Za G2 Esports kolejny udany weekend w League of Legends European Championship. Rasmus "Caps" Winther i spółka rozgromili Astralis oraz Schalke 04, umacniając swoją pozycję lidera, którą dzielą ex aequo z Rogue. Po zakończonych spotkaniach wspomniany midlaner miał przyjemność porozmawiać z Ashley Kang z Korizon Esports.

Po omówieniu poszczególnych draftów i zeszłotygodniowych meczów, Caps przeszedł do skomentowania postawy swojego nowego strzelca, jakim jest Martin "Rekkles" Larsson. – Rekkles jest naprawdę niezawodnym graczem. Nigdy nie ginie, zawsze wyśmienicie farmi i zawsze potrafi powrócić do rozgrywki, nawet jeżeli powinie mu się noga. W zespole takim jak nasz, który lubi podejmować wiele ryzykownych walk i czasami gra w szalony sposób, potrzebny jest taki zawodnik – przyznał 21-latek. Nie sposób mu zaprzeczyć, gdyż Samuraje zawsze uchodziły za ekipę, która jest niezwykle nieprzewidywalna. Posiadanie więc gracza, który poniekąd wprowadza stabilizację, może wyjść jedynie na plus.

Temat ten był kontynuowany, gdyż dziennikarka zapytała o to, jak wygląda integracja Szweda w szeregach G2, zważając na to, że drużyna jest już za półmetkiem wiosennej rundy LEC. – Bardzo dobrze dopasował się do reszty składu. Jeżeli ktoś jest naprawdę dobry, to może szybko zintegrować się z nowym stylem gry, a Rekkles jest osobą, która umie się adaptować. Jesteśmy dobrą formacją, która potrafi grać na kilka różnych sposobów, a Martin się szybko przystosował, więc pod względem gameplayu jesteśmy naprawdę zgrani. To samo tyczy się zresztą rzeczy poza grą, tam też się nieźle dogadujemy – odpowiedział Caps. Wygląda więc na to, że fani organizacji Carlosa Rodrígueza "ocelote'a" Santiago mogą być spokojni o różnicę charakterów, o której było tak głośno po dołączeniu Larssona.

Na sam koniec padło pytanie, które pojawia się niemalże w każdej rozmowie z reprezentantami G2 Esports. Dotyczyło ono rzecz jasna Mistrzostw Świata, a sam Caps został zapytany, co Samuraje mogą zrobić w tym roku, żeby w końcu zdobyć upragniony Puchar Przywoływacza. – Przede wszystkim możemy wyciągać wnioski z popełnianych błędów. W 2019 roku byliśmy strasznie wypaleni po Worldsach, więc zdecydowaliśmy się dać sobie więcej luzu w kolejnym roku. Za to w 2020 roku czułem, że wciąż mam wiele energii po MŚ. Dlatego głównie staramy się znaleźć odpowiedni balans – podsumował Caps, co w zasadzie wtóruje wielu wypowiedziom zawodników G2 w przeszłości.

Po opowiedzeniu o balansie, Ashley Kang zadała Duńczykowi jeszcze jedno pytanie, które zamykało wywiad. "Co wygranie Worldsów znaczyłoby dla Capsa?" – Trudno powiedzieć, to jest moim marzeniem od dawna, zacząłem o tym myśleć kiedy miałem 14 lat. Wracałem wtedy do domu i codziennie starałem się trenować na drabince rankingowej. Dzisiaj, już jako pro player, również budzę się codziennie i myślę o Worldsach. Zarówno Spring jak i Summer Split są dla mnie zaledwie przygotowaniem na Mistrzostwa. Wygranie ich nadałoby temu wszystkiemu sens, zostałbym w pewnym sensie w końcu nagrodzony.

Zanim jednak Caps i spółka dostaną kolejną okazję do walki o najważniejsze trofeum w League of Legends, muszą przejść przez wiosenną i letnią rundę LEC. Najbliższym rywalem G2 Esports będą Team Vitality oraz Fnatic kolejno w najbliższy piątek i sobotę. Aktualny harmonogram i klasyfikację grupową możecie znaleźć w naszej relacji tekstowej: