Do startu szóstego sezonu Ultraligi zostało nieco ponad 24 godziny. Kolejna dawka zmagań League of Legends na polskim podwórku przed nami. Osiem formacji stanie w szranki nie tylko o tytuł mistrza rodzimych rozgrywek, ale i o wyjazd na European Masters.

Podczas przerwy międzysezonowej doszło oczywiście do sporych przetasowań w składach. Najwyższa pora więc zapoznać się ze wszystkimi zmianami, a co najważniejsze, odpowiedzieć sobie na jedno bardzo ważne pytanie: jak poszczególne ekipy prezentują się na tle innych. W dużym skrócie: przedstawiamy wam power ranking nadchodzącego sezonu ultraligowych rywalizacji.

Szary koniec stawki

fot. Ultraliga/Radosław Makuch

Komil&Friends jest naprawdę specyficzną ekipą. Wszyscy dobrze pamiętamy pierwotny skład zeszłego sezonu. Większość z nas zapewne zastanawiała się, czy wystawiona piątka nie jest jakimś prima aprilisowym żartem. W Ultralidze mamy do czynienia przecież z profesjonalnym LoL-em, a ówcześni zawodnicy co najwyżej mieli szanse na zwycięstwo w periodycznych odsłonach Clasha. Po kilku kolejkach, zarząd w końcu wystawił sensownych grajków. Ci, mimo dość znaczącego handicapu, zdołali napsuć krwi niejednej drużynie walczącej jeszcze o play-offy. Wydawałoby się, że organizacja nie wejdzie dwa razy do tej samej wody, jednak ostatecznie tak właśnie się stało. No może nie w pełni, gdyż lwią część formacji stanowią mniej lub bardziej doświadczeni gracze. Ponadto jestem za oferowaniem szansy młodym, nieznanym jeszcze szerszemu gronu odbiorców zawodnikom. Nie jestem jednak za tym, aby po raz kolejny Konrad "KonDziSan" Sopata był aktywnym graczem występującym na Polach Sprawiedliwości. Nie ujmuję oczywiście jego wszelkim osiągnięciom w przeszłości, wręcz przeciwnie, darzę go sporym poszanowaniem. Kompletnie nie rozumiem jednak, dlaczego 23-latek znów przejmie rolę leśnika, zamiast w spokoju trenować damską dywizję zespołu. Tylko i wyłącznie dlatego, stawiam tę klikę na najniższym miejscu stawki, daleko za resztą wymienionych w tym tierze drużyn. Liderze Udziału w zabójstwach, udowodnij mi, że się mylę.

Co najmniej o poziom wyżej (choć o to raczej nie ciężko, będąc porównywanym do KNF) stawiam Team ESCA Gaming. Bynajmniej nie oznacza to, że organizacja z siedzibą w Tarnowskich Górach ma według mnie szanse na zawojowanie ligi. Ekipa postanowiła gruntownie przebudować swój skład. Z byłego wydania kolektywu pozostał jedynie Franciszek "Harpoon" Gryszkiewicz oraz powracający z miesięcznej emerytury Mateusz "Jaqen" Góral. Nowe nazwiska nie wzbudzają jednak jakiegokolwiek entuzjazmu. Znów zobaczymy Dawida "Dawidsonka" Trojanowskiego, który dotychczas nie potrafił przekuć swojego talentu z solo kolejki na profesjonalne występy na Rifcie. Poza tym w szeregach gromady mamy jeszcze Karola "Xeonerra" Kowalskiego oraz Igora "marlona" Tomczyka. Pierwszy z nich to wychowanek Teamu ESCA Gaming, drugi natomiast jest całkowicie nową twarzą na wyższym szczeblu zmagań. Efektu wow brakuje, dlatego stawiam podopiecznych Mikołaja "Vounghuarda" Truszczyńskiego stosunkowo nisko.

Bezpośrednia walka o play-offy

fot. Ultraliga/Radosław Makuch

Czas na dwie drużyny, które będą walczyć ze sobą o pojawienie się w fazie pucharowej zbliżającego się sezonu Ultraligi. Mowa tutaj oczywiście o devils.one oraz Gentlemen's Gaming. Nie podejmę się jednak typowania lepszej formacji z tej dwójki, bowiem obydwa kolektywy mają w sobie coś ciekawego.

Zacznijmy jednak od Dżentelmenów, gdyż tutaj zadziało się naprawdę wiele. O ubiegłej edycji zmagań ta formacja zdecydowanie chciałaby zapomnieć. Wielokrotnie mówiło się o niej jako o czarnym koniu wśród tych niżej notowanych ekip. Wszyscy mocno liczyli na Eimantasa "Yashiro" Šniukasa, który zapamiętany został ze świetnej dyspozycji pod skrzydłami PRIDE. Każdy, kto doszukiwał się potencjału w byłym składzie GG ostatecznie niesamowicie się przeliczył. Drużyna zaliczyła zaledwie cztery wygrane w trakcie całego sezonu, co pozwoliło jej zająć niechlubne, przedostatnie miejsce w tabeli. Tym razem kolektyw został ponownie zbudowany wokół Litwina, a w nim mamy istną mieszankę wybuchową. Doświadczenie Marcina "bucu" Świecha w połączeniu z młodzieńczą agresją Szymona "Ben3ka" Przygońskiego. Do tego zeszłoroczny wicemistrz sezonu regularnego Hitpoint Masters – Petr "Bobista" Fojtík, oraz Luca "Crow" Nucci, czyli mniej utytułowany zawodnik, występujący dotychczas na fińskiej scenie. Tak samo jak wy mam aktualnie mętlik w głowie, ale gdzieś w środku czuję, że ta piątka może tym razem znaleźć się w play-offach kosztem DV1.

A skoro wywołałem już Diabły do tablicy, to pora zobaczyć co u nich słychać, a tu, w przeciwieństwie do Dżentelmenów, niewiele się zmieniło. Jedyną różnicą jest wejście Patryka "biosuna" Kołkiewicza w miejsce Dominika "ZAMULKA" Bieli. W wiosennej odsłonie Ultraligi podobny skład dał ostatnią premiowaną awansem lokatę. Analogicznie więc devils.one możemy traktować jako zespół, który może powtórzyć swój wyczyn z zeszłego splitu. Jedynym "ale" jest właśnie tajemnicza sklejka podopiecznych Patryka "Tuksiarza" Ewertowskiego. Ta może skutecznie pokrzyżować plany biosuna i spółki.

Jeden brązowy medal, dwóch chętnych

fot. twitter.com/devils1gg

Po nagłówku możecie się pewnie domyślić, że wchodzimy powoli w czołówkę polskiej sceny LoL. Na pierwszy ogień pójdzie jedna z najdłużej działających organizacji na naszym rynku, czyli Illuminar Gaming. Tutaj mamy trochę byłego H34T Esports, trochę PRIDE z różnych okresów działalności. Ogólnie wszystkie twarze gdzieś ze sobą miały do czynienia, jednak po raz pierwszy zobaczymy je w jednej ekipie. Skład stosunkowo młody, biorąc pod uwagę wiek poszczególnych graczy, jednak każdy z nich swoje już pograł. Dla IHG zdecydowanie jest to eksperyment, bowiem dotychczas jego członkami były raczej bardziej doświadczone osobistości. Musimy całkowicie zapomnieć o Wojciechu "Tabasko" Kruzie i jego kompanach i przygotować się na nowe wydanie Illuminar. Mając z tyłu głowy wcześniej wymienione zespoły, raczej bez dwóch zdań postawilibyśmy przedstawicieli Oka ponad nie.

Chrapkę na najwyższe miejsca tabeli mają z pewnością gracze PDW. Czytając pseudonimy każdego elementu układanki dojdziemy do jednego wniosku – te gagatki będą chciały mocno namieszać. Nie ma co się dziwić, gdyż jak na razie zespoły z Mateuszem "Czajkiem" Czajką czy Brunem "Brunessem" Freundem w szeregach częściej święciły sukcesy, niż odczuwały gorzki smak porażki. Poza piątką, która będzie reprezentować nową organizację na pierwszej linii frontu, warto zauważyć też kto będzie sprawował pieczę nad tą całą bandą. Adrian "Zetural" Dziadkowiec oraz Marek "MenQ" Dziemian należą do elity polskich szkoleniowców, więc ogarnięcie zgrai nie powinno sprawić im większego problemu. Wręcz przeciwnie – dwójka trenerów powinna być w stanie wykrzesać ze swoich podopiecznych całkiem sporo.

Król jest tylko jeden (a może i nie?)

fot. AGO ROGUE

Na deser zostały nam dwa ostatnie zespoły, które od dłuższego czasu stanowią o sile polskiego podwórka. I choć w wiosennym wydaniu rywalizacji na przebudzenie K1CK z zimowego letargu musieliśmy czekać aż do samych play-offów, tak tym razem czuję, że te dwie formacje kompletnie zdominują resztę stawki, a walka o mistrzostwo będzie toczyć się tylko i wyłącznie pomiędzy nimi.

Powiedzmy sobie szczerze, K1CK na papierze zrobiło najlepsze możliwe ruchy przed startem nowego sezonu. Trzon kolektywu w postaci Łukasza "Puki Style'a" Zygmunciaka, Mateusza "Matislawa" Zagórskiego oraz Oskara "Raxxo" Bazydło został nienaruszony. Topside, sprawiający najwięcej kłopotów byłemu rosterowi, zmienił się na dwójkę importów i to wcale nie byle jakich. Stefan "Stefan" Nikolić ostatni split spędził w tureckim Galakticos, odpadając dopiero z SuperMassive w półfinałach Turkish Championship League. Toni "Sacre" Sabalić co prawda przygody w MAD Lions Madrid do udanych zaliczyć nie może, jednak nikt nie odbierze mu jego wieloletniego stażu na profesjonalnej scenie. Wydaje się zatem, że wszelkie problemy zostały zażegnane, toteż możemy się spodziewać podjęcia próby odbicia miana mistrza Ultraligi przez portugalską organizację.

Co na nowe uzbrojenie K1CK przygotowało AGO ROGUE? Można by rzec, że tak naprawdę to nic. Łotrzyki jako jedyne zostały w dokładnie tym samym wydaniu, jakie mogliśmy oglądać jeszcze w minionej edycji ultraligowych potyczek. Patrząc na sytuację nieco szerzej, to wcześniejsze "nic" przeistacza się w "wiele". Temat o zgraniu drużynowym jest wałkowany już od zarania dziejów. Ciągłe zmiany w składach mogą zaskoczyć wielu rywali w pierwszych meczach, jednak w dłuższej perspektywie czasu to właśnie formacje grające ze sobą przez większy okres są bardziej faworyzowane. Nie inaczej może być i tym razem. Akademia organizacji na co dzień występującej w LoL European Championship zaufała osobistościom, które już raz wywalczyły puchar. Wszystko fajnie, tylko czy pamiętamy co wydarzyło się w finale piątego sezonu Ultraligi? Ekipa Damiana "Luckera" Konefała dopiero po rozegraniu pełnej serii BO5 i niesamowitym powrocie w ostatniej batalii, mogła cieszyć się złotym medalem. Tym razem Puki Style i spółka wyglądają jeszcze groźniej niż wtedy, co powinno dać mocny sygnał do pracy aktualnym mistrzom rodzimego podwórka.

Śledź autora na Twitterze – Dawid Laskowski