Esport nadal wydaje się dość młodą dziedziną rozrywki i w odniesieniu to takich gałęzi przemysłu, jak np. sport tradycyjny rzeczywiście możemy określić go mianem juniora. Z drugiej strony elektroniczna rywalizacja to już historia ponad 20-letnia, w której trakcie narodziło się wiele ciekawych person oraz historii. Mimo to jednak na polskim rynku wydawniczym ze świecą szukać książek poruszających właśnie tę tematykę, to też premiera każdej takiej stanowi swoiste święto. Nie inaczej było w przypadku "Polskiego e-sportu", którego autorem jest Karol Kopańko, a z którą to pozycją miałem okazję się ostatnio zapoznać.

Kopańko to bynajmniej nie nowicjusz i "Polski e-sport" to nie jest jego pierwsza książka, bo na tym polu debiutował już siedem lat temu jako współautor "Bitcoin. Złoto XXI wieku". Potem miał on okazję pracować lub współpracować m.in. z Antywebem, Pulsem Biznesu, Gazetą Wyborczą czy też wreszcie Spider's Web, mówimy tutaj więc o osobie z bogatym doświadczeniem dziennikarskim. Doświadczeniem, które nierzadko dotyczyło tematu nowych technologii, a stąd przecież już tylko krok do szeroko pojętego gamingu, a więc także i esportu. Nie dziwi więc fakt, że kilka lat po swoim literackim debiucie Kopańko wziął na tapet rodzime podwórko elektronicznej rywalizacji, tworząc pierwsze tak kompleksowe źródło informacji o "starych dobrych czasach", które przeczytać możemy wydrukowane na papierze, a nie w czeluściach internetu.

Polski esport z wielu perspektyw

Sam termin "polski e-sport" jest jednak dość szeroki i widać to także po samej treści książki. Jak zostało wspomniane we wstępie, historia ta rozkłada się na ponad 20-letni okres, toteż Kopańko na 430 stronach opowiada nam historie zarówno prawdziwych esportowych dinozaurów, jak Krzysztof "Draco" Nalepka czy Maciej "Av3k" Krzykowski, ale także i postaci bardziej nam współczesnych, w tym m.in. Piotra "izaka" Skowyrskiego i Marcina "Jankosa" Jankowskiego. Ba, autor nie ogranicza się tutaj tylko do tych najbardziej medialnych nazwisk i sięga w nieco głębsze, nawet nieoczywiste rejony, rozmawiając z Adamem Gajdą, czyli niepełnosprawnym zawodnikiem rywalizującym w grach-bijatykach, czy też Piotrem "The Mexican Runnerem" Delgado Kusielczukiem, speedrunnerem ujętym w księdze rekordów Guinnessa. Dobór tematów i rozmówców jest więc niezwykle szeroki, a "Polski e-sport" zapewnia nam kompleksową podróż od wczesnych lat 90., gdy Polska dopiero próbowała otrząsnąć się po zmianach ustrojowych, aż do obecnej rzeczywistości, w której esport dawno już wyszedł z zacisza internetowych kafejek.

W ten sposób otrzymaliśmy wartościowe kompendium wiedzy, która dotychczas porozrzucana była w różnych zakątkach sieci, najczęściej na serwisach już nieistniejących albo nawet możliwych do odnalezienia tylko w serwisach zajmujących się archiwizacją internetowej historii. Autor prowadzi nas przez kariery kilkunatstu bohaterów, którzy współtworzyli polski esport i niekoniecznie chodzi tutaj także o samych graczy. Kopańko bowiem sięga także po persony "z drugiej strony" – osoby, które zajmowały się tworzeniem wydarzeń w sposób iście chałupniczy, gdy o IEM-ie nad Wisłą nikt jeszcze nawet nie śnił (no, może poza Michałem "Carmakiem" Blicharzem, który także otrzymał poświęcony sobie rozdział). Dzięki temu mamy możliwość spojrzeć na różne, a nierzadko także te same wydarzenia z różnych perspektyw i poznać odmienne punkty widzenia, w czym pomaga także fakt, że całość okraszona jest licznymi wypowiedziami i to nie tylko zawartymi z archiwów, ale także będącymi efektem rozmów samego autora.

Za mało League of Legends

Z drugiej strony "Polski e-sport" nie ma spójnej formy. Książka nie stanowi żadnego chronologicznie uporządkowanego spisu wydarzeń, a każdy rozdział jest na dobrą sprawę autonomiczną częścią. Prowadzi to do tego, że w pewnym momencie po raz n-ty czytamy o Polsce lat 90. pełnej młodych dzieciaków z pasją do grania, które szturmowały będące wtedy synonimem raju kafejki internetowe. Za pierwszym czy drugim razem ma to swój urok, zwłaszcza gdy samemu pamięta się te czasy, ale w pewnym momencie staje się nieco nużące, bo mamy wrażenie, że znowu czytamy dokładnie tę samą historię, gdyż w gruncie rzeczy początki sporej części osób są do siebie bardzo podobne. Jak to często bywa w takich zbiorach, nie wszystkie biografie są równie ciekawe i można odnieść wrażenie, że niektóre z nich można by nawet pominąć bez większej straty na jakości. Co na pewno rozczarowuje fakt, jak bardzo po macoszemu potraktowane zostało League of Legends. O ile Złotej Piątce z Counter-Strike'a poświęcono aż 130 stron, czyli mniej więcej jedną trzecią całej książki, tak LoL otrzymał tylko kilkanaście kartek. O Macieju "Shusheiu" Ratuszniaku i jego historycznym triumfie w barwach Fnatic ledwie wspomniano, zaś MeetYourMakers, czyli pierwszy w pełni polski skład, który przecierał szlaki na międzynarodowej scenie, stanowił tak naprawdę tylko tło dla opowieści o Marcinie "Jankosie" Jankowskim.

Mieszane odczucia mam względem samego wydania, za które odpowiada Znak Horyzont. Na pewno na plus trzeba zaliczyć fakt, że twórcy postarali się i na wielu stronach znajdziemy kody QR, które zaprowadzą nas do akurat omawianego w tekście wywiadu wideo lub też meczu. Bardzo przyjemne ułatwienie, szczególnie dla tych, którzy niekoniecznie pamiętają dawne czasy i dopiero się z nimi zaznajamiają. Bardzo przyjemnym dodatkiem są też dwie kilkustronicowe wkładki z archiwalnymi zdjęciami prezentującymi zarówno bohaterów "Polskiego e-sportu", jak i wspomniane w nim eventy. W świetny sposób uzupełnia to opisy autora, pozwalając namacalnie zapoznać się z realiami kreślonymi słowami Kopańki i jego rozmówców. Niemniej razi trochę "trywialność" oprawy – czcionka, którą zastosowano na początku każdego z rozdziałów, by zaprezentować ciekawy cytat, nie ułatwia czytania, a czaszka znajdująca się w rogu każdej ze stron wydaje się kompletnie zbędnym dodatkiem w momencie, gdy staramy się mimo wszystko pokazać, że esport to coś więcej niż tylko "gra w zabijanie", a prawdziwe emocje, prawdziwe historie i prawdziwe przeżycia.

"Polski e-sport". Dla kogo to książka?

Dla kogo jest więc "Polski e-sport"? Raczej nie dla osób, które na elektronicznej rywalizacji zjadły zęby, bo one w większości pamiętają opowiadane przez Kopańkę biografie – albo dlatego, że same były ich częścią, albo dlatego, że po prostu zajarały się esportem w podobnym okresie. Książka wydaje się być bardzo dobrym wprowadzeniem dla ludzi, którzy dopiero od niedawna śledzą zmagania rycerzy myszki i klawiatury i nie pamiętają czasów PGS-u czy też Avka, a chcieliby je poznać. To świadectwo tego, w jakim miejscu zaczynała polska scena, ile przeszła i co musiało się wydarzyć, by dziś dziesiątki tysięcy ludzi mogły zasiadać na trybunach katowickiego Spodka.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn