Trudne wejście Astralis
Rok 2021 bez wątpienia można uznać dla Astralis za porażkę. Wiosną zespół, w skład którego wchodzili Matti "WhiteKnight" Sormunen, Nikolay "Zanzarah" Akatov, Erlend "nukeduck" Holm (w trakcie splitu zastąpiony przez Carla "MagiFelixa" Boströma), Jesper "Jeskla" Strömberg i Hampus "promisq" Abrahamsson, zdołał wyprzedzić jedynie tragicznie grający wtedy Team Vitality. W grze drużyny trudno było wtedy szukać pozytywów i dalszych perspektyw. Na lato postanowiono jednak wstrzymać się od zmian. I choć tym razem AST poszło trochę lepiej, to nadal nie był to poziom, który gwarantowałyby zespołowy udział w play-offach.
Przy takim obrocie spraw nieco zdumiewające było podejście organizacji do startu roku 2022. W Astralis doszło do zaledwie dwóch roszad i to bynajmniej nie na tych pozycjach, które ich wymagały. Tym oto sposobem w drużynie znaleźli się obiecujący Oliver "Dajor" Ryppa, świeżo po zdobyciu drugiego miejsca na European Masters z Fnatic Rising, oraz Kasper "Kobbe" Kobberup, po dobrym, ale nie perfekcyjnym roku w Misfits Gaming. Gracze ci oceniani byli raczej pozytywnie i mieli być wzmocnieniem składu, ale jak się okazało, we współpracy z pozostałymi elementami układanki, jaką był skład AST, nie poszło im najlepiej. W pierwszej połowie splitu podopieczni duńskiej organizacji dostali bęcki od każdego z rywali, a w drugiej udało im się zwyciężyć zaledwie w trzech spotkaniach. Po takich wynikach jedno było już pewne – trzeba sięgnąć po nowych zawodników.
[caption id="attachment_327879" align="aligncenter" width="1120"] fot. Riot Games/Michał Konkol[/caption]
W słowniku Astalis słowo "nowy" ma jednak niecodzienne znaczenie. Organizacja sięgnęła po dwóch dinozaurów europejskiej sceny League of Legends, Kissa "Vizicsacsiego" Tamása i Andreia "Xerxe" Dragomira. Do tego postanowiono ściągnąć do Europy zawodnika z drugiej ligi koreańskiej, Lee "JeongHoona" Jeong-hoona. Osobiście byłem tymi zmianami przerażony, szczególnie gdy usłyszałem, że nowy wspierający ma spore problemy z komunikacją w języku angielskim. Przed oczami miałem już najczarniejszy ze scenariuszy, czyli powtórkę z wiosny. Na początku lata zadziało się jednak coś nieoczywistego i Astralis obecnie prezentuje się jako naprawdę solidna drużyna, może nie na miarę mistrza LEC, ale walka o play-offy wydaje się być dla niej planem minimum. Jak to się dzieje, że AST walczy teraz z innymi zespołami jak równy z równym? Przyjrzyjmy się nieco dokładniej zawodnikom tworzącym tę formację.
Zadaniowiec na górze
Górną aleję w Astralis obecnie okupuje Vizicsacsi. Mimo że w 2019 roku gracz ten ogłosił koniec swojej kariery związanej z League of Legends, to po niespełna dwóch latach powrócił. Udało mu się nawet wziąć udział ostatniej edycji Mistrzostw Świata razem z australijskim PEACE. Potem zagościł w lidze francuskiej, skąd powrócił na dobrze mu znany europejski szczyt, jakim jest LEC. W Astralis Vizicsacsi sam w sobie nie błyszczy. Jest on raczej zawodnikiem, który ma przetrwać wczesną fazę gry, a następnie pokazać siłę i doświadczenie w walkach drużynowych. Trzeba jednak przyznać, że jego gra momentami bywa wątpliwa. Forma tego gracza nie jest już taka, jaka była jeszcze kilka lat temu.
Jako że w Astralis Vizicsacsi najczęściej pełni rolę zadaniowca, nie możemy go szczególnie wyróżnić pod względem statystyk. W oczy rzuca się jedynie średnia asyst na grę o wartości 6,8, co stawia go w tej kategorii na pierwszym miejscu pośród graczy górnej alei, oraz udział w zabójstwach równy 59,6%. Pod tym względem toplanera Astralis wyprzedził jedynie Sergen "Broken Blade" Çelik.
Gracz drużynowy w dżungli
W dżungli Astralis możemy śledzić poczynania Xerxe. Po półtorarocznej emigracji Rumun postanowił wrócić na Stary Kontynent. Co ciekawe, w przeciwieństwie do wielu innych graczy, okres, w którym zawodnik przebywał w Ameryce nie "popsuł" go. Często gracze po takim wyjeździe nie mogą wrócić do formy, ale dżungler AST wydaje się być zaprzeczeniem tej reguły. Dodatkowo nadal widzimy w jego rękach szeroki champion pool, bo tylko do tej pory udało mu się zagrać już sześcioma postaciami. Xerxe świetnie spełnia swoje zadanie w Astralis i jest kimś, kogo przez te minione półtora roku zdecydowanie brakowało.
Pod względem statystyk rumuński gracz wyróżnia się na tle innych europejskich dżunglerów. Zajmuje on drugie miejsce w stawce zarówno pod względem KDA (4,4), jak i drużynowego udziału w zabójstwach (72,6%). Co ciekawe, spośród graczy na swojej pozycji ma on największy wkład w obrażenia zadawane przez drużynę. Jest on równy 18,1%.
Średniak na środku
Mam wrażenie, że Dajor jest postacią, która nie wychodzi zbytnio przed szereg. Mam na myśli to, że po prostu gra w swoją grę, która raz wyjdzie mu lepiej, a raz gorzej. Charakterystyczne dla niego są postacie, które rosną w siłę w późniejszych etapach gry i może to być jeden z powodów, dla których nie jest on aż tak widoczny, jak inni gracze środkowej alejki. W tym splicie jego najczęstszymi wyborami są Orianna i Viktor, i trzeba przyznać, że Dajor wie, jak je wykorzystać. Nie można także zapomnieć o Vex z wiosny, która jednak teraz pojawiła się na Rifcie jedynie raz.
Statystyki zdają się być zgodne z obrazem Niemca, który widzimy podczas gier. W znacznej większości z nich Dajor plasuje się między czwartą a siódmą pozycją. Wyjątkiem jest wkład w obrażenia zadawane przez drużynę. Tutaj wynik środkowego Astralis jest równy 28,7% przez co znajduje się on nieco wyżej, bo na najniższym szczeblu podium.
Carry z krwi i kości
Gdybym miał wskazać na najsolidniejsze filary Astralis w letniej edycji LEC 2022, to obok Xerxe zdecydowanie stałby Kobbe. Po zmianie wspierającego Duńczyk wygląda lepiej niż w poprzednim splicie i ma ogromny wpływ na to, jak formacja wygląda jako całość. Również w jego przypadku uwagę należy zwrócić na bardzo szeroki wachlarz postaci. Strzelec AST zagrał już siedmioma bohaterami, w tym dwoma odbiegającymi od standardowych marksmanów – Seraphine i Veigarem.
Statystyki potwierdzają dobrą formę Kobbego. Choć w żadnej z nich nie góruje on nad innymi graczami dolnej alei, to w większości z nich znajduje się w zdecydowanej czołówce. Wyróżnić można ważne dla strzelców KDA (5,2) i wkład w obrażenia zadawane przez drużynę (28,3%), w rankingu których Duńczyk uplasował się na trzeciej pozycji.
Wsparcie prosto z Korei
Na sam koniec został Koreańczyk pełniący w Astralis rolę supporta, JeongHoon. Choć przed startem letniego splitu tak naprawdę niewiele osób o nim słyszało, to zawodnik ten w pierwszych czterech tygodniach zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Widać, że potrafi dostosować się do drużyny i wie, co musi robić, by wspierać Kobbego. Choć póki co w rękach JeongHoona widzieliśmy tylko cztery postacie, to każda z nich pełniła w drużynie inną rolę. W pamięć najbardziej zapadł mi jego Pyke i chciałbym zobaczyć go więcej w zbliżających się kolejkach LEC.
JeongHoon, jak na Koreańczyka przystało, wie, jak ważna w League of Legends jest wizja. Dlatego zajmuje on pierwsze miejsce wśród wspierających w statystykach takich jak punkty wizji na minutę (3,65) i średnia ilość użytych totemów na minutę (2). Wspierający AST jest widoczny także w walkach, dlatego jego udział w zabójstwach jest równy 77,6%, co daje mu trzecią lokatę w rankingu supportów.
Jakie są szanse Astralis?
[caption id="attachment_327881" align="aligncenter" width="1120"] fot. Riot Games/Michał Konkol[/caption]
Astralis obecnie zajmuje siódmą pozycję z wynikiem 4-5, jednak ranking letnich rozgrywek LEC jest bardzo ściśnięty i z tygodnia na tydzień mogą w nim zachodzić zmiany. Póki co wszystko jest możliwe, a duńska organizacja ma wreszcie realne szanse na top 6 i zakwalifikowanie się do play-offów. Tam jednak może być nieco ciężej, bo tylko najlepsi z najlepszych będą mogli być na szczycie i tym samym reprezentować Europę na nadchodzących Mistrzostwach Świata. Przed nami jeszcze cztery tygodnie rozgrywek. Rozgrywek, które mogą okazać się kluczem do pierwszego sukcesu Astralis.