Jarosław "pashaBiceps" Jarząbkowski sam nie rywalizuje już w Counter-Strike'u na takim poziomie, jak dawniej, ale nadal jest to niebywale barwną i ważną postacią zarówno dla polskiego, jak i światowego esportu. Nic więc dziwnego, że jako jeden z pierwszych otrzymał zaproszenie do przetestowania VALORANTA, czyli nowej produkcji ze stajni Riot Games, która przez wielu jest uważana za swoistego pogromcę poczciwego CS-a.

Jarząbkowski co prawda chwalił producentów League of Legends za rozwiązania zastosowane w nowym FPS-ie już po pierwszej styczności z grą w fazie zamkniętych testów alfa, jednakże dopiero może regularnie rozgrywać mecze oraz uczestniczyć w turniejach przeznaczonych dla ważnych postaci związanych z esportem. Co ciekawe były zawodnik Virtus.pro nie ukrywa, że aktualnie prowadzi rozmowy ze sporą firmą, która chce, aby został jej ambasadorem na całą Europę, co pozwoliłoby mu na większe zaangażowanie się w VALORANTA. – Obecnie rozmawiamy z bardzo potężną organizacją, abym został ich ambasadorem na Europę. Myślę, że jak dopniemy szczegóły i podpiszemy kontrakt, będę poświęcać trochę więcej czasu Valorantowi. I poza tym będzie mi bardzo miło, jeśli będę mógł reprezentować tak dużą organizację, której nazwy oczywiście teraz nie zdradzę. Powiem tylko tyle, że jest to znana firma, która ma utytułowaną drużynę w CS:GO. Sam znam chłopaków z tego zespołu, więc czułbym się jak u siebie – wyznał w wywiadzie przeprowadzonym przez Sport.pl pashaBiceps.

Triumfator EMS One Katowice 2014 zdecydował się także rzucić nieco więcej światła na swoją aktualną sytuację oraz to, czy ma spróbować swoich sił w VALORANCIE na poziomie sportowym, a nie czysto rekreacyjnym. I wszystko wskazuje na to, że bliżej mu aktualnie do tworzącego materiały streamera, aniżeli profesjonalnego gracza. – Dostałem dużo opcji, aby być "content creatorem" gry Valorant, czyli osobą odpowiadającą za granie i streamowanie połączone z robieniem różnego rodzaju materiałów wideo związanych z kwestiami taktycznymi. Celem byłoby zdradzanie tajników tej gry oraz nagrywanie wszystkiego. Jakbym stworzył drużynę, byłbym na dobrej drodze, aby być w czołówce w tym momencie – zaznaczył Jarząbkowski. I chyba nie powinno nikogo dziwić, że rywalizacja na najwyższym poziomie nie jest dla pashy szczególnie interesująca, wszak wówczas musiałby znów poświęcać się treningom nawet kilkanaście godzin dziennie.

Wobec powyższego Jarząbkowski jasno dał do zrozumienia, że w tym momencie nie jest w stanie stworzyć zespołu, który mógłby zawojować scenę VALORANTA. Wszystko to oczywiście przez obowiązki rodzinne, których nie chce zaniedbywać. – Wszystko zależy ode mnie, bo taką drużynę mógłbym sam stworzyć, tylko pochłonęłoby to niesamowitą ilość czasu. W tej chwili bardzo ciężko byłoby mi połączyć grę zawodową z obowiązkami rodzinnymi. Porównajmy to do piłkarza, który idzie na trening, przypuśćmy na 4-5 h i wraca do domu. Natomiast gracz esportowy musi spędzić przed komputerem około 10-12 h dziennie – kontynuuje pashaBiceps. – W sumie Valorantowi poświęciłem już około 50-60 h. Nie jest to duża liczba w porównaniu do innych streamerów. Na ten moment nie mogę sobie pozwolić na wkręcenie się na maksa w tę grę i założenie drużyny. W tej chwili nie toczą się żadne rozmowy na temat mojej profesjonalnej gry w Valoranta – zakończył.