Nie ulega wątpliwości, że największą zmorą gier sieciowych są oszuści. Osoby korzystające z różnego rodzaju cheatów czy botów niszczą przyjemność z zabawy tym, którzy wchodzą na serwer, by rywalizować na uczciwych zasadach. Nic więc dziwnego, że już od dawna różne firmy starają się wypowiedzieć wojnę nie tylko tym, którzy korzystają z cheatów, ale również i tym, którzy takie programy tworzą.
Przyszła kryska na Matyska?
Z tego typu sytuacją mamy do czynienia także w Rosji, gdzie właśnie ruszył pierwszy proces Andreya K. Miał on rozprowadzać tysiące cheatów do takich gier, jak World of Tanks oraz World of Warships – chodzi tutaj o szeroki zakres programów od zwykłych aimbotów do w pełni autonomicznych botów, które pomagały w farmieniu doświadczenia i złota bez udziału gracza. W związku z tym wiosną tego roku postawiono mu zarzuty. Sam Rosjanin stwierdził, że faktycznie działał w ten sposób, ale jednocześnie nie zgodził się z interpretacją, iż popełnił przestępstwo. Mimo to jego postępowanie zostało podciągnięte pod "tworzenie i dystrybucję szkodliwych programów komputerowych", za co według rosyjskiego kodeksu karnego grozi mu nawet pięcioletni pobyt w zakładzie karnym. Ponadto, w przypadku uznania winy, musiałby on również wypłacić poszkodowanym odpowiednią rekompensatę.
A poszkodowanym w tej sytuacji jest odpowiedzialny za WoT-a i WoW-a Wargaming. Według przedstawicieli białoruskiej firmy działania Andreya K. miały narazić twórców na straty wycenione na 670 milionów rubli, co w przeliczeniu daje około 9 milionów dolarów. Owa suma ma mieć związek ze sfrustrowanymi użytkownikami, którzy napotykali na swojej drodze nieuczciwych graczy i w efekcie kończyli swoją przygodę z grą. Na ten moment nie wiadomo, jaki wyrok zapadnie, ale i tak warto śledzić całą sprawę. Jest to bowiem pierwszy raz, gdy rosyjski wymiar sprawiedliwości będzie sądzić twórcę cheatów do gier.