Karmine Corp 3:2 Fnatic

Karmine Corp w punkcie meczowym batalii o finał LEC już po dwóch grach

Pierwsze minuty batalii o bilet do finału LEC przebiegały raczej spokojnie. Fnatic zdecydowało się na mocno skalującą kompozycję ze Smolderem na czele, zatem odpowiedzialność za wczesne ruchy spoczywała na barkach Karmine Corp. I trzeba przyznać, że reprezentanci Niebieskiej Ściany spełnili swoje zadanie i od pewnego momentu nieustannie przyciskali swoich rywali do muru. Kiedy smoczy bohater kierowany przez Marka "Humanoida" Brázdę doszedł wreszcie do głosu, było już za późno. Dusza Smoka Górskiego przejęta przez KC nie pozwoliła Czarno-Pomarańczowym przebić się przez ich linię frontu, a Smok Starszy pomógł Martinowi "Yike'owi" Sundelinowi i jego kompanom na spokojnie dokończyć rozgrywkę.

Wydawało się, że FNC znalazło rozwiązanie swoich problemów w drugiej grze, od samego początku wychodząc na prowadzenie dzięki kilku agresywnym zagraniom. Cała przewaga wypracowywana przez reprezentantów brytyjskiej organizacji rozpłynęła się jednak w powietrzu. I to dwukrotnie – najpierw przy okazji walki o smoka, a następnie przy potyczce o Atakhana, którego na dodatek podkradł przeciwny leśnik. Demony poprzednich serii zaczęły powracać, a KCorp kapitalizowało na wpadkach rywali. Dalsza część gry przypominała natomiast rozgrywkę w ping-ponga. Raz prowadzili jedni, a chwilę później drudzy. Ostatecznie jednak wybory Fnatic okazały się nieco przeterminowane w bitwach pięciu na pięciu. Caliste "Caliste" Henry-Hennebert i spółka stanęli zatem w punkcie meczowym.

Fnatic nie zdołało dopełnić reverse sweepa

Czarno-Pomarańczowi nie zamierzali się poddawać i kolejną odsłonę serii rozpoczęli z wysokiego C. Ale żeby tradycji stało się zadość, ich poczynania dalekie były od ideału. Często wątpliwe decyzje i pozycje na mapie sprawiły, że sytuacja finansowa KC, choć wciąż istotnie gorsza, wyglądała lepiej niż powinna przez wysokie nagrody zdjęte z głów zawodników FNC. Mimo wszystko ci stanęli na wysokości zadania i finalnie dopięli swego, odbierając rywalom szansę na czyste 3:0. Grę później odebrali im również szansę na 3:1. Z początku jednak absolutnie się na to nie zanosiło, bo Caitlyn w rękach Caliste siała postrach w szeregach przeciwników i brutalnie pozbywała się opancerzeń z ich struktur, rosnąc w siłę. Z czasem natomiast nurkująca kompozycja prowadzona przez Vi Ivána "Razorka" Martína Díaza wybrzmiała znacznie mocniej i przejęła kontrolę nad spotkaniem, wyrównując serię i dając kibicom nadzieję na reverse sweepa.

Ale ten nie nadszedł. Fnatic pokusiło się o nietypowe wybory, przemycając w drafcie m.in. Volibeara i Sylasa. Ale to Karmine Corp absolutnie zdominowało wczesne etapy rozgrywki, rozpędzając przede wszystkim strzelca i środkowego. Pięć tysięcy sztuk złota przewagi w 15. minucie brzmiało jak wyrok, a każdy kolejny ruch podopiecznych Fabiana "GrabbZa" Lohmanna wyglądał jeszcze bardziej desperacko od poprzedniego. KC czuło się zaś na wrogiej połówce mapy jak u siebie, raz za razem przejmując wieże i głowy przeciwników. Terror ten nie potrwał jednak długo, bo Yike i spółka zakończyli męki swoich rywali po 25 minutach, meldując się w swoim pierwszym finale LEC u boku G2 Esports.


Jutrzejszy finał LEC z polskim komentarzem będziecie mogli oglądać na kanałach Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu i na YouTube. Po więcej informacji na temat bieżącego splitu zapraszamy do relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner:

LEC