eMinePro na esportowej mapie pojawiło się pod koniec marca 2018 roku. Wówczas na łamach Cybersportu mogliście przeczytać rozmowę z Krzyśkiem Kubickim (na zdjęciu wyróżniającym pierwszy od prawej) i Alkiem Kaimem (na zdjęciu wyróżniającym drugi od lewej), którzy są założycielami firmy. Firmy, która przez ponad 2,5 roku rozrosła się do ponad 20-osobowego zespołu. Teraz eMinePro otwiera nowy rozdział w swojej historii, powołując Mikołaja Pecko na dyrektora zarządzającego i tworząc dodatkową markę ProPlayers, która będzie zajmowała się doradztwem nie tylko zawodnikom, ale i organizacjom esportowym oraz podmiotom, które chcą wkroczyć do tego świata. Z Krzyśkiem Kubickim porozmawialiśmy o tym, dlaczego do tych zmian doszło, zapytaliśmy czego można spodziewać się po firmie w najbliższym czasie i dowiedzieliśmy się, gdzie w bliższej lub dlaszej przyszłości mogłyby powstać dodatkowe biura eMinePro.


Grzegorz Łatka: Zaczynaliście, jako firma, która miała być agencją menadżerską dla graczy esportowych. Z czasem profil działalności znacznie się jednak rozszerzył. Teraz działacie też przy akcjach w ogóle niezwiązanych z esportem czy nawet gamingiem.

Krzysztof Kubicki: Rynek nas ukierunkował i powiedział, czego od nas oczekuje.

eMine było mocno budowane na osobach związanych ze sportem elektronicznym. Otwierając się na nowe rynki, rekrutujecie osoby, które się z nich wywodzą czy bazujecie na swoim doświadczeniu?

Szukamy kompetentnych ludzi, którzy wdrożą się w działania gamingowe, którzy mają pewną wiedzę ogólną na ten temat, ale których można tego wszystkiego dokładnie nauczyć. Właśnie w agencji marketingowej tych kompetencji potrzebujemy więcej, bo jako ProPlayers, jako agencja menadżerska, te kompetencje już mamy na pokładzie.

Przyjęcie ludzi, którzy z esportem do tej pory nie mieli do czynienia, prawdopodobnie pozwala też spojrzeć na tę dziedzinę w świeższy sposób.

Gdy do eMinePro wchodzą nowe osoby, to pokazują nam świeże spojrzenie na esport czy gaming i podsuwają bardzo ciekawe pomysły. Pierwsze osoby, które do nas dołączyły, wniosły bardzo dużo nowego podejścia do tych tematów. To jest potrzebne, bo nigdy się dzięki temu nie zaszufladkujemy.

Zaczynaliście ponad dwa lata temu, w marcu 2018, jako trzyosobowy zespół: Ty, Alek Kaim i Paweł Marcinek. Z ilu osób teraz składa się wasza załoga?

Działamy teraz z ponad dwudziestoma osobami.

Wtedy, gdy zaczynaliście, mieliście pewny określony wstępny plan rozwoju firmy. Spodziewałeś się, że zespół będzie tak liczny, jak teraz?

Tak naprawdę każdy miesiąc prowadzenia naszej firmy nas zaskakuje i sprawia, że musimy plany na najbliższe miesiące i kwartały zmieniać. Teraz dojrzeliśmy do tego, że musimy powołać konkretny brand, ProPlayers, który będzie się specjalizował tylko w tematach prowadzenia zawodników esportowych i w doradztwie esportowym.

Jako ProPlayers będziemy się też zajmować doradzaniem organizacjom esportowym i podmiotom, które chcą wejść w ten świat. Kluczowym partnerem jest w tym przypadku Wisła Kraków. To bardzo świadomy podmiot, który wie, że na poszczególnych odcinkach warto się wspierać odpowiednimi specjalistami.

Podsumowując – tak, dzieje się dużo więcej niż planowaliśmy na samym początku.

Kiedy zaczęliście dostrzegać potrzebę oddzielenia tych brandów i wysłania jasnego komunikatu zarówno wewnątrz firmy, jak i poza nią na temat tego, jak aktualnie działacie?

Nie było jednego, konkretnego momentu – to jest proces. Dużo rozmawiamy z Alkiem, dużo rozmawiamy z ludźmi. Szereg sygnałów z naszego otoczenia i rozmowy z naszymi potencjalnymi partnerami wskazały nam, że warto tę strukturę nieco rozdzielić. My jednak cały czas ze sobą współpracujemy, ale podwójna decyzyjność i kilka innych kwestii wpłynęły na tę decyzję.

Ponad pół roku temu, to były bodajże okolice września 2019, widząc, czego od nas oczekuje rynek i widząc, jak się nasze wyobrażenia na temat firmy zmieniają, usiedliśmy z Alkiem, przeanalizowaliśmy, co zrobiliśmy dobrze, co powinniśmy zrobić lepiej. Potem określiliśmy wstępnie dalszy plan działań i doszliśmy do wniosku, że warto poczynić zmiany, które będą czytelne i dla zespołu, i dla partnerów.

Co z graczami, którymi się opiekujecie? Czy oni dawali wam jakieś sygnały, że w firmie potrzebne są zmiany lub może skarżyli się na jakieś kwestie?

Gracze, z którymi współpracujemy byli zatem bardzo ważnymi osobami w procesie, w wyniku którego postawiliśmy na te dwie specjalizacje. Nie wysyłali negatywnych sygnałów, ale wskazywali, że komunikacja może być zbudowana bardziej przejrzyście. Wysyłali sygnały mówiące przykładowo: "nie wiedziałem, że obsługujecie również markę X", bo zajmował się tym zespół marketingowy.

Do zespołu eMinePro oficjalnie, na stałe dołączył Mikołaj Pecko, z którym współpracowaliście bardzo długo. Teraz będzie dyrektorem zarządzającym firmy. Dlaczego zdecydowaliście się na taki właśnie ruch?

Mikołaj to osoba z kapitalnymi kompetencjami. Uważamy, że gaming nadal potrzebuje ludzi, którzy przychodzą z innych branż i wnoszą tutaj swoje doświadczenie i sposób zarządzania. Mikołaj nauczył się zarządzania projektami w warszawskim środowisku biznesowym. Bardzo się cieszymy, że przekonaliśmy go, by do nas dołączył.

Dlaczego akurat on? Uzupełnia mnie i Alka pod kątem kompetencji oraz spojrzeń na różne tematy. Zawsze prowadzimy bardzo fajne dysputy i zawsze rodzą się z tego ciekawe wnioski. Nadaje też na takich samych falach jak my – jest równie szczery i otwarty, więc poczuliśmy, że to zadziała i wzmocni nasz zespół.

Nie da się też ukryć, że przybywa nowych projektów i płaszczyzn, na które wchodzimy i potrzebujemy menadżerów. Liderów, którzy te tematy skutecznie poprowadzą od punktu A do punktu Z. Mikołaj taką osobą jest.

Co ciekawe, my zbudowaliśmy z nim mocniejszą relację jeszcze w czasach, gdy był właścicielem tomorrow.gg. Nasze drogi skrzyżowały się, gdy współpracowaliśmy z GKS-em Tychy. Potem doprowadziliśmy do tego, że słynny Adwokacik dołączył do t.gg w momencie, gdy musiał znaleźć organizację na czas Polskiej Ligi Esportowej. Dzięki temu tomorrow.gg, którego barwy reprezentowali m.in. SZPERO i morelz, zdobyło mistrzostwo tych rozgrywek.

Co będzie głównym zadaniem Mikołaja?

Będzie razem z Alkiem rozwijał agencję marketingową eMinePro.

Ty w ProPlayers do dyspozycji będziesz miał dwie osoby. Za ten brand będziesz odpowiadał wspólnie z Pawłem Marcinkiem i Kubą Chmielem. Dlaczego postawiłeś akurat na nich?

To są pasjonaci esportu. Ludzie, którzy uwielbiają oglądać mecze esportowe, którzy sami bardzo dużo grają. Dzięki temu doskonale rozumieją naszych zawodników, zbudowali też relacje z nimi. Uważamy, że nie mogliśmy w tym momencie mieć bardziej odpowiednich osób do specjalizowania się i rozwoju agencji menadżerskiej, a chcemy ją bardzo mocno rozwijać. Kuba i Paweł to są pewniaki w tym składzie. Tę układankę z biegiem czasu będziemy oczywiście wzmacniać. W tym momencie wiem jednak, że nie znalazłbym lepszych współpracowników od nich.

