Odkurzanie legendy
Quake, którego pierwsza odsłona ukazała się latem 1996 roku i wyszła spod rąk legendarnego id Software. Już rok później John Carmack i spółka ukazali światu następcę, zwanego po prostu Quake II. Ten posiadał już określoną fabułę, związaną z agresywną rasą obcych, Stroggami. To sprawiło, że w porównaniu z oryginałem zmieniło się niemal wszystko. Ponure zamczysko zastąpiły wnętrza bazy wrogich kosmitów. Arsenał został praktycznie stworzony od nowa, a sama rozgrywka zyskała na dynamice, budując podwaliny pod to, jak przez wiele kolejnych lat wyglądały FPS-y. Dziś Quake II to legenda. Ale nie taka z gatunku "kiedyś to było", oj nie. Za sprawą Nightdive Studios dzieło id zostało nieco odkurzone i zyskało kilka nowych "zabawek". A to w połączeniu z gameplayem, który wcale się nie zestarzał, wyszło idealnie.
Wspomniane Nightdive ma spore doświadczenie w kwestii pudrowania klasyków. Amerykańscy deweloperzy w ten sposób przypomnieli m.in. o takich produkcjach, jak Blade Runner, Doom 64 czy wreszcie... Quake. Ten ostatni edycję "enhanced" otrzymał w 2021 roku, czyli dwa lata temu. W związku z tym nie dziwi, że Bethesda powierzyła firmie prace nad dostosowaniem kolejnej legendarnej produkcji w swoim portfolio. A dostosowanie to przebiegło zaiste obficie. Poprawiono oświetlenie, dodano dynamiczne cienie, do tego zaktualizowano modele wrogów czy uzbrojenia. Jakby tego było mało, pochylono się nad sztuczną inteligencją wrogów, dzięki czemu szukają oni lepszej pozycji do strzału i stosują nowe taktyki. Ba, pogrzebano nawet w plikach i przywrócono atak Berzerkera, który pierwotnie został usunięty jeszcze podczas cyklu produkcyjnego oryginalnego wydania Quake II.
Quake II ewidentnie rozszerzony
Ale właśnie, warto napomknąć o tym, że w Quake II Enhanced znajdziemy nie tylko oryginalną kampanię. Deweloperzy zadbali bowiem o dodatkową zawartość w postaci pakietów misji The Reckoning i Ground Zero. Co więcej, po raz pierwszy w historii posiadacze komputerów osobistych będą mogli zagrać w Quake II 64, które wcześniej dostępne było jedynie na platformie Nintendo 64. Nie zabrakło także prezentu od MachineGames. Twórcy ostatnich odsłon Wolfenstein w przeszłości wydali już Dimension of the Past oraz Dimension of the Machine, które przeznaczone były dla oryginalnego Quake. Z kolei sequel otrzymał teraz odcinek Call of the Machine, który jest kontynuacją wspomnianego DotM. Definitywnie więc jest, co robić.
A jak się w to gra? Miodnie. I jest to zdecydowanie najlepsze słowo. Chociaż oczywiście uruchamiając grę musimy zostawić w przedpokoju wszystkie przyzwyczajenia z nowoczesnych FPS-ów. Nie ma migającego na czerwono ekranu, który po chwili wraca do normy, za to są apteczki. W zastępstwie miliona znajdziek są co najwyżej poukrywane gdzieniegdzie pancerze, potężne bronie czy sekretne obszary. Zamiast minimapy mamy tylko nasz zmysł przestrzeni. W tej kwestii to nadal oldschoolowa produkcja, ale trudno uznać to za wadę. Tym bardziej że mimo upływu dwudziestu sześciu lat gra się to w nadal wspaniale. Dynamiczna rozgrywka, wymuszająca na nas ciągły ruch przynosi wiele radochy. Nawet gdy zginiemy, bo odrodzenie nie trwa tak długo, a mapy nie są na tyle ogromne, by konieczność przemierzania ich od początku szczególnie bolała.
Jak robić remastery, to takie
Mamy tutaj też do czynienia z połączeniem starego z nowym. Z jednej strony graficznie to nadal tytuł dwudziestosześcioletni, gdzie próżno szukać przesadnie szczegółowych modeli, a paleta zastosowanych barw bynajmniej nie poraża. Z drugiej zaś widać wysiłek włożony w danie grze drugiego życia. Nowe oświetlenie, mówiąc kolokwialnie, robi robotę. Dzięki niemu tak naprawdę trudno kręcić nosem, że to pod wieloma wizualnymi względami ten sam tytuł, bo momentami naprawdę tego nie widać. I nie czuć, bo przeciwnicy są odczuwalnie mądrzejsi i potrafią zajść nam za skórę. Jeżeli wpadniemy w tłum silniejszych wrogów, to cóż – witaj przepiękny ekranie ładowania.
Ja najlepiej czułem się w środowisku, które już znam, czyli w podstawce, ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że dodatkowe kampanie bynajmniej nie odstają od oryginału. Nawet Call of the Machine, które od pozostałych misji dzieli wiele lat, daje nam piękny powiew nostalgii. Ale też trudno się dziwić, bo akurat specom z MachineGames jak mało komu można zaufać, że będą oni w stanie oddać ducha lat 90. Co też im się zresztą udało. Udał się także cały remaster, który jest modelowym przykładem na to, jak z szacunkiem odświeżać klasyki. Premiera Quake II Enhanced to idealny moment, by zapoznać się z jednym z epokowych dzieł gamingowej branży. Jeżeli tylko jesteście w stanie przełknąć pewną archaiczność (a warto), to otrzymacie zabawę na wiele długich godzin. Nawet jeżeli w momencie premiery oryginalnego Quake'a II nie było was jeszcze na świecie.
Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn
Quake II Enhanced testowany był w wersji na komputery osobiste. Grę do recenzji dostarczyła Bethesda Polska. Nie jest to materiał sponsorowany.