Od oficjalnego przedstawienia Martina "Rekklesa" Larssona w G2 Esports minęło już trzy dni. Większość zapewne w pełni przyswoiła już tę wieść i nie może się doczekać, by zobaczyć Szweda w barwach Samurajów (no, może za wyjątkiem fanów Fnatic). Dziś natomiast G2 opublikowało rozmowę z nowym nabytkiem, która dodatkowo rozjaśnia jeden z największych transferów – o ile nie największy – w historii europejskiego League of Legends.

CZYTAJ TEŻ:
Fnatic było zainteresowane wykupieniem Perkza. "Nigdy nie otrzymaliśmy odpowiedzi od G2"

Na początek Rekkles zdradził, czemu w ogóle zdecydował się zmienić barwy klubowe, zamiast zostać we Fnatic, zwłaszcza w kontekście sytuacji sprzed lat, kiedy to po raz pierwszy postanowił opuścić szeregi Pomarańczowo-Czarnych. – Kiedy rozstałem się, żeby dołączyć do Alliance (później Elements), moją główną myślą było "w tej drużynie będę miał większe szanse na zwycięstwo". Z perspektywy czasu wiem oczywiście, że się myliłem, ale nie odczuwam żalu związanego z podjęciem złej decyzji. W tamtym momencie wierzyłem, że przybliżam się do sukcesu – moim celem nie były pieniądze ani sława, ani wywołanie chaosu. Zawsze poszukiwałem zwycięstwa i sukcesu. W 2015 wierzyłem, że to osiągnę w Elements i – raz jeszcze – myliłem się, dlatego teraz jest to straszne, ale to poczucie, że podejmuję te decyzje, aby zajść jak najdalej bez względu na cokolwiek innego, pomaga mi. Taki już jestem i to poczucie jest niezwykle pomocne.

– Nigdy nie interesowało mnie, co dzieje się po drugiej stronie i czy jest tam lepiej. Zawsze grałem dany split czy rok w drużynie, w której sukces najmocniej wierzyłem. Jak dotąd co rok było to Fnatic, poza tym jednym splitem, kiedy przegraliśmy z Alliance. [...] Czuję trochę wstyd przez to, że [jako Fnatic] daliśmy się wyprzedzić G2, bo to było w pewnym stopniu moim zadaniem, aby bronić tego dziedzictwa. Z drugiej strony jednak nie sądzę, że przegrana z tą drużyną jest czymś żenującym – G2 zawsze było fantastycznym zespołem, w zasadzie najlepszym, odkąd tylko dołączyło do EU LCS. Nawet gdy na rok odzyskaliśmy tron, G2 dotarło do półfinału Worlds, więc nigdy nie miało prawdziwego zastoju, co z kolei miało miejsce we Fnatic. To świadczy o doskonałości G2, nie tylko pod względem składu, ale też samej organizacji – oznajmił Rekkles.

CZYTAJ TEŻ:
Upset o krok od Fnatic? Według ostatnich doniesień rozmowy z Astralis są na finiszu

Choć Szwed zostawia Fnatic, to nie tylko wierzy, że zespół ten stanowić zagrożenie, lecz nawet się go nieco obawia. – Nie czuję, że byłem decydującym czynnikiem, jeśli chodzi o kierunek Fnatic, ale tak jak każdy inny dawałem z siebie jak najwięcej, aby drużyna zawsze była w najlepszej formie. Z tego powodu trochę się boję ich w przyszłym sezonie. Mają wiele solidnych elementów układanki i wcale nie przeszkadzałoby mi, gdybym tam został, ale gdy G2 przychodzi i pyta mnie, czy chciałbym grać dla nich, to wiem, że to dla mnie następny poziom, na który muszę wejść. Nie sądzę, że [Fnatic] jest w złej sytuacji, czego obawiają się fani. Będzie sobie radzić co najmniej dobrze i prawdopodobnie będzie dla nas wyzwaniem i możliwe, że spotkamy się w finale.

– To trochę dziwne dla mnie, grać dla drugiej strony, ale chcę, żeby moje oczekiwania były rozsądne. Teraz łatwo sobie pomyśleć "o, dołączam do mistrzów, którzy cały czas wygrywają, są w finałach Worlds, wygrywają MSI", przez co oczekiwania są ogromne. Jeśli spodziewasz się, że wygrasz wszystko bez problemów, jedyne co cię czeka, to rozczarowanie, nawet nie będziesz czuł radości po zwycięstwie, bo się tego spodziewałeś. Staram się nie nakładać presji ani na siebie, ani na swoich kolegów z drużyny, bo wiem, że każda zmiana to nowe wyzwanie. Byłem częścią ośmiu czy nawet dziewięciu składów i nawet najmniejsza roszada, nie tylko gracza, ale też trenera czy menedżera, może zupełnie odmienić atmosferę – powiedział Larsson.

– Chciałbym, aby wszyscy wiedzieli, że nie rozstaję się z Fnatic w złych stosunkach. Niektórzy mogą myśleć, że były jakieś problemy albo odchodzę przez konkretne osoby, ale to nieprawda. Marzę, by być graczem, którego każdy będzie pamiętał w przyszłości. Zawsze podejmuję decyzję, bazując na tym marzeniu – kiedy odszedłem do Alliance w 2014, czułem dokładnie to, co teraz, przechodząc do G2. Mam to marzenie i bardzo chcę je spełnić. To nic osobistego, nic złego się nie dzieje we Fnatic, po prostu... cóż w pewnym stopniu muszę być tu samolubny i zrobić wszystko, by spełnić moje marzenie. Szkoda mi było rozstawać się z niektórymi ludźmi, jak Bwipo czy Hylissang, z którymi przeżyłem trzy szalone lata. [...] Ale też Nemesis, Selfmade, czy wcześniej Broxah i sOAZ, jeszcze wcześniej był Febiven i Yellowstar... to nazwiska i ludzie, którzy i tak byliby ze mną, ale żal zostawiać tę historię. Niemniej, raz jeszcze, to nic osobistego – chcę podążać za moim marzeniem – ogłosił 24-latek.


Śledź karuzelę transferową na scenie League of Legends z Cybersport.pl:


W drugiej części wywiadu, opublikowanej na kanale G2 Esports, Rekkles opowiedział więcej na temat transferu, ale w kwestiach bardziej powiązanych już z nową drużyną. Zaczął od tego, dlaczego akurat wybrał G2 jako swój nowy dom. – Dla mnie to było dość oczywiste. Ostatnie kilka razy, gdy walczyłem o trofeum, na mojej drodze stało właśnie G2 i w pewnym momencie dotarło do mnie, że pewnie już zawsze będzie stało na mojej drodze. A ponieważ też chciałbym zdobyć kilka mistrzostw i bardzo chciałbym zwiększyć swe szanse na wygranie Worlds, G2 jest dla mnie idealnym miejscem – oznajmił Rekkles.

Zaraz po tym opowiedział o samych graczach G2, zaczynając oczywiście od swojego dawnego kompana z Fnatic, Ramsusa "Capsa" Winthera. – Czekam też, aby ponownie złączyć siły z Capsem – podczas dwóch wspólnie spędzonych lat czułem, że jesteśmy bardzo silnym duetem, w którym on jest tym szalonym i agresywnym, a ja tym bardziej stabilnym i bezpieczniejszym, dzięki czemu wzajemnie się uzupełnialiśmy. Grałem też z Jankosem na All-Star i zrobił na mnie wrażenie podczas tego turnieju. Chciałem też sprawdzić, jak to będzie z nim grać w jednym zespole. To też mnie cieszy i ekscytuje.

– Mikyx – on był naszym rezerwowym w 2016, chciałem go mieć w składzie, ale brakowało mu doświadczenia, więc wówczas uznaliśmy, że to nie byłby najlepszy pomysł, aby wrzucić go do wyjściowej piątki. Od lat daje czadu i też nie mogę się doczekać, aby z nim zagrać, bo jest w zasadzie najlepszym wspierającym w Europie, a już na pewno walczy o to miano z Hylissangiem. [...] Z Wunderem nie miałem bliższego kontaktu ani w grze – bo gramy po przeciwnych stronach mapy – ani poza nią, ale przypomina mi sOAZa pod paroma względami. Trudno mi wytłumaczyć dokładnie, co robi dobrze, ale zawsze to było przyjemne dla oka, jak przez 20 minut ktoś jest zupełnie niezauważalny, a potem nagle samodzielnie carruje grę – stwierdził Szwed.

CZYTAJ TEŻ:
CEO Cloud9 zdradza kulisy transferu Perkza. „Był gotów na mniejszą pensję, byle grać w najlepszym zespole”

Larsson nie ukrywa jednak, że ma pewne obawy dotyczące zespołu. – Nie martwi mnie sama gra – wiem, że będziemy świetną drużyną, ale jest trochę niewiadomą, jak się wpasuję w to środowisko poza grą. Jestem bardzo przyzwyczajony do tego, jak to działało we Fnatic, natomiast w G2 to może wyglądać zupełnie inaczej, a nie mam zamiaru dokonywać żadnych zmian [w drużynie]. Recepta G2 jest receptą na sukces. Chcę być sobą, to oczywiste, bo wiem teraz, jak odnieść sukces i mam do tego własną drogę, ale nie zamierzam wchodzić i zmieniać całej drużyny. Z czasem nauczą się tego, w jaki sposób zintegrować mnie z zespołem, a ja sam też będę słuchał i się uczył – w końcu to, co G2 robiło dotychczas, było czymś bardzo dobrym, więc chcę się do tego przyłączyć i podążać tą samą ścieżką, aby wiedzieć, w jaki sposób mogę pomóc temu składowi – powiedział.

Mimo ogromnego bagażu doświadczeń Rekklesa dotychczasowy botlaner G2, Luka "Perkz" Perković", był ponadto liderem formacji, a to zadanie może nie być takie łatwe do przejęcia. – Nie jestem typowym liderem, w takim sensie, że nie będę wygłaszał żadnych przemów ani nie będę najgłośniejszą osobą w pokoju. Zamiast tego wolę, aby dawać przykład swoją ciężką pracą i dobrymi występami, ale nie sądzę, że będę tym samym typem osoby, jaką był Luka. Mam nadzieję, że nie tego oczekują fani, bo nie byłbym fair ani wobec nich, ani siebie samego w przypadku, gdybym miał być jego drugą wersją. Wszyscy, łącznie ze mną, muszą zrozumieć, że będzie nieco inaczej, nie gorzej i nawet niekoniecznie od razu lepiej – po prostu inaczej. Potrzeba będzie trochę czasu, nie da się już od pierwszego dnia sprawić, że wszystko będzie pięknie działało. Będą problemy, w każdej drużynie są. Ale jeśli intencje są właściwe, potrzeba tylko cierpliwości i będzie w porządku – stwierdził Rekkles.

Swoje myśli dotyczące synergii z drużyną Rekkles mógł rozwinąć na samym końcu, po pytaniu dotyczącym jego (nieco) poważniejszej postawy niż ta, do której przyzwyczaili nas inni gracze G2. – To jest moja jedyna obawa dotycząca dołączenia. Jak mówiłem, nie przejmuję się samą grą, moi kompani są świetni, ja też sam uważam się za świetnego zawodnika. Ale tak, czuję trochę strach związany z tym, że jestem bardziej poważnym i cichym gościem oraz że nie jestem tym samym typem lidera, jakim był Perkz. Tego typu przeszkody będą trudne do zwalczenia, będę musiał nauczyć się tego, jak działam w porównaniu z innymi graczami, czy może faktycznie muszę nieco "poluzować". Ale dzięki tej świadomości, że będziemy sobie radzić w samej grze, mogę więcej uwagi poświęcić właśnie integracji z drużyną czy budowaniu synergii z Mikyxem. Jest więc sporo rzeczy, na których mogę się skupić i będą dla mnie nowym obszarem. Przede mną trudny i ekscytujący rok, zupełnie inny niż dotychczas – skwitował Szwed.

Obie części wywiadu z Martinem "Rekklesem" Larssonem możecie obejrzeć poniżej: