Mistrzostwo świata na czele z Polakiem

Zacznijmy jednak od początku, czyli od roku 2011. Zapewne wielu z was wówczas albo nie interesowało się jeszcze sportami elektronicznymi ze względu na wiek, albo nawet nie wiedziało, czymże esport jest. Znajdą się na pewno prawdziwi weterani LoL-a, którzy mieli okazję oglądać pierwsze w historii Worldsy. To właśnie latem tego roku można było być świadkiem historycznego momentu, jakim było zorganizowanie mistrzostw świata w MOBIE Riot Games. Struktura, uczestnicy, format oraz nagrody oczywiście znacznie różniły się od tych, jakie znamy z aktualnych zmagań turniejowych. Taka inicjatywa musiała się natomiast pojawić, aby zapoczątkować międzykontynentalną rywalizację, wyłaniającą najlepszą formację globu.

Shushei

Zapytacie, dlaczego aż tak bardzo cofamy się w historii? A właśnie dlatego, że znaczące piętno odcisnął w tamtym momencie nasz rodak – Maciej "Shushei" Ratuszniak. Midlaner był wówczas właśnie częścią Fnatic i wraz z zespołem, w którego skład wchodzili Enrique "xPeke" Martínez, Lauri "Cyanide" Happonen, Manuel "Lamia" Mildenberger oraz Peter "Mellisan" Meisrimel, zdołał awansować na pierwszą edycję mistrzostw świata. Wówczas z Europy mogły zakwalifikować się trzy ekipy i właśnie jako numer trzy FNC pojechało do Szwecji na zawody. Przedstawiciele brytyjskiej organizacji, choć weszli w rozgrywki bardzo dobrze, ostatecznie ledwo wydostali się z grupy A do play-offów. Ich bilans wynosił 1-2, gdzie jedyne zwycięstwo przypadło z Teamem Pacific.

W fazie pucharowej jednak wszystko się zmieniło. Najpierw pokonanie Counter Logic Gaming, następnie udany rewanż z Epik Gamer i dwukrotne rozprawienie się z against All authority pozwoliło Shusheiowi i spółce cieszyć się z ostatecznego triumfu. W ten sposób właśnie Ratuszniak na dobre zapisał się na kartach historii, nie tylko jako ogólnie pierwszy mistrz świata, ale też pierwszy (i jak dotąd jedyny) Polak, któremu udał się ten wyczyn. Nasz rodak na swoim koncie, poza najbardziej prestiżowym osiągnięciem, jakie można tylko sobie wyobrazić, mógł pochwalić się jeszcze dwoma triumfami podczas turniejów Intel Extreme Masters – jednym w Hanoverze, drugim w Nowym Jorku. Swoją przygodę w FNC zakończył natomiast w czerwcu 2012 roku.

Krótki epizod we Fnatic bez większych osiągnięć

Po czterech latach w szeregach legendarnej organizacji wystąpił kolejny reprezentant naszego kraju – Mateusz "Kikis" Szkudlarek. Wówczas grający na górnej alei Kikis przeszedł do FNC z innej niezwykle popularnej drużyny, czyli G2 Esports. Szkudlarek miał już za sobą epizody grania na topie, midzie oraz dżungli, ale właśnie w ostatnim splicie gry dla Samurajów wrócił na górę i podczas przejścia do czarno-pomarańczowych pozostał na tej pozycji.

Fnatic, Kikisfot. Riot Games

Kikis w głównym składzie Fnatic, rywalizującym w European LoL Championship Series, spędził jeden split. Choć jest to określenie napisane nieco na wyrost. Wszystko za sprawą tego, że barwy zmienił on... w trakcie trwania letniej edycji zmagań. Pierwsze dwie kolejki rozegrał jeszcze jako zawodnik G2. Następnie przez krótki czas pozostawał bezrobotny, jednak stosunkowo szybko dołączył on do FNC, gdzie zastąpił Noha "Gamsu" Yeong-jina.

Rezultaty natomiast nie były powalające. Najpierw trzeba było dokończyć split. Tam poza triumfem nad H2k-Gaming nie udało się zbyt wiele zwojować. Niemniej miejsce w play-offach zostało zaklepane. Przygoda czarno-pomarańczowych w fazie pucharowej EU LCS zakończyła się już w pierwszej rundzie, gdzie tym razem H2K skutecznie się zrewanżowało. Fnatic z Kikisem w składzie miało jednak jeszcze jedną szansę, aby zakwalifikować się na Worldsy, gdyż wzięło udział w regionalnych finałach. Marzenia o ewentualnym awansie na mistrzostwa świata szybko odeszły w zapomnienie, bowiem już w pierwszym meczu znacznie silniejsi okazali się Unicorns of Love.

Następnie Kikis wylądował w akademii brytyjskiej organizacji, gdzie zaliczał z nowymi kompanami dobre wyniki, przechodząc drogę od otwartych kwalifikacji do EU Challengers Series, przez kwalifikacje zamknięte, wygrywając play-offy rozgrywek, a na koniec jeszcze awansując w turnieju promocyjnym.

Podwójne wicemistrzostwo LEC i ćwierćfinały Worldsów

Mijają niespełna trzy lata i do Fnatic po raz kolejny zawitał biało-czerwony. Mieliśmy już midlanera, mieliśmy toplanera, wówczas przyszła pora na leśnika. Wszystko za sprawą tego, że na wiosenną edycję LoL European Championship 2020 w wyjściowej piątce znalazł się Oskar "Selfmade" Boderek. Nasz rodak wypełnił wówczas miejsce Madsa "Broxaha" Brock-Pedersena, który opuścił zespół po wielu latach grania dla niego. Co więcej, Selfmade wkroczył do FNC w bardzo obiecującym momencie, gdyż drużyna w europejskich rozgrywkach święciła triumfy.

Fnatic, Selfmadefot. Riot Games/Michał Konkol

I na dobrą sprawę z Boderkiem w szeregach trend ten był kontynuowany. Zwłaszcza przez pierwszy rok jego gry dla organizacji. Już w swoim debiucie w czarno-pomarańczowym trykocie udało się najpierw uplasować na drugim miejscu fazy zasadniczej, a później dotrzeć do finału rywalizacji. Tam jednak zbyt silny okazał się odwieczny rywal FNC – G2. Na lato postanowiono pozostać w tym samym kształcie, lecz tym razem pierwszy etap ligi poszedł znacznie gorzej, bo ekipa polskiego dżunglera zakończyła go dopiero na czwartym miejscu. W play-offach na szczęście dla tej ekipy już wszystko wróciło do normy, bowiem po raz kolejny Selfmade i jego kompani przegrali w finale LEC z Samurajami tym samym wynikiem. Dzięki temu formacji rodzimego leśnika udało się pojechać na Worldsy i tam naprawdę nieźle pokazać. Wszak FNC wyszło z grupy C kosztem LGD Gaming, a w ćwierćfinale mocno postraszyło Top Esports, ulegając dopiero po piątej potyczce. Co warte zaznaczenia, europejski zespół prowadził w tej serii wynikiem 2:0, lecz w trzech kolejnych bójkach okazał się gorszy. Tym samym TES po raz pierwszy w historii Worldsów zdołało zrobić reverse sweepa.

Złoty czas Fnatic jednak dobiegł końca. 2021 rok to już zmiany, które przyniosły znacznie gorsze rezultaty. Na wiosnę najpierw FNC wywalczyło piątą pozycję w lidze i finalnie z takową też zakończyło cały split, bo w play-offach poniosło klęskę w drugiej rundzie zmagań. Jak się później okazało, był to też koniec jeśli chodzi o występy Selfmade'a w barwach brytyjskiej drużyny. Boderek bowiem na lato zdecydował się zasilić szeregi Teamu Vitality.

Trymbi z szansą na dobre rezultaty?

Dwa lata później, teoretycznie w najmniej oczekiwanym momencie, okazało się, że legendarną organizację zasili kolejny rodak. Początkowo trudno było w to uwierzyć. Najpierw pojawiały się nieoficjalne doniesienia. Później pseudonim Trymbiego znalazł się w Global Contract Database, aż ostatecznie i sama organizacja rozwiała wszelkie wątpliwości i ogłosiła 22-letniego wspierającego. Tym samym po ponad dwóch latach w szeregach Rogue (w tym dwóch splitach w KOI, lecz jest to drużyna ściśle powiązana z Łotrzykami) oficjalnie zmienił on swojego pracodawcę i to po raz pierwszy w swojej historii w LEC.

Fnatic, Trymbifot. Riot Games/Michał Konkol

Wiadomość ta odbiła się szerokim echem wśród polskiej społeczności LoL-a. Kibiców tego ruchu z pewnością jest wielu. Zarówno można tutaj powiedzieć o fanach po prostu czarno-pomarańczowych, którzy ostatnio nie mogli pochwalić się zbyt dobrymi wynikami oraz wiele ich ruchów podawano w wątpliwość, jak i entuzjastach ultraligowych rywalizacji. Wszak to właśnie z Ultraligi Trymbi wyskoczył do LEC, awansując w strukturach RGE. Dodatkowo przecież będzie on dzielił alejkę z Ohem "Noahem" Hyeon-taekiem, który jest aktualnym mistrzem ultraligowego podwórka.

W związku z tym rodzi się oczywiście wiele pytań, ale jedno zasadnicze jest takie: czy Trybus swoimi wynikami we Fnatic przybliży się bardziej do ery świetności Shusheia i Selfmade'a, czy raczej bardziej zakrawać to będzie o osiągnięcia Kikisa? Oczywiście, takie porównanie nie jest do końca miarodajne, bowiem LEC przechodziło ogromną transformację podczas pojawiania się naszych rodaków w organizacji, ale pozwoli dość łatwo określić werdykt.

Istnieją też dwie główne wątpliwości. Pierwszą z nich jest to, że samo FNC jako organizacja jest aktualnie w niezbyt korzystnym punkcie. Najświeższe składy zespołu były dalekie od uzyskiwania wyników, do których na pewno przyzwyczaili się fani tej organizacji na przestrzeni tylu lat. Drużyna z absolutnego szczytu spadła z ogromnym hukiem w końcowe miejsca tabeli. Widać, że Fnatic kombinuje i stara się temu jakoś zaradzić. Pytanie tylko, czy aktualna ekipa będzie w stanie odbudować renomę. Druga wątpliwość to niezbyt dobra forma indywidualna Trymbiego, zwłaszcza w wiosennym splicie LEC. Widać było, że 22-latek mocno opadł z sił względem tego, co prezentował w poprzednich sezonach gry. Trudno tutaj znaleźć przyczynę takiej dyspozycji, bo wpłynąć na nią mogło bardzo wiele czynników. Jego kibice zatem z pewnością trzymają kciuki, aby w czarno-pomarańczowych barwach się odkupił i pokazał najlepszą wersję siebie.


Letni split LEC 2023 rozpoczyna się już jutro od godziny 18:00. Trymbi swój pierwszy mecz rozegra na samym końcu, tj. o 22:00, a jego rywalem będzie Astralis. Transmisję ze spotkań LEC będzie można śledzić na kanałach Polsat Games w telewizji, w serwisie YouTube oraz na Twitchu. Po więcej informacji na temat rozgrywek zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając ten link.