Aktualizacje Counter-Strike'a nie pojawiają się może specjalnie regularnie, ale grunt, że w ogóle są. Co oczywiste, ich odbiór jest różny – jedni reagują na nie ze spokojem, w stonowany sposób przyglądając się temu, co akurat Valve dla nas upichciło, inni zaś regularnie wylewają swoją frustrację na forach, nierzadko wieszcząc przy okazji rychły zgon CS:GO, który mimo wszystko jakoś nie chce nastąpić.

Chcesz Prime'a? Więc płać

Obiektywnie trzeba jednak stwierdzić, że to, co deweloperzy z Bellevue zafundowali nam w piątek jest po prostu... dobre. Byliście w gronie osób, które darły szaty, gdy CS:GO stało się darmowe? No to już nie jest darmo. To znaczy jest, ale nie do końca. To znaczy... Ech, po kolei. Tak, nadal możemy całkowicie bezpłatnie dodać CS-a do naszego konta. Nadal też możemy brać udział w meczach w trybach np. uproszczonym. Ale NIE MOŻEMY już bez ponoszenia uprzednio kosztów przystępować do rywalizacji rankingowej. Ale, ale, spokojnie, jeżeli macie już status Prime, to się nie martwcie, nikt do was ręki po pieniądze wyciągać nie będzie. Takiego szczęścia nie mają ci, którzy z Kanterem dopiero chcieliby się zapoznać, bo oni Prime'a poprzez levelowanie konta już nie zdobędą. Teraz w grę wchodzi wyłącznie twarda gotówka w wysokości niemal 60 zł. Dokładnie taką opłatę nowi użytkownicy muszą uiścić, by w ogóle móc cieszyć się tym, co w CS:GO najważniejsze, czyli rage'owaniem zdobywaniem kolejnych rang, które są graficzną prezentacją naszych umiejętności i zachodzącego w nich progresu (tudzież regresu).

No więc wprowadzenie obowiązkowej opłaty dla nowych kont to dobry wybór? Pewnie jeden rabin powie tak, a drugi rabin powie nie. Ja jednak powiem, że w gruncie rzeczy jest to jeden ze sposobów, by w pewnym stopniu zmniejszyć liczbę cheaterów. Nie ulega przecież wątpliwości, że dotychczas kara dla tego typu żałosnych zachowań była dość symboliczna, a jej uciążliwość ograniczała się do konieczności założenia nowego konta Steam. Teraz, poza tym, że takie konto będziemy musieli założyć, to jednocześnie przyjemność przystąpienia do rankingowej rywalizacji będzie dotykać naszą kieszeń. W wielu wypadkach może to być skuteczny odstraszacz, aczkolwiek trzeba sobie zdawać sprawę, że tyczy się to raczej tylko tych, którzy korzystają z tego typu programów np. z ciekawości albo są na tyle głupi, by uważać niszczenie innym rozgrywki za dobrą zabawę. A co z pozostałymi?

Cóż, zmiana ta np. nie dotknie tych, którzy trudnią się boostowaniem kont innych poprzez np. korzystanie z cheatów. Istnieje przecież spora szansa, że taki człowiek o wątpliwej moralności, nim zostanie złapany przez system VAC albo poprzez Nadzór, zdąży zarobić tyle, że i tak specjalnie kosztów związanych z zakupem nowej kopii CS:GO nie odczuje. Dogłębny, trwający jakieś 15 sekund research na Allegro dobitnie pokazał, że przy potencjalnych zyskach wydatek rzędu 60 zł wcale nie wydaje się taki duży. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Owszem, wstawienie swego rodzaju tamy między kontami Prime i Non-Prime w jakimś stopniu poprawi sytuację, ale też rewelacji bym się tutaj nie spodziewał. Zresztą, aby jakakolwiek rewelacja miała mieć miejsce, to Valve musiałoby zdobyć się na tak drastycznych ruch, jak Riot Games ze swoim Vanguardem, a przecież i to nie daje żadnej gwarancji powodzenia.

Dziewięć lat czekania i w końcu jest!

Chciałbym jednak zwrócić uwagę na coś innego, co chyba zostało nieco przez wielu przemilczane. Mianowicie, dotychczas nowy gracz miał dość ograniczone możliwości, by zapoznać się z grą. Oczywiście mógł on skoczyć na głęboką wodę i od razu ruszyć w wir rankingowych zmagań, ale przed czymś takim warto byłoby zapoznać się z broniami, mapami, ogólnym sposobem gry i jakimiś podstawowymi timingami. W CS:GO takiej możliwości nie było. Oczywiście, wersja Global Offensive posiadała tzw. tryb uproszczony, ale ten był... Cholera, no był żałosny. Rozgrywki 10 vs 10, ograniczające się do dwóch ulubionych map rosyjskiego community, czyli Dusta2 i Mirage'a, podczas których 2/3 zawodników kupuje AWP, a pozostała 1/3 afczy na respie, wpisując uprzednio w konsoli +left. Taki generalnie był obraz meczów w tej formule, toteż trudno tutaj mówić o możliwości jakiejkolwiek nauki.

Ale wreszcie jest. W końcu w Counter-Strike'u pojawiło się coś, co otrzymało nazwę gier nierankingowych. Są to klasyczne mecze w formule 5 vs 5, które od meczów rankingowych różni tylko to, że nie zdobywamy w nich rang. Przygotowano je z myślą o tych, którzy nie posiadają statusu Prime, ale z powodzeniem mogą bawić się w nim także ci, którzy go mają. Nareszcie więc pojawiła się możliwość, by otrzymać pełnię doświadczeń związanych z podstawową formą zabawy w CS:GO bez presji związanej z rangami oraz naszymi kolegami z drużyny, którzy 30 sekund po tym, jak rzucą sobie Mołotowa pod nogi, wyzywają cię, bo jesteś noobem i nie potrafisz grać, psujesz mi rangę. Świetna robota Valve, dodanie czegoś takiego zajęło wam tylko dziewięć lat. Strach pomyśleć, jak dużo czasu będzie trzeba, by faktycznie pojawił się ten wyczekiwany Source 2...

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn