Mistrzostwa Świata 2021 w League of Legends ruszyły pełną parą. Jak na razie, po dwóch dniach fazy play-in, możemy wywnioskować parę rzeczy. Pierwsza z nich nie będzie pewnie niespodzianką: Chiny znowu wyglądają jak najlepszy region. LNG Esports, które jest czwartą siłą LoL Pro League, zdominowało Koreę i wszystkich pozostałych rywali. Chińska formacja wciąż jest niepokonana, ale to jeszcze może się zmienić. Obok LNG jest jednak jeszcze jedna drużyna, która wciąż nie przegrała ani jednej gry i jest to Cloud9. To z pewnością miód na serce fanów League of Legends Championship Series i fakt ten dostarcza mitycznego "copium" dla wszystkich kibiców Chmur. Czy drużyny z LCS mają jednak szansę na stworzenie zamieszania na Worlds 2021? Czy to może być ten rok?

W tym tekście postaram się przeanalizować sytuację w grupach i wziąć pod uwagę historię reprezentantów Ameryki Północnej na poprzednich edycjach mistrzostw świata. Dla tych niecierpliwych, którzy oczekują natychmiastowej odpowiedzi, mogę udzielić telegraficznego skrótu. Amerykanie wyglądają na papierze znacznie lepiej niż zazwyczaj, ale mają pod górkę. I to bardzo.

Cloud9: wieczna ostatnia nadzieja LCS

Zacznijmy może od wyżej wspomnianych Chmur, które zazwyczaj na Worldsach dostarczają najlepsze wyniki dla swojego regionu. No, obok TSM, ale jak wszyscy wiemy, tej marki w tym roku zabraknie na MŚ. Ekipa Luki "Perkza" Perkovicia wygląda naprawdę dobrze. Obecnie legitymuje się w play-inach rezultatem 3-0 i wszystko wskazuje na to, że ma naprawdę duże szanse na awans do głównego wydarzenia. Przyjmijmy taki scenariusz, który oczywiście wciąż nie jest jeszcze pewny. Do jakich grup C9 ma szansę się dostać?

Obok reprezentantów LCS dobrze jest też założyć, że do fazy grupowej awansuje także LNG oraz Hanwha Life Esports. To akurat całkiem prawdopodobne i od razu może dać nam odpowiedź na pytanie z poprzedniego akapitu. LNG bez wątpienia zasili zbiór D, który jest jedynym bez chińskiej drużyny. Jedyną opcją dla HLE jest natomiast grupa C i to bardzo smutna wiadomość dla Chmur. Te mogłyby bowiem wejść albo do zbitki pod literką A, albo pod C. W takim wypadku zostałaby im więc tylko ta pierwsza opcja, która jednocześnie jest najgorszą z możliwych. W grupie tej na ostatni zespół z play-inów czekają już bowiem DWG KIA, FPX oraz nasze biedne Rogue. Obie drużyny ze wschodu postrzegane są jako faworyci całego turnieju i scenariusz, w którym nie wychodzą z grupy, jest niemalże nieprawdopodobny.

Czy Cloud9 ma jakiekolwiek szanse na awans do play-offów z takiego zbioru? Nie. Matematycznie tak. Wszystko może się zdarzyć i tak dalej. Ale szczerze? To chyba pierwszy taki przypadek, kiedy Amerykanie nie mogą liczyć na zaskakującą formę C9. Do tego potrzebne byłyby niesłychane pokłady copium i prawdziwy cud. A przypomnijmy, że te już się działy. W 2018 roku Chmury także wylądowały w potencjalnej grupie śmierci i tam udało im się awansować. Towarzyszyła temu strasznie kiepska forma Gen.G oraz duży pech Teamu Vitality. Ba, ekipa z LCS zdołała wówczas też pokonać Afreeca Freecs i dotrzeć aż do półfinału. Tam marzenia o wygraniu turnieju przekreśliło Fnatic. Może więc znowu dojdzie do podobnego zaskoczenia? Nie, prawdopodobnie nie.

Team Liquid w doborowym gronie

Skoro już o Gen.G mowa, drużyna ta jest w grupie D wraz z innym reprezentantem LCS – Teamem Liquid. Obok nich znajduje się MAD Lions i wszystko wskazuje na to, że zbiór ten może być całkiem wyrównany. Jak już wcześniej podkreślałem, do zestawienia najprawdopodobniej dołączy też LNG, co dodaje jeszcze więcej niewiadomych. Wiele osób wskazuje na to, że MAD Lions ma realne szanse na wyjście, ale trzymając z tyłu głowy rezultaty Lwów z Worlds 2020, pozostaję wciąż sceptyczny.

Gen.G od paru lat wygląda natomiast na stabilne, choć bardzo, ale to bardzo śmiertelne. Rok temu z koreańską ekipą rozprawiło się z łatwością G2 Esports. Możemy więc chyba oczekiwać od pierwszego miejsca z League of Legends European Championship, że powtórzy ten wyczyn w fazie grupowej. Co w takim razie z Teamem Liquid? Wiemy przecież, że jest obsadzony naprawdę solidnymi zawodnikami i w dobrych okolicznościach może wyrwać punkt każdemu. I to w sumie już powinno wystarczyć, by przynajmniej mieć najmniejsze szanse na wyjście z tego zbioru. Jeśli poziom będzie wyrównany, konsekwentne odbieranie pojedynczych zwycięstw może zagwarantować drugą lokatę w grupie. O pierwszym miejscu dla TL raczej nie ma mowy.

Tylko właśnie – czy ten awans na pewno jest możliwy? LNG wygląda naprawdę strasznie i wraz z Gen.G mogą zdominować tę grupę. O MAD Lions się martwię i zawsze tak chyba będzie, jeśli chodzi o BO1. W całych seriach Lwy szybko potrafią się dostosować do rywala i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Przy pojedynczych grach, jak widzieliśmy w tym roku, bywa różnie. To kolejna szansa dla TL na zwiększenie prawdopodobieństwa wyjścia. I choć łatwo nie będzie, to wydaje mi się, że naprawdę ekipa Barneya "Alphariego" Morrisa ma ku temu predyspozycje.

100 Thieves, czyli Złodzieje pośród legend

Obecni mistrzowie LCS na Worldsach pojawili się do tego momentu zaledwie raz. I chociaż z grupy nie wyszli, podjęli heroiczną walkę o ten przywilej. Działo się to w 2018 roku, a w tym samym zbiorze znajdowało się Fnatic oraz Invitcus Gaming. Tak. Dobrze czytacie. 100T podczas swoich pierwszych mistrzostw świata trafiło od razu na dwóch finalistów tej edycji. Z perspektywy czasu chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, to była prawdziwa grupa śmierci, a ówczesny skład drużyny z LCS nie był dostatecznie przygotowany na to, co się w niej wydarzyło.

Lata mijały, a Złodzieje pieczołowicie dopracowywały swój skład i organizację, by nie tylko lepiej reprezentować Amerykę Północną, ale sięgnąć po tytuł mistrza LCS. Tak się właśnie stało w tym roku i kiedy patrzymy na tę formację, nie ma w tym nic dziwnego. Najważniejszym zawodnikiem jest oczywiście Can "Closer" Çelik, który od dwóch lat przyćmiewa resztę leśników w swoim regionie. Ale czy sprosta tym najwybitniejszym z całego świata? Osobiście uważam, że tak. To gracz na miarę Worlds i oczekuję pod niego naprawdę dobrych występów. Reszta drużyny też z pewnością da z siebie wszystko, a są to przecież osobistości dużego kalibru.

Mistrzowie LCS kontra Faker

To, co będzie działać na niekorzyść 100T, to z pewnością doświadczenie na międzynarodowej scenie. Dla niektórych będzie to pierwszy raz, dla innych minęły eony, od kiedy mierzyli się z tego typu zespołami. A naprzeciw mistrzowi LCS staną Edward Gaming oraz T1. Tutaj wątpliwości nie mam, EDG powinno zapewnić sobie pierwszą lokatę. Bój o drugie miejsce stoczy się pomiędzy Złodziejami i legendarną formacją Lee "Fakera" Sang-hyeoka. Walka ta nie będzie łatwa, ale to najznamienitszy zespół, jaki Ameryka Północna ma teraz w zanadrzu.

Jest jednak jeden problem, a mianowicie: trudności podczas przygotowań. Bok "Reapered" Han-gyu zdradził w ostatnim wywiadzie z Ashley Kang, że leśnicy mieli pewne problemy z wizami, dlatego dotarli na Islandię później, niż powinno to mieć miejsce. Dlatego też 100T rozpoczęło przygotowania chyba najpóźniej z wszystkich zespołów na Worlds. To może wpłynąć na występy, chociaż znając Koreańczyka, może to być studzenie entuzjazmu na wszelki wypadek. W końcu szkoleniowiec z pewnością wyniesie coś z dokładnej obserwacji fazy play-in i najprawdopodobniej opóźnienie to nie będzie miało aż tak dużego znaczenia.

Tak jak mówiłem na początku. Czy ekipy z LCS mają szansę? Matematycznie tak. W przypadku Cloud9 potrzebny jest cud, podobnie sprawy się mają, jeśli chodzi o Team Liquid. Złodzieje mają realne szanse, ale na drodze stoi im sam Faker. To prawdopodobnie pojedynki pomiędzy T1 i 100T zadecydują o tym, kto wydostanie się ze zbioru B.

Wszystkie mecze z Worlds 2021 będziecie mogli obejrzeć na kanałach Polsat Games w serwisie YouTube. Po więcej szczegółowych informacji na temat Worlds 2021 zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru.