Początki

Zaczynał na duńskim podwórku, gdzie w 2014 roku znajdował miejsce w miksach i mniejszych organizacjach, o których raczej nie słyszano na arenie międzynarodowej. Nie musiał długo czekać na pierwszą prawdziwą ofertę, ponieważ już w październiku mógł się cieszyć podpisaniem umowy z Copenhagen Wolves. Organizacja ta przepuściła przez swoje szeregi większość ówczesnych graczy z Danii, między innymi całą piątkę zwycięskiego składu Astralis z Majora w Atlancie, ale też Finna "karrigana" Andersena czy Caspera "cadiana" Møllera. Niemniej o drużynie było głośno tylko przez wydarzenia poza serwerami. Najpierw Nichlas "Nille" Busk otrzymał VAC Bana w podobnym okresie, co Hovik "KQLY" Tovmassian oraz Joela "emilio" Mako, a później Lukas "gla1ve" Rossander został wyrzucony przez aferę z GDK.lan, chociaż sam gracz twierdził, że ma to podstawy personalne. Dwa miesiące – tyle czasu dostał szesnastoletni wtedy Kjærbye, po czym musiał szukać nowego domu. Dwa trudne miesiące, które upłynęły pod znakiem skandali i niepowodzeń, gdyż z Majorem ekipa Wilków żegnała się już w fazie grupowej. Te dwa miesiące wystarczyły jednak by przekonać do siebie włodarzy Teamu Dignitas.

Krok do przodu?

Do nowej organizacji przychodził wraz z większością składu Copenhagen Wolves. Podtrzymał tam swoją formę indywidualną, lecz nie przełożyło się to na wyniki drużynowe. Duńczycy odpadali w kwalifikacjach do mistrzostw świata zarówno przed ESL One Katowice, jak i ESL One Cologne. Dignitas nie zapewniło też najlepszych warunków pracy, ponieważ na przestrzeni całego roku 2015 doszło do pięciu zmian w składzie. Z czego jedna miała miejsce... tydzień przed DreamHack Cluj-Napoca, czyli jedynym Majorem, w którym Kjærbye wziął udział jako gracz tej formacji. Turniej, jak można się domyślić, skończył się totalnym fiaskiem, a na kolejne wydarzenie tej rangi zawodnik musiał czekać ponad rok. Rok, przez który ani myślał próżnować, bo w 2016 wszedł na zupełnie inny poziom. Rating wynoszący 1,12, "Impact" – 1,13 i ADR na poziomie 82,3. Takimi statystykami mogła się poszczycić tylko elita riflerów. Na jego talent zwrócił uwagę Danny "zonic" Sørensen, znacząco przyczyniając się do sprowadzenia ówcześnie osiemnastolatka do Astralis. Ten po kolejnym potknięciu Dignitas przed MLG Columbus odpuścił rywalizację w katedrze Counter-Strike'a, by przejść do najlepszej duńskiej drużyny.

Szczyt formy

Do zmiany na linii René "cajunb" Borg – Kjærbye doszło w trakcie kwalifikacji do ESL One Cologne, w których młody Duńczyk wziął udział z poprzednią ekipą, przez co przepisy zabraniały mu grę dla innego zespołu podczas tego turnieju. Pozorne nieszczęście okazało się największym błogosławieństwem, które mogło spotkać tę formację. Przez konieczność znalezienia zmiennika do składu Astralis trafił gla1ve, który wkrótce na stałe zagościł w szeregach, zostając nowym prowadzącym. Na rezultaty początkowo nie można było narzekać, ale dopiero pod koniec roku przyszły prawdziwe sukcesy. Drugie miejsce na ELEAGUE Season 2 oraz triumf w ECS Season 2 zamykającym rok 2016. Ekipa spod znaku czerwonej gwiazdy dzięki temu kończyła sezon jako lider rankingu HLTV, a sam Kjærbye został wyróżniony w najlepszej dwudziestce zawodników roku na szesnastej pozycji. Wielkimi krokami zbliżał się ELEAGUE Major Atlanta – szansa, na którą Kjaerbye czekał całe życie. Powiedzieć, że ją wykorzystał, to jak nie powiedzieć nic. Zwycięstwo Majora, tytuł MVP oraz nagroda dla zawodnika meczu w finale, zaś po drodze zwycięstwa w fazie pucharowej z Natus Vincere, Fnatic oraz Virtus.pro.

Na szczycie nad przepaścią

fot. ESL/Patrick Strack

Kjærbye, tak samo, jak całe Astralis, w 2017 rok wszedł z fenomenalną formą, co udowodnił, wygrywając IEM Katowice. Kolejny sukces w tak niewielkim odstępie czasu zwiastował, że wkrótce mogliśmy mieć do czynienia z prawdziwą potęgą, jednak przyszłość nie była taka kolorowa... Co prawda do końca roku Duńczycy dalej zaliczani byli do ścisłej czołówki, ale już nie jako najlepsza drużyna na świecie. Choć w lutym rating Kjaerbyego podchodził pod 1,20, tak już na wiosnę jego statystyki zaczęły regularnie się pogarszać, aż w końcu spadły poniżej progu 1,00. Mimo wszystko na koniec roku ponownie znalazł się on w najlepszej dwudziestce HLTV. Dla porównania – w podobnej sytuacji był inny MVP majora, Tarik "tarik" Celik, a w takowym zestawieniu go nie było. Na początku 2018 roku zawodnikom kończyły się kontrakty, lecz przed tym mieli jeszcze do zagrania ELEAGUE Boston. Nie będzie przesadą nazwanie występu na tym turnieju pierwszą fatalną porażką, po której Kjærbye postanowił bez uprzednich rozmów z innymi nie podpisać kolejnej umowy z organizacją.

Początek końca?

fot. ESL/Damian Gątkiewicz

Zamiast tego ponownie połączył siły z kolegami z Dignitas, chociaż tym razem już w North. Ruch do teoretycznie słabszej drużyny, jednak dalej w top 10. Co prawda Kjærbye dodawał do swojej kolekcji kolejne puchary, lecz były to mniej znaczące zawody spod szyldu DreamHack Open. Wyjątkiem był DH Masters Stockholm, podczas którego North pokonało dwukrotnie Astralis – najpierw w grupie, później w finale. Miał to być powrót młodego Duńczyka na szczyt, jednak los miał inne plany. Już wtedy z Majorów odpadał we wczesnych etapach, gdy jego była drużyna pisała historię, zdobywając trzy tytuły jeden po drugim. W 2020 Kjærbye postanowił zrobić sobie przerwę podyktowaną zdrowiem, lecz gdy wracał nie było dla niego już miejsca w składzie. Spróbował jeszcze szczęścia w FaZe Clanie, ale nie zagościł tam na długo przez sytuację w organizacji. Podobnie szybko skończył się epizod w HYENAS, choć tym razem Kjærbye miał już zawiesić myszkę na kołku.

Wielki powrót

fot. ESL/Simon Howar

Sęk w tym, że to nie koniec jego przygody. Kjærbye nie jest jedynym przypadkiem zmarnowanej kariery (o ile można tak powiedzieć o MVP Majora), a też nie każdy gracz potrafiłby podnieść z podobnych sytuacji. Sęk w tym, że duński strzelec w trakcie, jak się okazało, tymczasowej przerwy kompletnie odmienił swoje życie. Wcześniej trudno było mu znaleźć motywację do gry oraz odpowiednio zadbać o swoje zdrowie.

Jak sam stwierdził w wywiadzie dla dexerto, za bardzo przejmował się opinią innych, miał też obsesję na punkcie bycia najlepszym na świecie, co było powodem wielu frustracji, gdy coś poszło niezgodnie z jego planem. Teraz jest silniejszy fizycznie i psychicznie, stał się dojrzalszy, a także pewniej podejmuje decyzje w trakcie gry. Nie nakłada na siebie presji. – Znalazłem sposób, dzięki któremu mogę grać w Counter-Strike'a i być szczęśliwym, mogę mieć cele, ambicje i marzenia – wyznał. Endpoint CeX wydawało się dla niego idealnym domem, bo w przeciwieństwie do poprzednich ekip, w których często panował chaos, organizacja posiadała stabilny skład i pozycję na scenie. Pierwszy test nowa drużyna zdała zresztą śpiewająco, awansując do 16. sezonu ESL Pro League. Niemniej później nie udało jej się zakwalifikować na turniej RMR przed Intel Extreme Masters Rio Major, a w grupie EPL-a zajęła ostatnie miejsce. Mimo wszystko sam Kjaerbye zaprezentował się z pozytywnej strony. Owszem nie był tym samym graczem, co w swoim szczycie formy, lecz udowodnił, że dalej potrafi rywalizować ze światową czołówką.

A potem przyszło niespodziewane. – Czasami życie obiera niespodziewany kierunek i po prostu trzeba się do tego przystosować. – takimi słowami Duńczyk tłumaczył rozstanie z Endpoint, które było równie sensacyjne, co jego powrót do gry. Kjaerbye nie zdradził przy tym szczegółów, więc niewiadomą jest to co się dzieje obecnie w jego życiu, ani jakie ma plany. Biorąc pod uwagę jego historię oraz pasję do rywalizacji, zapewne możemy się wkrótce spodziewać informacji odnośnie do nowego epizodu w jego karierze. Mało kto może pochwalić się taką wytrwałością i zmianą swojego życia o 180 stopni. Tym bardziej że stało się to po tym, jak spadł z samego szczytu, na którym jego bliscy utrzymali się przez następne lata. I nawet jeśli 24-letni gracz już nigdy więcej nie zagości na serwerze, to i tak zdołał zapisać się złotymi zgłoskami w historii Counter-Strike'a.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Ciemniewski