Zwolnienie Luisa "peacemakera" Tadeu przez MAD Lions do teraz kryje za sobą więcej niewiadomych niż odpowiedzi. Organizacja nie opowiedziała o motywach rozstania, a według brazylijskiego szkoleniowca z dnia na dzień poinformowała go o tym, że chce pokierować dywizją CS:GO w innym kierunku, tym samym rezygnując z jego usług.

CZYTAJ TEŻ:
MAD Lions bez trenera. Organizacja podziękowała peacemakerowi za współpracę

Właśnie od zahaczenia o najnowsze wydarzenia rozpoczął się wywiad przeprowadzony przez portal HLTV. Sam peacemaker nie był przygotowany na utratę stanowiska, które otrzymał w grudniu 2019 roku. – Sądzę, że moje odejście z MAD Lions było zaskoczeniem dla wielu, wliczając w to mnie. Nie planowałem tego. Nadal mam zobowiązania kontraktowe i etyczne wobec organizacji, są rzeczy, których wolałbym nie komentować, ale to, co mogę z pewnością powiedzieć, to że moje relacje z podopiecznymi zawsze były doskonałe. To dobrzy goście z niesamowitym talentem, a ich komentarze na temat mojego odejścia wiele dla mnie znaczyły – wspomina Latynos.

Za kadencji 32-latka Lwy przeprowadziły transfer z udziałem Pawła "innocenta" Mocka. Transfer niezwykle pechowy dla naszego rodaka, bo ten po niecałych dwóch miesiącach siedział już na ławce rezerwowych. – Muszę przedstawić kontekst tej sytuacji. Potrzebowaliśmy zawodnika, a drużyna była zainteresowana utrzymaniem duńskiego składu ze względu na język. Oceniliśmy dostępne opcje podczas wakacyjnej przerwy. Spędziliśmy masę czasu na rozmowach z kilkoma kandydatami i byliśmy bardzo blisko podpisania umowy z Lekr0, ale on zdecydował się wybrać North. Te negocjacje zajęły nam sporo, a musieliśmy ściągnąć kogoś przed zamknięciem składów na ESL One Cologne. Mieliśmy kilka możliwości, AcilioN zaproponował innocenta i powiedział o nim dobre rzeczy – tłumaczy peacemakerPo tym, jak odbyłem rozmowę z innocentem, zakontraktowaliśmy go. On wie, że nie był dla nas pierwszą ani drugą opcją. To świetny dzieciak, który dał z siebie wszystko, ale niestety wydaje mi się, że gracze zbagatelizowali barierę językową. Przez chwilę było to dla mnie korzystne, bo kiedy zawodnicy zaczęli porozumiewać się po angielsku, to zrozumiałem, jak podchodzą do gry, ale wszyscy poczuli się lepiej, gdy wróciliśmy do w pełni duńskiej piątki – zdradza kulisy odsunięcia Polaka

Obok peacemakera mało kto potrafi przejść obojętnie. Jedni doceniają jego warsztat, inni przypisują mu talenty pokroju króla Midasa – czego się nie dotknie, to zamienia w złoto ruinę. Czy doświadczony szkoleniowiec przywiązuje znaczną wagę do wbijanych szpileczek? – Staram się ignorować takie komentarze, stąd nie noszę ich w sobie. Nigdy nie widziałem, aby zawodnicy czy organizacje powiedzieli publicznie, że zniszczyłem którąkolwiek z drużyn. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego niektórzy ludzie tak mówią. Jestem trochę sfrustrowany, ale nie pozwalam, aby to na mnie wpłynęło. Od 2017 roku trenowałem tylko dwie ekipy, starałem się, aby były stabilne i osiągały dobre rezultaty. Mam wrażenie, że udało mi się to w dwóch ostatnich zespołach i chcę to kontynuować – odpowiada krytykom

Tadeu to prawdziwy obieżyświat. W swojej karierze trenerskiej opiekował się ekipami z czterech różnych kontynentów, począwszy od najbardziej oczywistej Ameryki Południowej, choć po raz ostatni regionalną piątkę prowadził jeszcze w 2016 roku. Niemniej powrót w domowe strony to dla niego cel na bliżej nieokreśloną przyszłość. – Bardzo chciałbym pracować z brazylijskimi zawodnikami, jedną z moich ambicji na przyszłość jest praca z brazylijską drużyną. To właśnie z tej sceny pochodzę i nie zostałem na niej tak długo, jak bym chciał. Jednak w obecnej sytuacji większość brazylijskich graczy ma podpisane kontrakty, a do tego dochodzi jeszcze problematyczna bariera językowa. Na przykład, jeśli budujesz międzynarodową formację z brazylijskimi strzelcami, będziesz potrzebował ludzi, którzy mówią dobrze, prawie płynnie po angielsku. W przeciwnym razie to nie zadziała. A w tej chwili myślę, że fer jest jedynym zawodnikiem do wzięcia, który bardzo dobrze radzi sobie z tym językiem, także na pewno rozważyłbym zaangażowanie go w międzynarodowy zespół. Niemniej ten międzynarodowy projekt nie miałby więcej niż jednego lub dwóch Brazylijczyków.

Planem A peacemakera jest podjęcie kolejnej pracy jako główny trener, ale nie zamyka się on na formacje, które widziałyby go w roli asystenta. Ba, tego typu zapytania już do niego spłynęły. Szkoleniowiec wskazał też drużynę i osobę, z którymi życzyłby sobie przecięcia zawodowych dróg. – Większość uznanych drużyn ma już trenerów, więc musiałbym w nich kogoś zastąpić. Na myśl zdecydowanie przychodzi mi FaZe, zwłaszcza po tym, jak dołączył do nich coldzera. Bardzo go lubię, mamy świetne relacje, cenię też wszystkich innych członków FaZe. Uważam, że mają wielki potencjał, który nie został jeszcze uwolniony i to byłby mój pierwszy wybór. Mówiąc o graczach, powiedziałem już, że chciałbym pracować z FalleNem, ale jestem w sytuacji, w której nie mam zbyt dużego pola manewru. Mogę powiedzieć, że prowadziłem rozmowy z dwoma mocnymi zespołami, żeby potencjalnie zostać asystentem trenera i będę czekał na kolejne oferty, abym mógł podjąć najlepszą decyzję dla mojej kariery – tłumaczy na koniec rozmowy.