Andrzej Kowalski: Jak nastroje w drużynie? Po finale mówiłeś, że potrzebujecie trochę odpoczynku. Udało się złapać oddech?

Michał “Buld” Sokal: Na pewno. Trochę odpoczęliśmy od gry. Niestety YouBreak musiał jeszcze pojechać na media day, więc doszły kolejne trzy dni przerwy i nie gramy bez niego.

Zastanawia mnie, czy miałeś może moment w trakcie sezonu, w którym byłeś już pewny, że wygracie całą ligę. Oczywiście przed dołączeniem do ekipy musiałeś wierzyć w ten projekt, skład na papierze wyglądał naprawdę nieźle... Ale czy miałeś takie uczucie w fazie zasadniczej, play-offach a może dopiero w samym finale, że macie to w garści?

Dla mnie nie liczyło się nic innego niż zwycięstwo. Wiedziałem, że to najmocniejszy skład w lidze. Na papierze i skillowo. Byłem świadomy, że jak da się nam trochę czasu, to będziemy najlepsi. Pewny w stu procentach byłem podczas dwóch ostatnich meczów fazy zasadniczej na bootcampie. Czułem, że popełniamy o wiele mniej błędów i nie są one podstawowe. Wtedy wiedziałem, że to musi być wygrana.

Zaskoczyła was forma Diamantu w samym finale?

Tak, w finale bardzo dobrze zagrali indywidualnie. My z kolei zagraliśmy trochę słabiej niż w pozostałych meczach play-offowych. Ciężko się grało na Diamant, zwłaszcza że pokazali naprawdę dobrą formę strzelecką. 

Wydaje mi się, że wasz finałowy przeciwnik był sporym zaskoczeniem dla całej ligi. Czy trudniej było wam grać z przeciwnikiem, którego teoretycznie sufit powinien być o wiele niżej? Obchodziliście się z nimi jak z nieobliczalną siłą czy mniej więcej wiedzieliście, co chcą zrobić?

Wiedzieliśmy, co chcą zrobić. Do nikogo nie podchodziliśmy w ten sposób, że ktoś jest słabszy i można się rozluźnić. Wszyscy byliśmy świadomi tego, że każdy mecz można wygrać, jak i przegrać. Musimy grać swoje, a jak zagrają przeciwnicy, to już zależy od nich. Nawet jeśli wiemy, że jesteśmy dużo lepsi, to musimy czuć respekt, żeby utrzymać dyscyplinę i potem pokazać się lepiej na silniejsze zespoły.

W wywiadzie pomeczowym powiedziałeś, że jesteś dumny z waszej mocnej psychy. Jak wyglądały wasze commy, kiedy zaczęliście przegrywać w serii?

Tak naprawdę nie zmieniły się w ogóle. Jak przegrywaliśmy 2:9, to powtarzaliśmy sobie, że jedna runda i wygrywamy resztę. Raczej była motywująca gadka i nie mieliśmy spadków energii. Tak jakby było 0:0 przed każdą rundą.

Wszyscy utrzymywali tego ducha w drużynie czy jednak ktoś był odpowiedzialny za utrzymywanie tej mentalności?

Raczej wszyscy po trochu mówili. Zazwyczaj ja powtarzam, że nic się nie stało i jedziemy dalej. Ale w tamtym momencie maniek też chyba najwięcej budował.

Na początku sezonu na transmisji zostałeś zapytany o cele. Odpowiedź była dość przewidywalna: wygrać ligę. No i udało się. Jeśli zapytam cię teraz o cel, pewnie powiesz, że chcecie też sięgnąć po zwycięstwo w Finalsach. Myślisz, że jest to w zasięgu?

Tak, moim zdaniem jest to w zasięgu. Ale na pewno będzie to bardzo trudne. Wszystko zależy od tego, jak zagramy. Drużyny, jakie tam będą... wiemy, że możemy z nimi wygrywać. No ale to są naprawdę bardzo dobre zespoły. Od nas zależy, czy zagramy najlepsze mecze w życiu i wygramy tę ligę, czy też coś nie pójdzie i skończymy na słabszym miejscu. Wszyscy wierzymy, że możemy to wygrać i chcemy wygrać.

Z kim najbardziej chcesz się zmierzyć podczas nadchodzącego turnieju?

Chyba z Vitality. W finale. Fajnie byłoby z nimi wygrać. Na papierze jest to najlepsza drużyna z wszystkich lig.

Po wygranej z Anonymo na początku sezonu powiedziałeś, że zaczęliście grać razem 11 dni temu. Było to 12 maja, a więc mniej więcej od pierwszego maja zaczęliście treningi. Jak wyglądał u was ten krótki okres przygotowawczy, na czym się skupialiście? Był to swego rodzaju speedrun wszystkiego?

Wiedzieliśmy, że cały system jest grany w BO1. Założyliśmy, że trzy mapy wywalamy i nie gramy ich przez pierwsze tygodnie. Na początku graliśmy tak, żeby sprawdzić, co komu pasuje pod względem agentów. Po kilku dniach na spotkaniu wywaliliśmy nasze najgorsze mapy i dobraliśmy postacie.

Mało osób pewnie wie, ale mało brakowało, żeby ekipa mistrzów naszego VRL-a w ogóle nie powstała. Z tego, co wiem, mieliście jakieś problemy ze znalezieniem organizacji. Możesz trochę więcej powiedzieć o tym okresie?

Jak chłopaki do mnie się zgłosili, to TENSTAR był już raczej potwierdzony. Gorzej było z samym składem. Tam kilka osób – Stix, YouBreak, kamyk, który ostatecznie poszedł do Rebels... Zamiast niego wzięliśmy właśnie kacpiego. Ja też w ostatni dzień doszedłem, jak mieliśmy podpisywać kontrakt. Maniek też miał późne tryouty w BIG. Drużyna nie była pewna, bo cały czas gdzieś mieliśmy tryouty. Organizacja była, ale zawodnicy byli niepewni. Skład był wielką niewiadomą do samego podpisania umów.

Ty sam jeszcze przed TENSTAR miałeś podobno poważne problemy ze znalezieniem domu. 

To był dla mnie najbardziej unlucky okres w karierze. Było sporo zainteresowanych mną drużyn, ale zdarzało się, że dzień wcześniej pisali, że kogoś już znaleźli. Wszystko było ugadane, byłem umówiony na daną godzinę... ale coś się zawsze posypało. Tak było z trzema albo nawet czterema organizacjami. Bolało mnie, że nie miałem okazji się nawet pokazać.

Miałeś może chwile zwątpienia w tym czasie?

Nie. Raczej frustracji. Wiedziałem, że jak będę dalej grał i robił to, co robię, to w końcu ktoś się zgłosi.

Podobno miałeś mieć testy w MOUZ. Co się tam stało? Gdzie jeszcze byłeś testowany?

Tam była właśnie taka sytuacja, o jakiej mówiłem. Byłem zapewniony o testach, a jak zapytałem dzień wcześniej, o której godzinie mam się stawić, to napisał mi, że kogoś mają. Grałem jeszcze tryouty w Movistar. Tam też byłem zapewniany, że wszystko spoko i chcą mnie dalej próbować, ale coś się wykruszyło. W Sector One byłem wybierany spośród dwóch zawodników. Ja miałem do wyboru ich i TENSTAR. Widziałem większy potencjał w tej drugiej formacji. Było jeszcze kilka organizacji, ale nie pamiętam już nazw. Jedna była chyba z Niemiec.

Nie chciałeś jechać do innego VRL-a?

To zależało od zespołu. Jeśli miałbym wybierać między Sector One i TENSTAR, to tutaj był większy potencjał. Ale porównując do MOUZ, na tamten moment nie wiedziałem, jak to wszystko będzie wyglądać. Wybrałbym pewnie MOUZ. Europejska drużyna, ogromna marka, gracze z dużym doświadczeniem. Teraz? Nie byłbym taki pewny.

Jak z tego miejsca, gdzie zdołałeś udowodnić swoją wartość na wielu płaszczyznach, oceniasz ostatni rok w swojej karierze?

Trudne pytanie. To jest pierwszy mój profesjonalny rok. Cały okres w NOM wywaliłbym do kosza. Dużo się nauczyłem, ale moja gra była słaba. Po dołączeniu do TENSTAR wszystko już było git. Wcześniejsze lata... Ballista i Masters. Tamten rok był bardziej udany, ale po Balliście było długo nic. To się dzieli na epizody. Teraz jest ten lepszy moment, ale obstawiam, że po zakończeniu Finalsów znowu może być gorszy moment. Nie będzie co grać i będzie duży przestój dla zespołów Tier 2 i 3.

Stresujecie się tą franczyzą? To będzie dla was wielka niewiadoma.

Nie będę mówił za chłopaków, ale ja stresu nie odczuwam. Ale fakt, będzie to niewiadoma. Nie wiemy, jak to będzie wyglądać i co dalej będzie z organizacją. Może będzie chciała zwolnić miejsce? Totalnie nic nie wiadomo. Jakie organizacje franczyzę zdobędą? To może być jedna wielka szufla.

Jak odchodziłeś z NOM, szukałeś drużyny jako flex. Z tego, co wiem, potem postanowiłeś sprawdzić się znowu jako IGL. Skąd ta decyzja?

IGL-owałem już w NOM. Szukałem drużyny jako flex, ale nie wykluczałem powrotu do IGL-a. Akurat chłopaki tutaj nie mieli nikogo takiego i wszedłem z powrotem w tę rolę. Jestem w stanie dobrze IGL-ować, jeśli włożę w to mnóstwo pracy.

Jakie są twoim zdaniem najważniejsze cechy, jakie powinien mieć IGL w VALORANCIE?

Tego jest bardzo dużo. Musi być stanowczy, odważny przy podejmowaniu decyzji, mieć dużą wiedzę o grze. Musisz liczyć się z opinią całego zespołu, słuchać, wyciągać wnioski i szukać rozwiązań. Jest tego dużo i można wyliczać godzinami. Musi się skupiać na ogromie rzeczy.

A jest ktoś na scenie polskiej czy też międzynarodowej, który twoim zdaniem jest wzorem IGL-a?

Ciężko mi powiedzieć, bo... nie grałem z nimi. (śmiech) Obstawiam, że najlepszymi IGL-ami w Europie są Boaster i Ange1. 

Ostatnio na transmisji zroastowałeś Boastera.

(śmiech) No tak, ale to była prawda. Teraz na przykład grał turniej życia przez jakiś czas, a wówczas był zupełnie bez formy. Jeśli chodzi o samo callowanie i wiedzę o grze to musi mieć ogromną, bo jego drużyna zawsze się liczy na scenie.

Kibicowałeś komuś na Masters?

Chciałem, żeby drużyna z Europy wygrała i chciałem, żeby to było FPX. Bardzo podoba mi się też gra Paper Rex. To coś zupełnie innego, niż widzimy u reszty drużyn. Na kogo nie grają, czują się, jakby mierzyli się z gośćmi z Golda.

W jednym z wywiadów zostałeś zapytany o Fade i wtedy byłeś zdania, że jest najmocniejszym inicjatorem, ale ludzie jeszcze nie wiedzą, jak nią grać. Ja spotkałem się z mieszaną opinią, dla niektórych jest okej, dla innych to fajny pocket pick, ale nic więcej. Utrzymujesz nadal, że jest lepsza od reszty?

Dalej to utrzymuję. Nie na każdej mapie, ale jeśli chodzi o uniwersalność, to jest najlepsza. Jeśli nie dostanie jakichś nerfów, to dalej będę tego zdania.

W rozmowach pomeczowych często pozdrawiasz swojego brata, wygląda na to, że ogląda twoje mecze i wspiera cię w karierze. Jaka jest między wami relacja, interesuje się esportem czy po prostu jest na transmisjach dla ciebie?

Interesuje się ogólnie ligą i esportem. To mój top jeden fan. (śmiech) Dzięki niemu zacząłem grać w gry od młodości. Jest ode mnie 6 lat starszy i pokazał mi CS-a. Cały czas śledzi moje poczynania, ogląda i dziękuję mu za to.

 Śledź rozmówcę na Twitterze – Michał "Buld" Sokal
 Śledź autora na Twitterze – Andrzej Kowalski