W 2012 roku Supercell otrzymał tytuł najlepszego nordyckiego startupu. Nie było w tym jednak nic zaskakującego. Fińskie przedsiębiorstwo, założone zaledwie kilkanaście miesięcy wcześniej, weszło na rynek gier mobilnych z przytupem. Tylko w dwóch pierwszych latach swojej działalności firma zaprezentowała graczom tytuły takie jak Zombies Online, Pets vs Orcs, Battle Buddies, Hay Day czy niezwykle popularne Clash of Clans. W niniejszym tekście nie będę jednak pisał o żadnej z wymienionych produkcji. W mojej opinii grą ze stajni Supercell, która zasługuje na oddzielny tekst, jest bowiem wydane w 2016 roku Clash Royale.

Przeszłość

fot. Supercell

Na początek kilka słów o tym, czym właściwie jest Clash Royale. Otóż jest to produkcja strategiczna łącząca w sobie elementy tower defense, karcianki oraz gry z gatunku MOBA. Naszym głównym zadaniem jest w niej obrona zamku, a zarazem zniszczenie królewskiej wieży przeciwnika. Brzmi prosto i przejrzyście? To dobrze, bo właśnie takie jest Clash Royale. Łatwe do opanowania, a zarazem na tyle zgrabnie zaprojektowane, że potrafi rozkochać w sobie nawet bardzo wybrednego gracza.

Najlepiej świadczyć o tym mogą branżowe statuetki, których produkcja od Supercell zgarnęła w latach 2016-2017 całą masę. Nagroda Google Play Awards, British Academy Game Awards, International Mobile Gaming Awards czy Finnish Game Awards to tylko niektóre z wyróżnień, jakie udało się zdobyć Clash Royale. Co prawda produkcja od Supercell przegrała chyba w najważniejszym branżowym konkursie, gdyż to twórcy Pokemon GO zostali uhonorowani statuetką The Game Awards 2016. Nie zmienia to jednak faktu, że premiera Clash Royale okazała się wielkim sukcesem.

Produkcja została doceniona także przez licznych recenzentów. Portale takie jak TouchArcade, Gamezebo czy 148Apps przyznały grze najwyższą notę, a łączna ocena na Metacritic wynosi aż 86 punktów na 100 możliwych. Co więcej, gra pomimo upływu tylu lat dalej potrafi być nagradzana. Przykład? Otóż właśnie w 2020 roku została uhonorowana przez stronę Pocket Gamer statuetką dla najlepszej mobilnej gry esportowej. W tej kategorii Clash Royale pokonało takie produkcje jak m.in. PUBG Mobile, World of Tanks Blitz, Free Fire, Clash of Clans czy Arena of Valor.

Wracając jednak jeszcze na chwilę do przeszłości, to kolejnym przełomowym punktem dla Clash Royale był rok 2018. Właściciele gry stworzyli wtedy pełnoprawną ligę esportową podzieloną na dywizje. Wraz z tą decyzją produkcją od Supercell jeszcze mocniej zainteresowały się różne formacje esportowe takie jak m.in.: Cloud9, Fnatic, G2 Esports, Team Liquid, Team SoloMid, 100 Thieves, Tribe Gaming, Team Queso, Immortals czy Nova Esports. Ostatni z wymienionych zespołów był zresztą pierwszym zwycięzcą Clash Royale League 2018 World Finals po ustaleniu nowego formatu rozgrywkowego. Jakby tego było mało, w 2018 roku Clash Royale trafiło także na Igrzyska Azjatyckie rozgrywane w Indonezji. Produkcja Supercell była jedną z zaledwie sześciu, które reprezentować miały esport. To oczywiście podniosło rangę samej gry, która pierwszy raz została przyrównana do takich produkcji jak m.in. League of Legends czy StarCraft II.

Teraźniejszość

fot. Supercell

Imponujący start Clash Royale na szczęście nie uśpił twórców. Zamiast osiadać na laurach, cały czas pracowali oni nad swoją produkcją. Przykład? Liczne aktualizacje, z których najnowsza pojawiła się na serwerach gry zaledwie kilka dni temu. Frozen Peak, bo tak brzmi tytuł dziewiętnastego już sezonu, przyniósł do Clash Royale kolejne elementy kosmetyczne, ulepszenia oraz przepustki okresowe. Oczywiście nie jest tak, że twórcom gry należą się tylko pochwały. Nowej zwartości może i nie brakuje, ale niektóre elementy są moim zdaniem zbyt drogie. Oczywiście kupowanie dodatkowych przedmiotów jest rzeczą normalną we wszelakich produkcjach sieciowych, ale mam wrażenie, że w Clash Royale moglibyśmy dostawać odrobinę więcej za cenę, jaką musimy zapłacić.

Od razu zaznaczam, że moja opinia może być stosunkowo odosobnionym przypadkiem. W 2020 roku produkcja przekroczyła bowiem granicę 3 miliardów dolarów zarobionych od premiery tylko i wyłącznie na zakupach dokonanch przez graczy . W katalogu gier od firmy Supercell lepiej radziło sobie tylko Clash of Clans (7 miliardów). Produkcja taka jak Brawl Stars zarobiła natomiast niemal czterokrotnie mniej pieniędzy (około 750 milionów). Gorsze wyniki odnotowało także Hay Day czy Boom Beach, mimo że na rynku istnieją one kilka lat dłużej. Gra szczególnie przypadła do gustu osobom ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec oraz Chin. Pierwsze z wymienionych państw odpowiada za prawie 1/3 całych przychodów tytułu, pozostałe natomiast od lat utrzymają się w czołówce jeśli chodzi o wyniki popularności.

No dobrze, ale nie samymi aktualizacjami człowiek żyje. Jeśli chodzi więc o kwestie esportowe, to w minionych 12 miesiącach najważniejszym wydarzeniem były oczywiście grudniowe finały Clash Royale League 2020. W turnieju wzięło udział osiem najlepszych drużyn z całego świata. Niestety, jak zapewne się domyślacie, impreza odbyła się na innych zasadach niż poprzednie. Zabrakło niestety publiczności, która z powodu pandemii nie mogła z bliska oglądać swoich ulubionych zawodników. Cisza na trybunach nie przeszkodziła jednak w zorganizowaniu świetnego wydarzenia, które ostatecznie wygrała jedna z europejskich drużyn. Najlepsi okazali się zawodnicy Teamu Queso, którzy za pierwsze miejsce zgarnęli 100 tysięcy dolarów. Oprócz tego Joan Pey „iAmJP” Rodríguez, Pérez „Cuchii Cuu” Manel Rodríguez Sánchez, Beñat „BENIJU” Juarros Ugarte oraz Ruben „RUBÉN” Garcia Gonzalez zostali oficjalnie nagrodzeni tytułem Mistrzów Świata.

Przyszłość

fot. Supercell

W przypadku Clash Royale bardzo interesująca jest również przyszłość produkcji. Twórcy zapowiedzieli bowiem bardzo duże zmiany, które dotkną ten tytuł w 2021 roku. Od teraz gracze będą rywalizować już nie w ramach reprezentowania większych organizacji, ale indywidualnie.

W jaki sposób będą więc wyłaniani kolejni Mistrzowie Świata? Otóż nowy format ma obejmować bardzo długie, bo aż ośmiomiesięczne sezony. W trakcie każdego miesiąca 1000 najlepszych graczy rankingowych będzie mogło awansować do specjalnych kwalifikacji. Czym wyżej zawodnik się w nich znajdzie, tym więcej punktów i pieniędzy zdobędzie. Ostatecznie, na koniec sezonu, dwadzieścia cztery osoby z najlepszymi wynikami sumarycznymi awansują na Mistrzostwa Świata Clash Royale. Dodatkowe osiem miejsc będzie natomiast rozdane poprzez tzw. kwalifikacje ostatniej szansy.

Tym sposobem Supercell chce jeszcze bardziej rozruszać esportową scenę swojej produkcji. Twórcy liczbą bowiem, że dzięki skupieniu się na pojedynkach jeden na jednego gra stanie się bardziej atrakcyjna zarówno dla widzów, jak i profesjonalnych zawodników. Warto dodać, że aby dopomóc szczęściu, Supercell zapowiedziało przy tej okazji znaczne zwiększenie puli nagród. W ciągu najbliższych 12 miesięcy w ręce zawodników ma trafić ponad 1,5 miliona dolarów! Nowy system rozgrywek, który lada moment zacznie obowiązywać, wydaje się bardzo interesującym rozwiązaniem w obliczu światowej pandemii. Oczywiście nie będę wyrokował czy się sprawdzi, ale jedno jest pewne – warto będzie śledzić Clash Royale w najbliższych dwunastu miesiącach. To może być dla tej gry rok absolutnie przełomowy.


Jeśli spodobał się wam się ten tekst i chcecie dalej poznawać świat produkcji mobilnych, to teraz macie ku temu całkiem niezłą sposobność. Zaledwie dwa dni temu na łamach Cybersport.pl pojawił się bowiem artykuł traktujący o Call of Duty: Mobile, który możecie znaleźć pod tym adresem. Z kolei na następny tydzień przygotowaliśmy dla was już nowe artykuły o grach przeznaczonych na urządzenia przenośne.