Wiktor "TaZ" Wojtas w przeszłości miał okazję poznać już smak triumfu podczas ESL Mistrzostw Polski, chociaż ostatni jego sukces w tych rozgrywkach miał miejsce w dość nietypowych okolicznościach. Wiosną ekipa 35-latka otrzymała wszak tytuł przy zielonym stoliku i teraz jesienią spróbuje udowodnić, że faktycznie na niego zasługuje. Czy w HONORIS czują presję obrońców tytułu? Dlaczego po zdobyciu poprzedniego mistrzostwa wymienili dwóch zawodników? I czy weteranowi międzynarodowych aren trudno jest znaleźć jeszcze motywację do gry na krajowym podwórku? M.in. o tym na krótko przed startem jesiennych finałów ESL MP porozmawialiśmy właśnie z TaZem. Zapraszamy!
Maciej Petryszyn: Rozmowę zacznijmy od poprzedniego sezonu, który wygraliście. Wiadomo, w jaki sposób, ale zwycięstwo to zwycięstwo. A mimo to już po zakończeniu rozgrywek dokonaliście w waszym składzie dwóch roszad.
Wiktor "TaZ" Wojtas: Przede wszystkim można śmiało powiedzieć, że sportowo to mistrzostwo się nam nie należało. Natomiast jeżeli chodzi o te zmiany, to były one spowodowane tym, że chcieliśmy przyspieszyć proces rozwoju naszej organizacji i zobaczyliśmy też okazję, by pozyskać m.in. fr3nda. A w międzyczasie zwolnił się również mouz, więc stwierdziliśmy, że będą oni dużymi wzmocnieniami dla naszej organizacji.
Gdy rozmawialiśmy w tamtym roku, przy okazji powstania HONORIS, wspomniałeś, że koncepcja budowy składu była wtedy taka – dwaj weterani, ty i Filip, dwaj młodzi, wtedy reiko i prism, a pomiędzy wami łącznik w osobie STOMPA. Teraz na dobrą sprawę ponownie tak wygląda schemat wszego zespołu.
To akurat był świadomy wybór. Teraz mamy faktycznie właściwy podział, w którym ci najmłodsi są, można powiedzieć, największą siłą ognia w naszej drużynie. Natomiast starsi są tutaj po to, żeby wspierać młodych i dodatkowo oczywiście także uzupełniać na serwerze, kiedy nadarzy się taka konieczność.
Nie da się ukryć, że w tym sezonie to właśnie młodzi, reiko i fr3nd, są głównym motorem napędowym waszej drużyny.
Staram się tak to wszystko ułożyć w drużynie, by młodzi gracze, którzy potrzebują jeszcze zebrać te lata doświadczeń, mieli możliwość gry w tych rolach, które pozwalają im błyszczeć. To też pozwala wyciągnąć z nich jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. We wcześniejszych zespołach, w których graliśmy, bardziej kładliśmy nacisk na funkcjonowanie całej drużyny od początku, a nie na pokazywanie młodych.
Czy w związku z tym, że mistrzostwo wiosny nie zostało zdobyte sportowo, to w tym sezonie czuliście w ogóle presję obrońców tytułu?
Tak naprawdę nie czuliśmy tej presji. Natomiast na pewno chcielibyśmy udowodnić wszystkim, że na ten tytuł zasługujemy i zwycięstwo w tym sezonie zdecydowanie bardzo by nam pomogło.
Postawiliście znaczący krok w tej kwestii, bo w fazie zasadniczej wypadliście nadspodziewanie dobrze. Pierwsze miejsce, wygrana większość spotkań. Chyba nawet wy nie spodziewaliście się, że będzie to wyglądać aż tak dobrze.
Tutaj akurat się mylisz, bo spodziewaliśmy się, że pójdzie nam bardzo dobrze. Natomiast jasne jest, że najważniejszy jest zawsze finisz. Najważniejsze jest to, co wydarzy się teraz na lanie, a nie to, jak graliśmy online.
Wasz udział w finałach zaczniecie od meczu z PACTEM, czyli teoretycznie najniżej notowanym z finalistów.
Wydaje mi się, że jeżeli podejdziemy do PACTU jak do słabszego przeciwnika, to może się nam to odbić czkawką. Nawet nie analizujemy tego w ten sposób, czy mamy łatwiejszego, czy trudniejszego przeciwnika, bo tak naprawdę PACT na lanie to zupełnie inna drużyna. Na lanie grali m.in. w Polskiej Lidze Esportowej i dwa razy te rozgrywki wygrali. My mamy tego świadomość i podchodzimy do nich, jak do każdej innej drużyny, czyli jak do tak samo silnego przeciwnika.
Zwłaszcza że wasze lanowe doświadczenie jako składu nie jest zbyt duże.
To fakt. Nie mamy zbyt dużego doświadczenia tym zespołem, jednak wydaje mi się, że to, co pokazaliśmy w Chorzowie to taki mały zaczątek, który może napawać chociaż lekkim optymizmem. Pokazało to, że jeżeli jesteśmy w pełni skupieni i w dobrych nastrojach, to jesteśmy w stanie grać bardzo dobrze.
Jak to w ogóle wygląda z twojej perspektywy jako CS-owego weterana, który wygrywał na największych arenach, zdobywał najważniejsze tytuły itp. – nie ma w tym wypadku problemów z motywacją do rywalizacji na polskiej scenie?
Moją motywacją kiedyś, gdy grałem, przede wszystkim było to, by grać jak najlepiej indywidualnie. Mało mnie interesowały wyniki drużyny, nie przykładałem do nich większej wagi. Dla mnie najbardziej liczyło się to, żebym to ja zagrał jak najlepiej. I nie chodziło nawet o to, bym miał dobre statystyki, ale po prostu żebym czuł, że "zrobiłem dobry mecz". I wydaje mi się, że to jest podejście, które teraz w moim przypadku musi się odnaleźć.
Dodatkowym aspektem tych finałów jest fakt, że dzięki wygranej ty i Filip możecie po wielu latach powrócić na IEM Katowice. To brzmi jak spora motywacja.
Jasne, że tak. To jest chyba właśnie to, o co wszyscy gramy na tych finałach. Każdy gra o Katowice.