5. FUT Esports
Na piątym miejscu usytuowaliśmy wicemistrzów Turkish Championship League – FUT Esports. Pierwszym powodem, dzięki któremu znalazł się on w czołowej piątce, jest fakt, iż jest to srebrny medalista bardzo prestiżowych rozgrywek. Jest to pierwszy raz, kiedy liga turecka jest obecna w ekosystemie Europejskich Regionalnych Lig. Po zdegradowaniu z najwyższego szczebla z pewnością był to duży cios dla samego środowiska. Dla drugiego poziomu rozgrywkowego to natomiast ogromne wzmocnienie. Wszak od teraz gracze, którzy jeszcze do niedawna mieli okazję występować na mistrzostwach świata, będą teraz uczestniczyli w EMEA Masters. Nic więc dziwnego, że przedstawicieli tej ligi stawiamy tak wysoko.
fot. LCK |
Odsuwając na bok jednak samą kwestię poziomów ligowych, to trzeba przyznać, że FUT Esports jest po prostu dobrą drużyną. Podopieczni Piotra "Devilpiotra" Zaborowskiego przez cały zimowy split na swoim podwórku prezentowali bardzo wysoki, a co najważniejsze stabilny, poziom. Wspólnie z DenizBank İstanbul Wildcats przewodzili lidze, zostawiając resztę stawki w tyle. Same play-offy również rozgrywały się głównie między tymi ekipami. Najpierw FUT było w stanie pokonać IW po serii na pełnym dystansie. Później po błyskawicznym zniszczeniu Papara SuperMassive Żbiki wróciły do finału i tam odpłaciły się graczom rodzimego szkoleniowca, rozprawiając się z nimi 3:0. Dominowanie w takiej lidze, jak TCL jest czymś naprawdę wyjątkowym, zwłaszcza w obrębie drugiego szczebla zmagań w regionie EMEA.
Co więcej, zespół ten został przypisany do grupy B, z której powinien bez większych problemów się wydostać. Głównymi rywalami będą Movistar Riders oraz AEGIS. Reprezentanci Francji jednak pokazali w play-inach, że nie są nieomylni i mają jeszcze sporo problemów. Nie wiadomo natomiast czego spodziewać się po MRS, które sensacyjnie triumfowało w ramach Superligi.
4. Los Heretics
Na miejscu czwartym lądują Los Heretics. Obecność wicemistrzów Superligi nie powinna nikogo raczej zaskoczyć. Wszak warto przypomnieć, że Heretycy są aktualnie panującymi mistrzami międzynarodowego turnieju, wygrywając go zeszłego lata kiedy jeszcze nosił nazwę European Masters. Formacja Marcina "iBo" Lebudy wraca na zawody, aby postarać się o możliwość obrony tytułu. Droga tutaj nie była zbyt skomplikowana, bowiem HRTS bardzo dobrze poradziło sobie w swojej rodzimej lidze. Wszystko zaczęło się od znakomitych występów w regularze, gdzie po małym potknięciu na ostatniej prostej zespół trójki Polaków wylądował na drugiej pozycji. Wcześniej przez bardzo długi czas przewodził stawce.
fot. Team Heretics |
Dzięki drugiej lokacie iBo i jego towarzysze zaczęli play-offy od drugiej rundy i tam po wygranej z Rebels Gaming od razu zameldowali się w finale SL, zapewniając sobie też awans na EMEA Masters. Do tego momentu wszystko szło jak z płatka, jednak w finale byliśmy świadkami ogromnego zaskoczenia. Heretycy jako faworyci uznali wyższość Movistar Riders po trzech stompach. To z pewnością mogło dość mocno zburzyć dotychczasowy obraz. Pytanie tylko, jak bardzo były to faktycznie problemy drużyny, a w jakim stopniu była to dyspozycja dnia. Niemniej taka porażka mogła paradoksalnie zadziałać dobrze na graczy Los Heretics. Z przegranych da się dużo wyciągnąć, a przed samym EMEA Masters liść na otrzeźwienie jest nawet wskazany. W ten sposób mogło zejść z nich sporo presji, przez co na EM wejdą na większym luzie.
Przechodząc do grup, to HRTS wylądowało w grupie śmierci sygnowanej literą A. Poza nimi znaleźli się tam jeszcze gracze IW, Zero Tenacity i Geekay Esports. O awans może nie być łatwo, ale jeśli tylko uda się podtrzymać dyspozycję z większości splitu w Hiszpanii, to wejść do play-offów powinno się udać. A co wydarzy się dalej, to oczywiście w dużym stopniu zależy od losowania.
3. Team GO
Na najniższym stopniu podium stawiamy Team GO. Tego, że Francja jest silnym regionem, chyba nikomu nie trzeba przypominać. Wydaje się jednak, że w tym splicie potęga tej ligi wybrzmiewa jeszcze mocniej niż dotychczas. Komentowali to nie tylko sami gracze, ale i obserwatorzy z zewnątrz. Tam niemal do samego końca wszystkie drużyny liczyły się w walce o play-offy. Nieobecność takich drużyn jak Karmine Corp czy Vitality.Bee jest jedynie świadectwem, że faktycznie poziom był naprawdę wyrównany i bój był niezwykle zacięty. Obecność wszystkich trzech formacji z tego kraju również potwierdza poprzednie zdania. Nic więc dziwnego, że w ścisłej czołówce znalazł się drugi seed Ligue Française de League of Legends – Team GO.
fot. FlyQuest |
Ten wytrzymał presję wyścigu po bilety na EMEA Masters. Co więcej, mimo zajęcia trzeciej lokaty w fazie zasadniczej udało się w play-offach poprawić rezultat, wyrywając przepustkę bezpośrednio do głównego etapu EM z rąk AEGIS. GO miało też wiele gier do bardzo dobrego przygotowania się do turnieju. Choć oczywiście w każdej z nich walczyło o życie, to taka zaprawa wydaje się dawać bardzo dużo wartości. Bojowe nastawienie, z jakim trzeba było wchodzić nie tylko w każdy tydzień pierwszej części rywalizacji, ale szczególnie do etapu pucharowego, było czymś niezbędnym, aby przetrwać. Loïc "toucouille" Dubois i spółka są zatem znakomicie zahartowani przed nadchodzącymi bojami, przez co może się okazać, że bardzo łatwo dojdą do najważniejszych potyczek tego turnieju.
Co bardzo ważne dla ekipy francuskiego midlanera to to, że znalazła się ona w grupie D. Można odnieść wrażenie, że ze zbioru tego będzie bardzo łatwo wyjść, tym bardziej wcielając się w GO. Poza tym zespołem znaleźli się tam jeszcze gracze SK Gaming Prime, Riddle Esports oraz Anorthosis Famagusty. Brak reprezentantów Turcji stawia Francję na pierwszym miejscu i prawdopodobnie z takiego też awansuje ona do ćwierćfinałów.
2. DenizBank İstanbul Wildcats
Zespołem, który według nas ma jedne z największych szans na wygraną w tej odsłonie EMEA Masters jest DenizBank İstanbul Wildcats. O Turcji jako samym regionie już wystarczająco dużo wspominaliśmy. Żbiki jednak jeszcze lepiej poradziły sobie od podopiecznych Devilpiotra. Najpierw wygrały fazę zasadniczą, a następnie zrobiły to samo w play-offach. Tak pewny triumf wśród wielu naprawdę niezłych jak na te standardy drużyn wzbudza z pewnością podziw. Nie można zatem obok złotych medalistów TCL-a przejść obojętnie.
IW jest dość ciekawym przypadkiem. Wszak mówiąc tutaj o rozgrywkach tureckich od razu mamy w głowie myśl, że gracze z topowych organizacji to zapewne wielokrotni uczestnicy turniejów międzykontynentalnych. Nie w tym wypadku. Żaden z zawodników tego zespołu nie miał jeszcze okazji zagrać ani na Mid-Season Invitational, ani na Worldsach. Jak jednak widać nie trzeba być stałym bywalcem tych wydarzeń, aby znakomicie sobie poradzić na swojej scenie. Trzeba jednak pochylić się nieco nad samymi reprezentantami Żbików. Szczególnie mowa tutaj o Taha "Elramirze" Yurdagüvenie oraz Jeongu "BAO" Heyon-woo. Ta dwójka to prawdziwe gwiazdy swojej formacji, które zachwycały nas przez cały split w TCL-u. Niektórzy nawet mówią, że są to zawodnicy gotowi już na grę nawet w LoL EMEA Championship. Koreańczyk szczególnie dobrze prezentował się podczas play-offów, gdzie dwukrotnie zgarnął tytuł MVP.
Wygląda więc na to, że w grupie A to właśnie İstanbul Wildcats są najgroźniejszym kolektywem wśród wszystkich tam obecnych. Istnieje zatem spora szansa, że to oni jako pierwsi zaklepią sobie miejsce w ćwierćfinałach i będą starali się o dotarcie nawet i do finału.
1. LDLC OL
Kto jednak szanse na ostateczny triumf może mieć największe? A no triumfatorzy LFL-a, czyli LDLC OL. Wydawałoby się, że organizacja, która wymieniła wszystkich swoich poprzednich zawodników, z czego aż trójka z nich wylądowała w LEC, nie będzie w stanie stworzyć kolejnego składu, który będzie starał się walczyć o mistrzostwo najpierw Francji, a później EMEA Masters. A jednak. W szeregach formacji znaleźli się nam bardzo dobrze znani zawodnicy jak Felix "Kryze" Hellström, czy Jesper "Jeskla" Klarin Strömberg, którzy zaliczyli już nawet epizody w najważniejszych rozgrywkach Starego Kontynentu. Do tej dwójki dołożono trzech znacznie mniej doświadczonych zawodników.
Jak widać jednak, na przestrzeni całego splitu udało się świetnie ze sobą zgrać, co wcale takie proste być nie musiało. Niemniej po raz kolejny podopieczni LDLC OL wyrośli na solidny kolektyw, który znakomicie się pokazuje. Świadczy o tym przede wszystkim wygrana zarówno fazy zasadniczej, jak i później play-offów. Co więcej, w finałowym starciu mocarnego LFL-a LDLC pokonało GO wynikiem 3:0, co powinno wzbudzić jeszcze większy podziw.
fot. Riot Games/Michał Konkol |
Skoro zatem jasno określiliśmy już sobie, że LFL wygląda najmocniej spośród wszystkich lig biorących udział w tym wydarzeniu, to naturalne jest, że triumfator tychże rozgrywek powinien być największym faworytem do sięgnięcia po puchar. LDLC OL wystawia naprawdę solidną pakę, która ze swojego zbioru powinna wydostać się bez najmniejszych problemów. Wszak ani UOL Sexy Edition, ani Orbit Anonymo, ani tym bardziej eSuba nie powinny stanowić dla tej formacji problemu. Wyjście z pierwszego miejsca może okazać się bardzo istotne i dać łatwy bilet do półfinałów. A tam już pozostaje kwestia tego, z kim przyjdzie się mistrzom Francji mierzyć. Na papierze wyglądają oni na najsilniejszych ze wszystkich. W praktyce jednak każdy wie, jak to wszystko może pójść.
Główny etap EMEA Masters zaczyna się w najbliższy wtorek. Transmisję z nadchodzących spotkań śledzić będzie można na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącej odsłony EMEA Masters zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: