5. Strzelec Lwów z drugim pentakillem w LEC

Akcja z piątej pozycji niewątpliwie była efektem wysiłku drużynowego, jednak to Matyáš "Carzzy" Orság okazał się jej głównym bohaterem. MAD Lions zdążyli już przegrać dwa starcia z Fnatic i istniało niemałe ryzyko, że przedostatnia seria finałów LEC zakończy się w zaledwie trzech pojedynkach. Bohaterskie zagranie botlanera nie tylko przyniosło mu pentę, ale także przedłużyło nadzieje jego formacji na utrzymanie się w grze o stawkę nieco dłużej.

Czarno-Pomarańczowym udało się poskromić środkowego Lwów w momencie, kiedy na mapie pojawiał się pierwszy Nashor. Te musiały więc przystąpić do obrony fioletowego wzmocnienia czterech na pięciu. Choć przewaga liczebna przemawiała na korzyść ekipy Adriana "Trymbiego" Trybusa, to czeski strzelec przeistoczył się w tej walce w prawdziwą jednoosobową armię. Carzzy wykorzystał silny moment swojej postaci perfekcyjnie, wbijając "wykałaczki" we wszystkich dookoła i eliminując jednego oponenta za drugim. Po widowiskowym wymazaniu całej piątki rywali z mapy to właśnie jego zespół zaopiekował się Baronem i doprowadził rozgrywkę do końca na swoich warunkach.

4. Trymbi dośrodkował zwycięstwo serii z główki

Piąta gra sobotniej serii już na kilka minut przed finałową walką wydawała się być kontrolowana przez Czarno-Pomarańczowych. Ostateczną cegiełkę do zwycięstwa dołożył jednak nie kto inny, jak polski wspierający. Alistar w jego wykonaniu pełnił kluczową rolę na przestrzeni całej rozgrywki, jednak jego dyspozycja w najważniejszej potyczce okazała się bezwzględnym gwoździem do trumny MAD Lions.

Starcie o piątego smoka rozpoczęło się pełnoprawną walką drużynową pięciu na pięciu. Trymbi postanowił jednak zadbać o to, aby ten wyrównany układ sił nie potrwał zbyt długo. Support Fnatic bez wahania błysnął za ścianę, za którą czaił się strzelec Lwów. Ten nie zdążył nawet mrugnąć, a już znajdował się pomiędzy rozwścieczoną piątką rywali. Choć cudem udało mu się zachować swoje życie, to nie miał on realnych szans na kontynuowanie potyczki. Czech musiał wycofać się z pola bitwy przy użyciu obu czarów przywoływacza oraz umiejętności ostatecznej, pozostając na oparach punktów zdrowia.

Na tym Trybus nie zamierzał jednak poprzestać. Ze stoickim spokojem postanowił powtórzyć to samo zagranie, tym razem na Yasinie "Nisqym" Dinçerze. Środkowy MAD nie miał tyle szczęścia co jego sojusznik z dolnej alei, a spotkanie z byczą głową już po chwili wpędziło go do grobu. Pozbawione głównych źródeł obrażeń Lwy nie miały najmniejszych szans na zwycięstwo. Dośrodkowania Polaka okazały się być na wagę serii, gdyż po całej akcji Fnatic udało się prosto po wrogi Nexus.

3. Dwieście lat doświadczenia? Nie Aphelios, lecz K'Sante

Sergen "BrokenBlade" Çelik nie wszedł w pierwsze spotkanie w najbardziej dominujący sposób. Zestawienie K'Sante kontra Renekton rozgrywało się podczas fazy gry w alejce na zdecydowaną korzyść Martina "Wundera" Hansena. Toplaner G2 Esports zdawał się jednak nie dbać o liczby. Rosnąc w siłę przez kilkanaście kolejnych minut, "Topfather" pokazał prawdziwe możliwości swojej postaci już w walce o drugiego smoka.

Teleportacja zagrana do dolnej dżungli oponentów pozwoliła mu znaleźć się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Rywale, jeszcze przed chwilą z przewagą pozycyjną, zostali złapani w rozkroku. Walka, która zapowiadała się na przegraną przez Samurajów, odwróciła się o 180 stopni dzięki zagraniu Çelika. Choć trzech zawodników G2 oglądało już szary ekran, to BrokenBlade postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Z pomocą Mihaela "Mikyxa" Mehle, który cudem wyszedł z tej sytuacji cało, reprezentant górnej alei Samurajów dokonał istnej anihilacji. Po śmierci strzelca Fnatic wyizolował i pozbył się Marka "Humanoida" Brázdy, aby chwilę później wrócić po leśnika oraz supporta Czarno-Pomarańczowych. Przy życiu pozostał zaledwie Wunder, który mógł jedynie obserwować, jak ogromną różnicę zrobił w tej potyczce jego bezpośredni przeciwnik.

2. Razork, wybawca Czarno-Pomarańczowych

Prawdziwa wisienka na torcie pojawiła się w drugiej grze finałowego weekendu LEC. Choć wielu próbowało, to tylko jednemu dane było zachwycić bardziej, niż zrobił to Iván "Razork" Martín Díaz w pojedynku przeciwko MAD Lions. Leśnik Czarno-Pomarańczowych ma na swoim koncie wiele widowiskowych zagrań, jednak to jedno z pewnością utkwi nam w pamięci na dłużej.

Sytuacja miała miejsce w 27. minucie spotkania. Zawodnicy brytyjskiej organizacji, pomimo wzmocnienia Nashora i kilku tysięcy przewagi nad rywalem, znaleźli się w dość nieciekawym położeniu. Natarcie przeprowadzone na środkową aleję Lwów niebagatelnie uszczupliło paski zdrowia Trymbiego i spółki. Ich rywale skutecznie wykorzystywali narzędzia, którymi obdarzyła ich dalekozasięgowa kompozycja. Ekipa polskiego wspierającego wydawała się więc z kretesem przegrywać tę walkę. Wtedy wkroczył on – cały na biało.

Hiszpański dżungler ukryty w okolicach czerwonego wzmocnienia najpierw wykorzystał Ścianę Tkaczki, aby skrócić dystans i z zaskoczenia pojawić się za plecami przeciwników. Nie dając im czasu na reakcję, od razu po przybyciu na miejsce potraktował rywali Sejsmicznym Wstrząsem, idealnie zsynchronizowanym z umiejętnością ostateczną Siona. Wrogi midlaner oraz support natychmiastowo zniknęli z powierzchni Summoner's Riftu, a Fnatic mogło w spokoju opuścić miejsce zbrodni, zaopiekować się smokiem i kontynuować swoją dominację.

1. Yike królem finałowej kolejki LEC

Pierwsze miejsce również przypadło w udziale dżunglerowi. Tym razem jednak Fnatic było nie wykonawcą, a ofiarą tego zagrania. Jego autorem jest bowiem leśnik G2 – Martin "Yike" Sundelin. Szwed już w inauguracyjnej grze finału LEC zaprezentował, dlaczego tak często sięga on po Rell. Łącząc efektowne z efektywnym, bezkompromisowo wdarł się na sam szczyt naszej listy.

Walka rozgorzała w 23. minucie pierwszej odsłony serii. Nashor był już w posiadaniu Samurajów, a zespół Trymbiego mógł jedynie spróbować zmniejszyć wyrządzone szkody. FNC rozpoczęło tę potyczkę nie najgorzej, izolując zagubionego strzelca wrogiej formacji. Zużyte przez Stevena "Hansa Samę" Liva czary przywoływacza i umiejętność ostateczna dawały nadzieję na powrót z niekomfortowej sytuacji w tej rozgrywce. Yike sprawił jednak, że Czarno-Pomarańczowi szybko pożałowali decyzji o podjęciu rękawicy.

Perfekcyjna, czteroosobowa Burza Magnetyczna w wykonaniu Sundelina sprowadziła rywali do parteru. Zgrupowani podopieczni Tomása "Nightshare'a" Kněžínka nie zdążyli nawet pomyśleć o wykorzystaniu błysków i ucieczce, a ich paski zdrowia stopniały w mgnieniu oka. Zagranie zostało okupione zaledwie jedną śmiercią po stronie przyszłych mistrzów. Fnatic ostatecznie dopięło swego, jeśli chodzi o eliminację na wrogim botlanerze. G2 Esports pozbyło się natomiast całej piątki przeciwników, pieczętując losy rozgrywki i zdobywając swoje pierwsze zwycięstwo kilka minut później.


Po sezonie LEC 2023 pozostają już jedynie wspomnienia. Kolejne zmagania drużyn z regionu EMEA zobaczymy dopiero 9 października. Będzie to seria kwalifikacyjna na Worlds, rozgrywana pomiędzy Teamem BDS a Golden Guardians. Transmisja najprawdopodobniej dostępna będzie również z polskim komentarzem na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube.

LEC 2023