Czy jako jeden z założycieli firmy jesteś w stanie wskazać, który z dwóch filarów jest ważniejszy ProPlayers jako agencja managerska czy eMinePro jako agencja marketingowa?

Nie mamy w naszej hierarchii tego, który filar jest dla nas ważniejszy. Mogę powiedzieć, że ProPlayers traktujemy bardziej przyszłościowo. To brand, który będzie się rozwijał i z nim będziemy też wchodzić na inne rynki, więc jeśli o ten filar chodzi, to dajemy mu więcej czasu na to, by on dojrzewał.

Agencja marketingowa to podmiot, który mocno się rozbudował w ostatnich miesiącach, ale to nie tak, że ProPlayers jest w tyle. Stworzenie nowego brandu podkreśla, że jest on dla nas mega ważny. Osoby odpowiedzialne za sprawy menadżerskie były angażowane w agencji marketingowej, dlatego teraz wydzielamy osobny zespół, żeby móc się w pełni skupić na interesach naszych zawodników i żebyśmy mogli rozszerzyć grupę graczy, z którymi będziemy współpracować.

Powiedziałeś pewną ciekawą rzecz: że z ProPlayers będziecie wchodzić na nowe rynki. Możesz zdefiniować te nowe rynki?

W tym przypadku nie ma granic. Od jakiegoś czasu obserwujemy inne niż CS:GO sceny esportowe w Polsce, jak również sceny w innych krajach. Natomiast to, co zawsze było dla nas istotne, to poznanie człowieka. Zależy nam na tym, by zbudować odpowiednią relację i dowiedzieć się, czy łączą nas podobne wartości. Wchodząc na nowe rynki i dobierając kolejnych graczy do współpracy, będziemy zatem bardzo ostrożni, ale to się stanie.

Działanie Knacks, które jakiś czas temu zaczęło współpracę z zagranicznymi zawodnikami, zmotywowało was do pójścia w podobną stronę?

Nie. Oczywiście obserwujemy konkurencję, ale jej działania zupełnie nie wpływają na to, jak my chcemy rozwijać ProPlayers. My mamy swoją strategię. 

Kiedy rozmawialiśmy ponad 2,5 roku temu, powiedzieliście z Alkiem, że gracze nie podpisują umów, ale cyrografy. Były też uwagi na temat niedbałości o social media. Czy zauważasz, że dzięki wam i dzięki waszym działaniom esport zmienił się na lepsze?

Świadomość graczy w tych tematach przez te 2,5 roku znacząco wzrosła. Czy to nasza zasługa? Być może małą cegiełkę do tego dorzuciliśmy, bo nasi zawodnicy wskazywali swoim kolegom, na jakie aspekty na przykład w tematach prawnych powinni zwrócić uwagę. Jeśli tak było, to się cieszę. Myślę, że same organizacje do tematu podchodzą trochę inaczej, bo widzimy, że kontrakty, które nasi prawnicy otrzymywali w ostatnim czasie do opiniowania, nie zawierały tak rażących zapisów, jak te, które spotykaliśmy na początku swojej działalności w esporcie.

"Nie zawierały tak rażących zapisów" czyli poprawa jest, ale nie jest to zmiana o 180 stopni.

W negocjacjach biznesowych strona, która tworzy umowę, zawsze dba o swoje interesy. Nie było kontraktu, w którym nie byłoby potrzeby negocjowania jakichś zapisów. Wydaje mi się, że zmiana, którą zauważamy, wynika też z faktu, że pewne osoby wykruszyły się ze świata esportu. Zweryfikował ich rynek. Pojawiło się więcej podmiotów, które chcą zawodnika traktować jako partnera, a nie jako typowego pracownika, od którego wymagam wiele i wrzucam mnóstwo zapisów o karach umownych.

Ilu zawodników i trenerów eMinePro aktualnie reprezentuje?

W najbliższym czasie się do tego odniesiemy, bo będziemy ogłaszać nowe nazwiska. Będzie wśród nich osoba spoza świata Counter-Strike'a, zakomunikujemy też podpisanie umowy z młodym zawodnikiem CS-a, który jest ambitny i ma bardzo fajną świadomość. Ubył MICHU, ale dołączyły do nas nowe osoby.

Skoro już o MICHU wspomniałeś. Dla sceny to odejście było ogromnym zaskoczeniem. Możesz zatem zdradzić, jak to się stało?

Nasza umowa wygasła. To nie jest tak, że ona została rozwiązana. Nie było żadnego konfliktu lub kłótni, nic z tych rzeczy. Usiedliśmy po prostu do stołu pod koniec naszej umowy i zaczęliśmy rozmawiać o tym, co robimy dalej: czy stawiamy nowe cele, czy podajemy sobie ręce i dziękujemy za współpracę? Zapadła decyzja taka, a nie inna. Wiedzieliśmy, że kiedyś to się wydarzy. W agencjach menadżerskich w piłce nożnej zawodnicy przychodzą i odchodzą. Jedni kłócą się z menadżerami, inni odchodzą w zgodzie. 

Podejrzewam, że MICHU liczy na to, że będzie mógł rozbudować swoje sociale np. z taką osobą jak pasha. Wiem też, że sam Jarek rozmawiał z Michałem na temat takich spraw. Na pewno mu kibicuję, kto wie, czy nasze ścieżki jeszcze kiedyś się nie przetną. 

Teraz skupiamy się na tym, by dobrze prowadzić kariery naszych zawodników.

Jest coś, co według ciebie podczas waszej współpracy z Michałem mogliście zrobić lepiej albo trochę inaczej?

Zapewne z każdym zawodnikiem można wykonać lepszą robotę. Tak jak każdy projekt można zrealizować lepiej. Nasza praca w dużej mierze zależna jest jednak od drugiej osoby. My jesteśmy od tego, żeby wspierać i pomagać, odpowiadać na potrzeby i sygnały zawodników. W zespole z Kubą i Pawłem doskonale wiemy, ile czasu z każdym poświęcamy na rozmowy dotyczące kanałów social media, streamowania i innych kwestii. To są tematy, które zostaną między nami i Michałem. 

Jak ważną grą z waszej perspektywy i z perspektywy rozwoju firmy będzie VALORANT?

Sporo rozmów na ten temat z różnymi ludźmi już przeprowadziliśmy i prowadzimy, więc przyglądamy się scenie VALORANTA. Po krokach poszczególnych organizacji, widać jednak ostrożne podejście. Duże podmioty czekają na to, jaki plan wydarzeń i rozwoju wytyczy wydawca gry, dlatego my podchodzimy w podobny sposób. Podejmując współpracę z zawodnikiem, chcielibyśmy przecież postawić konkretny cel, a w tym momencie jest to nieostre. Budujemy relacje, rozmawiamy i w momencie, gdy kilka znaków zapytania zostanie odkrytych, to tutaj też poczynimy bardziej konkretne kroki.

Wracając do sytuacji waszej firmy: jak koronawirus wpłynął na eMinePro?

W naszym przypadku pandemia spowodowała odświeżenie mnóstwa kontaktów. Na przykład z osobami ze świata sportu tradycyjnego. Ziarenka, które sialiśmy na samym początku działania, wykiełkowały w ostatnich miesiącach, bo niektóre osoby spojrzały na gaming i esport nie jako na zagrożenie, a jako na szansę. Dzięki temu pojawiło się sporo nowych tematów.

Oczywiście nie będę mówił, że nie było partnerów, którzy wstrzymali wdrożenie pewnych działań, bo nie wiedzieli, na co mogą sobie pozwolić. Niemniej inne tematy wręcz przyspieszyły z uwagi na pandemię.

My bardzo szybko do zaistniałej sytuacji się dostosowaliśmy. Zespół kreatywny w momencie przeszedł na Discorda, czyli do naszego e-biura. To było ogromne wyzwanie dla wielu firm, a dla nas większym wyzwaniem była... sytuacja po powrocie do pracy w stacjonarnym biurze, bo osoby z innych miast nie pracowały w jednym pomieszczeniu z nami. Kiedy wszyscy byli na Discordzie, to każdy był w temacie. Nie było spraw, o których ktoś mógł się nie dowiedzieć. Teraz celem jest zadbać, aby osoby spoza Katowic były nadal w obiegu informacji, żeby komunikacja była bardzo sprawna.

Nasze, gamingowo-esportowe środowisko, z uwagi na przywiązanie do internetu, ma przewagę nad firmami np. sportowymi.

To środowisko pokazało innym podmiotom dobre wzorce i konkretne narzędzia do bieżącej komunikacji. Nasi partnerzy, z którymi działaliśmy wcześniej na trochę innych zasadach, poprosili nas o wskazówki. I mimo że nie ma już lockdownu, to oni nadal korzystają z tych rozwiązań np. chętniej organizują wideokonferencje, a do zarządzania projektami stosują zasugerowane narzędzia. Zyskała na tym i nasza współpraca z nimi, i ich współpraca z innymi firmami. Myślę też, że to poniekąd rola naszego środowiska, by pokazać innym, jak można usprawnić komunikację w cyfrowym świecie.

Wspominałeś, że jako agencja marketingowa działacie w obszarze pozagamingowym. Jak to jest te podmioty same się do was zgłaszają czy to wy odzywacie się i szukacie klientów poza tą branżą?

To działa w obu kierunkach. Natomiast biznes pokazuje, że najważniejsza jest relacja i umiejętne skonwertowanie tej relacji, dobrego klimatu, zaufania drugiej strony do tego, żeby odpowiednio poprowadzić projekt. My się cieszymy, że pojawiają się projekty, dzięki którym ktoś trafił do nas np. z polecenia, albo trafił do nas, bo dowiedział się, że istnieje eMinePro, które potrafi obsłużyć bardzo ambitny projekt gamingowy.

W tym momencie agencja marketingowa eMinePro obsługuje między innymi Silesia Marathon. Czy w przypadku na przykład tego projektu są jakieś elementy, które przenosicie na niego z esportu i odwrotnie?

Najpiękniejszy jest moment, gdy widzimy siłę projektów z kilku zupełnie różnych światów, bo każdy z nich uczy nas nowych rozwiązań. Każdy wymaga od nas researchu. W przypadku wspomnianego maratonu musieliśmy sprawdzić, jak komunikowane są największe maratony na świecie. W jego trakcie pojawiły się świetne benchmarki, które potem zastosowaliśmy w świecie gamingu. Myślę, że to jest mega ożywcze dla naszego zespołu kreatywnego. Od czasu do czasu przychodzi ktoś i wymaga, byśmy poznali inny świat, a my dowiadujemy się, jak możemy wykorzystać pewne wzorce gdzie indziej.

Największy nasz sukces to to, że dołączyły do nas osoby, które są w stanie świetnie zaprojektować strategię komunikacji takiego projektu, jak maraton. Są to osoby, które pracowały w dużych agencjach. Przychodzą do nas, uczą się gamingu, a jednocześnie wnoszą ogromną wartość na przykład do takich projektów, jak maraton.

Słuchając cię, trudno nie odnieść wrażenia, że jesteś zadowolony z zespołu, jaki udało wam się zbudować.

Myślę, że to jest największa siła eMinePro i ProPlayers. Podobnie, jak to, jakie kompetencje pojawiły się na pokładzie naszej firmy od momentu jej założenia i to, że ci ludzie po prostu lubią być ze sobą i spędzać ze sobą czas. Byłem w szoku, że wchodziłem o 9 na Discorda i część ekipy już na nim była, a później wbijałem o 21 i inna część grała np. w CoD-a albo CS-a. Grali i gadali o projektach, o inspiracjach, o wydarzeniach sportowych czy esportowych.

Dla małej agencji, która rośnie i się rozbudowuje, największym wyzwaniem jest ściąganie osób z odpowiednimi kompetencjami. Uważam, a potwierdzają to osoby, które do nas dołączają, że ludzie cenią elastyczność i atmosferę, jaka u nas panuje. My wspólnie się czegoś od siebie uczymy. W każdym naszym projekcie jest moment, w którym ktoś mówi: "wow, mega fajny pomysł, świetny kierunek", a potem jest to wykorzystywane w jakimś zupełnie innym projekcie.

Budowanie waszego zespołu trwa nadal. Jakich ludzi poszukujecie w takim razie aktualnie?

Na pewno rozglądamy się za osobami do zarządzania projektami, którzy potrafią ustawić odpowiednie procesy. Widzimy ile w środowisku esportowym jest osób pełnych zapału i pomysłów, ale brakuje takich, które te pomysły mogłyby skutecznie zrealizować. Pierwsi PM-owie, którzy do nas już dołączyli, udowodnili, jak ważnym elementem zespołu są. Poszukujemy też ludzi do działu designu, czyli grafików czy videomakerów.

Zawsze będziemy robić jeszcze jedną rzecz: będziemy rozmawiać z ludźmi młodymi, którzy mają 16, 17 czy 21 lat, a którzy po prostu chcą, interesują się i mają zajawkę. Takich ludzi też przyjmiemy na pokład, by mogli wybrać swoją specjalizację.

W jaki sposób takie osoby mogą się do was odezwać?

W każdy możliwy. Mogą wysłać maila, skontaktować się bezpośrednio ze mną, Alkiem, Mikołajem lub którymś z naszych pracowników. Jeśli chodzi o system rekrutacji, to jest on bardzo elastyczny.

Podam konkretny przykład. Padł temat, żeby sprawdzić pewną osobę, która szuka nowego wyzwania. Ta osoba zaproponowała, żebyśmy się spotkali w środę za tydzień. Na co Alek się uśmiechnął i powiedział, że w przyszłym tygodniu to już będzie doświadczony pracownik naszej agencji. Zaproponował, żebyśmy się zdzwonili z tą osobą za godzinę, a jeśli się dogadamy to następnego dnia rozpocznie okres próbny.

Rozważaliście stworzenie np. programu stażowego?

Program stażowy w korporacyjnym stylu to było coś, co poruszyliśmy w naszych rozmowach. Stawiamy jednak na większą elastyczność. Osobom, które dołączają do nas w takim charakterze chcemy poświęcić maksymalnie dużo uwagi. Nie chcemy, żeby ktoś przyszedł i parzył kawę. Chcemy, żeby przyszedł i dostał do zrealizowania konkretne zadania, żeby była osoba, która tego stażystę wdroży i czegoś nauczy, żeby on coś z czasu spędzonego tutaj wyniósł. Najlepiej, gdyby taka osoba tutaj została i żeby widziała przed sobą jasną ścieżkę rozwoju.

Skoro zespół się rozrasta, to rozważacie zmianę aktualnego biura, w którym funkcjonujecie od początku istnienia, lub stworzenie dodatkowego miejsca eMinePro i ProPlayers?

Na nic się nie zamykamy. Czujemy, że tu, na Śląsku, w Katowicach są i będą nasze korzenie. Co przyniesie przyszłość? Rozmawialiśmy o otwarciu biura w Warszawie, rozmawialiśmy też o Berlinie. Oczywiście w pewnej perspektywie czasu

Dojrzeliśmy do tego, że kwestia lokalizacji znacząco straciła na znaczeniu. Komunikacja jest najważniejszą rzeczą, którą podkreślali moi byli przełożeni, a o którą dbamy i będziemy dbać w eMinePro i ProPlayers.

Warszawy się spodziewałem, ekspansji zagranicznej raczej nie. Dlaczego akurat Berlin?

Berlin jest miastem bardzo esportowym. Mieliśmy tam szereg spotkań z ludźmi, którzy pracują w różnych podmiotach, różnych organizacjach, które mają siedzibę właśnie w tym mieście. Dlatego pojawiła się myśl, że być może, na pewnym etapie rozwoju, warto będzie mieć też ludzi tam na miejscu. Po to, żeby skutecznie budować relacje i współpracować z klientami. LEC, kilka organizacji esportowych, wiele podmiotów, które mają w Berlinie swoje oddziały lub centrale i tam decydują o podziale środków oraz rozwoju w obszarze gamingu i esportu. Stąd ten pomysł.

Stworzenie dodatkowego brandu, ProPlayers, dołączenie do waszego zespołu Mikołaja Pecko to dla was nowe rozdanie albo wyznaczenie nowego etapu w życiu firmy? 

To przejście z etapu dorastania w taką fazę, kiedy już znamy swoją wartość i chcemy zdobywać nowe szczyty. Wczoraj rozmawiałem na ten temat z Alkiem i wspólnie doszliśmy do wniosku, że pierwsze dwa lata dla wielu firm jest kluczowe i my również widzimy, że po tym czasie jesteśmy dużo dojrzalszym podmiotem.

Na pewno myślimy o jeszcze dalszym zasięgu naszych działań, niż myśleliśmy dwa lata temu. Zaczynając własny biznes, skupiasz się na tym, żeby działalność spinała się z miesiąca na miesiąc. My jesteśmy już w tym miejscu, w którym patrzymy bardziej naprzód i chcemy wytyczyć nie tylko przed sobą, ale też naszymi zespołami bardziej ambitne cele. 

Pamiętam, że gdy przyjechałem do waszego biura w marcu 2018 roku, to mówiliście, że spędzacie w nim bardzo dużo czasu. Przychodziliście wtedy bardzo wcześnie, wychodziliście bardzo późno. Jak to wygląda teraz? Człowiek nie może przecież wytrzymać w takim trybie długo, bo potrzebuje odpoczynku.

U nas nie ma jednak sztywnych godzin pracy. Wszyscy pracownicy, za wyjątkiem Marty zarządzającej biurem, mają u nas elastyczne godziny pracy. Do każdego mamy zaufanie. Wiemy, że są to świadomi ludzie i najważniejsze jest domknięcie danego tematu. Jeżeli ktoś woli rano spędzić aktywnie czas na świeżym powietrzu, ale lubi pracować wieczorem, to u nas się świetnie odnajdzie. Myślę, że też dzięki takiej elastyczności, pomimo wielu projektów i dużego tempa pracy, ten zespół się jeszcze nie wypalił. Rzeczywiście brałem pod uwagę takie ryzyko, że tej pracy będzie za dużo i poszczególni ludzie się w końcu wypalą. Na szczęście udało nam się złapać ten balans. 

Co wskazałbyś jako wasz największy firmowy sukces?

To, że udało nam się stworzyć taki zespół. Wszystkie inne tematy są dla nas oczywiście równie istotne. Nie chcę hierarchizować transferów czy umów sponsoringowych dla poszczególnych zawodników. Dla mnie każda umowa jest mega istotna, jeśli widzę, że dany gracz koniec końców jest zadowolony z tego, co się wydarzyło.

Mogę podejrzewać, że w medialnym obiegu transfer MICHA był szeroko komentowany, natomiast to nie sprawia, że inne transfery, które zrealizowaliśmy, były mniej istotne. Były przecież tematy dużo bardziej skomplikowane, które udało nam się przepracować. Ja się cieszę, że doprowadziliśmy do kilku podpisanych umów z udziałem SZPERA czy innocenta. Morelz również podpisał kolejny kontrakt. Wymagającym procesem było także połączenie bejotta, związanego głównie z ALSEN Team z Wisłą Kraków.

Najważniejsze dla mnie i Alka jest jednak to, że stworzyliśmy firmę, w której ludzie chcą pracować. 

Odczuwasz, że ludzie lgną do was? Z moich obserwacji wynika, że eMine ma bardzo dobrą opinię. Niektórym wydaje się, że panuje u was wręcz rodzinna atmosfera. 

To wartość, którą imponowali nam nasi zawodnicy. Trzeba być szczerym do bólu. Po czasie da się wyczuć, że ludzie lubią z nami współpracować. Kiedy dołącza do nas ktoś nowy, to również kładziemy nacisk na to, żeby ta osoba została wchłonięta przez aktualny team. Mamy chyba też dobry zmysł pozwalający nam na dobieranie nowych osób pod względem charakteru, dlatego każda kolejna osoba dobrze się u nas czuje, bo wie, że ma podobny feeling. 

Rozmawialiśmy o największych sukcesach, a więc czas odwrócić pytanie. Co było największą porażką eMinePro?

Podobnie jak z sukcesem, nie wskażę jednego tematu. Błędy są nieuniknione. Grunt, aby wyciągać wnioski i potknięć nie powielać.

Jaki jest wasz cel biznesowy na najbliższy czas? Czego można się spodziewać?

Dalszy rozwój. W przypadku ProPlayers do końca roku chcielibyśmy wejść aktywnie na pole innych tytułów. Sporym wyzwaniem będzie prowadzenie karier nie tylko zawodników z Polski. Jeżeli zaś chodzi o eMinePro, czyli naszą agencję marketingową, to tutaj również wyzwaniem będzie wyjście poza nasz kraj. To są dwa oddzielne brandy, ale ekspansja poza Polskę w obu przypadkach jest priorytetem. Budujemy oba zespoły właśnie po to, byśmy byli w pełni do tego przygotowani.