Popełnienie błędu, a przyznanie się do winy i przeprosiny to rzeczy, które mało kiedy idą ze sobą w parze. Dlatego tym bardziej doceniamy osoby, które zdobywają się na refleksję w stosunku do swojego niewłaściwego zachowania. Wczoraj słowa skruchy opublikował Raphael "cogu" Camargo, trener i menadżer MIBR.
Dwa dni temu jego podopieczni zainaugurowali fazę pucharową drugiego sezonu Flashpointa starciem z OG. Spotkanie niespodziewanie padło łupem Brazylijczyków, choć sam wynik nie był jedynym tematem, o którym szeroko mówiło się po jego zakończeniu. Podczas przerwy technicznej na pierwszej mapie realizator przełączył się na obraz z kamerek zawodników MIBR, a szczególną uwagę widzów zwrócił widok z kamery skierowanej na Leonardo "leo_drk" Oliveirę. W tle po lewej stronie można było zauważyć duży ekran, na którym włączona była transmisja trwającego pojedynku. Oglądający szybko udokumentowali zajście i zaczęli zadawać między sobą pytanie, czy to, co działo się w pokoju graczy, jest aby zgodne z regulaminem. Następnego dnia do incydentu odniósł się cogu.
– Czołem, rodzino! Od początku pracy staram się być z wami tak transparentny, jak to tylko możliwe. Wczoraj niektórzy przyjaciele powiedzieli mi, że zrobiłem coś, co nie było fajne i dlatego piszę tę wiadomość. Oglądaliśmy poprzedni mecz w telewizji (Fnatic z dignitas, dop.red.) i kiedy zaczęło się nasze spotkanie, nie wyłączyłem streamu na pierwszej mapie. Zrobiłem to w przerwie, gdy zasugerował mi to znajomy. Ponieważ miałem spore opóźnienie, nie sądziłem, że może być to problemem. Wtedy nie widziałem tego w ten sposób, ale po przemyśleniu zgadzam się, że postąpiłem źle. To się nigdy więcej nie powtórzy. Część mojej wygranej z Flashpointa zostanie przeznaczona na cele charytatywne w Brazylii – napisał 35-latek w oświadczeniu.
Sprawna, klarowna odpowiedź została pozytywnie odebrana przez społeczność, jak również dyrektora generalnego organizacji, Ariego Segala. Nieco złośliwi sugerowali nawet, że były pracownik MIBR zamieszany w aferę z coaching bugiem, Ricardo "dead" Sinigaglia, mógłby się od cogu wiele nauczyć. – Wspaniały przykład silnego przywództwa: weź odpowiedzialność za nieświadomą pomyłkę, wyjaśnij wszystko w przejrzysty sposób, obiecaj poprawę, podnieś sobie poprzeczkę i zaproponuj, że dasz coś w zamian. Uznanie dla cogu i zespołu – rozpływał się Segal.
Włodarze ligi nie podjęli dotąd żadnych kroków w sprawie i trudno oczekiwać, żeby mieli w jakiś sposób ukarać MIBR lub konkretnie cogu. Wydarzenie nie miało przecież wymiernego wpływu na końcowe rozstrzygnięcie, bo tak jak podkreślił trener, włączona transmisja nie zapewniała mu ani jego graczom przewagi.