Przejście Martina "Rekklesa" Larssona z Fnatic do G2 Esports z pewnością jest jednym z największych transferów trwającego offseasonu. Gdyby nie to, że Luka "Perkz" Perković zmienił barwy na Cloud9 to zapewne nie mielibyśmy wątpliwości, że to ruch Szweda wywołał największe dyskusje w społeczności League of Legends. Sam Larsson od momentu zmiany drużyny zabrał głos tylko w jednym wywiadzie. To zmieniło się podczas wczorajszej transmisji strzelca, kiedy to powiedział odrobinę o okolicznościach opuszczenia Fnatic.

Był to oczywiście ogromny dylemat. Z jednej strony naprawdę bardzo chciałem zostać we Fnatic, ponieważ złożyłem obietnicę i zbudowałem sobie w tej organizacji niesamowite dziedzictwo, którego teraz nie mam – powiedział Rekkles. Trudno mu zaprzeczyć, jako że Szwed przywdziewał pomarańczowo-czarne trykoty już od 2012 roku, z krótką, półroczną przerwą w międzyczasie. Niewątpliwie na zawsze zapisał się w historii Fnatic.

Nie zapominajmy jednak, że celem 24-latka od zawsze było wygranie Mistrzostw Świata, na co teoretycznie ma on większe szanse w G2 Esports. – Otrzymałem szansę, którą musiałem wykorzystać, bo nigdy więcej się nie powtórzy. Jeżeli dostanę zaproszenie do gry od G2 i odmówię, to niemożliwe, żeby spytali mnie w kolejnym roku. Takie coś zdarza się tylko raz – dodał Larsson.

Wiele osób wtóruje opinii Rekklesa, mówiąc, że "na papierze" obecny skład Samurajów jest najmocniejszym w historii Europy. Jednak czy zdoła on osiągnąć więcej, niż G2 z 2019 roku? O tym przekonamy się już w najbliższych miesiącach.