Niepokonane LNG z bohaterem na środkowej alejce
Zacznijmy od LNG Esports, które już śmiało można nazwać czarnym koniem turnieju. Bo jak inaczej określić drużynę, która na Worlds 2024 pojawiła się jako trzeci seed regionu. A mimo to potrafiła błyskawicznie przejść przez fazę Swiss i zameldować się w play-offach? A zadania wcale przecież łatwego nie miała. Jasne, na start została zestawiona z Teamem Liquid Honda, czyli wicemistrzami Ameryki. Jednak nawet takie mecze trzeba być w stanie wygrywać. Tym bardziej że na tamtą chwilę nie do końca wiedzieliśmy czego się można po LNG spodziewać. Ba, pojawiały się nawet głosy, że Smoki mogą mieć problemy z Liquid i wcale nie jest takie pewne, że odniosą zwycięstwo. Faktycznie, sama gra była dość chwiejna, a przynajmniej przez jakiś czas. Finalnie chińsko-koreański kolektyw wiedział, co zrobić i dopełnił dzieła zniszczenia.
W dwóch kolejnych starciach rywale byli już znacznie bardziej wymagający. Szczególnie w drugiej rundzie tego etapu Worlds LNG miało trudne zadanie. Mierzyło się wszak z Bilibili Gaming, czyli mistrzami regionu, w którym samo występuje. I to było pierwsze świadectwo tego, że podopieczni Zenga "U" Longa mogą zrobić duże rzeczy na tych zawodach. Wszak nie codziennie pokonuje się złotych medalistów rozgrywek w Państwie Środka. Warto też wspomnieć, że nie było to tylko zwykłe zwycięstwo, a praktycznie w pełni kontrolowana (od pewnego momentu) potyczka. Zaufanie do siebie Smoki jeszcze bardziej powiększyły w meczu o awans do play-offów, w którym w znakomitym stylu rozprawiły się z Dplus KIA 2:0.
fot. Riot Games/Jianhua Chen |
Historia LNG Esports na tych Worlds ma jeszcze jeden ciekawy wymiar. Wszystko za sprawą tego, że przecież wcale tak dotychczasowa droga drużyny nie musiała się potoczyć. A to z uwagi na to, że praktycznie do samego końca nie byliśmy pewni, czy na mistrzostwach świata wystąpi przywódca zespołu – Lee "Scout" Ye-chan. Problemy natury prawnej miały być nie do przeskoczenia i już nawet załatwiono zastępstwo za Koreańczyka. Cała sytuacja jednak zakończyła się happy endem i na kilka dni przed startem zmagań wiedzieliśmy już, że 26-latek zagra.
No właśnie, zagra, ale co dalej? Zawirowania wokół drużyny sprawiły, że kibice i eksperci zaczęli mieć spore obawy o dyspozycję zarówno samego midlanera, jak i całej ekipy. Przecież na pewno to wszystko odbiło się na treningach, nastawieniu i motywacji kolektywu. Tym bardziej że Scout nie jest graczem, którego ot, tak wystarczy zastąpić i jakoś to będzie. On jest filarem tej formacji. Jak już wszyscy natomiast dobrze wiemy, obawy były niepotrzebne, bo i cała brygada i Koreańczyk zaprezentowali się wyśmienicie. Ale sam awans do play-offów to na pewno nie jest główny cel, jaki organizacja obrała sobie na Worlds 2024. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i w tym wypadku zapewne jest podobnie. Smoki mogą być realnym zagrożeniem dla tak naprawdę wszystkich innych uczestników turnieju. Głównie z uwagi na to, jak dobrze rozgryzły metę i jak dobrze się do niej dostosowały.
Srebrni medaliści zeszłorocznych Worlds w innym wydaniu
Jeśli chodzi natomiast o Weibo Gaming, to tutaj sprawa ma się już trochę inaczej. Jest to zespół, który cechują niestabilność oraz problemy. Dobre wejście w turniej i naprawdę wyrównany bój z Gen.G Esports, które jest głównym kandydatem do sięgnięcia po mistrzostwo świata, było jedynie zasłoną dymną przed tym, co mieliśmy okazję oglądać później. Wszak wszystkie kolejne pojedynki to festiwal nieczystej gry, braku spójności i błędów zarówno indywidualnych, jak i drużynowych. Bo jak inaczej nazwać szczęśliwe zwycięstwo nad Teamem Liquid, szybką porażkę z G2 Esports i niespodziewanie wyrównaną batalię z Fnatic? Tak wiele mówi się na temat przepaści między Wschodem a Zachodem. A wychodzi na to, że czwarty seed LoL Pro League wcale taki silny nie jest.
W tym miejscu trzeba się też pochylić nad tym, z kim w ogóle Weibo Gaming miało się okazję zmierzyć w swoich dotychczasowych starciach. Dwie ekipy z regionu EMEA i jedna z Ameryki to brzmi, jak darmowa podróż do play-offów. A tak się wcale nie wydarzyło. Zresztą, decydująca batalia przeciwko Dplus KIA, które też wcale się dobrze nie prezentowało na tych Worlds, to scenariusz, który wręcz pchał WBG dalej. I finalnie udało się doczłapać do fazy pucharowej, ale jakim kosztem?
fot. Riot Games/Adela Sznajder |
W całym tym morzu kłopotów i braku ładu i składu jest pewien czynnik, który z jakiegoś powodu trzeba wziąć pod uwagę – historia. Przypomnijmy sobie Weibo Gaming z zeszłorocznych Worlds. Sytuacja niemal 1:1 taka, jak teraz. WBG jadące na mistrzostwa świata jako czwarty seed Chin. Niemal przez całą fazę Swiss rywale, którzy na papierze powinni być dużo słabsi (NRG z Ameryki, G2 Esports, MAD Lions i Fnatic). Do tego trzecia siła Korei w postaci kt Rolster – dosłownie jota w jotę to samo. I co? I ekipie Li "Xiaohu" Yuan-Hao też udało się wyjść do play-offów, pokonując po drodze tylko NRG, MAD i FNC. Wygrane te też pozostawiały wiele do życzenia. Jak to jednak często bywa, w najmniej spodziewanym momencie nagle Weibo Gaming odpaliło i jakimś cudem pojawiło się w wielkim finale mistrzostw świata. Jak? Do teraz trudno to wytłumaczyć, bo logiki tutaj brak.
No i właśnie z tego powodu stety albo niestety formacji tej nie można skreślać. A co jeśli nagle Lee "Tarzan" Seung-yong się odpali i przypomni sobie czasy gry w Griffin? Albo trio Xiaohu, Wang "Light" Guang-Yu i Liu "Crisp" Qing-Song zaprezentuje się tak, jak rok temu przeciwko Bilibili Gaming w półfinale? To wszystko oczywiście są tylko gdybania, jednak musimy je wziąć pod uwagę.
Jak wyglądały pojedynki drużyn w tym roku?
Tym bardziej że jeśli chodzi o tegoroczne bezpośrednie pojedynki pomiędzy Weibo Gaming a LNG Esports to zazwyczaj były one naprawdę wyrównane i drużyny te wymieniały się wygranymi. Wszystko zaczęło się od fazy zasadniczej LPL Spring, kiedy to jako pierwsze triumfowały Smoki 2:1. Później podczas wiosennych play-offów WBG zrewanżowało się, zwyciężając swoich rywali 3:2. Latem scenariusz niemal identyczny. W regularze LNG wygrywa 2:1 po to, aby podczas fazy pucharowej znowu ulec Lightowi i spółce 2:3.
Wykorzystano zdjęcia należące do: Riot Games/Colin Young-Wolff |
Tendencję tę przełamuje natomiast najświeższy pojedynek ekip w ramach finałów regionalnych. Wtedy bowiem górą było LNG Esports, które rozprawiło się z WBG 3:0. I to 3:0 w nie byle jakim stylu. Seria ta była naprawdę jednostronna. Poza pierwszą grą, gdzie gracze Weibo jeszcze coś próbowali, to plusów po ich stronie na próżno było szukać. Podobne odczucia można mieć także po porównaniu występów już na samych Worlds 2024. Smoki w meczu o wyjazd na mistrzostwa globu wygrały 3:0 i teraz wyszły ze Swissa z bilansem 3:0. Ekipa Tarzana ledwo dostała się na ten turniej po pokonaniu JD Gaming 3:2 i bilans po rundzie szwajcarskiej też wyniósł 3:2.
Kto wygra pierwszy ćwierćfinał Worlds 2024?
LNG Esports | BO5 vs 14:00 |
Weibo Gaming |
Wszystkie logiczne argumenty stoją zatem po stronie LNG Esports. Formacja ta jest w gazie i fantastycznie dostosowała się do obecnych warunków samej gry. A do tego poszczególni zawodnicy są w naprawdę dobrej dyspozycji. Pokonywała ona wymagających przeciwników i nie dawała oznak jakichś większych problemów wewnątrz. Weibo Gaming z kolei do play-offów przedostało się, można by powiedzieć, psim swędem. Gry tej ekipy były brudne i pozbawione spójności, a alarm dotyczący kłopotów drużynowych bił aż na kilometr. Faworytem tego zestawienia zatem powinny być Smoki, ale gdy przypominamy sobie zeszłoroczne Worlds... No właśnie. Co by natomiast nie mówić, to starcie to na pewno będzie ciekawe i warto będzie je obejrzeć.
Transmisję z rozgrywek będziecie mogli śledzić z polskim komentarzem na Polsat Games i na co-streamach Damiana "Nervariena" Ziaji oraz Pawła "delorda" Szabli. W języku angielskim transmitować będzie natomiast Marcin "Jankos" Jankowski. Po więcej informacji na temat Worlds 2024, uczestników i harmonogramu zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner: