– Ponieważ forZe okazało całkowitą pogardę dla organizacji ESIC i jej orzeczeń, mam nadzieję, że członkowie ESIC w swoich stosunkach z forZe zachowają się w odpowiedni sposób. Nie należy dopuszczać ich do turniejów do czasu, gdy zademonstrują, że zoneR nie jest w żaden sposób zaangażowany w funkcjonowanie pierwszego zespołu – w tak emocjonalny sposób znany dziennikarz, Richard Lewis, zareagował na fakt, że Aleksandr "zoneR" Bogatyrev znalazł zatrudnienie w forZe. Ten sam zoneR, który kilka tygodni temu otrzymał trzyletnie zawieszenie od Esports Integrity Commission.
Przypomnijmy, że Rosjanin, jak ESIC ustaliło podczas śledztwa, miał korzystać z tzw. coach bugu podczas aż 424 rund – i to wszystko między marcem a majem tego roku. W efekcie otrzymał on 36-miesięcznego bana, co było największą karą nałożoną przez komisję. Wydawało się wówczas, że Bogatyrev nie ma w esporcie przyszłości, tym bardziej że jego dotychczasowy pracodawca, Hard Legion Esports, momentalnie zakończył z nim współpracę. Aż tu nagle nadeszła sobota 24 października, a naszym oczom ukazał się komunikat forZe, które potwierdziło angaż zoneRa w projekcie dla młodych graczy o nazwie forZe School. – zoneR jest przede wszystkim znany z tego, że wprowadził swój zespół na Majora, dlatego też jego doświadczenie oraz zrozumienie gry pomoże wyedukować nowych chłopaków – przyznał wówczas Sergey "MegioN" Ignatko, dyrektor generalny forZe.
Każdy chyba jest świadomy, jak bardzo społeczność CS:GO uczulona jest na wszelkiej maści oszustów, nic więc dziwnego, że pod wpisem organizacji z miejsca pojawiło się wiele emocjonalnych komentarzy, a Lewis wcale nie był w swoich zarzutach odosobniony. Nic więc dziwnego, że forze odpowiedziało. – forZe School to projekt, którego celem jest kształcenie i wyłapywanie nowych talentów, nie jest to jednak zespół-akademia i nie ma on żadnego związku z naszym głównym składem. zoneR dopuścił się haniebnego czynu, ale postanowiliśmy dać mu drugą szansę, gdyż nadal jest bardzo doświadczonym szkoleniowcem. W okresie testowym otrzymał on pozytywne opinie od naszych zawodników, dlatego mamy nadzieję, że pod okiem naszego zarządu poprawi się i wykorzysta tę szansę, gdyż w innym wypadku będziemy musieli się rozstać – napisano w oświadczeniu.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że jest to burza w szklance wody. Przede wszystkim ESIC nie zabroniło zbanowanym brania aktywnego udziału w esportowej scenie – ukaranym szkoleniowcom nie wolno po prostu przez określony czas pełnić roli trenera. Zresztą, zoneR nie jest jedynym, który nadal ma gdzie pracować mimo oczywistej winy. Przecież jeszcze większe pobłażanie dla braku uczciwości wykazało ENCE, które jedyne co zrobiło, to przeniosło Slaavę "Twistę" Räsänena z etatu trenera na etat analityka. Z kolei wspomniany Hard Legion wyraził oficjalne wsparcie dla następcy Bogatyreva, Sergeya "starixa" Ischuka, który również będzie bezpiecznie czekać pod skrzydłami organizacji do czasu, aż jego ban wygaśnie. Przypadek forZe nie jest więc w żaden sposób odosobniony. Powiedziałbym nawet, że jest to raczej coś normalnego.
Wątpliwości można mieć jedynie z moralnego punktu widzenia, ale cóż – tutaj o porozumieniu mowy nie ma z uwagi m.in. na relatywizm itp. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że czynienie wzoru dla młodych graczy z kogoś, kto bez żadnych skrupułów oszukiwał, jest zwyczajnie słabe. I cóż, pewnie będzie miał rację, ale z drugiej strony – to sprawa forZe, komu powierza opiekę nad zawodnikami, którzy w przyszłości mają stanowić o sile ekipy oraz sceny CIS. Żadne przepisy nie zostały złamane, nikt nie przekroczył uprawnień. Ot po prostu można odczuwać niesmak z uwagi na realia, z którymi się mierzymy.
Wszystko rozbija się tutaj o moralność i jej postrzeganie. Zresztą, biorąc pod uwagę obecne wydarzenia w naszym kraju i ich przyczyny, wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę, do czego mogą doprowadzić różnice w postrzeganiu pewnych spraw. Tak czy inaczej, w tym wypadku każdy powinien osądzić sam, czy osoba taka, jak zoneR, ma prawo do drugiej szansy, czy też nie.