Już jutro rozpocznie się faza play-off najważniejszej imprezy wieńczącej potyczki drużyn League of Legends w europejskich ligach regionalnych. European Masters – bo o tym turnieju oczywiście mowa – niebawem wyłoni nowego mistrza rozgrywek, po tym jak AGO ROGUE z bólem serca musiało pożegnać się z wiosenną edycją zmagań w zeszłym tygodniu. To właśnie akademia Łotrzyków triumfowała podczas ostatniej odsłony zawodów. W takim razie jeżeli nie RGO, to kto? Zapoznajcie się więc z trzema kandydatami do sięgnięcia po puchar, którzy w moim odczuciu mają największe szanse na sukces.

3. BIG

Ostatnie spore osiągnięcie na europejskich zawodach organizacja odniosła w lecie 2019 roku. Ówczesny zespół mógł w pełni cieszyć się złotym medalem jeszcze w świecie niedotkniętym pandemią. Szokującą więc wiadomością okazał się fakt, iż reprezentanci Berlin International Gaming nie pojawią się na EUM w Spring Splicie 2020 roku. Zapytacie pewnie dlaczego. A dlatego, że byłym mistrzom EU Masters powinęła się noga już w pierwszej rundzie play-offów ligi niemieckiej. Kolejny sezon niemieckich rozgrywek? Jeszcze gorzej. BIG nie kwalifikuje się nawet do fazy pucharowej Prime League! Po nieudanym sezonie cały skład rozjechał się po świecie – i to dosłownie, przecież Finn-Lukas "Don Arts" Salomon wylądował w Brazylii, a Matti "WhiteKnight" Sormunen czy Labros "Labrov" Papoutsakis znaleźli angaż w League of Legends European Championship.

Przyszłość jest dziś

Pustkę, która powstała po rozpadzie weteranów musiał ktoś wypełnić. Zarząd organizacji postanowił dać kredyt zaufania całkowicie nowej piątce. Efekt? Zwycięstwo w rodzimej lidze oraz perfekcyjnie rozegrana grupa na European Masters. Musicie przyznać, że całkiem nieźle jak na nowe twarze. Zatem przy nowych twarzach na moment się zatrzymajmy. Na pierwszy rzut oka faktycznie możemy nie kojarzyć zawodników, którzy występują na ten moment w barwach organizacji naszych zachodnich sąsiadów. Kiedy jednak przyjrzymy się nieco bliżej, to jedno z nazwisk na pewno już przewinęło się przez naszą głowę. Mowa tutaj oczywiście o byłym reprezentancie piratesports – Timie "Keduiim" Willersie. Poza nim prawdopodobnie słyszeliśmy jeszcze o duecie wicemistrzów zeszłorocznej letniej edycji La Ligue Française – Enzie "SALUT A TOUS" Gonzalezie i Karimie "Karimkt" Aubineau, grających wtedy pod banderą GameWard.

fot. ESL/Sammy Lam

Skoro już wiemy, że triumfatorzy zeszłego wydania Prime League to wcale nie takie młokosy, zmienia nam się obraz postrzegania tego zespołu, a wyniki jedynie to potwierdzają. Zagłębiając się w przebieg gier w fazie grupowej od razu wyciągniemy następujący wniosek – nie jest to przyjemna formacja do przeprowadzania przeciwko niej draftów. Toplaner stawia zazwyczaj na agresywniejsze wybory na górnej alei, a nie omieszka się też zagrać mniej popularną postacią. Przecież to on zaprezentował nam prawdziwy pokaz talentu na Quinn w meczu z Mkers. Podobnie sprawa wygląda na innych liniach, a w szczególności na środku. Steven "Reeker" Chen jak na razie w każdej grze pokazał nam się na innym bohaterze.

Wszystko to oznacza, że ich przyszli przeciwnicy będą mieli nie lada orzech do zgryzienia podczas fazy draftu, co daje całemu BIG kolosalną przewagę. Na Summoner's Rifcie gracze również nie mają większych problemów, a na ten moment jeszcze nikt nie znalazł na nich recepty. Ponadto ich rywalem w ćwierćfinałach będzie dobrze znane im mousesports, z którym rozprawili się 3:1 w finałach ligi niemieckiej. Myszy rzutem na taśmę awansowały z grupy C do dalszej fazy, a ich aktualna forma co najmniej odbiega od optymalnej. Jest to wysoce prawdopodobne, aby BIG ponownie triumfowało i przeszło dalej, a może i znów zdobyło tytuł.

2. Misfits Premier

Kiedy spoglądamy na skład Misfits Premier nie potrafimy uwierzyć w to, że ta ekipa nie reprezentuje Alior Bank Ultraligi w bieżącym wydaniu europejskich zmagań. Wicemistrzowie LFL zyskali wielu nowych, polskich zwolenników, którzy po drastycznej utracie wszystkich przedstawicieli naszego podwórka nadal chcą mieć komu kibicować w dalszej fazie European Masters. Mam dla was dobrą wiadomość. Króliczki są w naprawdę dobrej kondycji, a powtórzenie sukcesu z wiosny 2019 wydaje się być całkiem prawdopodobne. Wspomniany sukces należy jedynie do organizacji, a aktualny skład akademii Misfits nie ma nic wspólnego z mistrzami rozgrywek sprzed dwóch lat. Dlaczego jednak ekipa Pawła "Woolite'a" Pruskiego może aż tak napawać optymizmem?

fot. Riot Games

Właściciele Króliczków z pewnością nie mogą się wstydzić tego, co udało im się zbudować na bieżący split. Cała czwórka Polaków występująca w czerwono-czarnych barwach to absolutna topka polskiej sceny, a chociażby Jakub "Jactroll" Skurzyński czy jego wcześniej nakreślony partner z dolnej alei mieli już możliwość pokazania się w najważniejszej lidze Starego Kontynentu. Ponadto z samego tytułu bycia akademią drużyny na co dzień grającej w League of Legends European Championship, zawodnicy czerpią ogromne korzyści w postaci przykładowo wsparcia ze strony sztabu szkoleniowego głównego składu.

Co nas nie zabije, to nas wzmocni

Drugi z faworytów do zwycięstwa, a potknął się już w fazie grupowej? Toż to niedorzeczne. No właśnie nie do końca. Drużyna Jactrolla jako jedyny lider grup nie zakończyła tego etapu rozgrywek bez straty punktu. Do katastrofalnej wręcz przegranej doszło w pojedynku z ŠAIM SE SuppUp. Wtedy to po niespełna dziesięciu tysiącach złota przewagi na korzyść Misfits podopieczni Kacpra "Nahovskyego" Merskiego byli w stanie odwrócić losy spotkania. Gdyby tak jednak popatrzeć na tę porażkę z nieco innej strony? Zawodnicy MSFP zdecydowanie odczuli jej gorzki smak, a z samego pojedynku zapewne wynieśli sporo wniosków. Wniosków, których wcale nie musiały wysnuć inne formacje, które zakończyły fazę grupową na czele tabeli z czystym kontem.

Toteż druzgocąca wpadka mogła tak naprawdę pomóc Woolite'owi i spółce w zrozumieniu ich błędów i szybkiemu ich wyeliminowaniu. Drugi tydzień w ich wykonaniu wyglądał znacznie lepiej, a zwycięstwo z reprezentantami Esports Balkan League w niecałe 17 minut jedynie to potwierdziło. Droga Misfits Premier do finału EU Masters wcale nie jest usłana różami. Jeżeli jednak podtrzymają swój dominujący styl z dnia rozstrzygającego grupę B to istnieje spora szansa, że dojdzie w nim do rewanżu z ostatecznego starcia LFL.

1. Karmine Corp

Skoro już mistrzowie ligi francuskiej zostali wywołani do tablicy, to warto poświęcić im kilka słów. Ekipa Jakuba "Cinkrofa" Rokickiego jeszcze przed startem turnieju była typowana przez ekspertów do zgarnięcia pucharu EUM. Śledząc poczynania tej piątki z francuskich zmagań faktycznie mogliśmy odnieść takie wrażenie. Tym bardziej że poradziła sobie ona w finale ligi z MSFP wynikiem 3:0. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, bo zaglądając w skład Karmine Corp natkniemy się na naprawdę solidne nazwiska, a ich sukcesy wypada zauważyć.

fot. ESL/Adam Łakomy

Lucas "Saken" Fayard poza tym, że we Francji jest znany od dawna, to na dodatek był już w stanie dwukrotnie liznąć gry w LEC, najpierw zastępując Daniela "Jiizuke" di Mauro, a następnie Aljošę "Milicę" Kovandžića jeszcze za czasów gry w Vitality.Bee. Na dolnej alei mamy dwójkę zawodników, którzy już też zjedli zęby na tej grze. Matthew Charles "xMatty" Coombs oraz Raphaël "Targamas" Crabbé to jeden z najgroźniejszych duetów w ligach regionalnych, mających szansę na pojawienie się w przyszłości na najwyższym szczeblu europejskich rozgrywek. Nie zapominajmy oczywiście o Cinkrofie, bo ten zalicza niesamowicie udany split.

Dominacja w czystej postaci

Predykcje znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości, a to za sprawą absolutnej dominacji serwowanej przez Karmine Corp w koszyku D. Początkowo zbiór ten był uważany za grupę śmierci – ciężko uważać inaczej skoro w jednym miejscu zebrali się reprezentanci Niemiec, Hiszpanii, Północnej Europy oraz Francji. Względnie problematyczna przeprawa okazała się być wręcz banalnie prosta, a KCorp z niezwykłą łatwością awansowało do play-offów European Masters. Co więcej, w żadnym z dotychczasowych meczów z udziałem złotych medalistów LFL nie poczuliśmy jakoby na czołach ekipy Cinkrofa pojawiła się jakakolwiek kropla potu.

Czemu jednak reprezentanci Karmine Corp zawdzięczają swój dotychczasowy sukces? Poza najwidoczniej prawidłowym doborem zawodników, który okazał się strzałem w dziesiątkę, prawdopodobnie dużą rolę odgrywa też zrozumienie aktualnej mety i świetne wykorzystanie nowych przedmiotów przez zespół Rokickiego. Ze świecą szukać jednak rywala będącego w stanie zatrzymać ten rozpędzony pociąg kierujący się w stronę finału. Toteż jeżeli wszystko potoczy się wedle nakreślonego scenariusza, to nie dość, że zobaczymy rewanż z walki o mistrzostwo ligi francuskiej, to na dodatek będziemy pewni, że choć jeden Polak stanie w tym splicie na najwyższym stopniu podium European Masters.

Śledź autora na Twitterze – Dawid Laskowski