MAD Lions KOI | 1:3 | G2 Esports |
Pierwszy cios (i ostatni) ze strony MDK
Pierwsza gra finału dolnej drabinki LEC nie potoczyła się jednak po myśli Samurajów. Na otwarcie wyniku zabójstw musieliśmy czekać dość długo. Ale gdy już zaczęły pojawiać się eliminacje, to głównie z korzyścią dla MAD Lions KOI. Dopiero po upływie kwadransa G2 zaczęło odrabiać straty, a nawet wyrównało rezultat fragów. Lecz kilkadziesiąt sekund później przesadna agresja kosztowała ekipę Rasmusa "Capsa" Winthera porażkę w teamfighcie na wagę w zasadzie całej pierwszej gry. Chwilę po unicestwieniu G2 rywale zgarnęli Nashora. Ostatnia próba obrócenia losów potyczki w 27. minucie zapowiadała się obiecująco, jednak również zakończyła się klęską. I tym razem oznaczało to definitywne zwycięstwo MDK w pierwszej odsłonie serii.
Po przerwie oglądaliśmy już zgoła inny scenariusz. Fragi zaczęły sypać się wcześniej, było ich więcej... a przede wszystkim to G2 wysunęło się na czoło. Jednak nie w kwestii zabójstw, a złota, które Samurajowie zdobyli w dużej mierze dzięki osłonom wież. Przez pewien czas wręcz wcale nie padały eliminacje, a złote monety i tak wędrowały do G2, które było brutalnie skuteczne w niszczeniu wrogich budowli. A gdy już doszło do teamfightu, to po MDK w zasadzie nie było co zbierać. Dwa szybko zgarnięte zabójstwa otworzyły podopiecznym Dylana Falco furtkę do Barona. Zaś tuż po jego zabiciu los fioletowej bestii podzielili dwaj kolejni zawodnicy MDK. Przez chwilę mogło się wydawać, że brawura zawodników G2 znów obróci się przeciwko nim. Jednak było już za późno dla Lwów, aby te mogły myśleć o comebacku. Nim na zegarze wybiło pół godziny, G2 Esports wyrównało rezultat serii.
G2 melduje się w finale LEC
Gra numer trzy bardziej przypominała tę inauguracyjną – głównie pod kątem tempa zabójstw, których nie było zbyt wiele. Niemniej podobieństwo tkwiło również w przewadze MDK, choć tym razem nie aż tak znaczącej. Ba, jeszcze zanim na Summoner's Rifcie pojawił się Nashor, G2 zaczęło stopniowo przechylać szalę zwycięstwa na swoją stronę, aż do 20. minuty, kiedy to zdeklasowało swoich przeciwników i tym samym mogło bez przeszkód zgładzić olbrzymiego robala z Pustki. Od tego momentu oglądaliśmy stopniowe podduszanie zawodników MAD Lions KOI, które było jeszcze łatwiejsze po zgarnięciu drugiego Barona. A jeszcze zanim jego błogosławieństwo wygasło, G2 zainicjowało teamfight, po którym MDK stanęło na krawędzi eliminacji z LEC Season Finals.
Ci, którzy liczyli na Silver Scrapes, przeliczyli się. Aczkolwiek przez pierwszych kilkanaście minut czwartej potyczki scenariusz, w którym MAD Lions KOI zdoła wyrównać, był całkiem realny. Później natomiast G2 zaczęło grać skrzypce pierwsze, drugie i wszystkie pozostałe. Za to MDK do powiedzenia miało już tyle co nic. To, że przez dziesięć minut nie zdobyło ani jednego fraga, nie jest może samo w sobie katastrofą, gdyby nie fakt, że przez ten czas G2 zgarnęło ich osiem. Zwieńczeniem tego okresu był Baron. Marnym pocieszeniem było przerwanie morderczej serii Capsa w wykonaniu MDK, bo oponenci w tym samym czasie pukali już do bram czerwonej bazy. A to, że pukając zniszczyli przy okazji inhibitor i jedną z wież przy Nexusie, było już dobitnym zwiastunem końca Lwów w całej serii. Ostatecznie wytrzymały one blisko pół godziny i pół minuty gry. Choć będąc bardziej precyzyjnym tyle wytrzymał ich Nexus, bo spośród graczy ich – nomen omen – lwia część oglądała eksplozję czerwonego rdzenia tylko przez szary filtr. A razem z owym rdzeniem w pył obróciły się też marzenia MDK o mistrzostwie sezonu 2024 LEC.
Bój o tron LEC już jutro
Niemniej MAD Lions KOI jeszcze w tym roku będziemy mieli okazję zobaczyć. Choć dopiero podczas Worlds, za to już podczas fazy play-in. Na kolejny mecz z udziałem G2 Esports aż tyle czekać nie będziemy musieli. Już jutro Samurajowie zmierzą się z Fnatic w walce o trofeum LEC oraz pierwszy seed na mistrzostwach świata. Spotkanie to będziecie mogli obejrzeć z polskim komentarzem na kanałach Polsat Games w telewizji, na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji dotyczących tej edycji LEC zapraszamy do naszej relacji tekstowej, do której przejdziecie po kliknięciu poniższego baneru: