Początek roku to dla całej rodzimej sceny Counter-Strike'a gorący okres, który stoi pod znakiem polskiej szufli. Wiele ekip zdecydowało się bowiem na mniejsze lub w wypadku niektórych znaczące kadrowe roszady. W tej drugiej grupie znalazło się m.in. x-kom AGO, prezentując nam w minionym tygodniu aż trzy nowe nabytki, które mają pomóc Jastrzębiom w odzyskaniu krajowego tronu, a w domyśle przyczynić się do wypłynięcia na szerokie, międzynarodowe wody. Dlaczego forma strzelecka snatchiego się pogorszyła? Czy AGO wygra ESL Mistrzostwa Polski? I jakie odczucia towarzyszyły mu z uwagi na odejście z zespołu GruBego? O to oraz o wiele innych kwestii zapytaliśmy kapitana AGO, Damiana "Furlana" Kisłowskiego. Zapraszamy do lektury!


Maciej Petryszyn: Zacznijmy od ogółu, a potem przejdźmy do szczegółu. Pierwszy temat – miniony rok. Wiadomo, był trudny dla nas wszystkich, ale jaki, według ciebie, był dla AGO? Gdybyś miał go jakoś podsumować, ocenić może.

Damian “Furlan” Kisłowski: Na pewno ten rok przyniósł nam wiele doświadczeń, bo uczyliśmy się. Uczyliśmy się tego, jacy są młodsi gracze, a jednocześnie uczyliśmy ich poprzez przekazywanie doświadczenia. Jeżeli jednak chodzi o nasze wyniki, to ja sam nie jestem zadowolony. Z drugiej strony zebrałem przy okazji koszyk pewnych doświadczeń, które na pewno zaowocują w przyszłości.

W trakcie minionych dwunastu miesięcy było u was zaskakująco dużo roszad – przez cały sezon przez AGO przewinęło się w sumie ośmiu graczy.

Z jednej strony to było trochę zaskakujące, bo gdy drugi raz zmienialiśmy nasz skład – mam na myśli ten moment, gdy odszedł oskarish – to drużyna miała wyglądać zupełnie inaczej. Niestety jednak szkoła nie pozwoliła mhL-owi kontynuować gry, bo musiał się on skupić tylko i wyłącznie na nauce. To nam dość mocno skomplikowało plany i musieliśmy działać spontanicznie, żeby złożyć jak najlepszy na daną chwilę zespół. Wtedy padło na DGL-a, który wcześniej grał już w akademii. Nie szło jednak po naszej myśli, zamiast grać coraz lepiej, graliśmy coraz gorzej, dlatego też uznaliśmy, że to koniec testowania młodzieży.

AGO wydaje się być organizacją, która zawsze dążyła do tego, by sekcja CS:GO była projektem stabilnym. Tymczasem w ostatnim roku przez te wszystkie wydarzenia stabilizacji zdecydowanie u was brakowało.

Tak. Jako organizacja możemy planować pewne rzeczy, natomiast nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Zawsze pojawiają się jakieś problemy związane np. z samymi zawodnikami, ich kontraktami itp. i trzeba sobie z tym jakoś radzić. Z młodszymi graczami jest o tyle wygodniej, że prawie żaden z nich nie jest zakontraktowany i dzięki temu łatwiej się z nimi rozmawia. Są oni ukierunkowani wyłącznie na grę, bo widzą w starszych zawodnikach swój autorytet. Dlatego też ściągnęliśmy w ramach testów lemana, Sidneya, mhL-a i F1KA. To naprawdę fajna sprawa, że z tylu testowanych zawodników udało nam się wyłuskać kilka fajnych talentów, które według mnie mogą w najbliższych latach rywalizować na najwyższym poziomie.

Z tych wszystkich ubiegłorocznych roszad, która była dla was najbardziej bolesna?

Wydaje mi się, że druga roszada w trakcie roku. Chodzi mi o ten moment, gdy Oskara już nie było i chcieliśmy postawić na zupełnie inny kształt zespołu, w którym to ja miałem być dowodzącym. Niestety plan nam się wtedy posypał i, jak mówiłem, musieliśmy działać spontanicznie, żeby znaleźć dla niego zmiennika. Padło wtedy na DGL-a, bo niestety nie mieliśmy innych możliwości do przetestowania. W tamtym czasie na rynku był deficyt snajperów, a my nie chcieliśmy wykupować nikogo z innej drużyny. Dlatego też złożyliśmy drużynę w takim kształcie, w jakim była.

Skoro już wspomniałeś o Oskarze – to dość zabawne, że zatrudniliście Sidneya, zatrudniliście oskarisha, a koniec końców znowu to tobie przypadła rola prowadzącego. Tak jakbyście mieli problem ze znalezieniem kogoś, kogo mógłby cię w tym zastąpić w dłuższej perspektywie.

Tak, aczkolwiek uważam, że i Oskar, i Sidney potrafią prowadzić. Ja jednak powiedziałem naszym trenerom, że chce wrócić do dowodzenia, bo wiem, że stać mnie na więcej. Staram się dużo pracować nad wszystkimi aspektami i udowodnić swoją wartość. W naszej organizacji jest tak, że to trener w głównej mierze podejmuje na bazie swojej wizji decyzje jeżeli chodzi o skład, a nad nim jest zarząd. Tak więc Mikołaj powiedział mi, że w nowym składzie to ja będę prowadzącym, a ja uznałem, że podejmę się tego wyzwania. Dlatego też cały czas pracuję, by z dnia na dzień być coraz lepszym.

W trakcie tej szufli, która u niektórych jeszcze trwa, a u was już się zakończyła, braliście w ogóle pod uwagę poszukiwania kogoś, kto zostałby nowym IGL-em, czy też od początku założenie było takie, że to ty będziesz prowadzić?

Od początku założyliśmy, że to ja będę prowadzącym. Nadal będę pełnić tę rolę i myślę, że zostanę w niej na dłużej, bo dzięki temu mogę połączyć na mapie dwie funkcje, w których bardzo dobrze się odnajduję. Po stronie atakującej zawsze byłem entry fraggerem, zaś w tej chwili jestem prowadzącym i nie wykluczam, że jednocześnie mogę być także entry. Widać zresztą na świecie, że prowadzący często są również na pierwszej linii frontu. Czerpię od takich IGL-ów inspirację, bo chcę grać podobnie, aczkolwiek w składzie, który mamy teraz, gram bardziej pasywnie i obsługuję granatami zawodników, którzy są w większym stopniu nastawieni na zdobywanie fragów.

Można odnieść wrażenie, że ten skład, którym zakończyliście rok – czyli z lemanem i DGL-em, za którego potem wszedł Sidney – został poniekąd zbudowany „na przeczekanie”. Bo nie było innych opcji, bo chcieliście zobaczyć, jak sprawy się rozwiną w styczniu.

Tak właśnie było. Sidney doszedł do nas właśnie na czas przeczekania tego wszystkiego – chcieliśmy po prostu dograć do końca roku, to co dograć trzeba było. Jestem mu z tego powodu bardzo wdzięczny, bo mimo wszystko przyszedł i z dużą chęcią z nami grał. Wniósł on do drużyny naprawdę dużo. Gdy Sidney wszedł do składu za DGL-a, to nie mieliśmy snajpera, ale mimo to nasza drużyna zaczęła znacznie lepiej grać, co tylko pokazuje, że w naszym zespole gdzieś brakowało tego doświadczenia, które wniósł ze sobą Sidney. Z jednej strony był on prowadzącym, a z drugiej strony, gdy to ja prowadziłem, to mogłem liczyć na jego pomoc, co wyraźnie poprawiło jakość drużyny. Sidney był też poinformowany, że nie będzie grać z nami na stałe, a tylko do czasu, w którym dojdzie w końcu do roszad.

fot. x-kom AGO

W ogóle, w którym momencie ubiegłego roku stało się dla was jasne, że ten skład nie wypali i konieczne będą kolejne zmiany?

Myślę, że było to w listopadzie. Cały czas wierzyliśmy w DGL-a, który stale poprawiał swoją grę, aczkolwiek nam to nie wystarczyło i musieliśmy zacząć kombinować. Niestety na rynku nie pojawiali się żadni dostępni snajperzy. Dochodziły nas jednak słuchy, że będzie możliwość ściągnięcia do nas snatchiego, więc mieliśmy gdzieś z tyłu głowy, że może pojawić się szansa na zatrudnienie lepszego zawodnika. Tak więc Sidney także wiedział, że jeżeli uda nam się zaangażować snatchiego, to on niestety wypada ze składu. Wiedział on o tym, bo graliśmy z nim w otwarte karty, myślę więc, że z naszej strony wszystko było tutaj w porządku.

Sądzisz, że gdyby ten rok wyglądał inaczej, czyli gdyby nie te wszystkie problemy z przemieszczaniem się, brak lanów itp., to miniony sezon w waszym wykonaniu też wypadłby lepiej, bo może np. DGL zdążyłby zdobyć niego ogrania?

Wydaje mi się, że DGL potrzebuje po prostu czasu, by ograć się w grze zespołowej i opanować emocje, bo jest to zawodnik, który jest bardzo emocjonalny. Z tego też powodu pojawiał się u niego stres, który oddziaływał na niego mocniej niż na bardziej doświadczonych graczy. Nie wiem jednak, czy granie lanowych turniejów cokolwiek by zmieniło. Z kolei bootcampy i tak się u nas normalnie odbywały i, jak widać, nie przyniosło to żadnego efektu. DGL miał naprawdę trudno jeżeli chodzi o te emocje i nie znaleźliśmy sposobu na to, by poprawić tę sytuację.

Sam też mówiłem naszemu trenerowi, że jestem doświadczonym graczem, lata mi lecą i chciałbym w końcu zacząć wygrywać. A mieliśmy przecież zastój w sukcesach, chociaż wcześniej udało nam się z Oskarem awansować do Pro Ligi i wygrać mistrzostwa Polski, co jest naszym największym osiągnięciem w 2020 roku. Ale nie zatrzymujemy się i jesteśmy głodni większych sukcesów.

Tak czy inaczej, od zakończenia waszych obserwacji minął zaledwie rok z hakiem, a tymczasem w podstawowym składzie ostał się jedynie F1KU. Sidneya już u was nie ma, leman i mhL siedzą na ławce. To może być dość rozczarowujące, zwłaszcza w kontekście, że wydawało się, iż będzie to coś, co przyniesie organizacji długofalowe korzyści.

leman cały czas z nami jest, zresztą tak samo jak mhL. Miłosz co prawda kontynuuje naukę, ale można powiedzieć, że nadal jest w naszej drużynie. Z kolei leman jest aktywnym graczem i chcielibyśmy mieć go w naszym składzie. Zostaje także trzech graczy, bo F1KU jest obecnie w podstawowej piątce, która będzie brać udział w najbliższych oficjalnych meczach. Nie jest jednak powiedziane, że w przyszłości nie będziemy korzystać z pomocy lemana i mhL-a.

Niemniej wiadomo, że zawodnicy nie chcą przesiadywać na ławce czy grać w sześcio- lub siedmioosobowym składzie. Oni przecież też są dobrzy i chcieliby cały czas aktywnie występować, dlatego AGO nie blokuje swoich graczy, chce, by cały czas się rozwijali. Dlatego jeżeli ktoś wyrazi chęć odejścia, to na pewno da się dogadać porozumienie dobre dla obu stron. Cieszy mnie zresztą to, że wzięliśmy z testów młodych zawodników, którym przekazaliśmy nasze doświadczenie, by mogli rozwinąć skrzydła i w przyszłości pójść do lepszych drużyn.

Swego czasu mówiono w waszym kontekście nawet o dziesięcioosobowym składzie. Ta koncepcja posiadania dwóch graczy na każdą pozycję nadal istnieje?

Tego niestety nie wiem. Ja jestem tylko zawodnikiem, a takie kwestie istnieją w głowach sztabu trenerskiego oraz zarządu.

Pozostając przy kwestii rozstań nie można nie wspomnieć o jednym z większych zaskoczeń tej szufli, czyli odejściu GruBego. Wydawało się, że ty i Dominik to takie dwa nienaruszalne filary AGO.

Bardzo długo ze sobą graliśmy, ale od dłuższego czasu nie potrafiliśmy osiągać większych sukcesów. Nie wiem dokładnie, kto podjął decyzję o tym rozstaniu, ale najwyraźniej były powody, które sprawiły, że GruBego nie ma już w składzie. AGO cały czas szuka rozwiązań, by drużyna osiągała coraz więcej. Oczywiście szkoda mi kolegi, ale nic nie trwa wiecznie i kiedyś coś takiego musiało się stać. Ja też prawdopodobnie nie będę grał w AGO przez całe życie i może się tak zdarzyć, że organizacja nie będzie zadowolona z moich poczynań, a ja skończę w innym zespole.

GruBemu jestem jednak bardzo wdzięczny za te wszystkie sukcesy, które razem osiągnęliśmy. Wspólnie zbudowaliśmy naprawdę fajny projekt, który przetrwał lata. Potrafiliśmy utrzymać to wszystko w ryzach i fajnie to wszystko wychodziło. Osiągaliśmy więcej niż większość polskiej sceny.

Trzeba przecież pamiętać, że twoje osiągnięcia z GruBym to nie tylko AGO, ale też Vexed i eBettle. Trochę tego jest – można powiedzieć, że to z nim sięgałeś po największe sukcesy w karierze.

Można powiedzieć, że byliśmy jednym z najbardziej długowiecznych duetów Counter-Strike’a. Śmialiśmy się nawet, że jesteśmy tuż za TaZem i NEO.

Zakładam, że jako kapitan miałeś jakiś wpływ na kierunek, w którym podczas tej szufli poprowadzona została drużyna?

Byłem pytany co sądzę o tych wszystkich ruchach i wyrażałem swoją opinię. Miałem gdzieś tam jakiś mniejszy głos w tym wszystkim.

Tak więc zapełnienie luki po GruBym od początku było brane pod uwagę, czy dopiero w praniu wyszło, że Dominika też w zespole nie będzie?

Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo gdy ten skład się tworzył, ja nie byłem jakoś specjalnie o wszystkim informowany. To działo się w sztabie trenerskim, tam o tym mówiono i cały projekt powstawał przy mojej niewiedzy. Dopiero potem zostało mi to przedstawione, a ja wyraziłem swoje zdanie. Plany zostały po prostu wcześniej przygotowane, a ja mogłem po prostu o czymś wspomnieć, gdybym z czymś się nie zgadzał.

Tym razem przy budowie drużyny postawiliście nie na obserwacje nieoszlifowanych talentów, a na doświadczonych graczy. Każdy z waszych nowych nabytków ma już spore obycie, w tym także międzynarodowe. To efekt tego, że właśnie tego doświadczenia wam brakowało?

Myślę, że w chwili obecnej nasz skład jest złożony typowo pod to, by osiągać duże sukcesy.

Z rallenem i snatchiem spotykasz się ponownie. Bardzo dobrze znasz ten duet z uwagi na wszystkie wspólnie rozegrane mecze, więc musiałeś się ucieszyć, gdy zakomunikowano ci, że do was dołączą.

Tak, bardzo lubię obu graczy. Zresztą, nie tylko lubię z nimi grać w CS-a, bo przyjemnie spędza się też z nimi czas poza grą. Prywatnie bardzo się lubimy, są to więc dwaj zawodnicy, w których przypadku bardzo mi zależało, by znaleźli się w składzie.

fot. x-kom AGO

Jak zapatrujesz się na powrót snatchiego? Z jednej strony niby odszedł GruBy, ale z drugiej jest Michał, czyli można powiedzieć, że rdzeń pierwszego składu AGO nadal funkcjonuje.

Bardzo się cieszę z powrotu snatchiego, bo mimo że spędziłem tyle lat z GruBym, to nie miałem z nim takiej prywatnej więzi jak z Michałem. Dlatego nie ukrywam, że jego przyjście mnie cieszy, bo wiem, jakim jest graczem – jest głodny sukcesów, nienawidzi przegrywać. To po prostu gość, który jako snajper pracuje najwięcej w Polsce. I to pracuje zarówno indywidualnie, jak i drużynowo. Wiem też, jaki jest rallen, bo on też bardzo dużo pracuje, bardzo dużo gra i chce, aby ten zespół stawał się coraz lepszy. Nie patrzy tylko na siebie pod kątem gry indywidualnej, ale skupia się też na drużynie, na teamplayu. Nie można też zapominać o reatzie, który jest naprawdę w porządku człowiekiem. Wprowadza do drużyny bardzo dobrą atmosferę i w Counter-Strike’u zawsze można na niego liczyć.

W przypadku reatza można powiedzieć, że w końcu się udało. Przecież, gdy miała miejsce fuzja AGO i x-komu, to była opcja, by Paweł was zasilił, ale ostatecznie do niczego nie doszło i udało się to doprowadzić do końca dopiero teraz.

Wcześniej nie udało się tego zrobić. AGO wyszło wtedy z propozycją, by zmieszać nasze składy, aczkolwiek chłopakom w tamtym momencie naprawdę dobrze szło i nie było w ich wypadku podstaw, by cokolwiek zmieniać. Dlatego też trzymali się nadal razem i osiągali niemałe sukcesy. Wygrali Games Clash Masters, byli w top 20 rankingu HLTV. Na pewno mieli wtedy formę zwyżkową, dlatego nie dziwię się, że nie chcieli łączyć swojego składu z naszym.

Co do Michała – od momentu, gdy odszedł z AGO, mieliście wielokrotnie okazję się z nim mierzyć. Czy to wtedy, gdy grał w Virtus.pro, czy też w Sprout. Twoim zdaniem przez dwa i pół roku snatchie zrobił duży progres względem tego, co prezentował u was?

Jeżeli chodzi o umiejętności czysto strzeleckie, to uważam nawet, że przez ten cały okres zrobił regres. Aczkolwiek w grze drużynowej widać u niego bardzo dużą poprawę, bo na mapie widzi znacznie więcej niż wcześniej. Dlatego też jest on graczem, który potrafi się wpasować w każdą rolę. Potrafi rzucać granaty, potrafi wyjść w timing, potrafi strzelać. Jest teraz o wiele bardziej uniwersalnym zawodnikiem niż wtedy, kiedy grał w AGO. Jak mówię, widzi więcej i być może następstwem tego jest właśnie to, że zaczął gorzej strzelać, bo więcej myśli, co blokuje u niego jakieś zagrania. Kiedyś nie zastanawiał się nad niczym – po prostu wychodził, zabijał i tyle. Nie myślał, co może się stać, gdy coś zrobi, a po prostu to robił i często dawał nam tym rundę.

Może się jednak tak zdarzyć, że ze snatchiem zaczniecie osiągać dobre wyniki, a w międzyczasie mhl skończy szkołę, zda maturę i będzie mógł wrócić do gry. Co wtedy? Przecież nie pomieścicie w składzie dwóch tak dobrych snajperów.

Akurat tego typu decyzje nie należą do mnie, to nie jest moja rola. Ten wybór należeć będzie do trenera i to on będzie musiał coś z tym zrobić. Ja natomiast naprawdę nie wiem, co wtedy będzie, dlatego nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.

Jak w takim razie wygląda u was kwestia przygotowań? Zaczęliście już wspólne treningi czy nadal jeszcze korzystacie z uroków przerwy wakacyjnej?

Od niedzieli 10.01 jesteśmy na bootcampie, więc trenujemy. Dużo pracujemy, siedzimy w biurze od 10 do 23 i robimy, co możemy, aby drużyna już od samego początku stała na odpowiednim poziomie. Widać zaangażowanie wszystkich graczy. Widać tę świeżość, bo każdy chce pracować zarówno nad sobą, jak i nad zespołem. Pierwsze dni to budowanie podstaw na mapie, żeby było „z czego grać”, a prawdziwa zabawa zacznie się dopiero od oficjalnych spotkań, które przed nami.

Biorąc pod uwagę skalę nazwisk i poczynionych przez organizację inwestycji trudno zakładać, by ewentualny triumf na krajowym podwórku np. w ESL Mistrzostwach Polski was zadowolił.

Celujemy w zagranicę i czołowe pozycje w rankingu HLTV, ale na razie chcielibyśmy dojść chociaż do czołowej trzydziestki. A potem krok po kroku wspinać się coraz wyżej. Co do mistrzostw Polski, to wydaje mi się, że biorąc pod uwagę nasz skład powinniśmy je w najbliższym sezonie wygrać, aczkolwiek nie chcę nakładać niepotrzebnej presji. Tak więc uważam, że możemy je wygrać, ale i tak głównie zależy nam na sukcesach międzynarodowych.

Skoro o presji mowa, to wydaje się, że oczekiwania kibiców będą jeszcze większe. To już nie jest zespół złożony po części z niedoświadczonych graczy, a z dużych nazwisk, nie będzie więc żadnej taryfy ulgowej.

No tak, będzie jak zawsze (śmiech). Im lepszy skład, tym większe oczekiwania. Dlatego też im większe błędy będziemy popełniać, tym mniej kibice będą nam wybaczać. W związku z tym trzeba będzie cisnąć od samego początku, by pokazać, że ten skład ma bardzo duży potencjał i stać nas na wiele.

Niedawno Maciek Opielski był gościem naszego podcastu, Cybergadki, i wspomniał o międzynarodowym składzie. Że jeżeli tym razem polski roster nie wypali, to możecie pójść w kierunku międzynarodowym. Jak ty zapatrywałbyś się na tego typu rozwiązanie?

Szczerze mówiąc nie myślałem o tym. Obecnie jestem mocno skupiony na tym składzie, który mamy obecnie i wierzę głęboko, że ta drużyna wypali. Już od pierwszych dni nasza gra zadowala i dlatego jestem bardzo dobrej myśli, że wszystko potoczy się tak, jakbyśmy tego chcieli.

Zakładam, że masz jakąś wiedzę o tym, jak przebiega szufla w innych ekipach i jak mogą wyglądać przyszłe składy. Czy więc pokusiłbyś się o stwierdzenie, że AGO ma obecnie najmocniejszy zespół w kraju?

Może cię to zaskoczy, ale w ogóle nie interesuję się innymi składami i nie wiem, co dzieje się teraz na polskiej scenie. Ostatnio odciąłem się od mediów społecznościowych, od plotek na Twitterze i Facebooku, dzięki czemu mam teraz czystszą głowę i skupiam się na tym, co jest teraz. Staram się włożyć w pracę naszego zespołu 150 procent. Cały czas pracuję nad naszą grą i kompletnie nie obchodzi mnie, kto, jaki będzie miał skład.

Na zakończenie więc – czy uważasz, że rok 2021 będzie dla polskiego Counter-Strike’a lepszy niż 2020?

Myślę, że tak. Jak mówiłeś, powstają różne składy i prawdopodobnie będą to też składy mocniejsze niż były w tamtym roku. Wszystko będzie zbudowane bardziej sensownie, dlatego też jestem dobrej myśli. Sądzę, że możemy mieć nawet trzy zespoły w top 30 HLTV, a może nawet jeden, który będzie regularnie walczyć w rozgrywkach międzynarodowych dla ekip z top 20-10. Bardzo bym chciał, żeby polska scena w końcu wstała z kolan.

Obserwuj zawodnika na Facebooku – Damian "Furlan" Kisłowski

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn