Vitality.Bee | 3:1 | Team GO |
Uczciwa wymiana ciosów
Wczesne etapy drugiego półfinału EMEA Masters upływały spokojnie. Dopiero po kilkunastu minutach Vitality.Bee zdecydowało się pociągnąć za spust i wysunęło się na tymczasowe prowadzenie. Pszczoły miały przewagę zarówno w eliminacjach, jak i w złocie. Team GO nie zamierzał jednak stać z założonymi rękami i znalazł dla siebie kilka zabójstw, nieco wyrównując stan złotego kruszcu. Radość Olivera "Dajora" Ryppy i jego kompanów nie trwała zaś zbyt długo. Kolejne walki powędrowały bowiem na konto ekipy Czajka, podobnie jak Baron i po chwili również pierwszy punkt w serii.
GO nie poddało się natomiast bez walki. Z początku były to tylko drobne przewagi wynikające z mniejszych potyczek i zagrań w alejkach. Z czasem doszło do nieco istotniejszych walk, w których reprezentanci Vitality mieli coś do powiedzenia. Na ich korzyść przemawiała także Dusza Smoka Powietrznego, którą udało im się przejąć już w 23. minucie. Błogosławieństwo stało się jednak przekleństwem – zgładzenie czterech smoków otworzyło drogę do Smoka Starszego, który po wygranej bitwie trafił w ręce Teamu GO. Wraz z jego wzmocnieniem czwarta siła Francji zdołała doprowadzić do wyrównania meczu.
Czajek i Daglas w finale EMEA Masters
Wydawało się, że oponenci polskiego duetu chwycili wiatr w żagle. Znowu rozpoczęli oni nieco lepiej, łapiąc pojedyncze zabójstwa, pierwsze smoki i Czerwie Pustki. Różnica portfeli nie była jednak na tyle znacząca, żeby Pszczoły nie były w stanie znaleźć korzystnych dla siebie potyczek. A te nadeszły całkiem szybko, bo po upływie kolejnych kilkunastu minut to Daglas i jego kompani byli bogatsi, choć jedynie o kilkaset sztuk złota. GO zgarnęło natomiast Duszę Smoka Górskiego i... ponownie ekipa, która weszła w posiadanie tak silnego wzmocnienia, przegrała. VIT wystarczyła jedna walka w okolicach Barona, żeby zakończyć żywot rywali, dobić ich przy kolejnej okazji raz jeszcze i zameldować się w punkcie meczowym.
Strachu i nerwów nie było widać po żadnej ze stron. Obie formacje od samego początku podejmowały mnóstwo wymian, które raz wychodziły lepiej jednym, raz drugim. Nawet potyczka w 15. minucie na środkowej alei, w której polski midlaner załapał się na triple killa, poniekąd wyszła na dobre wszystkim zainteresowanym, bo Jean "Jezu" Massol także zgarnął dla siebie trochę złota. Sytuacja rozjaśniła się przy okazji walki o czwartego smoka. W niej bezapelacyjnie triumfy święcili zawodnicy Vitality, następnie przejmując nie tylko drake'a, ale także Nashora. To wystarczyło im, żeby złapać porządne prowadzenie i nie wypuścić go już do końca. A tym samym dopiąć swego i zwyciężyć w półfinale 3:1!
Wielki finał odbędzie się w następny piątek i rozgrywany będzie na arenie w Monachium. Transmisję z EMEA Masters możecie oglądać na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji na temat turnieju zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się po kliknięciu poniższego baneru: