ESCA, co słychać?

Tym razem pierwsza na tapet zostanie wzięta ESCA, która na przestrzeni wiosny nieraz nas zaskoczyła. Przed startem sezonu, po poznaniu wszystkich składów, większość osób brała udział tego zespołu w play-offach Ultraligi za pewnik. Jednak czy ktokolwiek spodziewał się walki o czołowe lokaty w tym splicie? Raczej nie. Kto by pomyślał, że drużyna młodzików będzie w stanie przeskoczyć takie ekipy, jak Zero Tenacity zbudowane na weteranach Ligi Legend czy Illuminar Gaming, które po sukcesie z sezonu szóstego dokonało nie aż tak wielkich zmian. Jednak, jak to się mówi, rzeczywistość zweryfikowała.

Na górnej alei Mateusza "Jaqena" Górala zastąpił Paweł "HeSSZero" Karwot. Szczerze mówiąc, trudno było tutaj szukać pozytywów. Kariera HeSSZero była raczej krótka i brakowało w niej sukcesów. Polscy fani mogli kojarzyć tego zawodnika jedynie z wiosny ubiegłego roku, gdzie walczył on w barwach Gentlemen’s Gaming i pokazał się nie za dobrze. Dodatkowo na środku zabrakło Dawida "Dawidsonka" Trojanowskiego, który w pewnym sensie był twarzą zespołu. Na jego miejscu pojawił się Patryk "lee sang" Kozłowski. W jego przypadku doświadczenie było już nieco większe, choć składało się ono głównie z występów w drugiej dywizji Ultraligi. Pozostała trójka graczy ESCI pozostała niezmieniona. W dżungli nadal mogliśmy śledzić Karola "xeonerra" Kowalskiego, natomiast na dolnej alei walczyli Franciszek "Harpoon" Gryszkiewicz oraz Igor "marlon" Tomczyk.

Wielkie zaskoczenie

Dla TEG ten sezon zaczął się wyśmienicie. Bo co innego można powiedzieć, kiedy zespół zdobywa osiem zwycięstw z rzędu i w pierwszej połowie przegrywa jedynie z AGO ROGUE. Bardzo szybko wykreował nam się również pewien schemat, którym grali podopieczni Mikołaja "Vounghuarda" Truszczyńskiego. Najważniejszymi trybikami, które pozwalały ESCE działać jak jednej machinie, byli Harpoon oraz marlon, którzy podczas kilkumiesięcznej przerwy stali się prawdziwymi siewcami śmierci na dolnej alejce. To właśnie w ich stronę zaczęła grać reszta drużyny, zdając sobie sprawę, jak wiele można osiągnąć, prowadząc rozgrywkę w ten sposób. Silny, a jednocześnie bezpieczny strzelec okazał się być taktyką, dzięki której TEG wygrało niejedno spotkanie. Świetne zgranie i dyspozycja dwójki z dolnej alei były widoczne nie tylko podczas fazy liniowej, ale i w walkach drużynowych, które często były kluczem do wygranej. I co tu dużo mówić, Harpoon i marlon to zdecydowanie zaskoczenie, jak i progres sezonu. Nie będzie niczym dziwnym, jeśli pomimo młodego wieku uda im się wkrótce dostać do topowych drużyn w Europejskich Ligach Regionalnych.

[caption id="attachment_316640" align="alignnone" width="1120"]ESCA Harpoon Ultraliga fot. Ultraliga/Paweł Bastrzyk[/caption]

Na środkowej alei mogliśmy śledzić poczynania lee sanga, który – jak mogłoby się wydawać – dobrze wpasowywał się w drużynę. Wybory raczej skalujących bohaterów tylko wzmacniały lategame’ową dyspozycję ESCI. Jednak po siedmiu tygodniach rozgrywek w Ultralidze doszło do zmiany i pojawił się nowy zawodnik, Adrian "Mrozku" Skonieczny. Decyzja dla szerszej publiki była dość kontrowersyjna – mimo że druga połowa sezonu nie była już wypełniona samymi sukcesami, to wzięcie zawodnika bez wcześniejszego doświadczenia było wątpliwym pomysłem. Mrozku jednak już w pierwszym meczu dał się poznać jako niezwykle utalentowany mechanicznie gracz. Późniejsze występy m.in. w play-offach UL upewniły wszystkich, że styl gry, jaki prowadzi nowicjusz, choć kompletnie odbiega od stylu lee sanga, to równie dobrze wpasowuje się w całą drużynę.

Gdzie szukać problemów?

Najczęstsze problemy ESCI pochodziły z wybryków zawodników z górnej alei oraz dżungli. Jeśli mowa o HeSSZero, to wykres jego występów można na spokojnie przedstawić w postaci sinusoidy. Start na poziomie "okej", kiepska druga połowa sezonu, świetne play-offy oraz beznadziejne European Masters. Zabrakło zatem systematyczności, bo w niektórych momentach zawodnik ten naprawdę pozytywnie potrafił zaskoczyć i było co oglądać. Nieco gorzej w moim odczuciu wyglądała sytuacja u xeonerra. Najczęściej wybierał on postacie silne już na początku gry, ale nie do końca potrafił wykorzystać ich potencjał. Niejednokrotnie zdarzyło się, że przez jedno głupie zagranie ciężko było mu w pełni powrócić do gry. Sprawiało to, że w niektórych grach po prostu odstawał on od reszty drużyny. Natomiast jeśli chodzi o pozytywy, to trzeba przyznać, że dżungler ESCI znał swoją pozycję w drużynie. Dużym plusem było wybieranie Volibeara w drugiej części sezonu. Dzięki tej postaci pozwalał on swoim kolegom już we wczesnych fazach gry rozwijać skrzydła – a jest to przecież należy jedno z najważniejszych zadań leśnika.

ESCA na EU Masters – czy mogliśmy liczyć na coś więcej?

Myślę, że już sam finał Ultraligi pokazał, że, bądź co bądź, to AGO ROGUE było jeden poziom wyżej, i że to właśnie akademia Łotrzyków będzie mogła powalczyć o czołowe lokaty podczas europejskiego turnieju. Do tego niesamowicie trudna grupa śmierci, do której trafiła ESCA tylko utrudniła możliwość na awans do play-offów. Niestety Bifrost, Fnatic TQ oraz Team BDS Academy okazali się silniejsi. Mimo wszystko jeden z meczów reprezentanta Ultraligi zasługuje na pochwałę. Mowa oczywiście o spotkaniu z Fnatic TQ, w którym pomimo ogromnych strat TEG zdołało skutecznie bronić się przez kilkanaście minut, a następnie powrócić do meczu i go wygrać.

Co zatem możemy powiedzieć o ESCE z siódmego sezonu Ultraligi? Myślę, że zespół ten zaskoczył nas i zaprezentował się naprawdę dobrze, pomimo szybkiego pożegnania z EU Masters. Co więcej, zarówno gracze jak i sama organizacja zdobyli sporą rzeszę wiernych fanów, a więc nie ma tutaj przegranych. Niedawno ogłoszono try-outy do TEG na lato. Czy ich wyniki ponownie pozwolą nam wkrótce cieszyć się z sukcesów? Na to liczymy.

Akademia Łotrzyków jak zwykle na szczycie

Przypadek AGO ROGUE był nieco inny. Tutaj raczej każdy spodziewał się sukcesów, a jako największe zagrożenia dla tej ekipy najczęściej wskazywano na Zero Tenacity oraz Illuminar Gaming. W barwach Łotrzyków przygodę przedłużyli Jakub "Sinmivak" Rucki oraz Damian "Lucker" Konefał. W miejsce Lukasa "Luroxa" Thomy i Chresa "Chresa" Laursena wskoczył dobrze znany duet z niemieckiego GamerLegion, Jochem "Rabble" van Graafeiland i Ardian "Nite" Spahiu. Ta dwójka była ze sobą już bardzo zgrana. Ich pierwsze wspólne występy notujemy na listopad 2019, gdzie walczyli pod szyldem mousesports. Do tego nowym wspierającym ekipy został Leon Maximilian "Leon" Anton z PENTY 1860. Można więc powiedzieć, że Łotrzyki, by wygrać ten sezon, sięgnęły za naszą zachodnią granicę.

I tak jak mogliśmy się spodziewać, dżungler oraz środkowy AGO ROGUE nie mieli sobie równych w tym sezonie. Rabble pokazał się jako wszechstronny oraz kreatywny gracz, który napędzał całość działania zespołu. Jego występy w znacznej większości gier były niemal idealne, a przeciwny leśnik rzadko kiedy mógł konkurować o choćby niewielką przewagę czy cel na mapie. Dodatkowo pracę Holendra ułatwiał Nite, który bardzo często sięgał po bohaterów, którzy już w stosunkowo wczesnej fazie gry mogli przepychać miniony na środkowej alejce i schodzić w boki mapy, tacy jak Twisted Fate czy Ryze. Zdarzały się też oczywiście zaskoczenia, bo w ramach Ultraligi Niemiec zaprezentował nam też Tryndamere czy Renektona. Gracze, o których tutaj mowa tak naprawdę nie potrzebowali zbyt wiele od swojej drużyny. Oni sami potrafili wziąć niejedną grę w swoje ręce i pokonać przeciwników. A zatem możemy tutaj mówić o najsilniejszej części zespołu.

A jak z resztą?

Na topie Sinmivaka znaczniej częściej widywaliśmy w roli carry niż w zeszłym roku. W lekkie zapomnienie odeszły postacie takie jak Sion czy Gnar, a w ręce toplanera trafiali Jayce czy Camille, na których, jak mogło się wydawać, zawodnik ten czuł się bardzo komfortowo. Do tego oczywiście nie można zapomnieć o Gangplanku, który, choć we wczesnych fazach gry świetnie radzi sobie jako weaksider, to po zebraniu kilku przedmiotów może kilkoma kliknięciami wysadzać przeciwników w powietrze. Osobiście wolę wersję Sinmivaka z tego sezonu, związaną z dominacją oraz agresją, choć ci nieco bardziej dokuczliwi widzowie Ultraligi mogliby powiedzieć, że poziom górnej alei się obniżył, przez co zdolnemu graczowi, jakim jest Mivak, było po prostu łatwiej, a wybieranie innych postaci byłoby po prostu marnowaniem jego potencjału.

[caption id="attachment_304337" align="alignnone" width="1120"]Sinmivak, AGO ROGUE, Ultraliga Sezon 6 – finały fot. Ultraliga/Radosław Makuch[/caption]

Dziwnym przypadkiem była dolna aleja AGO ROGUE. Bo choć jej gracze nie stwarzali drużynie żadnych problemów – ba, statystykami często przewyższali kolegów z zespołu – to czuć było nie do końca wykorzystaną siłę Luckera. Szczególnie dobrze było to widoczne w tych bardziej zaciętych lub przegranych spotkaniach drużyny. Wiele osób z tego powodu krytykowało najmniej doświadczonego z zawodników akademii Łotrzyków, Leona. Wraz z końcem Ultraligi z powodów zdrowotnych wymuszona została zmiana tego gracza. Na jego miejsce wskoczył Mauno "beansu" Tälli, który od 2014 roku grał na górnej alejce. Jednak, jak poinformował w oświadczeniu z końca zeszłego roku, postanowił to zmienić. Jak się okazało, była to kontynuacja problemów AGO ROGUE, choć tym razem już nie na Rifcie. Fakt faktem, zawodnicy mieli mało czasu na zgranie – o zmianie oficjalnie poinformowano krótko przed startem EU Masters, więc nie było odpowiedniej ilości czasu na treningi. Jednak z perspektywy widza tutaj o wiele bardziej męcząca była łatka autofilla, którą przyznano Estończykowi. W grze beansu odnajdywał się natomiast o wiele lepiej niż jego poprzednik, ale za to znacząco zwiększył się też poziom przeciwników. Rywalami były przecież najlepsze zespoły z całej Europy.

Półfinał EU Masters – czy to sukces?

Występ AGO ROGUE na EU Masters był zdecydowanie pozytywny. Choć porażki na Jakuba "Jactrolla" Skurzyńskiego i jego Vitality.Bee w fazie zasadniczej były bolesne, to Łotrzyki bez większych problemów wydostały się z grupy. W meczu ćwierćfinałowym Sinmivak i spółka trafili na Bifrost. Wynik tego meczu był nieco zaskakujący, bo ekipa z Ultraligi wyszła z niego z czystym kontem, zwyciężając 3:0. Nieco trudniej było już w kolejnym etapie. Tutaj nie było dużej różnicy, jeśli chodzi o oponentów, bo oprócz AGO ROGUE o awans do finału walczyły już tylko trzy francuskie drużyny. Drabinka ułożyła się dość nieszczęśliwie dla naszych reprezentantów, bo trafili oni na LDLC OL, przez wielu uznawane za zespół będący faworytem do mistrzostwa tego turnieju. I choć byliśmy świadkami stawianego przez Łotrzyków oporu, to trzeba przyznać, że ich rywale byli o poziom wyżej. W związku z tym, gracze polskiej formacji niestety musieli pożegnać się z EU Masters na poziomie półfinałów.

A zatem czy ten sezon był sukcesem dla AGO ROGUE? Myślę, że nie ma co do tego większych wątpliwości. Chociaż nie udało się powtórzyć zwycięstwa z 2020 roku, to trzeba pamiętać, że w ostatnim czasie Ligi Regionalne na Zachodzie przeszły ogromne zmiany. W Polsce natomiast... cóż, jest jak jest, ale cieszymy się, że nadal mamy godnych reprezentantów na arenie międzynarodowej.

Śledź autora na Twitterze – Patryk Hałacz