Maciej Petryszyn: Na początek rozmowy kwestia AGO. Twój pobyt w organizacji był stosunkowo krótki i trudno powiedzieć, byś odegrał w tym składzie większą rolę. Gdy cię podpisywano, był w ogóle jakiś konkretny plan na to, w jaki sposób wdrażać cię do zespołu?
Miłosz "sh3nanigan" Klimczak: No tak, za dużo tam nie pograłem. I na pewno jest niedosyt. Poczucie, że mogłem dostać szansę i pograć nieco więcej. Jeżeli chodzi o plan na mój pobyt w zespole, to jego autorem był minirox. Na początku musiałem przyglądać się z boku – po prostu siedziałem z drużyną i oglądałem praki. Musiałem się nauczyć danych skrótów myślowych, tego, jak będzie wyglądać komunikacja, granaty itd. A później byłem wdrażany do drużyny i gdy wracałem ze szkoły, to sam grałem praki.
Co cię w ogóle przekonało, by przyjąć tę ofertę? Przecież od początku było wiadomo, że przynajmniej w początkowym okresie możesz nie mieć zbyt dużo szans na grę.
Na pewno gwarantowało to lepszy rozwój, bo ja jako młody gracz mogłem podpatrywać coś od lepszych zawodników – w ten sposób po prostu szybciej się uczy.
Droga F1KA, który też zaczynał jako "szósty", potem został gwiazdą zespołu, a na końcu odszedł do OG, pobudzała twoją wyobraźnię?
To też na pewno w jakimś stopniu na mnie wpłynęło. Wiedziałem, że młodzi w AGO po prostu dostają szansę od trenera.
Ty jednak tych szans zbyt wiele nie dostałeś.
Wydaje mi się, że to była kwestia krótkiego pobytu w AGO całego składu.
Właśnie, to było zaledwie pięć miesięcy. Co sprawiło, że ten zespół rozpadł się tak szybko?
AGO celowało w wygranie ESL Mistrzostw Polski, co się ostatecznie niestety nie udało. Głównym celem dla wszystkich był też IEM w Katowicach, z myślą o tym ta drużyna została zbudowana – żeby po prostu grać na takich turniejach. Ale nie wyszło i przez to odeszli sponsorzy.
Ty jako osoba z wewnątrz masz jakieś przemyślenia, dlaczego mimo dużych nazwisk ten skład nie odpalił?
Szczerze mówiąc to nie wiem, co nie zagrało.
Wspomniałeś też miniroxa. Pracowałeś z Mikołajem, wcześniej miałeś okazję też współpracować z Hyperem. Można więc powiedzieć, że trenowałeś pod okiem jednych z bardziej utytułowanych trenerów w Polsce. Byłbyś w stanie jakoś ich ze sobą zestawić?
Hyper dał mi bardzo dużo jako początkującemu graczowi. Cały czas analizowałem swoje dema, a on podpowiadał mi, w jaki sposób to robić. Pokazywał od podstaw, jak prowadzić swoją etykę pracy i to było dobre, bo gdy wszedłem do AGO, to już wiedziałem, jak to robić. Dzięki temu z miniroxem bardziej skupiałem się na kwestiach taktycznych i innych tego typu sprawach. Hyper podał mi podstawę tego, jak działać, a minirox to poszerzył.
Grałeś więc w Izako Boars i AGO, czyli dużych na naszej scenie organizacjach. Ale też chyba nie masz szczególnych powodów do zadowolenia, jeżeli chodzi o twój pobyt w nich.
Tak szczerze to nie wiem. Izako Boars w jakimś stopniu na pewno mnie rozpromowało – i przez sociale, i poprzez granie tam. I dlatego AGO mnie zauważyło. A ja jestem zadowolony, że mogłem grać w, jak mi się wydaje, najlepszej organizacji w Polsce.
Sądzisz więc, że mimo iż przygody z AGO i Izako Boars nie były zbyt długie, to dziś jesteś lepszym graczem niż jeszcze przed transferem do IB?
Dokładnie, tak mi się wydaje. Można powiedzieć, że na pewno dojrzałem w samej grze. I mam na tę grę inny punkt widzenia. W niektórych sytuacjach jest mi łatwiej, bo jestem w stanie przewidywać ruchy przeciwników. To w znacznym stopniu ułatwia grę.
A czy chłopaki z AGO, gdy przyglądałeś się ich treningom, to jako bardziej doświadczeni koledzy coś ci podpowiadali, pomagali?
To na pewno. Mogłem zarówno w grze, jak i w życiu prywatnym podbijać do nich ze wszystkim i to było mega spoko. A oni sami wszystko mi pokazywali. Wydaje mi się, że najwięcej pomagał Furlan. Często, gdy byłem w AGO i graliśmy np. Vertigo, to on był na midzie i z nim pracowałem najwięcej.
W momencie, gdy okazało się, że skład się rozpada i opuszcza AGO, to była chociaż przez moment opcja, żebyś ty jednak w AGO pozostał?
Od początku było wiadomo, że wszyscy odchodzą.
Pytam, bo długo plotkowano, że do AGO mają trafić los kogutos, co się zresztą ostatecznie stało. A ty przez jakiś czas miałeś okazję grać z Kogutami.
Tak, grałem z nimi, bo w AGO dali mi możliwość grania z innymi zespołami, żebym mógł się ogrywać. A że z chłopakami z los kogutos znam się już jakieś cztery lata, to po prostu czasami występowałem z nimi, ale nie przerodziło się to w nic więcej.
Potem znalazłeś się w ThunderFlash, ale tak trochę po cichu. Nie było cię i nagle zacząłeś z nimi występować bez żadnego ogłoszenia czy czegoś w tym rodzaju.
Od jakichś trzech lat znam się z pawkoemem i mridem, budowałem z nimi pierwsze zespoły. I już wcześniej słyszeli w kuluarach, że odchodzę z AGO, więc chcieli dokonać takiej zmiany. Wiedzieli, że po tym, jak grałem w AGO, mogę dać im po prostu coś więcej.
Od początku była mowa o stałej współpracy czy początkowo miałeś tylko stand-inować?
Raczej na stałe, bo nie dostałem żadnych oferty. Niemniej w ThunderFlash i tak graliśmy wtedy bez kontraktów.
Mimo to szło wam obiecująco, byliście nawet w top 6 Rankingu Cybersportu. A przecież w waszym składzie nie ma przesadnie dużych nazwisk.
Naszą siłą jest to, że po prostu jesteśmy znajomymi, którzy grają, lubią w nią grać i po prostu to robią. Razem pracujemy. Każdy wytyka błędy, nie ma tak, że ktoś zwyczajnie milczy, żeby na przykład kogoś nie urazić. I taka praca z kolegami jest najlepsza – możesz im powiedzieć o wszystkim.
To brzmi jak duża zmiana – w AGO wszystko było skrajnie profesjonalne, a teraz jesteś w zespole, który jest po prostu sklejką kumpli.
Może i jesteśmy sklejką kumpli, ale też poświęcamy gracze dużo czasu, przebywając na serwerze.
Tak czy inaczej, z ThunderFlash pożegnaliście się wygranym lanem Leo Gaming Cup. Ty sam nieczęsto miałeś okazję grywać na lanach, prawda?
Mój pierwszy lan miał miejsce w poprzednim sezonie Polskiej Ligi Esportowej, gdy jeszcze byłem w Izako Boars i wtedy zagraliśmy bodajże z PGE Turowem. A z innych większych lanów, to mogę wymienić jeszcze półfinał Dywizji Mistrzowskiej PLE.
Z kolei na wspomnianym Leo Gaming Cup zagraliście ze Scou7 Gang i to ciekawa historia, bo przecież miałeś zmierzyć się z Hyperem, który, jak sam przyznałeś, cię zbudował.
Jechaliśmy na tego lana z przekonaniem, że wygramy. Wiedzieliśmy, że możemy stracić maksimum jedną mapę, ale poza tym to wygramy gładko. Jeżeli chodzi o Bartka, to oczywiście pogadaliśmy. Jest z nim spoko kontakt.
Coś komentuje, podpowiada?
Raczej nie, ale czasami o czymś z nim popiszę.
fot. Polska Liga Esportowa/Julia Szałapska |
No więc wygraliście ten turniej, a chwilę później ogłoszono, że odchodzicie. W tamtym momencie byliście już dogadani z Ungentium?
Tak, już nawet na samym lanie byliśmy dogadani i wiedzieliśmy, że to nasz ostatni występ w ThunderFlash. Wydaje mi się, że same rozmowy z Ungentium nie trwały długo. Razem z moją agencją napisaliśmy, dogadaliśmy się i po prostu podpisaliśmy kontrakty. Wszystko poszło dobrze i wybraliśmy tak, by był to kolejny krok w naszym rozwoju.
Gdy was ogłaszano, widziałem komentarze, w których ludzie uważali was za "opcję budżetową" w porównaniu z poprzednim składem Ungentium.
Też widziałem tego typu komentarze. Ale czy faktycznie tak jest? ThunderFlash w poprzednim sezonie doszło do półfinału PLE i półfinału ESL Mistrzostw Polski, więc wydaje mi się, że poziom jest podobny. Raczej nie obawiamy się porównań z poprzednim składem.
Oni jednak zdobyli wicemistrzostwo PLE.
Wydaje mi się, że w Polsce bardziej patrzy się na to, kto wygra ESL Mistrzostwa Polski, a nie PLE.
Niemniej Ungentium przez ostatnie miesiące było w krajowej topce. A to oznacza, że i od was będzie się oczekiwać, że pociągniecie en wózek i organizacja nadal będzie znajdować się w czołówce obok Illuminar, 9INE czy HONORIS.
Będziemy na pewno utrzymywać swój poziom, ale czy jesteśmy w stanie dorównać np. 9INE? Wydaje mi się, że w Polsce niewiele jest teamów, które mogą im dorównać, gdy są w formie. Ale z innymi ekipami możemy powalczyć jak równy z równym.
Czyli tylko 9INE jest poza waszym zasięgiem, a reszta jak najbardziej?
Tak.
Dla niedzielnych fanów CS-a wasz zespół może być jednak trochę anonimowy. Gdybyś miał coś o nim opowiedzieć, to stawiacie bardziej na kolektyw, czy macie jakiegoś star playera?
Wydaje mi się, że bardziej stawiamy na kolektyw i każdy z nas może wycarry'ować mecz.
Macie np. cej0ta, którego w rozmowach ze mną bardzo wychwalał właściciel AVEZ. A chłopak ma przecież tylko 16 lat, jest jeszcze młodszy niż ty.
No tak, on kiedyś faktycznie może być star playerem. Chociaż obecnie gra on u nas na takich pozycjach, na których, jak mi się wydaje, trudno być taką gwiazdą.
A jeżeli chodzi o twoją rolę w zespole?
U nas w zespole jestem głównie entry fragerem. Ponadto u nas jest tak, że nie mamy żadnego głównego prowadzącego, tylko po prostu każdy, kto czuje grę, rzuca pomysłem i tego się trzymamy.
Brak sztywnego prowadzenia może na wyższym poziomie się nie sprawdzić.
Szczerze mówiąc to nie wiem. Na razie się sprawdza i tego się trzeba trzymać. Ale będziemy kombinować. Nie ma u nas tak, że gramy freestyle'owo – mamy przygotowane rzeczy i gdy ktoś widzi na mapie jakieś luki, to rzuca pomysłem, który może wyjść.
A gdy rozmawialiście z Ungentium, to był temat tego, żeby Luz was trenował? Bo on odszedł z organizacji trochę później niż poprzedni zawodnicy.
Wydaje mi się, że były jakieś plany, ale Luz chyba się po prostu nie dogadał. Chociaż nie wiem za bardzo, co nie wyszło. Ale tak, było to w planach i Luz też pomagał nam ogarnąć rzeczy pokroju serwera itd.
I w ten sposób dołączyliście do sporego grona polskich drużyn, które nie mają trenera. A to raczej coś, co przeszkadza w stawianiu kolejnych kroków na drodze do rozwoju.
Sądzę, że brakuje w Polsce dobrych trenerów. Albo chociaż trenerów, którzy się uczą. No bo kogo mamy teraz w Polsce? Hypera, miniroxa, Bogdana, VinSa, nawrot teź jest. Ale tak poza tym to nie ma ich przesadnie dużo. Szczególnie gdy spojrzy się, ile drużyn można byłoby złożyć z polskich graczy.
Wcześniej mówiło się, że w Polsce nie ma prowadzących. Teraz nie ma trenerów. Można mieć wrażenie, że taktyczna strona CS-a na polskiej scenie w ogóle leży.
Jeżeli mam być szczery, to nie wiem, z czego to wynika.
Najbliższe wasze mecze rozgrywane będą już w Polskiej Lidze Esportowej. Można powiedzieć, że trafiliście do wymagającej grupy – przynajmniej jeżeli chodzi o nazwy obecnych w niej drużyn.
Tak, w następnym tygodniu zaczyna się nasza grupa. Sądzę, że naszym głównym konkurentem w walce o awans będzie PGE Turów. Nie wiemy też, czego się spodziewać po LODIS, bo to nowy skład zawodników, którzy dobrze strzelają. To tych dwóch ekip się najbardziej obawiamy.
Byłbyś w stanie wskazać faworyta waszej grupy?
Wydaje mi się, że nie, bo w porównaniu do grupy A nasza grupa jest wyrównana.
Rozmawiamy już po tym, jak odpadliście z eliminacji do IEM Dallas. Na dobrą sprawę nie włączyliście się nawet do gry o awans. Brak doświadczenia dał o sobie znać?
Na pewno w pierwszych eliminacjach tego doświadczenia zabrakło, np. gdy graliśmy ze Sprout. Nie zagraliśmy wtedy zbyt dobrze, bo zaczynaliśmy z wyniku 1:6 i potem musieliśmy odrabiać. Zabrakło nam dobrego wejścia w mecz. Z kolei w drugich kwalifikacjach to sami sobie przegraliśmy spotkanie, bo prowadziliśmy już 11:4 z Witchers i przegraliśmy 14:16.
To też brak doświadczenia?
Tego bym nie powiedział, raczej głupie błędy, które robiliśmy.
O trenerze już rozmawialiśmy. A samo Ungentium zapewnia sam dodatkowe zaplecze personalne – analityka, psychologa albo kogoś podobnego?
Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, ale wydaje mi się, że jakbyśmy takowej pomocy potrzebowali, to na pewno by ją nam zaoferowali.
Nie masz poczucia, że potrzebujecie jej już teraz?
Chyba na ten moment nie mamy takiej potrzeby.
Jak sprawdzałem, to średnia wieku waszego składu to mniej niż 20 lat. Jesteście bardzo młodą drużyną, więc czy w związku z tym możemy uznać, że wasz pobyt w Ungentium to projekt długoterminowy?
Na razie mamy testowe kontrakty bodajże na 3 miesiące. I to tylko od nas zależy, czy będziemy chcieli przedłużyć te kontrakty, czy też nie.