Maciej Petryszyn: Pamiętasz pierwszą myśl, która pojawiła się w twojej głowie tuż po ostatniej rundzie meczu z Vitality?

Kamil "KEi" Pietkun: Ogólnie powiem tak – nie stresowałem się całym tym lanem. Ale po tym zwycięstwie coś w końcu we mnie pękło i rozpłakałem się. W sumie wtedy jeszcze do mnie nie dochodziło, że dostaliśmy się na Majora jako legendy.

Trzeba się było rano uszczypnąć, by upewnić się, że to jednak nie sen?

Mogę na przykład powiedzieć, że nie byłem w stanie przejrzeć Twittera, bo pojawiło się tyle powiadomień, że nic nie dało się zobaczyć. Nie dało się ani go odświeżyć, ani nic.

Teraz gdy macie już awans, to szczerze – jak przed RMR-em oceniałeś wasze szanse na to, że uda wam się dostać na Majora?

Mówiłem chłopakom, że robimy 0-3 i wracamy, ale to ze względu na to, że nie chciałem nakładać na nas żadnej presji. Ogólnie wiedziałem, że możemy wyjść, ale też nie myślałem o tym, co będzie, jeśli zrobimy 3-0 albo ogólnie dostaniemy się na Majora. Można powiedzieć, że po prostu podszedłem do tego na luzie.

Twój optymizm i poczucie, że możecie dostać się na Majora, czym konkretnie był poparty?

Na pewno wiedziałem, że potrafimy grać dobrze. I że jeżeli każdy będzie w swojej szczytowej formie, to tak naprawdę możemy z każdym powalczyć jak równy z równym.

Niemniej wasze ostatnie tygodnie, jeżeli chodzi o mecze online, nie wyglądały szczególnie stabilnie. Nawet hades wspominał o tym w wywiadzie pomeczowym.

Zgadza się, ale to wynikało z tego, że praktycznie codziennie graliśmy jakiś oficjalny mecz i przez to było strasznie mało treningów. A drużyny, z którymi graliśmy, miały strasznie łatwą drogę do tego, by nas analizować. Wydaje mi się, że to było powodem tej online'owej formy.

Ale to by oznaczało, że także wasi rywale, z którym mieliście mierzyć się na RMR-ze, mieli sporo materiału, dzięki któremu mogli was rozpracować.

Generalnie to sami się zdziwiliśmy. Gdy graliśmy z G2 czy BIG, czyli zespołami z tier 1, to czuliśmy po prostu, że przeciwnicy nas nie respektują. Mieliśmy wrażenie, że nie mieli na nas analizy. Robiliśmy swoje rzeczy, które wcześniej robiliśmy też online – i one wychodziły, a przeciwnicy najwyraźniej się tego nie spodziewali.

Czuliście się zlekceważeni?

Może trochę. Nawet nawrot mówił, że to dziwne, bo gramy te same rzeczy i ludzie nadal nie wiedzą, co w danej sytuacji czy taktyce robimy.

Tak czy inaczej, na RMR mieliście prawdziwą ścieżkę zdrowia. G2, BIG, Vitality – wiadomo było, że ścieżka do awansu będzie trudna, ale chyba nie, że aż tak.

Ja się nawet cieszę, że mieliśmy taką właśnie drogę, bo pokazaliśmy wszystkim, że potrafimy grać z lepszymi zespołami. I że forma online to nie był żaden łut szczęścia czy coś takiego, tylko po prostu potrafimy dobrze grać w CS-a.

Z którą z tych trzech ekip, z którymi graliście w Kopenhadze, było według ciebie najtrudniej?

Wydaje mi się, że najtrudniej było z BIG. Wtedy przy 14:15 była runda, w której tak naprawdę mieliśmy tylko pistolety i scouta. Z tego, co pamiętam, to było już naprawdę grząsko, ale jakoś udało nam się wydostać z opresji.

Wspominasz o tym, że twój Twitter był zasypywany przez powiadomienia. A spotkałeś się tam już wcześniej z tym, że kibice zaczynają mówić o was, że jesteście nowym Virtus.pro?

Wydaje mi się, że tak było, gdy grałem jeszcze w Anonymo i robiliśmy skład ze Snaxem i innocentem. Właśnie wtedy mówiono, że powstaje nowy super team i tak dalej. Pamiętam też, że gdy wygraliśmy z NIP-em to była ogromna euforia na Twitterze, ludzie pisali, że wreszcie pojawił się polski skład, który coś osiągnie. Ale wiadomo, jak to się skończyło.

Niemniej w 9INE po przyjściu hadesa wasze wyniki były bardzo obiecujące. Szybko pojawił się duży optymizm i te odwołania do Virtusów też wróciły.

Tak, zgadza się. A teraz, gdy zrobiliśmy 3-0, to na Twitterze jeszcze bardziej widać, jak ludzie piszą, że wreszcie jest polski skład, który nie tylko na papierze jest super teamem. Że naprawdę gramy, naprawdę potrafimy grać w tę grę i walczyć jak równy z równym z lepszymi zespołami.

W którymkolwiek momencie pojawiły się w ogóle myśli o tym, że stoicie przed szansą, by dzięki po sześciu latach na Majorze znowu pojawił się w pełni polski zespół?

Szczerze mówiąc, ja chyba miałem takie myśli przy wyniku 13:11 na Anubisie, gdy hades sclutchował 1 vs 2. Wtedy powiedziałem, że mamy to. Ogólnie zresztą jesteśmy taką drużyną, że jak ktoś ugra clutcha, to potem zazwyczaj po prostu domykamy mecz. Tak to u nas wygląda, że jak komuś uda się coś takiego, to strasznie się hype'ujemy i tak też było w przypadku meczu z Vitality.

Nie macie jednak zbyt wiele czasu na to, by się tym awansem nacieszyć, bo zaraz czeka was zmiana strefy czasowej i wylot do Rio na IEM. To wygląda jak trudny terminarz.

To prawda, ale teraz o tym nie myślę. Na razie tak naprawdę w głowie jest cały czas to zrobione 3-0 i dostanie się do fazy legend. Obecnie jeszcze nie myślimy o Rio, aczkolwiek pewnie za dzień lub dwa już myśleć będziemy.

Pytam o to, bo wy, jako polski skład, nie jesteście przyzwyczajeni do tak wyczerpującego harmonogramu i tak częstych zmian strefy czasowej. A tutaj Kopenhaga, zaraz Rio, a potem za chwilę Paryż. To może mieć wpływ na waszą formę.

Oczywiście, że może. Bardzo możliwe np. że zrobimy w Rio 0-2 i już po dwóch meczach odpadniemy. Tak naprawdę wszystko może się zdarzyć, bo to inna strefa czasowa i tak dalej. Będzie ciężko, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby w Brazylii pokazać się z równie dobrej strony.

Przez ten natłok meczów o o wiele większą niż z reguły stawkę nie boicie się, że jeszcze przed Majorem może pojawić się jakieś wypalenie?

Wydaje mi się, że nie. To 3-0, które zrobiliśmy, na pewno napawa nas optymizmem i przed Majorem dało nam dodatkowego boosta motywacyjnego, żeby działać jeszcze więcej. Sądzę, że w Paryżu możemy zaskoczyć.

W Rio zaczniecie od meczu z kolejnym trudnym rywalem z czołówki, czyli z Heroic. Sądzisz, że teraz po waszym awansie nie będzie już żadnego lekceważenia, o którym mówiłeś wcześniej?

Tak naprawdę trudno powiedzieć, bo z tego, co pamiętam, to gdy graliśmy z Heroic na treningach, to można powiedzieć, że zawsze nas łoili. Zawsze były to wyniki typu 20:10 czy 20:5. A pod koniec treningów strasznie nas lekceważyli, bo zazwyczaj pojawiało się u nich już wtedy rushowanie z P90. Nawet powstał u nas w drużynie taki mem – zawsze, gdy gramy z Heroic, pada komunikat "Uwaga, P90 rush". Ale nie wiem, jak będzie teraz, zobaczymy. Wydaje mi się, że na pewno niektóre zespoły nabrały do nas respektu i na najbliższych eventach nie będą nas lekceważyć.

9INE Regional Major Ranking 2023fot. BLAST/Michał Konkol

Czy w ogóle z twojej perspektywy jako gracza przygotowywanie się do dwóch turniejów na dwóch różnych kontynentach w tak krótkim odstępie czasu jest trudne?

Nie wiem. Tak naprawdę, gdy tu przyjechałem, to zapomniałem, że my już za chwilę lecimy do Rio. Cały fokus był na Majorze, bo to najważniejszy turniej i tak dalej. Jak mówię, aż po dziś dzień nie czuję jeszcze, że lecimy do Brazylii, żeby grać kolejny turniej, więc trudno mi powiedzieć.

To, co mówisz, może trochę sprawiać wrażenie, że postawiliście wszystko na RMR-a i przez to trochę odpuszczacie tego IEM-a.

Na pewno nie lekceważymy samego turnieju w Rio, bo wiadomo, że to ważna impreza. W końcu to Intel Extreme Masters. Ale, jak mówiłem wcześniej, fokus w stu procentach był na Majorze. Wiadomo, będziemy się przygotowywać do IEM-a, ale nadal w głowach nas wszystkich siedzi, że zrobiliśmy 3-0. Nie odpuszczamy turnieju, ale też nie powiedziałbym, że jesteśmy aktualnie tak sfokusowani, jak na RMR-a.

Po tym sukcesie o skupienie może być trudno.

Dokładnie.

Po waszym awansie cała polska społeczność jest w ekstazie. Dlatego wrócę jeszcze do tych porównań do Virtus.pro, bo widzę nawet po liczbach, które są u nas albo na streamach, że dawno tyle osób nie śledziło poczynań jakiejś polskiej ekipy. Zakładam zresztą, że wy też to odczuwacie np. na social mediach.

To na pewno. Zawsze miałem pod postem po jakimś meczu online około 200 like'ów. A teraz po tym, jak dostaliśmy się na Majora, nagle pod postem pojawiło się 4 tysiące polubień, więc to jest... Ogólnie to wiedziałem, że tak może być, bo gdy grałem w Anonymo i wygraliśmy z NIP-em, to było podobnie. Wiadomo, całość miała mniejszy zasięg, bo nie było o tym aż tak głośno, ale z tego, co pamiętam, to u izaka na streamie było 120 tysięcy osób. Dlatego spodziewałem się, że tak to może wyglądać, jeżeli się dostaniemy. Że te osoby, które oglądały Virtusów w 2014 czy 2015 roku, wrócą, jeżeli jakaś polska drużyna będzie blisko dostania się na duży turniej.

Niemniej łaska kibiców na pstrym koniu jeździ. Teraz po awansie będzie się na was patrzeć w Rio inaczej i w razie ewentualnego niepowodzenia, braku wyjścia z grupy, szybko poklepywanie po plecach i miłe słowa mogą zmienić się krytykę albo nawet hejt.

Tak, jak wszyscy wiemy, na czacie są dobrzy ludzie i są hejterzy. Nawet gdy oglądaliśmy sobie powtórkę, to było widać, że jeżeli ktoś coś głupiego zrobił albo np. głupio zginął, to pojawiały się jakieś hejterskie komentarze. Tak więc spodziewamy się tego, ale też nas to nie łamie.

Czyli nie boicie się, że może to jakoś wpłynąć na wasz mental?

Nie, nic z tych rzeczy.

Masz w ogóle takie poczucie, że odkąd dołączył do was Olek, to wasza pewność siebie dostała ogromnego boosta? Bo na serwerze tak to wygląda.

To na pewno. Ja znam hadesa już, można powiedzieć, z pięć lat i wiem, na co go stać. Na pewno, gdy zaczęliśmy wygrywać mecz za meczem i mieliśmy chyba 12 zwycięstw z rzędu, to pewność siebie podwyższyła się u każdego z nas. Na pewno więc można powiedzieć, że Olas dał nam boosta.

W obliczu ostatnich wydarzeń można powiedzieć, że zmiana SZPERA na hadesa urasta powoli do rangi jednego z istotniejszych wydarzeń w polskim Counter-Strike'u.

Jak na razie tak to wygląda, ale też nie chcę tutaj w żaden sposób hejtować Grzegorza.

Zwłaszcza że widać, że sam Grzesiek nie żywi żadnej urazy i sam w social mediach cieszy się z waszego sukcesu.

Cieszy mnie to. Nie wiem, jak pozostali chłopacy, ale osobiście z Grzegorzem nie mam żadnej złej krwi.

Tak więc po Rio przyjdzie pora na Majora w Paryżu, gdzie pojawi się wielu polskich graczy. Czy to oznacza, że pod koniec istnienia CS:GO polski Counter-Strike wreszcie nieco wstaje z kolan?

Tak naprawdę trudno powiedzieć, bo Major czy dwa temu też mieliśmy wielu Polaków. Tylko że byli to Polacy, którzy grali w zespołach zagranicznych i aktualnie też tak jest. Poza nami, bo my jesteśmy drużyną złożoną z sześciu Polaków. Na poprzednich Majorach też mieliśmy czy to dychę, czy hadesa, czy jeszcze kogoś innego. Czy więc powiedziałbym, że polski CS powoli wraca? No nie wiem.

Za wcześnie na takie stwierdzenia?

Za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie.

Tak czy inaczej, przed wami teraz spore wyzwanie. Musicie udowodnić, że to nie był jednorazowy wyskok i że stać was na to, by takie wyniki, jak w Kopenhadze, osiągać bardziej regularnie. Czujesz, że jesteście na to gotowi?

Sądzę, że po tym osiągnięciu, po dostaniu się na Majora jako legendy, na pewno jesteśmy w stanie to zrobić. Nawet ten lan to pokazał – wcześniej byłem sceptycznie nastawiony, bo ja i mynio nie byliśmy na lanie ponad 2 czy nawet 3 lata. Przez to nie wiedziałem, jak to będzie wyglądać i czy wytrzymamy tę lanową presję. Ale sam ten turniej udowodnił, że potrafimy, więc sądzę, że możemy o takie wyniki powalczyć i każdy z nas jest w stanie walczyć z najlepszymi.

A jesteście w stanie zmierzyć się z pompowaniem balonika, które teraz niechybnie nas czeka?

Wydaje mi się, że już przed samym RMR-em był pompowany balonik. Staram się nie czytać tych rzeczy, bo pompowanie balonika wiąże się z tym, że ludzie oczekują czegoś i jak sobie to wbijesz do głowy, że musisz się dostać, bo inaczej będzie hejt, to jest to trochę głupie.

Tak czy inaczej, szkoda tylko, że wszystko to dzieje się, kiedy CS:GO powoli będzie odchodził do lamusa i przyjdzie CS2. Sądzisz, że dużo się może pozmieniać i na przykład w waszym przypadku przejście na CS2 może się odbić negatywnie pod kątem tego, jak będziecie grać?

Wydaje mi się, że na pewno. Chyba nikt nie wie, jak to będzie wyglądać w CS2. Tak samo było, gdy scena przenosiła się z CS 1.6 na CS:GO. Na początku gra wyglądała strasznie i każdy na coś narzekał, a sześć miesięcy później gra wyszła i była w zupełnie innym stanie. Nikt na razie nie wie, co będzie, jeśli wyjdzie CS2. Sama gra może się zmienić o 180 stopni i będzie zupełnie inna.

Tak samo nikt nie wie, co będzie w Rio i w Paryżu. Mnie zaś na koniec pozostaje tylko pogratulować awansu i życzyć powodzenia na kolejnych turniejach.

Dziękuję ślicznie.

  Śledź rozmówcę na Twitterze – Kamil "KEi" Pietkun

  Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn