Eternal Fire – turecka nadzieja Counter Strike'a
[caption id="attachment_323415" align="alignnone" width="1120"] fot. PGL/Joao Ferreira[/caption]
Turecki superteam w ostatnich tygodniach wstawał z kolan po rozczarowujących wynikach z poprzedniego roku i początku obecnego. Zespół prowadzony przez Timura "bishopa" Şengüla zaskoczył wielu ekspertów i awansował na belgijskiego Majora. Droga nie była jednak usłana różami. Prawo gry na europejskim Regional Major Ranking Eterrnal Fire wywalczyło sobie dopiero podczas ostatniej tury otwartych kwalifikacji. Sam turniej RMR to był prawdziwy rollercoaster emocjonalny zarówno dla zawodników, jak i kibiców tej ekipy. Podczas pierwszego spotkania w Rumunii gracze dostali solidną lekcję gry od FaZe Clanu. W drugim meczu dopiero po dwóch dogrywkach byli w stanie pokonać szwedzko-norweskie Dignitas. Następnie przegrali zaledwie pięcioma oczkami z Vitality.
Prawdziwe schody zaczęły się od spotkania z Fnatic. Tu jednak Ismailcan "XANTARES" Dörtkardeş zagrał jedno z najlepszych spotkań od dawna, prowadząc swoją ekipę do zwycięstwa. Trzymapowy pojedynek zakończony dwukrotnie do 12 oraz raz do 13 mógł sprawić, że na twarzach graczy pojawiły się strużki potu. To nie był koniec przygód Turków. O awans na Majora zagrali oni z OG, które miało spore problemy w ostatnich tygodniach. Obie mapy to był absolutny thriller. Do przerwy dwukrotnie wynik 8:7, wiele clutchów, wiele wpadek – stres i zdolność opanowania nerwów grały coraz większą rolę. Na serwerze ponownie wybitnie pokazał się XANTARES, który jest autorem tego sukcesu.
Gdy spojrzymy w historię spotkań Eternal Fire, dojrzymy pewną zależność. Zespół ten gra albo emocjonujące, trzymające w napięciu pojedynki, albo zbiera solidny "oklep" od rywali – nie ma nic pomiędzy. Czego możemy spodziewać się po Turkach na najważniejszym turnieju w CS:GO? Na pewno nieprzewidywalności – są w stanie wygrać z wyżej notowanym rywalem, ale też męczyć się z oponentami o wiele słabszymi od siebie. W otwierającym meczu podejmą oni rewelację europejskiego RMR-a, czyli Bad News Eagles. Na "dzień dobry" więc mają przeciwnika z wysokiej półki.
Tym razem sam XANTARES może nie wystarczyć, będzie potrzebował wsparcia przede wszystkim od tych, którzy lana w Rumunii nieco przespali. Mowa tu o Yasinie "xfl0udzie"Koçu oraz Ömerze "imoRR" Karataşie, obaj z ratingiem poniżej 1,0. Map pool EF wygląda dość dobrze – zawodnicy nie grają jedynie na Ancient, które banują w każdym spotkaniu. W mojej opinii jeśli EF utrzyma formę sprzed dwóch tygodni, to jest w stanie wygrać dwa spotkania. O awans do Fazy Legend może być już niestety ciężko, ale wszystko w rękach tureckiego superteamu.
Vitality – francusko-duńska tykająca bomba
[caption id="attachment_323430" align="alignnone" width="1120"] fot. PGL/Stefan Petrescu[/caption]
Team Vitality po zmianach na początku roku miał ponownie stać się światową potęgą zdolną do wygrywania tytułów. I tu pojawia się problem. Pierwsze oficjalne spotkania tej ekipy w ramach BLAST Premier Spring Groups napawały optymizmem. Na pięć rozegranych spotkań zwyciężyli oni w czterech, ulegając jedynie FaZe Clanowi i kwalifikując się na wiosenne finały w Lizbonie. Potem było już tylko gorzej. Na Intel Extreme Masters Katowice odpadli oni w fazie grupowej, nie ocierając się nawet o grę w Spodku.
Marcowe ESL Pro League to totalna klapa w wykonaniu Vitality. Podopieczni francuskiej organizacji wygrali jedynie w meczach z zespołami, które w końcowym układzie grupy C skończyły niżej – Outsiders i Sprout. W starciu z ENCE i FaZe nie nawiązali specjalnej walki z rywalami, najbliżej było w meczu z FURIĄ, ale i tu przeciwnik okazał się lepszy. Brak awansu do play-offów był sporą porażką. W międzyczasie VIT otrzymało zaproszenie do ćwierćfinałów Pinnacle Cup 3, gdzie dostało "po głowie" od późniejszego triumfatora całej imprezy, czyli SKADE.
I z takimi wynikami zespół Danny'ego "zonica" Sørensena pojechał do Rumunii na europejskiego RMR-a. I ledwo z niego wyszedł z tarczą. W decydującym o awansie na Majora meczu Vitality przyszło zagrać z MOUZ. Pierwszą mapę Pszczoły przegrały do 13, dwie kolejne natomiast wygrały do 11 i 13. Jak to zwykle bywa w takich momentach, sprawę w swoje ręce musiał wziąć Mathieu "ZywOo" Herbaut, który zakończył mecz z ratingiem na poziomie 1,43.
W pierwszym spotkaniu w Antwerpii Vitality czeka starcie z amerykańskim Complexity, tak więc miejsca na błędy nie ma – nie z takim rywalem. Możecie się zgodzić lub nie, ale VIT ma jeden zasadniczy problem, nie potrafi grać na topowe ekipy. Zespoły słabsze lub te na ich poziomie jest w stanie ograć. Jednak gdy przychodzi do rywalizacji z takim FaZe czy NAVI, to Pszczoły podkulają ogon (żądła?) i patrzą, jak rywal ich obija.
Przewidywania na Majora? Fazę Nowych Pretendentów gracze Vitality przejść przejdą, ale raczej nie z wynikiem 3-0. W drugiej części tego turnieju może być problem i stawiam, na razie w ciemno, że nie zakwalifikują się do najlepszej ósemki. A przecież rozmawiamy o zespole, który na papierze swoim potencjałem może kiedyś zagrać w finale Majora. Ta francusko-duńska mieszanka wybuchowa może odpalić lont zbyt wcześnie i po raz kolejny zawieść oczekiwania.
Team Liquid – wóz albo przewóz
[caption id="attachment_323429" align="alignnone" width="1120"] fot. PGL/Joao Ferreira[/caption]
Długo myślałem nad wyborem trzeciej ekipy w tym zestawieniu. Dlaczego koniec końców wskazałem Team Liquid? Jest to ekipa grająca w ostatnich tygodniach ciekawego CS-a, potrafiąca zaskoczyć – w dwojaki sposób. Najwyżej sklasyfikowana drużyna z Ameryki Północnej w rankingu HLTV awans na Majora wywalczyła dość pewnie. Przytrafiła jej się zaledwie jedna wpadka w pierwszym meczu z 00NATION. W nowy rok Liquid weszło jednak z falstartem, zajmując przedostatnie miejsce podczas BLAST Premier Spring Groups. W Katowicach scenariusz był podobny – dwa mecze i do domu.
Przebudzenie nastąpiło podczas ESL Pro League. Tu graczom Liquid udało się wyjść z grupy C z trzeciego miejsca, a w pierwszej rundzie play-offów trafili oni na Heroic. Wydawało się, że to koniec drogi podopiecznych amerykańskiej organizacji. Nic bardziej mylnego – rozprawili się z Duńczykami w dwóch mapach i awansowali do ćwierćfinału, gdzie czekali już Ninjas in Pyjamas. Niewiele brakowało, a oglądalibyśmy Liquid w półfinale. Pierwsze dwie mapy zakończone do 14, decydująca przegrana do 12. Tu ewidentnie zabrakło Richarda "shoxa" Papillona, który był najsłabszym ogniwem na mapie numer trzy. Niemniej taki występ mógł napawać optymizmem. Pod koniec kwietnia Liquid wygrało również zamknięte kwalifikacje do IEM Dallas, pokonując w finale Complexity 2:0.
I w takich oto dość dobrze podbudowanych nastrojach piątka TL stawi się w Belgii na pierwszą fazę Majora. Jednak problemem będą potencjalni rywale. Pierwsze spotkanie z G2 będzie wymagało od zawodników Liquid gry na najwyższym poziomie od samego startu tego turnieju. Dalej nie będzie prościej. Jeżeli Liquid nie przestraszy się rywali, nie da się szybko stłumić i zepchnąć na boczny tor podczas każdego ze spotkań, to spokojnie może powalczyć o awans do Fazy Nowych Legend. Niestety to wciąż zespół z regionu Ameryki Północnej i wszystko może się momentalnie posypać, a z wielkich planów nic nie pozostanie. Jeśli Liquid nie przebrnie tej fazy, to obawiam się, że pozostałe 9z, MIBR, Complexity oraz Imperial podzielą ich los. Wtedy skrót "NA" będzie odpowiednikiem sformułowania "Near Airport", a na Majorze z obu Ameryk pozostanie jedynie FURIA. Czy tym razem region stanowiący często obiekt kpin zaskoczy i awansuje, czy jednak wciąż będzie można stroić żarty z poziomu tamtejszego CS-a?
PGL Major Antwerp 2022 odbędzie się między 9 a 22 maja. Podczas turnieju uczestnicy rywalizować będą o łączną pulę w wysokości 1 miliona dolarów, z czego dla triumfatorów przewidziano połowę tej sumy.