Zero Tenacity 3:2 Kiedyś Miałem Fun

KMF wyprowadza dwa pierwsze ciosy

Od samego początku mecz o finał Rift Legends był taki, jaki miał być – zacięty. Żadna z drużyn nie chciała odpuścić, byliśmy zatem świadkami wielu eliminacji po obu stronach. Z czasem jednak z potyczek lepiej zaczęło wychodzić Kiedyś Miałem Fun. To przełożyło się oczywiście na istotną przewagę w złocie, a finalnie na zgładzenie Barona, gdy ten pojawił się wreszcie na mapie. Dzięki niemu dalsze natarcie na wrogą bazę nie stanowiło żadnego problemu i chwilę później Nexus Zero Tenacity stanął w płomieniach.

W drugą odsłonę serii pozornie to Z10 weszło nieco lepiej, ale udane zanurkowanie Krzysztofa "frajgo" Chibowskiego to były miłe złego początki. Kiedy Jakub "Jactroll" Skurzyński i jego towarzysze chcieli powtórzyć ten manewr, skończyło się to... double killem dla przeciwnego K'Sante. A od tamtej pory KMF tylko rosło w siłę. Po upływie 15 minut rozgrywki mieliśmy do czynienia z przewagą dziewięciu zabójstw i prawie pięciu tysięcy sztuk złota. Rozpędzeni Artur "Rybson" Gębicz i spółka złapali wiatr w żagle i zakończyli grę po kolejnych 15 minutach, z portfelem grubszym od portmonetek rywali o ponad dziesięć tysięcy i 21 eliminacjami więcej na liczniku.

Bitwa o finał Rift Legends zakończona reverse sweepem

Ale to byłoby na tyle, jeśli chodzi o stompy. W grze numer trzy ponownie mieliśmy do czynienia z krwawą bitką i licznymi ofiarami w szeregach obu ekip. Nawet Nashor przejęty przez Zero Tenacity nie pomógł we wskazaniu zwycięzcy, bowiem chwilę później formacja tymczasowo wspierana przez Artura "Zwyroo" Trojana posiliła się wzmocnieniem Duszy Smoka Górskiego. Wydawało się, że losy rozgrywki przypieczętuje Smok Starszy, który również trafił do Z10. Tak się rzeczywiście stało, ale... dopiero przy okazji drugiej bestii. Paweł "Woolite" Pruski i jego kompani postawili więc pierwszy krok w kierunku potencjalnego reverse sweepa.

Wydawało się jednak, że do "pięciomapówki" nie dojdzie. Wczesne etapy gry należały niemal w pełni do KMF, a z czasem doszła do tego coraz większa przewaga w złocie i obiektach neutralnych. A jak o nich mowa, to Rybson i spółka finalnie zgarnęli smoczą duszę, co postawiło ich w jeszcze lepszej pozycji. Pozycji, z której – jak się okazało – mimo wszystko wciąż dało się przegrać. Teamfightowa kompozycja niespodziewanie Z10 znalazła drogę powrotną i po 40 minutach wyrównała wynik serii. I to odbiło się czkawką Zwyroo i jego towarzyszom. W decydującym starciu bowiem Zero Tenacity raz jeszcze okazało się lepszą ekipą. Mimo pozornego comebacku ze strony KMF formacja Jactrolla zatriumfowała w kluczowej walce przy Baronie. A następnie bez chwili zawahania poszła po koniec, dopełniając reverse sweepa i meldując się w finale Rift Legends.


Wszystkie mecze Rift Legends z polskim komentarzem będziecie mogli oglądać na kanałach Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu i na YouTube oraz u wybranych co-streamerów. Po więcej informacji na temat bieżącego splitu zapraszamy do relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner:

Rift Legends