ale wyszło jak wyszło.

Sebekx miał być lekarstwem na wasze problemy, ale podczas PLE okazało się, że wcale nie jest aż tak kolorowo. Zwłaszcza że w międzyczasie musieliście pożegnać się z Rybsonem ze względu na jego zachowanie. 

Ryba według mnie jest naprawdę dobry i ma spory potencjał na sukces, ale ma jednak spore problemy z nastawieniem i psychiką. Mam wrażenie, że w jego przypadku były to o wiele głębsze problemy, których my jako drużyna nie byliśmy w stanie zniwelować. Generalnie Ryba lubił czytać to, co ludzie piszą na jego temat w mediach społecznościowych, a kiedy społeczność zauważyła, że impulsywnie reaguje na różne zaczepki, to zaczęła to wykorzystywać. Nie dawano mu spokoju i nieważne czy zaliczał dobre, czy też złe występy – zawsze był dojeżdżany na portalach społecznościowych. Nikt go nie chwalił, a on brał to do siebie. Radziliśmy mu, że nie może się tym przejmować, bo opinia wśród fanów nie jest najważniejsza, a zamiast tego powinien się przejmować tym, co my myślimy na jego temat. W końcu to drużyna i trener są w stanie rzetelnie ocenić postawę gracza, a nie fani oglądający dwa oficjalne mecze w tygodniu. To, że ktoś napisze w internecie, że słabo zagrałem, nie jest tutaj najważniejsze, bo to gracz powinien przejrzeć powtórki i przeanalizować swoje błędy. Wtedy można rzetelnie ocenić czy opinia społeczności ma jakikolwiek sens, czy jest to zwykłe wyzywanie dla wyzywania. Z Rybą było jak było i nie ucieknie od historii, ale wiem, że on wróci i pokaże swoją siłę tak, jak zrobił to Shlatan. Najpierw jednak będzie musiał poukładać sobie wszystko w życiu, a ta podróż do Grecji z pewnością pomoże mu wrócić do łask. Przygoda za granicą i odcięcie się od polskiej społeczności będzie dla niego prawdziwym remedium. Poza tym grając i mieszkając za granicą, ma się sporo czasu dla siebie, więc sądzę, że będzie miał czas na przemyślenia. 

Co w takim razie było tym punktem krytycznym, który przelał czarę goryczy i zdecydowaliście, że czas się rozejść?

Każdy z nas był tym wszystkim zmęczony. Byliśmy też zmęczeni sobą nawzajem. Woleliśmy to już zakończyć, bo to nie miało najmniejszego sensu. Co prawda były jakieś opcje, żeby zastąpić Rybę, ale już samo PLE było gwoździem do naszej trumny. Psycha siadała na koniec tego turnieju, ale nie kłóciliśmy się, tylko w drużynie panował kompletny brak nadziei. Staraliśmy się, ale nic nie wychodziło i wiecznie uderzały nas jakieś zewnętrzne czynniki, jak ten incydent z Rybą. Nie dało się dociągnąć paru miesięcy bez żadnych problemów, tylko bez przerwy działo się coś, co ciągnęło nas w dół. Sądzę jednak, że gdyby nie PLE, to prawdopodobnie gralibyśmy ze sobą do dziś w tamtym składzie i nic by się nie zmieniło. Gdyby nie było tego turnieju, to organizacja sama w sobie również nie narzucałaby nam zmian, bo nie byłoby takiej potrzeby. Mimo wszystko pojawiły się te problemy i ostatecznie Illuminar chciało zmodyfikować nie tylko skład, ale też sztab i pozbyć się wyżej postawionych osób. 

Na koniec naszej przygody podczas treningów robiliśmy już absolutnie podstawowe rzeczy takie jak pingowanie użytych umiejętności albo przydzielanie każdemu zawodnikowi zadań. I nawet z Rybą w składzie dawało to jakieś małe nadzieje, że robimy progres, ale później go wyrzucono, a w jego miejsce wzięliśmy Cinkrofa. On oczywiście nie rozważał pozostania w iHG, dlatego też nasze przygotowania do PLE ograniczały się w zasadzie do paru rozegranych wspólnie map. Nie chciało mi się w tym dłużej tkwić i cieszę się, że zamknęliśmy ten rozdział.

Organizacja próbowała narzucać jakieś zmiany, które nie były podyktowane słabszymi wynikami sportowymi?

Ogólnie rzecz biorąc mieliśmy wolną rękę, jeśli chodzi o dobieranie zawodników czy trenerów do naszego składu. Illuminar nigdy nie próbowało nam niczego narzucać, ale czasem musiało też zadbać o swój wizerunek i wtedy nie mieliśmy nic do gadania. Niemniej chodziło mi raczej o to, że w organizacji nadal brakuje dobrze ułożonej struktury, bo w pewnym momencie, kiedy zdarzył się pożar, to nagle gasiło go dziesięć osób i w dodatku każda robiła to po swojemu. Efektem tego zamieszania było to, że zamiast szybko ugasić płomienie, wzniecano je jeszcze bardziej. Niemniej jednak to super organizacja z mega przyszłością i ludźmi, którzy są pełni pasji i zajawki do świata sportów elektronicznych. Życzę im sukcesów i jestem pewny, ze to tylko kwestia czasu.

Wróćmy jeszcze na chwilę do PLE. W waszej grze widać było, że próbujecie nowych taktyk, ale równocześnie nie wszyscy do końca byliście co do tego przekonani. Jak reagowała drużyna na próby wprowadzenia świeżości?

Według mnie nie byliśmy dobrze przygotowani na PLE. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że mieliśmy kilka problemów w draftach, bo gracze nie brali odpowiedzialności za swoje postacie. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Nautilus jest niesamowicie silny na środkowej alejce, ale i tak przepuszczaliśmy go przez fazę banów, mając pełną świadomość, że jest to zbyt mocny czempion. Nie posiadaliśmy żadnych kontr, którymi moglibyśmy go jakoś zablokować na mapie, bo Sebekx nie grał Galio. Nie chciałbym się w tym momencie wybielać, ale ja miałem sporo dobrych pomysłów, lecz dopóki drużyna nie poczuła empirycznie, co sprawia nam kłopoty, to nie miała zamiaru nic z tym robić. Było mi przykro, że nie słuchano moich pomysłów dużo wcześniej, bo potem przekonywaliśmy się na własnej skórze, tracąc przy tym cenne punkty w ligach. Po którymś razie stało się to dla mnie strasznie frustrujące. To chyba dość logiczne, że kiedy jakiś gość cztery razy z rzędu dobrze obstawia numerki w Lotto, to za piątym sam postawię ten kupon, prawda? Niestety w iHG tak to nie wyglądało. Oczywiście ja też jestem fanem sprawdzania, testowania i otwierania przeciwnikom różnych picków, żebyśmy mogli przetestować pewne kontry, ale po paru razach widać, że dane podejście po prostu nie ma sensu i wypadałoby odpuścić. 

Przejdźmy w takim razie do K1ck. Kiedy pojawiła się oferta od tej organizacji? Z czego wynikło zainteresowanie twoimi usługami i co skłoniło cię do przyjęcia propozycji?

Gdy zaczęła się przerwa między sezonami, to miałem nieco utrudnione zadanie, jeśli chodzi o poszukiwanie nowego domu, bo byłem pod kontraktem w Illuminar do końca grudnia. Wszystkie oferty, które się pojawiały, musiały więc przejść przez iHG, ale od razu zaznaczam, że nikt mi nie robił pod górkę i błyskawicznie przesyłano wszelkie propozycje bezpośrednio do mnie.

Ostatecznie pojawiło się kilka ofert z zagranicy zarówno na pozycję supporta, jak i trenera, ale nie chciałem grać w składach bez przyszłości, a pozycję szkoleniowca rozważałem wyłącznie, jeśli mój zespół będzie miał spory potencjał na wygranie danej ligi. Dlatego też na początku poszukiwań postanowiłem napisać do Rogue, ale okazało się, że mają już trenera akademii i przez chwilę myślałem nawet nad spróbowaniem się w roli asystenta, lecz z drugiej strony cieszę się, że ostatecznie wylądowałem na fotelu głównego szkoleniowca. To rzut na głęboką wodę i nie ma miejsca na jakieś zabawy, a na pozycji asystenta trenera pewnie czułbym się zagubiony, bo nie wiedziałbym, czy powinienem się wtrącać, jeśli coś moim zdaniem byłoby nie tak. Spotkałem wielu trenerów w swoim życiu i wiem, że nie każdy chciał mieć kogoś do pomocy u swego boku, bo obawiali się, że ta osoba chce zabrać im robotę. Osobiście jednak nie widzę problemu w tym, żeby osoba trzecia przyszła i powiedziała mi, co zaobserwowała, jeśli to ma pomóc mojej drużynie. W K1ck mamy analityka, który pracował w organizacji jako dodatkowy trener, kiedy walczyła jeszcze w portugalskich zmaganiach. Chcę, żeby nasz analityk miał dobry kontakt z zespołem i nie czuł się odcięty od tego, co robimy na treningach. Uważam, że można uzyskać więcej dzięki dobrej współpracy. Nie chodzi tutaj o tytuły, bo mógłbym być menadżerem, a nie trenerem, i nadal robiłbym to, co robię teraz. Chodzi wyłącznie o to, żebyśmy potrafili pokazać się z dobrej strony i żebyśmy osiągali dobre wyniki sportowe. 

A co do tych ofert, to któraś z nich faktycznie zainteresowała cię na tyle, że rozważałeś ją na poważnie?

Ogólnie rzecz biorąc, to aktualny skład K1ck był wcześniej przymierzany do Illuminar. Rozmawiałem nie tak dawno temu z Veggiem na ten temat i chcieliśmy, żeby to się wydarzyło. Od początku myślałem też o tym, żeby podjąć wtedy rolę trenera i prowadzić ten zespół, więc to była ta druga opcja, którą rozważałem na poważnie. Niestety nie wiem, co stało się z tym pomysłem, kiedy trafił do wyżej postawionych ludzi w Illuminar. 

Jednakże później obiło mi się o uszy, że włodarze woleliby coś zupełnie innego z Kikisem. Na szczęście po jakimś czasie doszły mnie słuchy, że iBo planuje tworzyć jakiś skład w K1ck i skontaktowałem się z nim, pytając, czy nie szukają kogoś na pozycję trenera. Odpowiedział, że nikogo konkretnego jeszcze nie znaleźli i szepnie o mnie słówko organizacji. Na początku stycznia, kiedy chłopaki podpisali już kontrakty z organizacją, dostałem informację o jednodniowych testach do roli szkoleniowca. Te tryouty były dla mnie czymś absolutnie nowym, a na dodatek nie działał mi stream potrzebny do przeanalizowania ich gry i później zepsuł mi się klient gry, więc wyszła z tego jakaś kompletna katastrofa (śmiech). Mimo wszystko udało mi się zrobić wszystkie zadania lepiej od pozostałych testowanych trenerów i po paru dniach udaliśmy się na bootcamp, a ja zostałem oficjalnie zaprezentowany jako szkoleniowiec K1ck.

Ja jako trener, który jeszcze do niedawna sam rywalizował na Summoner's Rift, dobrze wiem, jakie rzeczy są przydatne podczas treningów, a jakie nie. Mam teraz do czynienia z doświadczonymi graczami i nie zamierzam być niczym dyktator, narzucający im co mają robić. Już teraz widzę, że lepiej odnajduję się w roli negocjatora. Takie dyktatorskie podejście może miałoby sens w drużynie, w której jest tylko jeden weteran i czterech młodzików, bo miałbym tam o wiele większe poważanie i szacunek, przez co wszystkie moje uwagi byłyby niepodważalne. I muszę przyznać, że zdziwiłem się, iż w K1ck mimo wszystko mam spory szacunek wśród zawodników, a przecież do niedawna wielu z nich grało ze mną w jednym zespole.

Były jakieś alternatywy, jeśli nie wyszłoby ci na testach do K1ck? Kontynuowałbyś karierę w roli gracza?

Szczerze mówiąc, to nie było niczego tak bardzo interesującego, przez co w pewnym momencie nie chciałem już robić nic. Poniekąd czułem się taki rozdarty i nie wiedziałem już, czy nadal chcę grać, czy może bardziej ciągnie mnie do trenowania innych. Postanowiłem więc, że jeśli testy do K1ck nie pójdą po mojej myśli, to prawdopodobnie przyjmę jedną z ofert z Ultraligi, bo takie też się pojawiały. Moją zagwozdką było to, że jeśli zostanę trenerem gorszej drużyny i nic nie osiągnę, to będę spalony i będę miał trudności ze znalezieniem kolejnej organizacji. Z drugiej strony w roli zawodnika byłoby podobnie, zwłaszcza po słabszym sezonie w Illuminar. Wobec tego moim strategicznym punktem wyjścia było to, że albo dostanę się do Rogue, K1ck czy Illuminar jako szkoleniowiec i powalczymy o EU Masters, albo nie będę grać ani trenować w wiosennym splicie. W przypadku tej drugiej opcji po prostu zająłbym się streamowaniem i rozwijaniem moich kanałów, a o powrocie myślałbym bliżej letniej rundy. 

fot. ESL/Adam Łakomy

A ile prawdy było w składzie złożonym wyłącznie ze streamerów, który rzekomo miał grać pod banderą Izako Boars?

Tak naprawdę, to przeczytałem o tym pierwszy raz na Esportowych Świrach i mocno się zdziwiłem, bo nikt wcześniej mi o takim pomyśle nawet nie wspominał. Niemniej uważam, że formacja złożona ze streamerów to jest coś, co ma sens i mogłoby podnieść wszelkie liczby związane z organizacją oraz ligą. Niestety do takich projektów potrzebny byłby zewnętrzny sponsor, bo w innym przypadku mogłoby być ciężko. Z punktu widzenia streamera taka drużyna byłaby ciekawa, bo każdy z nich miałby dodatkowy content na swoje kanały i wydaje mi się, że nawet jakaś symboliczna kwota lub ewentualne dodatkowe współprace powinny ich zadowolić. 

Ja sam miałem kiedyś taki pomysł stworzenia organizacji razem z innymi streamerami i każdy z nas miałby w tym pewien procent udziałów. Może na początku w tym zespole występowalibyśmy osobiście, a dopiero później zakontraktowalibyśmy graczy z prawdziwego zdarzenia. Mi się nadal marzy takie polskie G2 czy FaZe Clan. Zespół złożony z absolutnych gwiazd polskiego LoL-a, ale to byłoby możliwe tylko, gdybyśmy mieli ogromne zaplecze sponsorskie i pewnie też spory wkład finansowy z naszej strony. Myślę, że jeśli zrobilibyśmy coś takiego ze starym Team ROCK, to może by się udało. Wydaje mi się, że kiedyś i tak pojawi się jakaś agencja, która dostrzeże w takim projekcie potencjał i nam to zaproponuje, ale z drugiej strony po co nam taki podmiot, skoro moglibyśmy to stworzyć na własną rękę? Wtedy własnościowo podzielilibyśmy to równo na pięciu, a nie musielibyśmy oddawać 50% dla zewnętrznej firmy. Jeśli podeszlibyśmy do tego w poprawny sposób i działalibyśmy z głową, to siła marketingowa takiej organizacji streamerów byłaby potężna. Fajne pieniądze, długoterminowy projekt pełen zabawy i możliwości dla młodych i ambitnych esportowych świrów – na razie ten temat trzeba odłożyć, ale może kiedyś z czymś takim wystartuję.

Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się zostać trenerem? Nie powiesz mi chyba, że to był już twój czas, żeby zakończyć karierę profesjonalnego gracza?

Szczerze powiedziawszy, grałem już o wiele mniej niż wcześniej i nie wychodziło mi aż tak dobrze, jak dawniej. Myślę, że chciałem podjąć nowe wyzwanie i zetrzeć się z moją wizją tego, jak powinna wyglądać praca w roli trenera. Zawsze wydawało mi się, że jest to opcja dalszego rozwoju mojej kariery w esporcie. Trenowanie graczy według mnie jest przyszłościowe, bo przecież nie ma zbyt wielu kompetentnych osób na polskiej scenie. Drugim atutem w moim przypadku jest też to, że mam już spore doświadczenie jako zawodnik, więc wiem trochę na temat samej gry, ale też zdaję sobie sprawę z tego, jak powinna wyglądać wydajna komunikacja i gdzie szukać rozwiązań. Już teraz potrafię wyłapywać tego typu błędy pojawiające się u moich graczy i gaszę je w zarodku, dzięki czemu w przyszłości nie będziemy tracić na to czasu. To jest moja przewaga nad innymi trenerami. Siedziałem na tym krześle, a teraz stoję za tymi graczami i wiem, czego oni ode mnie oczekują. Poza tym trenowanie daje mi sporą frajdę i szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że będzie to dla mnie aż tak ciekawe doświadczenie. Nie oczekiwałem jednak, że będzie to aż tak trudne zadanie, bo wcale nie jest tak łatwo, jakby się mogło wydawać.

W ubiegłym roku rozpocząłeś współpracę z Facebookiem, zacząłeś również grać na giełdzie i inwestować swoje pieniądze. Zaczynasz powoli zabezpieczać się na przyszłość?

Grając w Illuminar czy nawet wcześniej w Kinguin, udało mi się odłożyć trochę pieniędzy. Nigdy nie żyłem szczególnie rozrzutnie i zawsze byłem w stanie trochę zaoszczędzić. Teraz jednak trochę żałuję, że nie zacząłem interesować się tematem finansów nieco wcześniej, bo przecież grać do końca życia nie będziemy. Ja sam zacząłem już przecież trenować, a za parę lat może się okazać, że w ogóle nie będę związany z esportem. Zacząłem więc interesować się możliwościami zainwestowania moich pieniędzy i od ponad roku staram się działać na giełdzie. Doskonale wiesz, że w Polsce jest jak jest i nie stać mnie na kupno siedmiu mieszkań i wynajęcie ich, aby na mnie zarabiały i żebym mógł się w pełni zabezpieczyć. Te kwoty, którymi obracam na giełdzie, nie są jakieś wielkie. Aktualnie jest to moje hobby i sprawia mi to sporo frajdy. Z wiekiem człowiek zaczyna się bardziej interesować polityką, finansami i tym, co dzieje się na świecie, a to przekłada się na sytuacje na giełdach. Staram się być bardziej świadomym człowiekiem i wiedzieć co się dzieje i z czego się bierze. Jeśli mamy jakieś zmiany na szczeblu politycznym, to zaczynam zastanawiać się nad tym, jak to wpłynie na ekonomię i rynek finansów. I wiem, że młodym ludziom się nie chce czytać o takich rzeczach, bo sam byłem młody i kompletnie mnie to nie interesowało. W liceum przecież nikogo nie interesowały tematy PIT-u na lekcjach z przedsiębiorczości, bo każdy myślał, żeby jak najszybciej wyjść do domu albo iść na piwko z kolegami.

Trenowanie to według ciebie dobry kierunek po zakończeniu kariery gracza?

Zobaczymy. Nie chcę mówić, że jeśli mi nie pójdzie w charakterze trenera, to nie wrócę do profesjonalnego grania, bo może być różnie. Natomiast jeśli mi pójdzie i nadal będę czuć frajdę z trenowania, to pewnie będę kontynuować tę przygodę. Z drugiej strony może być też tak, że trenowanie będzie mi wychodzić i będą jakieś sukcesy, ale przestanie mi to przynosić frajdę. Wyznaję zasadę, że jeśli coś przestaje mi sprawiać przyjemność, to nie mam zamiaru się w to dłużej pakować i wolę poszukać innych opcji. Jestem bardzo wydajny w pracy, o ile daje mi ona szczęście i po prostu mnie jara. Aktualnie trenowanie zawodników jest dla mnie czymś niesamowicie ekscytującym, bo jest to połączenie wszystkiego, co kocham w LoL-u. Nie pracuję już tylko nad samą grą, ale też nad zachowaniem ludzi, docieraniem do nich i rozwiązywaniem konfliktów. 

W pewnym sensie musisz być również psychologiem sportu w zespole.

W trakcie mojej kariery uświadomiłem sobie, że psychologia sportu nie do końca przekłada się na zachowania esportowców. Potrzeba o wiele więcej obserwacji niż w tradycyjnym sporcie. Należy przeanalizować zachowania graczy w wielu sytuacjach i dopiero wtedy można próbować rozwiązywać ewentualne problemy w drużynie. Na pewno nie można przekładać wszystkiego, co działa w sportach tradycyjnych do esportu, bo to nie zawsze jest efektywne. Z pewnością warto próbować, bo może udałoby się uratować niektóre drużyny w przeszłości świata esportu właśnie dzięki pomocy psychologa.

Byłem graczem, miałem różne zajęcia z różnymi psychologami i jest masa rzeczy, które są absolutnie bezużyteczne. Dlatego też staram się odnajdywać takie ćwiczenia czy zadania, które są według mnie przydatne. Zacząłem ostatnio czytać pewne książki na temat psychologii sportu i zauważyłem już, że moi gracze chcą się stosować do moich zaleceń. A jeśli widzę, że chce im się to robić, to znaczy, że ma to sens. To jest zespół starszych graczy, którzy grymasiliby, jeśli jakieś ćwiczenia wydawałyby się im nieefektywne. 

Miałeś jakiś realny wpływ na to, jaki będzie ostateczny wygląd składu K1ck, czy przyszedłeś na gotowe?

Przyszedłem na gotowe, ale uważam, że nie jest to dobra praktyka. Trener, który nie buduje składu od samego początku, może mieć później problemy. W moim przypadku jest o tyle lepiej, że chłopaki dobrze się znają, ich współpraca jest naturalna i po prostu wiedzą, że ja chcę im pomóc. Przychodząc do zespołu pięciu gości, którzy nie do końca zdają sobie sprawę z tego, czego chcą, miałbym spore trudności z ich okiełznaniem. To temat na dłuższą dyskusję.

Skończyłeś jako trener naprawdę doświadczonego zespołu, którego najmłodszym członkiem jest Shlatan. On sam zresztą w ostatnich splitach miał okazję grać za granicą i trenować pod okiem uznanych szkoleniowców. Myślisz, że odnajdziesz się w trenowaniu i zarządzaniu tak doświadczonym składem?

Na ten moment jesteśmy na początku naszej wspólnej przygody, bo jesteśmy na bootcampie dopiero od kilku dni i rozegraliśmy do tej pory kilkanaście scrimów. Na razie wszystko dobrze się układa. Chłopaki znacząco mi pomagają i sami zauważają błędy, które popełniamy w grze makro. Trzeba też pamiętać, że ja wciąż się uczę, jaki sposób omawiania naszych meczów jest najefektywniejszy. W tym momencie odnotowuję tyle informacji na temat naszych scrimów, że po 30-minutowym sparingu mam zapisane dwie kartki A4. Muszę nauczyć się, żeby kumulować najważniejsze rzeczy i pokazywać tylko te najważniejsze aspekty. Na szczęście moi gracze są otwarci i dzielą się ze mną swoimi spostrzeżeniami, co sprawia, że pracuje mi się z nimi o wiele łatwiej. Uwielbiam w tym zespole to, że każdy z graczy jest zabawny. Ludzie nie doceniają tego czynnika dobrej atmosfery w drużynie, a to dzięki niej przecież budowane jest wzajemne zaufanie i taka pewność, że można powiedzieć drugiej osobie, jakie popełniła błędy bez obaw, że zepsuje to morale. Jeśli chcemy osiągnąć coś razem, to powinniśmy być świadomi, że chcemy sobie pomóc, a nie zaszkodzić. Kiedy jeden gracz nie lubi drugiego, to nie wróżę przyszłości zespołowi, w którym się znaleźli.

Wiele osób uważa was za faworytów, zresztą pewnie doskonale zdajecie sobie sprawę, że znajdujecie się wśród trzech najmocniejszych teoretycznie zespołów w lidze. Po pierwszych scrimach utwierdziłeś się w tym przekonaniu?

Właściwie to myślałem, że na scrimach będzie znacznie gorzej. Sporo elementów funkcjonuje dobrze, cała drużyna, a w szczególności Matisław, bardzo szybko się uczy. Moją rolą jest oczywiście pilnowanie, by moi gracze postępowali wedle tego, co im zaleciłem. Czekam, aż wszyscy w zespole mnie znienawidzą, bo po prostu ciągle na nich krzyczę – zrób to, zrób tamto. Jako zawodnik nie byłem szczególnym zwolennikiem takiego postępowania, ale widzę, że może mieć to swoje plusy. 

Przez początkowy okres mojej pracy na pewno będę się wtryniać w grę. Jeśli chłopaki grają scrima na bootcampie i widzę, że coś powinni robić, a tego nie robią, to od razu zwracam im na to uwagę. To nie tak, że chcę pokazać, że mam oczy Boga i wszystko widzę – po prostu przypominam zawodnikom o ich zadaniach. I to też nie tak, że próbuję bez przerwy wcinać się w rozgrywkę. Przede wszystkim sygnalizuję naprawdę rażące niedociągnięcia, obok których jako trener nie mogę przejść obojętnie. Czasem pewne rzeczy na serwerze dzieją się za późno, a czasem w ogóle ich nie ma. Niekiedy czekam kilkanaście sekund na reakcję chłopaków, ale gdy po takim czasie nie ma nawet rozmowy na jakiś temat, to muszę się wtrącić i o tym poinformować. Chcę, żeby dzięki temu pewne rzeczy weszły im w krew. Widzę zresztą, że po pewnym czasie gracze sami są tego świadomi i o niektórych elementach nie muszę więcej przypominać.

Dużo w tej kwestii zmieni się, gdy wejdziemy w finałową fazę bootcampu. Wtedy nie będę się już udzielał podczas gier, bo muszę też przygotować chłopaków pod oficjalne spotkania, podczas których nie będę mógł im podpowiadać. Wszystkie moje dotychczasowe wskazówki są po to, by pewne rzeczy utrwalić, ale oczywiście na dłuższą metę tak się nie da. 

Swoją drogą w tym miejscu można się zastanowić, jak wyglądałby LoL, gdyby trener mógł być z zespołem na TeamSpeaku przez całą grę. Moim zdaniem to byłoby zajebiste.

W CS-ie swego czasu tak to właśnie wyglądało. Później dopiero ograniczono możliwość udzielania się trenera do jedynie pauz taktycznych.

No właśnie, strasznie dziwny był to system – mówimy przecież o gościu, który skupia się jedynie na oglądaniu gry. To naturalne, że taka osoba będzie kozakiem. Wystarczy, że śledzisz jakieś lepsze rozgrywki i już widzisz, jak gra dana drużyna – tu robi to, tu robi tamto – łatwo to analizować. Ale rzecz jasna, gdy przychodzi własny mecz, to już tak kolorowo to nie wygląda.

Spotkania z Illuminar w Ultralidze będą miały dla ciebie szczególne znaczenie?

Pewnie, że tak. To naturalne, gdy trafiasz do nowej drużyny. Pytałeś mnie wcześniej, czy uważam nas za faworytów... Moim zdaniem, bardzo możliwe, że na początku będziemy nawet przegrywać – K1ck to nowa drużyna, ja jestem nowym trenerem, sporo nowych rzeczy przed nami w tym również emocji, negatywnych i pozytywnych. To wszystko musimy razem przeżyć. Będziemy powolutku stawiać krok po kroku bez żadnej presji. Damy z siebie wszystko, próbować grać swoim stylem, adaptować się do panującej sytuacji w lidze, ale co będzie, to będzie. 

Nie powiem, że rozwalimy każdego, bo jest kilka lepszych formacji od nas. Nie chcę potem słuchać o tym, jak to udawaliśmy takich kozaków, a wyszło przeciętnie. Miejsce w najlepszej trójce fazy zasadniczej uznam za sukces.

Co do Illuminar, to oczywiście fajnie byłoby wygrać przeciwko poprzedniej drużynie – jest to zawsze jakiś pozytywny aspekt psychologiczny. Niemniej, nawet gdybyśmy wygrali z iHG w sezonie regularnym, a potem przegrali w play-offach, to pozostałby duży niesmak. Wolę więc, żeby, jeśli już, było na odwrót. 

Konfrontacja z którym trenerem będzie dla ciebie osobiście najciekawsza? Veggie, VoV, Zetural? Trzeba przyznać, że kilka konkretnych postaci jest.

W sumie to nie patrzę na to przez pryzmat jakiejś wewnętrznej rywalizacji. Większość trenerów lubię i znam prywatnie, reszty nie kojarzę i nie za bardzo potrafię coś o nich powiedzieć. Nigdy nie biorę czegoś takiego personalnie, bo mi zależy na tym, by to drużyna wygrywała. Walka pomiędzy trenerami to tak naprawdę coś, czym możecie się zajmować wy – media. Dla mnie liczy się, kto podniesie puchar i pojedzie na EU Masters. Jak tym zespołem będziemy my, to wtedy możemy wrócić do tematu rywalizacji z innymi trenerami. 

Wiadomo, fajnie byłoby odnieść zwycięstwo przeciwko szkoleniowcom, których sam uważam czy uważałem za mentorów, bo to oni pokazali mi, jak trenować i... jak nie trenować. Sam zresztą podejrzewam, że gdy rozstanę się kiedyś z moimi zawodnikami, to ci powiedzą mi: słuchaj, to i to było bezużyteczne, ale to i to było pomocne. To jest jak najbardziej normalne. Tak działa świat. Nie da się być perfekcyjnym trenerem, można jedynie maksymalnie zbliżyć się do perfekcji. 

Od K1ck na start otrzymaliście możliwość spędzenia dwóch tygodni na bootcampie w EPC i inne naprawdę solidne warunki do pracy. Czy przez to stawiane są wam od samego początku jakieś konkretne cele? 

K1ck bez wątpienia chciałoby wejść na polską scenę z przytupem. Zakładam, że chłopakom z organizacji zależy na wygranej tak samo, jak i nam. Ale ja nie chcę się nastawiać na nie wiadomo co. To jest nowa drużyna, która musi dopiero wypracować swój styl. Przed nami naprawdę żmudna robota, którą na początku wykonuje każdy nowy team. Trzeba, niczym w jakimś Mario, przechodzić po kolei przez wszystkie poziomy. 

Ludzie mogą i pewnie będą mieli swoje oczekiwania wobec nas, ale my sami nie możemy się tym przesadnie przejmować, nie możemy się w tym zatracić. Nawet jakby przyszedł teraz do mnie prezydent Polski i powiedział: fajnie byłoby, gdybyście wygrali. No fajnie, panie prezydencie, postaramy się. Nadmierne przykładanie wagi do tego nie pomaga, a może być wręcz destruktywne.

W takim razie na koniec. Czy brak miejsca na EU Masters będzie dla ciebie osobistą porażką?

Jeśli mówimy o całym 2020 roku, to jestem jakoś pozytywnie nastawiony i wierzę, że przynajmniej na jednej edycji EU Masters się pojawimy. Albo ja sam się pojawię... Wiesz, jak jest – w każdej chwili mogą mnie wyrzucić. Wtedy zbiorę siły i wrócę latem. A tak zupełnie poważnie, to oczywiście powalczymy w obu splitach o awans i myślę, że chociaż jeden raz dopniemy swego. 


Śledź autora wywiadu na Twitterze – Daniel Kasprzycki
Śledź rozmówcę na Twitterze – Paweł "delord" Szabla