Są takie wywiady, w których naszego rozmówcę trzeba solidnie ciągnąć za język, by uzyskać satysfakcjonującą z dziennikarskiego punktu widzenia odpowiedź. Są jednak i takie rozmowy, kiedy nasz gość w ramach jednej wypowiedzi porusza tematy, które my w normalnych warunkach rozdzielilibyśmy na trzy różne pytania. Ale czegoż innego można byłoby spodziewać się po tak wygadanej osobie jak Fryderyk "Veggie" Kozioł, z którym w obszernej pogawędce omówiliśmy najważniejsze zagadnienia dotyczące Illuminar Gaming – organizacji, do której nieszablonowa postać sceny esportowej wraca już kolejny raz.


Adam Suski: Nie jesteśmy w radiu, ale pozwól, że przedstawię: Fryderyk "Veggie" Kozioł – aktualnie Head of Esports w Illuminar Gaming, ekspert Esportmanii, streamer, influencer, wybitna postać esportowa, można by rzec – człowiek renesansu. Coś pominąłem?

Fryderyk "Veggie" Kozioł: No wiadomo – jeszcze magister inżynier... (śmiech). Rzeczywiście trochę tych tytułów miałem i mam, ale to nie jest jednoznacznie pozytywne. Obijałem się przecież o wiele różnych biznesów, nie wszystko jednak wypaliło. Może zabrakło mi trochę stabilności, bo w zasadzie co roku odbywa się losowanie, gdzie wyląduję i co będę robił przez najbliższe miesiące. Jest ciekawie, to na pewno. Lubię natomiast ten dynamizm w życiu i cenię sobie niezależność – przez to, że nie żyję wyłącznie z esportu, mogę sobie pozwolić co jakiś czas zmienić pracodawcę, otoczenie i przez poprzednie lata wykorzystywałem ten fakt. Nagminnie.

Pamiętam, że wielokrotnie powtarzałeś hasło, iż nie zamierzasz poświęcać się esportowi w 100% i wygląda na to, że wizję tę w dalszym ciągu kontynuujesz. Coś zmieniło się jednak w twoim podejściu do tego tematu?

Nie wydaje mi się, by w moim życiu nastał jeszcze taki moment, kiedy będę zajmował się wyłącznie esportem – w tej kwestii trzymam się mojej filozofii. Oczywiście były takie momenty, kiedy więcej uwagi poświęcałem tej branży.

Pamiętam początki Frenzy, czyli czasy, kiedy pracowaliśmy nie ze studia Polsatu na Łubinowej, jak obecnie, tylko ulokowaliśmy się w tym "złotym budynku polsatowskim" w Warszawie. Tam dostaliśmy do dyspozycji malutką kanciapę. Przed nami w tym miejscu pracowano przy edycji programów erotycznych, więc gdy przejmowaliśmy to stanowisko, na ścianach było jeszcze trochę przyklejonych "fajnych rzeczy" po poprzednikach. Wówczas rzeczywiście na pół roku zrezygnowałem z mojej nieesportowej pracy, urodziła się też moja córka, więc uznałem, że to dobry moment, żeby zrobić sobie przerwę od normalnej roboty.

Po tych sześciu miesiącach wróciłem jednak do zawodu i przyznam, że była to dobra decyzja. Przede wszystkim dlatego, że kiedy zaczynałem regularnie komentować mecze, nie brałem pod uwagę możliwości mojego głosu. W tamtym momencie panowało podejście, że na casterce przez bite pięć godzin dziennie ma być młyn, ma się dziać. Przez to było dużo luźniej, pojawiało się miejsce na wywody, ale także na budowanie napięcia i emocji. W ten sposób zdarłem sobie gardło i od tamtego momentu zdałem sobie sprawę, że na pewno nie mogę być etatowym komentatorem, bo po prostu nie dam rady. W pewnej chwili ciężko było mi w ogóle mówić, kaszlałem non-stop.

Opowiem ci jeszcze anegdotę. Decyzja o tym, czy jestem full-time w esporcie, czy nie, zapadła już 5-6 lat temu. Był taki dzień, kiedy miałem już podpisany kontrakt z SK Gaming, w którym miałem pracować jako trener od przygotowania strategicznego, po przygodzie z ROCCAT w LCS. To była sobota. Dogadałem się z SK, kupili mi już bilet lotniczy do Niemiec na poniedziałek, więc z praktycznego punktu widzenia wszystko było dopięte na ostatni guzik. Poszedłem jednak tego popołudnia jeszcze do rodziców i mówię: "Co ja robię? Jadę sobie do Niemiec, mimo że niedawno skończyłem studia". Po rozmowie z nimi zapaliła się w mojej głowie lampka i wówczas zdecydowałem się przedłożyć pracę w zawodzie nad esport. Gdybym więc teraz zrezygnował z mojego fachowego zajęcia, byłoby to zaprzeczenie wspomnianej wcześniej decyzji. Głupio byłoby teraz hejtować siebie z przeszłości i działać w opozycji do młodszego Fryderyka.

Jednak teraz masz dużo większy bagaż doświadczeń. Perspektywa w miarę upływu czasu nieco się zmieniła?

Patrząc w przeszłość czasem żałuję jedynie, że nie poświęciłem choćby tego jednego roku na esport. W tym przypadku zainspirował mnie Kashtelan. Rozmawialiśmy już w Illuminar o jego pobycie w Hiszpanii, gdzie był jedną z wyróżniających się postaci w LVP. On jednak po bardzo udanym splicie postanowił wrócić na studia, co dla wielu było bardzo zaskakujące. "Dlaczego nie próbujesz dalej?" – pytali się go wszyscy. "Ja sobie przysiągłem, że daję sobie rok: albo wejdę do LEC-a, albo rezygnuję". I słuchaj, stanął przy swoim. Nie złamał obietnicy danej samemu sobie. Po rozmowie z nim zacząłem się zastanawiać, czy może sam nie powinienem dać sobie takiego ultimatum.

Moja sytuacja była o tyle ciekawa, że gdy z ROCCAT nie dostaliśmy się na Worldsy w 2014, już wtedy dostałem ofertę, by polecieć do Korei z SK, z którym notabene przegraliśmy walkę o miejsce na mistrzostwach świata. Z perspektywy czasu uważam, że powinienem był pojechać z nimi na ten turniej. W każdym razie jestem ciekawy, jak potoczyłyby się moje dalsze losy, gdybym jednak dał sobie ten rok z SK. Może drużyna ponownie dostałaby się na Worldsy i mógłbym odhaczyć jeden z moich esportowych celów – bez względu na to, jaki zrobilibyśmy tam wynik, sam udział w takiej imprezie byłby czymś znaczącym. To w zasadzie mój jedyny, nazwijmy to, żal.

Jak już sam wspomniałeś, często zmieniasz pracodawców, ale nie jesteś w tym odosobniony. W gruncie rzeczy w esporcie cały czas przewijają się te same nazwiska. Dalej brakuje osób z wiedzą teoretyczną, biznesową i jednocześnie z zaciągiem do gier?

Ostatnio oglądałem wywiad Thorina, w którym jednym z gości był ocelote. Opowiadał on, na jakich zasadach rekrutuje pracowników do G2. Przyznał, że doszedł w pewnym momencie do wniosku, że nie ma żadnego powodu ani sensu, by do jego organizacji rekrutować ludzi z esportu. Gdy przychodzi co do czego, to przystosowanie do tego specyficznego środowiska zajmuje faktycznie nieco czasu, ale na pewno mniej, niż wyszkolenie pracownika z umiejętności miękkich. Lepiej moim zdaniem zainwestować w kogoś z wiedzą, pracowitego. Teraz da się zauważyć taki trend w nowym Illuminar, do którego na dyrektorskie stanowisko dołączyła w ostatnim czasie Lilianna Malinowska, która, fakt faktem, miała już do czynienia z gamingiem, ale branża esportowa jest dla niej czymś nowym. I od razu widać tę różnicę w podejściu do pewnych kwestii, ale da się też bez problemu zauważyć te umiejętności, których nie znajdziesz u wielu osób związanych stricte z esportem.

Osobiście trochę przychylam się do tych głosów mówiących, że na początku cała scena musiała być postawiona na tych "wariatach", bardzo zaangażowanych w to ludziach. Problem pojawił się w momencie, kiedy pojawiło się podejście biznesowe. Esport to pieniądze i choć oczywiście w dalszym ciągu sporo w nim miejsca dla freaków, to coraz więcej potrzeba w nim osób spoza tego świata, ale z doświadczeniem i wykształceniem. To widać zresztą po wielu firmach w środowisku, jak choćby w ESL czy Fantasyexpo. Tam często pojawiają się już nazwiska spoza esportu, bo takie, z uwagi na zmiany rynku, jest aktualne zapotrzebowanie. W Polsat Games operatorami kamer nie są ludzie, którzy znają się na LoL-u, a kiedyś tak było. Pamiętam, że przy początkach Frenzy obsługą wideo zajmowały się osoby ze środowiska – pytanie: po co? To nie miało żadnego sensu (śmiech).

Mówiąc o profesjonalizacji esportu, nie można pominąć agencji menedżerskich, które pojawiły się na polskim rynku. Te mają pod swoimi skrzydłami głównie graczy esportowych, ale w agencji ProPlayers znalazło się też miejsce dla gościa takiego jak Veggie. Jak wygląda ta współpraca z praktycznego punktu widzenia? Czy różni się od tej na linii agencja-zawodnik?

Wydaje mi się, że podejście do graczy jest nieco inne niż w moim przypadku. To jest krótka piłka – zawodnik jest związany z pewną dyscypliną esportową, ja natomiast jako Head of Esports siłą rzeczy mam do czynienia z wieloma grami naraz, do tego mam też inne zadania, bo przecież jestem komentatorem, trenerem... to znaczy byłem trenerem. Bardzo dawno nie byłem na żadnym treningu drużynowym, więc pora odkleić tę łatkę ode mnie. Choć i tu jest ciekawa sytuacja, bo jednak mam zamiar pojawić się na scrimach i sekcji CS:GO, i LoL-a w iHG.

W roli mentora?

Tak, tak. Wyłącznie w takiej. Na pewno nie będę mówił zawodnikom jak mają grać – to nie moje zadanie. Jeśli faktycznie pojawię się na treningach, to jako obserwator, ewentualnie mogę pomóc w rozwoju umiejętności miękkich, ale na pewno nie zamierzam wtrącać się w to, co dzieje się na mapie. Chociaż oczywiście jakąś swoją opinię mam... (śmiech).

Wracając do tematu, dla ProPlayers faktycznie jestem trochę takim dziwnym elementem, ale nie jedynym. Mamy na przykład KubiKa, który jest i trenerem, i komentatorem. No może nie takim stricte trenerem od A do Z, ale pewnie bliżej mu do tego miana niż mnie w trakcie mojego projektu scoutingowego. Niemniej, agencji najłatwiej zaszufladkować mnie jako "ekspert", może "osoba medialna"; to chyba najrozsądniejsze dla tego typu działalności.

Oczywiście przez pełnione przeze mnie funkcje w esporcie, coraz częściej dochodzi do sytuacji, że trudno jest wszystko pogodzić. Z Krzyśkiem Kubickim mamy jednak umowę dżentelmeńską, że jeżeli na naszej ścieżce pojawiłby się jakiś znaczący konflikt interesów, to wówczas po prostu odejdę z ProPlayers. To rzecz jasna nie tak, że którakolwiek ze stron do tego dąży, ale rzeczywiście może nadejść taki moment, że moja i jego działalność będą na tyle się zazębiać, że będziemy sobie nawzajem szkodzić – tego chcemy jednak uniknąć. Takiego tematu na szczęście aktualnie nie ma, śmiem zresztą twierdzić, że wszyscy są zadowoleni z tej współpracy i oby tak zostało jak najdłużej.

Veggie lubi Illuminar, Illuminar lubi Veggiego – nie sposób oprzeć się tej tezie, gdy po raz kolejny wracasz do warszawskiej organizacji w różnych rolach. Co takiego wyjątkowego jest więc i w tobie, i w iHG, że wasze drogi ciągle się przecinają?

To jest jakiś totalny przypadek. Wręcz niesamowite, że to już mój czwarty raz w Illuminar. Bardzo dużo osób zapomina jednak, że w zasadzie byłem jednym ze... współzałożycieli iHG? Chyba mogę tak powiedzieć. Sam pomysł stworzenia składu był mój. Kiedyś we Frenzy mówię: "Słuchajcie, jest kilku dobrych graczy na rynku, może zbudowalibyśmy jakiś roster". I oto powstał, i to pod egidą Frenzy.

Oczywiście nazwa organizacji i całe jej zaplecze powstawało bez mojego udziału, ale chyba można powiedzieć, że to ja byłem tą iskierką zapalną dla całego projektu. Już wtedy niestety sporo rzeczy ułożyło się nie po mojej myśli i nawet do dziś mam o to trochę żal. Mówiłem wszakże, czego nie wolno robić (mam tu na myśli m.in. bootcamp w Nowym Sączu) i jakie mogą być konsekwencje pewnych działań. Nie posłuchano mnie wtedy, a myślę, że ten pierwszy skład mógł poradzić sobie dużo lepiej – przypomnę tylko, że po porażce z Humą 0:3 nie zakwalifikowaliśmy się do EU Challenger Series w 2016 roku. Uważam, że gdyby wówczas zastosowano się do moich rad, drużyna ta mogłaby dostać się do tego turnieju.

Jak widzisz, jest to swoiste "love-hate relationship", bo od razu po przytoczonej sytuacji w złości odszedłem z organizacji. To było coś na zasadzie "a nie mówiłem?". Prawdą jest, że sam nie byłem w tamtym momencie do końca użyteczny dla zespołu, ale o tym też ostrzegałem, więc finalnie byłem bardzo niezadowolony z tego, jak potoczyły się wszystkie sprawy.

A dlaczego wracam? Nie wiem. Jak wspomniałem, jest to jakiś zbiór przypadków. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że po pewnym czasie organizacja zaczęła zauważać, iż w niektórych sytuacjach miałem trochę racji. Pewnie dlatego łatwiej było jej zwrócić się do mnie ponownie. Poza tym nie da się ukryć, że wtedy polska scena esportowa, a LoL-a w szczególności, była na naprawdę niskim poziomie. Tam oprócz Illuminar nie było żadnego innego zespołu! Albo się było w LCS – i faktycznie było tam wówczas sporo Polaków – albo grało się dla zagranicznych organizacji, bo w Polsce nie było wystarczających pieniędzy. Illuminar było tak naprawdę pierwszym klubem esportowym w kraju, do którego opłacało się dołączyć.

W związku z tym organizacja z takimi korzeniami wracała ciągle do mnie myślami, no bo dlaczego nie wziąć z powrotem osoby najbardziej doświadczonej? Oczywiście to z czasem się zmieniało, gdy pojawiały się nowe postaci w środowisku. Teraz jesteśmy w sytuacji, że kiedy jakaś organizacja szuka trenera, to raczej nie odzywa się do mnie – i to jest normalna sprawa. Nie ma sensu, żebym piastował taką funkcję, bo po pierwsze trochę bym się marnował, a po drugie nie chciałbym być szkoleniowcem w Polsce. Umówmy się, po 10 latach na scenie lolowej trenowanie w Polsce byłoby uwstecznianiem się. W każdym innym miejscu niż LEC kariera szkoleniowca mi się po prostu nie opłaca. Jasne, kilka lat temu to było całkiem logiczne, że trenowałem Illumiar i gdybym chciał zostać pełnoetatowym coachem, robiłbym pewnie wszystko to, co chociażby Hatchy, który próbował swoich sił w Europie i w końcu dopiął swego. Z tyłu głowy miałem jednak moją pracę, więc wiadomo było, że zostanę w kraju. Z tego powodu nawiązanie ponownej współpracy iHG ze mną jeszcze kilka lat temu było na rękę obu stronom – organizacji tak naprawdę trudno było znaleźć lepszego fachowca, a jednocześnie zarząd wiedział, że ja bez względu na inne obowiązki podejmę się tego zadania.

Teraz sytuacja jest zgoła inna. O ile wcześniejsze dołączenia do Illuminar można wytłumaczyć potrzebą obsadzenia posady głównego szkoleniowca, tak moja aktualna przygoda w iHG to zupełnie inna bajka. Na starcie powiedziano mi, że nie będę trenerem i to chyba pierwszy raz, gdy z góry mam założone stanowisko, powiedzmy, dyrektorskie. Chociaż miałem okazję spróbować swoich sił w podobnej roli już w 2019 roku i już wtedy byłem z niej zadowolony. Myślę więc, że dobrze się w tym wszystkim odnajduję, roboty jest dużo i, co dla mnie bardzo ważne, na razie mam spory wpływ na to, co się w niej dzieje.

fot. Ultraliga/Radosław Makuch

Head of Esports to dość ogólne pojęcie. Co więc należy do twoich obowiązków w iHG?

Faktycznie ogólne, ale scharakteryzowanie tej pozycji nie jest problemem. Head of Esports – głowa esportu! (śmiech) W wielkim skrócie jestem odpowiedzialny za wszystkie sekcje i dywizje, które należą do Illuminar. Skład LoL-a został niejako odziedziczony, ale w przypadku reszty tytułów musieliśmy wszystko stawiać od nowa. Mamy CS-a, FIFĘ, niedawno ogłosiliśmy natomiast dywizję TFT i tu muszę przyznać, że to była w dużej mierze moja prywatna inicjatywa. Dlatego też spodobało mi się, gdy w ogłoszeniu zakontraktowania chłopaków pojawiło się określenie "Gambit Veggiego". Wziąłem pod swoje skrzydła nieznanych szerszej publiczności graczy, co było skrajną przeciwnością dotychczasowego składu iHG w tej grze. To oczywiście ryzyko, ale takie, którego chcę się podjąć. Chłopaki przypominają mi mnie z 2012 roku, kiedy esport był czymś niemal nowym – praktycznie każdy z naszych nowych reprezentantów TFT nie miał nic na Twitterze, więc zasadniczo tutaj dopiero zaczyna się ich przygoda. Dla odświeżonego Illuminar to świetny benchmark, bo nie dość, że ci gracze za pół roku mogą mieć już na swoim koncie kilka sukcesów, co samo w sobie powinno być już sporą satysfakcją, to dodatkowo mogą zyskać przynajmniej podstawową rozpoznawalność w środowisku. Tym bardziej jest to niezwykle ciekawy projekt z mojego punktu widzenia.

Mogę zresztą zdradzić, że praca wre i wkrótce ogłosimy kolejne dywizje. Choć większość mogła tego nie zauważyć, to my bardzo dobrze wykorzystaliśmy minione tygodnie i wkrótce będziemy mogli pochwalić się efektami naszych działań.

Twoje dołączenie do Illuminar zostało ogłoszone po gorącym i nieszczególnie pozytywnym okresie dla organizacji. Ty znów ruszyłeś jednak na ratunek. Wiedziałeś wcześniej, że szykują się spore zmiany na górze?

Nic nie wiedziałem, bo całkowicie oddzieliłem się od poprzedniego zarządu Illuminar. A właściwie to nie od zarządu, a jedynie niektórych osób do niego należących. Warto zauważyć, że wbrew pozorom duża część ludzi została w organizacji. Ci sami ludzie, którzy teraz zaproponowali mi teraz pracę, byli w organizacji jeszcze półtora roku temu. Mimo że to nie był doskonały moment, by wkroczyć ponownie do Illuminar, nie mogłem im odmówić. Mam sporo na głowie i już ledwo się wyrabiałem, ale ja jak zwykle wziąłem sobie jeszcze więcej pracy – to jest ten typowy Fryderyk.

Już te półtora roku temu miałem w organizacji tyle samo zwolenników, co i przeciwników. Jak widać, jestem osobą, która dzieli, a nie łączy. Często spotykałem się z ambiwalentnym stosunkiem do mnie, nierzadko na zasadzie 0-1... W sumie to przecież jestem elektronikiem, więc może to ma jakiś sens. (śmiech) Tak czy siak, ta część zarządu, która miała mnie za "0", gdzieś tam sobie poszła, natomiast ta, która uważała mnie za "1", sama się do mnie odezwała, choć, jak już mówiłem, niczego dodatkowego nie szukałem.

Powiem więcej, dostałem nawet w grudniu ofertę od innej organizacji na dosyć podobną pozycję. Odrzuciłem ją jednak, zarzekając się, że nie mam czasu – i to jest w dalszym ciągu prawda! Dodatkowo jednym z argumentów był fakt, że miałem w głowie pomysł założenia swojej organizacji. Oczywiście na ograniczoną skalę, bo jednak nie jestem przecież aż tak bogaty, jak ty i cały Cybersport! (śmiech)

Wracając do pomysłu stworzenia własnej organizacji – to były plany gdzieś na połowę 2021, jednak w międzyczasie pojawiła się oferta od Illuminar. Zwrócę się teraz do tej wspomnianej drużyny, która zaproponowała mi stanowisko w grudniu. Przepraszam, że nie mogłem zaakceptować waszej oferty, a teraz przyjąłem podobną – brzmi to nie najlepiej, prawda? Musicie jednak zrozumieć dlaczego. Po pierwsze, wracam do organizacji, w której jestem już kojarzony. Nie da się ukryć, jestem tu czwarty raz! Druga ważna rzecz: o ile w tamtej ekipie miałbym bardzo konkretnie określoną rolę, tak tutaj mam tyle do roboty, że mój udział w życiu iHG nie ogranicza się do obowiązków Head of Esports, a dzięki temu jestem w stałym kontakcie z zarządem. Obawiałem się, że w tamtym drugim zespole nie miałbym wystarczającego wpływu na jego funkcjonowanie.

Doszedłem do wniosku, że w takim razie nie ma sensu zakładać własnej organizacji, skoro w Illuminar mogę mieć duży wpływ na przyszłość i realizować swoją wizję. Tutaj mam przecież o wiele lepszy start niż zaczynając na własną rękę i budując wszystko od zera. To mnie przekonało.

Reasumując, w momencie dołączenia do iHG plany stworzenia czegoś własnego upadły.

Zgadza się. Upadły, bo jestem w Illuminar. Bliżej mi aktualnie do stwierdzenia, że Illuminar obecnie jest częściowo moją organizacją. Teoretycznie oczywiście jest to nieprawda, iHG jest przecież własnością naszego wspaniałego zarządu, jednak czuję, że mam na tyle duży wpływ, że mogę pokusić się o takie słowa. Co więcej, nie mam w związku z tym żadnego obciążenia finansowego. Mogę też działać na dużo większą skalę, nieosiągalną w przypadku własnego klubu esportowego. Jestem więc w bardzo komfortowym położeniu i jeśli tylko wszystko będzie układać się jak należy, będą z dumą wypowiadał się, że Illuminar to moja organizacja. A gdybym zaś dołączył do formacji, w której nigdy wcześniej nie byłem, to takie zdanie byłoby po prostu sztuczne.

Przejdźmy do tematów stricte esportowych. Na początek sekcja LoL-a, jak zakładam bliższa twojemu sercu. Za wami naprawdę niezłe wejście w sezon Ultraligi. Co twoim zdaniem jest powodem dobrych wyników?

Przede wszystkim fakt, że skład został ten sam. Bardzo rzadko bywa tak w Ultralidze, bo jednak większość drużyn między sezonami jest dziesiątkowana. Popatrzmy na AGO ROGUE, urzędujących mistrzów – z dotychczasowego składu nie został nikt. K1CK – spora część graczy odeszła, zaplecze trenerskie się zmieniło. To samo Pompa. Illuminar natomiast jest praktycznie tą samą drużyną co kilka miesięcy temu. Do tego sama liga się osłabiła.

Ponadto iHG miało młodych graczy, którzy się rozwijali. Poniekąd jestem dumny, bo tak naprawdę 3/6 tej drużyny to chłopaki, których wychowała moja akademia. Oczywiście mam tu też na myśli Bezuma, którego właściwie wciągnąłem do całej inicjatywy, a skończył jako główny trener drużyny. Można więc powiedzieć, że nasz projekt w 2019 odniósł teraz sukces, bo mamy gości, którzy grają teraz na topowym krajowym poziomie, a pojawili się w akademii właściwie znikąd. No może z wyjątkiem Bezuma, bo ten był znany w środowisku, ale jako YouTuber, a nie coach.

Mamy więc w zespole chłopaków z akademii, ale jest też Melonik, który był już swego czasu tryoutowany do drużyny. Do tego oczywiście byliśmy świadkami powrotu Tabasko po dłuższym czasie. Zasadniczo jedynym nowym elementem w tej układance jest Czajek, bowiem ten nigdy nie miał nic wspólnego z Illuminar, a wręcz przeciwnie – zawsze występował po drugiej stronie barykady, u naszych rywali. Dlatego też zaczęliśmy ten sezon z wysokiego C, bo jest silna baza. Baza, którą można rozwijać, bo to skład z dużym potencjałem. Mamy tu do czynienia z bardzo fajnym połączeniem młodej krwi i doświadczenia, a wszystko to scala ogromny talent u każdego zawodnika.

Niemniej jednak dla mnie to i tak jest słaby wynik [w momencie rozmowy Illuminar było na trzecim miejscu w tabeli – przyp. red.]. Powinni być pierwsi!

Ale mówisz w tym momencie całkowicie szczerze czy bardziej życzeniowo?

Szczerze. Illuminar powinno być numerem 1 w Polsce. AGO zmieniło pięciu graczy i trenera. Ja rozumiem, gdyby został tam Sharkz, bo typek jest geniuszem i ma tak niesamowitą renomę w Europie, że każdy zawodnik chce dla niego grać za psie pieniądze. Jednak w momencie, gdy akademia Rogue zmienia totalnie skład i całe zaplecze, być za nią w tabeli to trochę przypał. Wysyłamy na Summoner's Rift naszych najlepszych polskich chłopaków z iHG i nie jesteśmy w stanie wygrać z drużyną złożoną kilka tygodni przed sezonem? Myślę, że to dobry moment, by stawiać sobie już konkretne oczekiwania i chłopaki też o tym wiedzą. Nie jesteśmy więc zadowoleni z aktualnej sytuacji. Powinniśmy celować w wygranie Ultraligi i to jest fakt.

Pierwszym argumentem jest stabilny skład, drugim, o którym też już wspomniałem, jest obniżenie się poziomu rozgrywek. Za nami niezwykle syty 2020 rok, między innymi zawdzięczamy to ogromnej bańce finansowej, która pojawiła się na wiosnę – wtedy naprawdę sporo drużyn miało na papierze niezwykle mocne i drogie składy. Skutki tej bańki odczuwamy teraz, bo mamy aktualnie rok chudy. My zostaliśmy praktycznie w tym samym zestawieniu, więc już na starcie powinniśmy być lepsi od innych. Dlatego oczekiwania rosną. Niniejszym oficjalnie rzucam cel: Bezum, bierz chłopaków w garść i ma być top1, pozdro!

Skoro tak otwarcie mówisz o oczekiwaniach na krajowej scenie, to jakie cele postawiłbyś drużynie w przypadku awansu na EU Masters?

Na ten temat akurat nie mam żadnych przemyśleń. Wielokrotnie wypowiadałem się, że EU Masters ma bardzo trudny format i nasza drużyna mogłaby tam równie dobrze odpaść już po fazie grupowej.

Popatrzmy nawet na legendarny skład Rogue Esports Club, w którym grali przecież zawodnicy, którzy obecnie brylują w LEC-u. Zespół z Larssenem czy Inspiredem nie potrafił zajść daleko w tych zawodach. Przychodzi co do czego, to EU Masters jest turniejem, który nie wybacza żadnych błędów. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że drużyny z dolnej połowy tabeli LEC mogłyby potknąć się gdzieś w trakcie tych zawodów i nie wygrać całych zmagań. Ten turniej jest tak nieprzewidywalny, że masz jeden gorszy dzień i jesteś skończony. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że takie Vitality trafia do grupy z mouz i kimś z Francji i może nie wyjść do play-offów. Poważnie.

Teraz i tak mamy przynajmniej rewanże w grupach, bo przecież wcześniej grało się z każdym tylko jedno BO1.

Oj tak. Pamiętam ten format jeszcze z czasów, gdy trenowane przeze mnie Illuminar było w finale EU Masters. To było dość śmieszne, bo ja w trakcie pierwszego tygodnia przebywałem w Szkocji i tylko zerkałem na poczynania chłopaków, nie uczestnicząc w treningach. Poszło nam słabo, bo fazę grupową skończyliśmy z wynikiem 1-2, jednak jakimś cudem awansowaliśmy do kolejnego etapu. Wróciłem do domu i nagle udało się nam dojść do finału. Mimo że ledwo wyszliśmy z grupy, to finalnie skończyliśmy turniej na drugim miejscu. Ten turniej jest nieobliczalny. Z tego względu na razie stawiam cele tylko na krajowym podwórku. Zobaczymy, w jakim stylu przebrniemy przez ten sezon Ultraligi i wtedy będziemy myśleć o międzynarodowej rywalizacji. Choć jedną z ról eksperta jest posiadanie zdania na każdy temat, to tym razem powstrzymam się od rzucania typów w ciemno.

Dużo mówisz o stabilności składu, zachowaniu ciągłości w drużynie. Czy w związku z tym mogę założyć, że plany wobec aktualnego składu League of Legends są długoterminowe?

Wiesz, wszędzie każdy wypisuje, że kontrakty kończą się w kwietniu. To jest teraz podane w bazie danych Riot Games, wszak Ultraliga jako jedna z najlepszych lig regionalnych doznała tego zaszczytu. Zawsze uznawałem Illuminar za szczerą organizację, więc nie będę tutaj mydlił oczu – tak, kontrakty się kończą. W przerwie między splitami będzie oczywiście młyniec. Uważam jednak, że lepiej dla wszystkich będzie budować, co się da, tymi zasobami, jakie aktualnie posiadamy, a na ewentualne zmiany dobrze byłoby poczekać dopiero do offseasonu. Ten ekosystem lolowy jest tak skonstruowany, że zimą może się absolutnie wszystko wydarzyć – Illuminar tym razem było wyjątkiem, bo praktycznie w ogóle nie uczestniczyło w tym zamieszaniu.

Oczywiście należy pamiętać, że graczy ciągną często siły nieczyste, jednak wierzę, że nikt moim chłopakom w głowie nie zakręci. Liczę na bardzo dobre wyniki w tym sezonie oraz wierzę, że będę im w stanie tutaj na tyle pomóc, że każdy z nich będzie chciał zostać i kontynuować naszą wspólną wizję. Musimy pamiętać, że dla graczy to też nie jest komfortowa sytuacja, że kontrakty kończą się za parę miesięcy. Zawsze pozostaje spora niepewność. Ja jako Head of Esports muszę cały czas trzymać rękę na pulsie i obserwować ruchy na scenie – i te oficjalne, i te nieoficjalne; nie jestem tu od wczoraj, więc potrafię dotrzeć bezpośrednio do niektórych graczy i czegoś się dowiedzieć.

Podsumowując, wolałbym uniknąć zmian, ale nawet jeśli do takowych dojdzie, to w dalszym ciągu mamy bazę, wokół której możemy zawsze budować nieco odświeżony skład.

fot. ESL/Adam Łakomy

Ustaliliśmy, że na scenie Ligi Legend zmiany w składach odbywają się w określonych ramach czasowych. W Counter-Strike'u czegoś takiego jak okienko transferowe nie mamy, czego po części Illuminar jest beneficjentem – w końcu dopiero co zatrudniliście ekipę z GruBym na czele. Co skłoniło was do takiego ruchu i dlaczego już teraz?

Wiadomo, że nasz wcześniejszy skład posypał się tuż przed końcem roku. Z tamtej drużyny został ostatecznie tylko mouz. Prawdą jest, że pierwotnie zakładaliśmy, że nie ma się co spieszyć z budowaniem nowej drużyny, mieliśmy to odłożyć na drugie półrocze. Plan był prosty: mieliśmy skupić się na pracy z innymi dywizjami, a do CS-a wrócić, gdy ogarniemy całą resztę. Niemniej w międzyczasie pojawił się temat Groobies i zaczęliśmy rozmowy. Oczywiście wiele osób zarzuca nam, że na papierze miks ten wygląda dużo słabiej niż nasza formacja z końcówki ubiegłego roku. I pewnie teoretycznie jest to prawda, ale pamiętajmy, że to nie jest takie proste – na papierze nie wygrywa się meczów. Przykładem tego jest chociażby zeszłoroczna historia AVEZ. Mało kto stawiał tamtą drużynę tak wysoko, teraz natomiast dwóch graczy z tamtej piątki poszło do Anonymo i nagle Anonymo w opinii wielu stało się najlepszym składem, jaki dało się złożyć z polskich graczy. A jeszcze w 2019 nikt nie mówił, że Kei i Kylar są czołowymi zawodnikami w kraju. Warto mieć to na uwadze, bo tak naprawdę nigdy nie wiesz, jak potoczą się losy danej drużyny.

Wracając do sedna, tak, z jednej strony mieliśmy wstrzymać się z CS-em, z drugiej natomiast pojawił się naprawdę fajny skład do wzięcia. Postanowiliśmy obrać tę ścieżkę, choć kotłowały się w naszych głowach myśli, czy może nie rozpocząć jakiegoś projektu akademii, mając w tym aspekcie dobre doświadczenia z LoL-a. Jasne, trzeba mieć na względzie, że w CS-ie takie inicjatywy są dużo trudniejsze do zrealizowania. W przypadku produkcji Riot Games w wielu przypadkach na etapie wstępnej selekcji wystarczy posiłkować się rankingiem solo queue, który jest naprawdę miarodajny. W Counter-Strike’u jest już zupełnie inaczej, ale mamy też kilka tego typu projektów, a najgłośniejszym z nich jest prawdopodobnie ten KubiKa. Z Kubą rozmawiałem zresztą sporo na ten temat będąc jeszcze w piratesports, więc zdaję sobie doskonale sprawę, jak ogromne jest to przedsięwzięcie i bardzo dobrze, że mamy w Polsce kogoś takiego jak KubiK. Dla wielu osób jest to zbyt czasochłonne i wymagające zajęcie, skoro zasadniczo mamy już w czym wybierać na rynku. Dla całej sceny jednak tego typu projekty to prawdziwy skarb i oby w przyszłości było więcej takich KubiKów w kraju.

Jest jeszcze jeden argument przemawiający za drużyną, którą zakontraktowaliśmy. My po prostu, po ludzku lubimy ten skład. Jest to trochę zbiór takich odrzutków po szufli, dlatego my ich przyjmujemy z otwartymi ramionami. Kto nam będzie mówił, że ktoś jest lepszy czy gorszy?! Wszyscy twierdzą, że Groobies to zespół maksymalnie na top 5 Polski. No i dobra, niech sobie będą top 5! Nikogo nie powinno to obchodzić, bo to nasza sprawa, na kogo stawiamy i jak się z nim dogadamy.

Ta piątka chłopaków została tak naprawdę skrytykowana przez wszystkich, ale nas to ciekawi. Zawodnicy mają tutaj o co walczyć. Nie tylko o odbudowanie dobrego imienia Illuminar, które zostało brutalnie zbesztane za to, że nie udało się dogadać z dotychczasową formacją, ale również o odbudowanie swojej marki. Przecież ta drużyna zdążyła zagrać raptem kilka meczów i to wystarczyło wielu [osobom], by wyciągać jakieś daleko idące wnioski. Zarzuca się, że znowu polskie organizacje stawiają na te same nazwiska, kiedy do wzięcia jest całe grono młodych nieokiełznanych chłopaków. Zgoda, ale doświadczenie też ma swoją wartość i widać to też po innych drużynach, pod których adresem takich oskarżeń się już nie rzuca, a przecież i w ich szeregach znajdziemy kilku wyjadaczy. Ja zatem tej krytyki wobec nas nie rozumiem, a najbardziej nie podoba mi się fakt, że społeczność próbuje wmówić Illuminar, co mamy robić. Podjęliśmy taką decyzję i to my poniesiemy jej ewentualne konsekwencje. Na razie znaleźliśmy fajny wspólny język z zespołem i mamy nadzieję, że wkrótce przy ich pomocy dostarczymy kibicom trochę ciekawego kontentu.

W całej tej historii z zakontraktowaniem składu CS:GO najbardziej ciekawi mnie, jak udało wam się niemal do ostatniej chwili utrzymać wszystko w tajemnicy. Na temat zespołu nie było praktycznie żadnych przecieków. Ba, właściwie to prawie nic nie wskazywało, że iHG już teraz wróci na scenę strzelanki od Valve. Wszystko odbywało się na "wariata" i przez to umknęło uwadze mediów czy po prostu Illuminar przestało być już chodliwym tematem?

To nie tak, że nikt się do mnie czy do graczy nie dobijał. Media próbowały mimo wszystko dotrzeć do przecieków. Ale właśnie dlatego to jest dobra współpraca, bo nikt nie oczekuje wiele od składu i nikt nie oczekuje dużo od Illuminar. Przez to razem będziemy silni.

W moim odczuciu nie chodzi jednak o to, że wokół drużyny nie było szumu. Tak naprawdę wydaje mi się, że sami gracze nie czuli potrzeby chwalenia się na zapas. Spójrzmy tylko na te inne, świetne na papierze line-upy... Ledwo zdążyli zagrać jedne kwalifikacje i już wszyscy pompują te składy, wychwalając je pod niebiosa. Nasi gracze stwierdzili więc, że nie ma co budować zbędnego napięcia wokół tego transferu. Po pierwsze, nie wszystko było od razu dogadane. Bardzo szanuję w tej relacji to, że żadna ze stron nie czuła, iż my musimy koniecznie nawiązać współpracę. Przyszedł taki dzień, że powiedzieliśmy sobie: "to ma sens, jedziemy z tym". Był w tym wszystkim więc element nagłości, ale to nie wszystko. Jak wspomniałem, nie czuliśmy potrzeby przechwalania się. Ja nie jestem osobą, która będzie pisać tajemnicze tweety o tym, jaki to ja mam skład. Tak samo nasz zespół to są dorośli faceci, w większości goście, którzy są już na scenie bardzo długi czas. To nie są ich pierwsze kroki w świecie CS-a, więc nikt nie czuł szczególnej potrzeby, by zapowiadać dołączenie do organizacji.

Fakt faktem, negocjowaliśmy ostro! Obie strony stawiały swoje warunki, przez co dyskusja była naprawdę zażarta. Ja akurat w całej tej sytuacji byłem tym dobrym policjantem, sorry bogdan. (śmiech) Wszystko skończyło się moim zdaniem pozytywnie, chcemy wspierać ten skład, a przez to, że nikt z nas nie ma ochoty na przechwałki, to wszyscy będziemy tylko ciężej pracować. Utrzymujemy stały kontakt z zawodnikami, bo nie chcemy, żeby to była jakaś "fake dywizja", lecz pełnoprawni członkowie illuminarowej rodziny. W związku z tym rozmawiam z drużyną niemal codziennie, bo nie zamierzamy powtórzyć błędów z poprzednich lat, kiedy z niektórymi naszymi reprezentantami nie mieliśmy styczności nawet przez miesiąc. Chcemy w ten sposób na bieżąco rozwiązywać wszelkie problemy, a ja osobiście chciałbym tych chłopaków zatrzymać pod naszymi skrzydłami na dłużej, nawet jeśli początkowo miałoby nie być super wyników. Idealnie byłoby dać sobie pół roku takiego okresu testowego i nawet byłbym zdolny do tego, by przez ten czas całkowicie zakazać zmian w drużynie. Sześć miesięcy to optymalny czas, by zobaczyć, w jakim kierunku wszystko to zmierza.

Brzmi to wszystko bardzo sympatycznie. Pamiętam jednak, że słowo „rodzina” było odmieniane przez was przez wszystkie przypadki już od dawna, lecz nie zawsze słowa przekuwały się w czyny. Jak tym razem zamierzacie egzekwować tę filozofię?

Teraz jeszcze tego nie widać, ale wszystko przyjdzie z czasem. Muszę przeprosić chłopaków z CS:GO, bo na razie komunikacja jest głównie ze mną, zarząd nie zna jeszcze tej drużyny. Ale to się niebawem zmieni. Jeśli na przestrzeni lat w Illuminar można zauważyć jakąś tendencję, to przede wszystkim to, że zawsze staraliśmy się unikać podziału między członkami organizacji a graczami. Oczywiście te bliskie relacje zarządu z zawodnikami miały i pozytywne, i negatywne skutki. Niemniej taka myśl będzie kontynuowana. Na razie większość planów krzyżuje nam jednak pandemia.

Przy tej okazji mogę powiedzieć, że jednym z miejsc, w których całe Illuminar będzie mogło się integrować, jest nasza arena. Z tą areną to od zawsze był ulubiony pstryczek w nos wszystkich wobec nas. Otóż moi drodzy, zaskoczę was, arena jest, tylko czeka na obrandowanie. Nie nazywa się jeszcze Arena Illuminar, ale istnieje. Poza tym wszystko już czeka, miejsce jest, komputery są i odbywają się w tym miejscu eventy. W najbliższym czasie pojawi się nieco więcej informacji na ten temat, bo chcemy otworzyć się dla ludzi – taki był od początku cel tej inwestycji. To jest zresztą budynek zbliżony do tego, co ja sobie wyobrażałem. To jeszcze nie jest ten etap rozwoju esportu, by w Polsce powstawały areny z trybunami, chyba że mówimy o studiach organizatorów turniejów.

Ja dołączając do Illuminar, mam szereg pomysłów gamingowo-contentowych dla każdej dywizji i dla fanów. Dopiero jak cała ta karuzela ruszy, to będziemy mogli powiedzieć, że wszyscy jesteśmy zintegrowani. Moim celem jest, by gracze FIFY znali się z graczami CS-a, gracze CS-a znali się z LoL-owcami itd. Nie muszą się oczywiście przesadnie lubić... To by było strasznie sztuczne, jeśli jeden gadałby o swoim tytule, drugi o swoim. Ale nawet kiedy będzie momentami trudno znaleźć wspólny język, nie chcemy doprowadzić do sytuacji, że ktoś dla siebie będzie w iHG obcy.

Tak naprawdę to chcemy mieć wielkie imprezy, wiesz? I na tych wielkich bibach będziemy się dobrze bawić w arenie!

A to chyba nic nowego, bo Illuminar przecież zawsze słynęło z grubych zabaw!

Dokładnie, tylko teraz mamy na nie jeszcze swoje własne miejsce. (śmiech) Tam jest absolutnie wszystko.

Arena jest w Warszawie?

Tak. To jest właśnie w tym wszystkim fajne, że całość jest teraz w jakimś stopniu zespojona. Illuminar było zawsze organizacją warszawską, chociaż oczywiście esportowo operujemy na cały kraj. Nasi gracze są zresztą rozsiani po całej Polsce. Jeden z naszych zawodników CS:GO pochodzi z Kołobrzegu, zaś nasz gracz TFT jest z Cieszyna. Przechodzimy więc przez całą Polskę, jednak na pewno raz na jakiś czas zamierzamy spotykać się w stolicy. Zresztą ja to zaznaczam naszej każdej dywizji – jeżeli masz problemy, by dojechać do Warszawy, to się nie dogadamy. Wszyscy, z którymi przeprowadzałem rekrutację, są gotowi podjąć taką podróż. Nie chcemy w organizacji ludzi, którym nie chce się przyjechać na wspólne wydarzenie. Dążymy do integracji, a spotkania w Warszawie to najlepsza ku temu okazja. To ma być jedna wielka rodzina. Nawet nie zawsze kochająca się nawzajem, ale dążąca do jedności na dobre i na złe. Odnoszę wrażenie, że w 2020 roku było za dużo tej miłości i nie wyszło to finalnie najlepiej. Teraz ja muszę być takim zaborczym ojcem.

Jak wiadomo, zagracie w Polskiej Lidze Esportowej, zamkniętych kwalifikacjach do ESL MP, ale o zaproszenia na zagraniczne turnieje będzie dużo trudniej. Wierzysz w swoje możliwości negocjacyjne w kwestii zaproszeń czy jednak drużynę czekają głównie otwarte kwalifikacje?

Ja w mojej dotychczasowej przygodzie esportowej byłem zawsze osobą, która musiała się na turnieje kwalifikować – to była specyfika League of Legends. Teraz tak samo jest na scenie CS:GO.

Obecnie w Illuminar jest dość płaska struktura. Jako Head of Esports mam kontakt ze wszystkimi dywizjami, a co za tym idzie, nie ma u nas jednej konkretnej osoby odpowiedzialnej za wyszukiwanie turniejów. Trochę byłaby to sztuczna pozycja. To nie mogłoby być czyjeś jedyne zajęcie. Nawet jeśli jesteś tuzem negocjacji, a drużyna gra słabo, to i tak przyjdzie moment, w którym nie dostaniesz tego zaproszenia.

W przypadku naszego składu CS:GO obowiązek ten spada na bogdana, który jest i trenerem, i trochę menadżerem tego zespołu. Dzięki temu, że jesteśmy w stałym kontakcie, wiem, co drużyna chce grać. Wolę, żeby to ona podejmowała decyzje i nawet lepiej jest, gdy sama sobie wyszukuje zawody. My zapewniamy całą profesjonalną obsługę wokół tego – oczywiście w razie potrzeby pomożemy rozstrzygnąć jakieś spory z organizatorami czy rozwiążemy wątpliwości regulaminowe, natomiast całą resztę chcemy oddać w ręce bogdana. Jesteśmy umówieni, że jeżeli jemu będzie brakować czasu, aby się tym zajmować, to wówczas poinformuje nas i przydzielimy to zadanie komuś innemu.

Chciałbym porozmawiać też nieco o komunikacji Illuminar z fanami. Przez długi czas wasze kanały w mediach społecznościowych milczały, a o doniesieniach z waszego obozu dowiadywaliśmy się głównie za pośrednictwem profilów poszczególnych osób związanych z iHG, a nie od samej organizacji. Zgodzisz się chyba ze stwierdzeniem, że jest to spora zmaza na honorze.

Oczywiście żadna profesjonalna organizacja esportowa nie może istnieć bez komunikacji, bez social mediów. Ale wiesz, jaka była sytuacja. Padło hasło, że Illuminar upada po raz trzeci i trzeba stamtąd uciekać najszybciej się da. Każdy myślał tylko o sobie, więc w momencie zagrożenia zaczęła się masowa ewakuacja z zagrożonego terenu. Wtedy ja i parę nowych osób przypłynęliśmy na szalupie, a naszym oczom ukazał się tonący statek z garstką ludzi na pokładzie. Sęk w tym, że te osoby na tym pokładzie, to postaci, które nie są znane wam, fanom. Na tym statku zostali bowiem tylko ci, którzy wykonywali brudną robotę, ale zarazem siedzieli cicho i nie chełpili się tym, co osiągnęli. Ja zastałem taki obraz i dołączyłem do tych najwytrwalszych, by razem powoli odbudowywać nasz glamour. Byłem w piratesports i nie ukrywam, zostało mi coś z tego pirata. (śmiech)

W tym momencie próbujemy wyjść na prostą w kwestiach komunikacyjnych i to od razu widać – bo jakaś już w ogóle jest. Teraz będziemy pracować nad jej jakością. Powiem tylko, że tyle razy, ile byłem w Illuminar, nigdy nie miałem dostępu do profilów w SM. Niedawno dorwałem się jednak do Twittera, więc z tego miejsca chciałbym pozdrowić całą ekipę PR-ową, która będzie musiała poprawiać moje błędy!

Na pewno chcielibyśmy zaimplementować coś oryginalnego. Ciągle szukamy swojego prawdziwego oblicza w mediach społecznościowych, bo to musi być naturalne. Nie chcemy mieć ludzi, którzy udają kogoś, kim nie są. Dążymy do tego, by każdy czuł się swobodnie, od graczy poprzez ludzi od social mediów. Z tego też powodu cały czas uczymy się siebie nawzajem. Gdy ten proces dobiegnie końca, nie wykluczam, że zaprezentujemy coś innego. Ja w dalszym ciągu uważam, że w ubiegłym roku ta komunikacja była aż przesadnie kolorowa i miła.

Czyli te słowa, że zostało ci coś pirackiego po piratesports nie były na wyrost...

Piraci mieli swój niezwykle oryginalny styl, ale wiesz co? Ja lubię też suche sociale. Wyobraź sobie, że wrzucamy tylko grafiki meczowe i nic więcej. Fajny styl, co nie? (śmiech)

Rewelacja. Tego właśnie potrzebuje polski esport.

*W tym miejscu nastąpiła przerwa w rozmowie. Na prośbę Fryderyka zamieszczamy jednak informację, że jest on tak pracowity, że w trakcie wywiadu wrzuca tweety o sekcji TFT.

Skoro jesteśmy już przy temacie komunikacji. Zaraz po prezentacji waszego nowego składu CS:GO pozwoliłem sobie na wpis na Twitterze, sugerując, że przedstawienie drużyny za pośrednictwem Discorda, odpowiadając na nierzadko głupawe pytania fanów na chatcie, było moim zdaniem nie najlepszym rozwiązaniem. Jeśli iHG ma pracować nad poprawą wizerunku, to raczej nie w ten sposób.

Widziałem twoją wypowiedź, Adamie. Bardzo mnie ona zasmuciła... Skąd taki pomysł na ogłoszenie dywizji? Jak pewnie wiesz, żyjemy w czasach pandemii. Wiedzieliśmy, że skład CS:GO zaraz gra swój pierwszy turniej [chodzi o ESL Cash Cup, który iHG zresztą wygrało – przyp. red.], więc wiedzieliśmy, że musimy go jak najszybciej ogłosić. Tutaj należą się brawa dla całej ekipy, że praktycznie w jeden dzień udało nam się wszystko przygotować. Nie chcieliśmy ograniczać się do tweeta z grafiką, jak robiły to niektóre organizacje. Zadaliśmy sobie pytanie, czy od topowych drużyn w Polsce wymaga się napisania składu i to tyle? Odpowiedzieliśmy zgodnie "nie" i stwierdziliśmy, że trzeba pokusić się o coś więcej. Mogę ci zdradzić, że były inne pomysły, ale nie wszystko dało się tak na wariata zorganizować. Jedną z inicjatyw sam nawet zablokowałem i z perspektywy czasu wydaje mi się, że dobrze zrobiłem.

Osobiście byłem bardzo zadowolony z konferencji. Ona w moim odczuciu nie tyle była niepoważna, ale po prostu śmieszna. Wszystko zależało od tego, na jakie pytanie z czatu trafiłem. Może określenie tego mianem konferencji było tutaj po prostu zbędne, bo masz rację, w takim wypadku powinno to przyjąć formę spotkania z przedstawicielami mediów. Na potrzeby dalszej rozmowy nazwijmy to po prostu zebraniem ludu. Oczywiście zjawiłeś się ty i pewnie inni dziennikarze, ale my zastosowaliśmy podejście populistyczne – to miał być most między organizacją a fanami. Do tego to się sprowadzało. Jak już wspominałem, Illuminar chce być otwarte na komunikację z fanami, ale póki nie możemy zorganizować wydarzenia stacjonarnego, musimy główkować nad tym, co możemy zrobić dla kibiców online.

Podsumowując, chcieliśmy zrobić coś niestandardowego. Biorąc pod uwagę, ile mieliśmy czasu i jakie narzędzia, cel ten udało nam się zrealizować. I moim zdaniem wyszło to dobrze. Sam byłem swoistym wodzirejem całej imprezy, ale głównymi postaciami byli gracze i trener zespołu. Co więcej, fakt, że dwójka z nich nie mogła się w tym czasie pojawić, pokazuje, że wszystko to było robione na ostatnią chwilę. Ale my chcemy być transparentni i nie zamierzamy ściemniać, pokazując jak to u nas każdy aspekt doskonale funkcjonuje, bo tak jeszcze nie jest. Większość kibiców zdaje sobie sprawę, że jesteśmy zespołem po przejściach i nie ma sensu tutaj pudrować ran. Co do całej inicjatywy jest też jeszcze jeden plus – od razu wystartowaliśmy z Discordem, duża część osób na nim została, za co serdecznie dziękujemy. Można więc powiedzieć, że upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu.

Oczywiście znajdą się takie głosy jak twój, mówiące, że taki format im się nie podobał. I to jest okej, bo by ciągle badamy społeczność. Chcemy jednak pozbyć się tego elitaryzmu, który trochę przyszył się do Illuminar w 2020 roku. Przez z góry narzucane najwyższe cele, silne składy itp. iHG przesiąkło takim idealizmem. Teraz tego nie chcemy. Illuminar ma być organizacją dla zwykłych ludzi, pragniemy wychodzić do ludzi, siedzieć z kibicami na jednej kanapie. Odnoszę wrażenie, że poprzednia ekipa zaniedbała naszych fanów, więc za cel stawiamy sobie to naprawić i z niecierpliwością czekamy na możliwość zorganizowania jakiegoś eventu. Jeszcze jakiś czas temu normą było rozdawanie koszulek kibicom czy inne akcje dla społeczności w trakcie turniejów. To wróci.

fot. ESL/Adam Łakomy

Czy nie uważasz, że ówczesnym reprezentantom CS:GO należało się jakieś pożegnanie?

O te pożegnania najgłośniej krzyczą ci, którzy sami uciekli. Oczywiście chcielibyśmy się pożegnać i powiem więcej, są ogólnie takie plany, myślimy o tym. Niemniej trzeba dopiero ustalić, jaką strategię w tym temacie przyjmujemy. Osobiście najchętniej uczyniłbym to przy okazji jakiegoś eventu, byśmy mogli spotkać się i porozmawiać osobiście. Na komunikaty w social mediach jest już zdecydowanie za późno. Dziękujemy oczywiście wszystkim graczom, a szczególnie tym, którzy zostali pod naszymi skrzydłami.

Moje wątpliwości związane są też z podziałem obowiązków dyrektorskich w Illuminar. Wiemy, że w tym całym organizacyjnym zamieszaniu z iHG pożegnał się jego wieloletni pracownik, Kamyk, który do końca swojej przygody z drużyną dzierżył miano CEO. Teraz wasze szeregi zasiliła Liliana Malinowska. Czy to właśnie ona przejęła teraz obowiązki Kamyka?

Nie wiem za bardzo, co należało do zadań Kamyka. Ja obserwując to z zewnątrz, nie mogłem tego wiedzieć. Kamiński był faktycznie przez wiele lat w organizacji, teraz mówi, że musi odpocząć, ale mi się wydaje, że on już teraz haruje gdzieś esportowo. Pod niektórymi względami Kamyk jest niezastąpiony – to specyficzny człowiek. Wiele inicjatyw skierowanych w stronę kibiców było jego pomysłami, ale uważam, że teraz potrzebne nam są inne umiejętności. Jeśli chcemy się ogarnąć i postawić wszystko na nogi, konieczna jest codzienna żmudna praca, a nie taka pod wpływem inspiracji. Na pewno Liliana coś takiego dostarcza. Wspominałem zresztą o tym gdzieś na początku naszej rozmowy – jej zawodowa historia nie jest związana z esportem, ale ma za to mnóstwo umiejętności, które w tej sytuacji możemy świetnie wykorzystać.

Z Lilianą mam w ogóle chyba najlepszy kontakt ze wszystkich osób w organizacji. Z pewnością przyjdzie taki moment, że przybliżymy wszystkim trochę bardziej jej postać – to nie jest tak, że ona się boi wyjść do ludzi i stać się bardziej medialna.

Co do Kamyka, muszę sprostować jedno przekonanie wielu ludzi. Kamiński nie był jedyną decyzyjną osobą w Illuminar. Były inne postaci, tylko one stawiały sobie za cel nie ujawniać się – nie będę oceniał, czy słusznie. Warto wziąć pod uwagę, że iHG to szereg wpływowych ludzi, więc skala zmian jest jeszcze większa niż mogłoby się przeciętnej osobie wydawać.

To bardzo ważne co mówisz w kontekście działania wielu osób nieco z esportowego cienia. Niemniej odwróćmy kota ogonem i porozmawiajmy o tych, którzy akurat lubili udzielać się na różnych forach. Mam tu na myśli przede wszystkim Sówka i Jotoshę, po których, w opinii wielu, została w Illuminar pewna pustka.

Myślę, że na ich temat powinny przede wszystkim wypowiedzieć się te osoby, które były w Illuminar w 2020 roku. Chociaż były na pewno wątpliwości co do etyki ich działań – myślę, że super subtelnie nie tworzą swojej nowej kadry. Ja współpracowałem z nimi rok wcześniej i szczerze, jako Fryderyk Kozioł, powiem tylko tyle: Sowa to jest dla mnie zwierzę, a Jotosha to po prostu gracz TFT. Dziękuję.

Ostro. W związku z tym mecze z Anonymo będą, używając nomenklatury piłkarskiej, meczami podwyższonego ryzyka?

Nie dla nas, bo my jesteśmy ledwo w top 5 Polski... (śmiech) Dla Anonymo Illuminar będzie pewnie taką przeklętą polską drużyną, przeciwko której obowiązkiem jest wygrać, w innym przypadku będą skończeni.

Nie da się jednak ukryć, że przez okres "milczenia" Illuminar straciło sporo kibiców na rzecz Anonymo. Uważasz, że to są już fani, których nie da się z powrotem przeciągnąć na swoją stronę?

Kropla drąży skałę. Mamy dużo pomysłów na otwarcie się na ludzi. Jeśli będziesz miał do wyboru przyjść na imprezę do Warszawy do naszej areny lub zostać w domu i kibicować Anonymo, to myślę, że każdy racjonalny człowiek postawi na opcję numer 1.

Śledź autora wywiadu na Twitterze – Adam Suski
Śledź rozmówcę na Twitterze – Fryderyk "Veggie" Kozioł