Pozytywne zaskoczenia play-offów LEC 2025 Winter:
Vladimiros "Vladi" Kourtidis & Karmine Corp
I bez wątpienia jednym z największych zaskoczeń tego etapu LEC jest Karmine Corp. Reprezentanci Niebieskiej Ściany już podczas fazy zasadniczej wyglądali naprawdę przyzwoicie. Trudno jednak było nazwać to szczególną niespodzianką – niektóre nazwiska już przed startem sezonu sugerowały, że skład francuskiej organizacji w tym roku zamierza bić się o topowe lokaty. Bilans 6-3 na koniec regular splitu jedynie potwierdził te przypuszczenia, ale nie było to jeszcze nic niesamowitego. Wiele ekip kończyło przecież na szczycie tabeli tylko po to, żeby później niezwykle szybko i spektakularnie "wylać się" w play-offach. KC dokonało jednak czegoś zupełnie odwrotnego.
![]() |
Niezwykle istotnym punktem całej formacji, który zdecydowanie zasługuje na szczególne wyróżnienie, jest Vladimiros "Vladi" Kourtidis. Grecki środkowy przeszedł samego siebie i zdecydowanie przerósł stawiane przed nim oczekiwania, będąc bezapelacyjnie najlepszym midlanerem tego splitu. Rywalizując z takimi zawodnikami jak Caps "Rasmus" Winther czy Marek "Humanoid" Brázda jest to nie byle jakie osiągnięcie. A przecież zaledwie 19-letni gracz dołączył do głównego składu KC dopiero latem 2024 roku! Na pochwały zasługuje oczywiście również cała reszta zespołu, bo mistrzostwo LEC było jednak wysiłkiem w pełni drużynowym. Warto w tym miejscu wspomnieć więc też o sztabie szkoleniowym, który zrobił fantastyczną robotę, przygotowując zawodników do naprawdę niełatwych spotkań. A także o Raphaëlu "Targamasie" Crabbé, którego wielu skreślało i nie chciało dłużej oglądać na najwyższym szczeblu rozgrywek. Nie da się zaprzeczyć, że Belg udowodnił, że zasługiwał na tę kolejną szansę.
Doğukan "113" Balcı
A jak już mowa o kolejnych szansach, to taką dostał również Doğukan "113" Balcı. Turek występował już wszak w LEC w 2023 roku w barwach Astralis. Nie była to natomiast przygoda długa i owocna. Choć w rzeczonym roku jego drużyna miewała lepsze momenty i chwilami prezentowała się całkiem nieźle, to sam leśnik nie należał do jej najmocniejszych fundamentów. Nic więc dziwnego, że Balcı po zaledwie jednym sezonie wrócił do lig regionalnych. We Francji jednak nie odnalazł przepisu na sukces. Najpierw pod szyldem BK ROG Esports ominął wiosenne EMEA Masters, a następnie w letniej edycji turnieju, już jako zawodnik Karmine Corp Blue, zakończył go na etapie ćwierćfinałów. Trudno było zatem uwierzyć, że 113 jest gotowy na powrót do lepszej ligi. I że tym razem, wraz z Teamem BDS, pokaże się jakkolwiek lepiej.
![]() |
Może to magia, a może kolejny rok doświadczenia zrobił swoje, ale 20-latek faktycznie wrócił do LEC odmieniony. Samo BDS dalekie było od statusu topowej ekipy – Joel "Irrelevant" Miro Scharoll chyba za bardzo sugerował się swoim nickiem, a pozornie najstabilniejszy Ilias "nuc" Bizriken popełniał masę możliwych do uniknięcia błędów. Kreatywne ścieżki dżunglera i trafione w punkt inicjacje wielokrotnie ratowały więc jego ekipę przed rychłą śmiercią. 113 nie ograniczał się zresztą do postaci pokroju Maokaia czy Sejuani. Kilkukrotnie miał okazję wskoczyć na znacznie bardziej wymagające postacie i na szczególną uwagę zasługuje tu jego Nidalee, która na Starym Kontynencie nie cieszy się raczej wysoką skutecznością. Oczywiście nie znaczy to, że turecki leśnik rozgrywał każdy mecz perfekcyjnie i nie ma na swoim koncie wstydliwych wpadek. Oczywiście, że ma, ale te zdarzają się nawet topowym gajowym. A do tego miana jeszcze mu sporo brakuje, choć przy obecnych tendencjach zmierza w dobrym kierunku.
Óscar "Oscarinin" Muñoz Jiménez
O play-offowej formie Fnatic trudno byłoby wypowiadać się w superlatywach, ale do tego przejdziemy w kolejnym segmencie. Óscar "Oscarinin" Muñoz Jiménez jest jednak żywym dowodem na to, że dyspozycja drużynowa nie zawsze przekłada się na indywidualne występy zawodników. I że toplane niekoniecznie musi być wyspą bez wpływu na losy rozgrywki. Hiszpan nie tylko potrafił odwrócić losy drobnych potyczek, zachowując zimną krew podczas fazy gry w alei (choć tam bywało różnie, w szczególności jeśli mówimy o Rumble'u). Jego obecność i decyzje bywały kluczowe w późniejszych walkach drużynowych i umożliwiały FNC szokujące wręcz powroty, które tak często oglądaliśmy w ostatnich tygodniach.
![]() |
A przypomnijmy, że wchodząc w sezon 2025 Oscar wydawał się najbardziej niepewnym zawodnikiem Czarno-Pomarańczowych. W trakcie prawie dwóch lat spędzonych w brytyjskiej organizacji 21-latek zaliczył ogromny progres, z początku będąc swoistą kulą u nogi. Wciąż jednak w obliczu pozostałych wielkich nazwisk miał być on najsłabszym ogniwem i największą niewiadomą, bo stabilność dotychczas nie była drugim imieniem Jiméneza. Tymczasem w minionym splicie górna aleja była punktem, o który Fnatic musiało martwić się najmniej (może zaraz obok bota, choć Elias "Upset" Lipp bywał ofiarą nieobliczalnych zagrań Mihaela "Mikyxa" Mehle). Niezależnie czy rezydowała tam Poppy (która notabene w jego rękach była chyba najgroźniejszą bronią), Ambessa, czy może akurat K'Sante, bo Oscarinin solidnie wyuczył się limitów niemal wszystkich metowych herosów.
Negatywne zaskoczenia play-offów LEC 2025 Winter:
Rasmus "Caps" Winther & G2 Esports
Aż trudno uwierzyć, że Caps pojawia się na liście negatywnych niespodzianek. Choć, prawdę mówiąc, oczekiwania w stosunku do Duńczyka są tak wysokie, że rzadko kiedy można mówić o ich przekraczaniu. Tym razem było natomiast w drugą stronę. W obliczu nowych nabytków Caps – obok Sergena "BrokenBlade'a" Çelika – miał być tą jedną stałą w odświeżonym składzie G2 Esports. 25-latek nie był rzecz jasna tragiczny i miewał gry, w których jego przebłyski geniuszu odwracały losy rozgrywki. Zawiódł jednak w najważniejszych momentach, kiedy drużyna najbardziej liczyła na jego dyspozycję. W szczególności jeśli mowa o finale, w którym Vladi całkowicie przyćmił weterana i legendę środkowej alei. A i w pozostałych seriach rolę głównego carry często przyjmował Steven "Hans sama" Liv, do którego kibice byli nastawieni sceptycznie po ostatnim sezonie, a nawet po zimowej fazie zasadniczej.
![]() |
Hans był zresztą jednym z niewielu pozytywów pod koniec play-offów. Rudy "SkewMond" Semaan również prezentował się dość przyzwoicie, zwłaszcza jak na debiutanta. G2 rozczarowało jednak jako całokształt, gubiąc się na mapie i dając się ogrywać mniej doświadczonym rywalom. Dużym minusem była także forma Labrosa "Labrova" Papoutsakisa, ale że Grek wystąpił już w poprzedniej edycji rozczarowań, to jego błędy nie były specjalnie zaskakujące. Wreszcie należałoby zwrócić uwagę na sztab szkoleniowy. Przygotowanie do najważniejszego starcia również pozostawiało bowiem wiele do życzenia. Romain Bigeard, generalny menedżer drużyny, jak zwykle opublikował wyniki scrimów z całego splitu. Rehareha "Reha" Ramanana, trener KC, odniósł się do ostatniego bloku tej dwójki rozgrywanego dwa dni przed finałem. Francuz stwierdził, że G2 pokazało podczas treningów "wszystko" i znacznie ułatwiło przygotowanie się do finału.
Fnatic
Skoro więc traktujemy srebrnych medalistów i ich występy jako rozczarowanie, to nie sposób byłoby nie ująć w podobnym kontekście zespołu z trzeciego miejsca. I nie chodzi tu wcale o wynik, a o kwestie gameplay'owe. Choć rezultat również daleki jest od ideału – Fnatic podchodziło wszak do fazy pucharowej jako najlepsza ekipa regular splitu i jeden z głównych, jeśli nie największy faworyt do wygrania całości. Już od pierwszej serii przeciwko Teamowi Heretics dało się jednak zauważyć niepokojące tendencje gnębiące Czarno-Pomarańczowych. Prawdziwe kłopoty zaczęły się natomiast od porażki z G2 Esports, po której FNC wylądowało w drabince przegranych. I było blisko, żeby niemal natychmiastowo pożegnało się z play-offami.
![]() |
Upset i spółka zwyciężyli bowiem BDS cudem. Wynik BO3-ki wynosił 1:1, a reprezentanci szwajcarskiej organizacji byli o krok od domknięcia decydującej gry. Tylko liczne błędy nuca i spółki oraz wspomniana Poppy Oscarinina pozwoliły dawnym królom Europy uchronić się przed istnym blamażem. Starcie z Movistar KOI nie wyglądało wiele lepiej. Chociaż Fnatic wygrało to spotkanie 3:1, to problemy z poprzedniego meczu wciąż dawały o sobie znać. Po świetnych early game'ach podopiecznych Fabiana "GrabbZa" Lohmanna pozostały tylko wspomnienia, a większość sukcesów opierali oni na wyszarpanych powrotach. Wreszcie nadeszło starcie z Karmine Corp. Tam FNC zdołało wrócić z tragicznej pozycji, odbijając się z 0:2 i doprowadzając do "pięciomapówki". W akompaniamencie Srebrnych Zgrzytów zawodnicy KC zmiażdżyli jednak swoich rywali, którzy wyglądali na absolutnie bezradnych. A Iván "Razork" Martín Díaz i Humanoid, obecne twarze zespołu, zdecydowanie nie prezentowali się jak najlepsi na swoich rolach.
GIANTX
Na sam koniec wypadałoby poświęcić nieco uwagi drużynom spoza ścisłej topki LEC, bo i wśród nich pojawiły się negatywne niespodzianki. Taką z pewnością sprawiło GIANTX – formacja, która weszła w split z wysokiego C i jako jedyna zakończyła pierwszy tydzień zmagań z czystym kontem. Później nadeszło co prawda kilka porażek, ale Oh "Noah" Hyeon-taek i jego towarzysze wciąż wyglądali całkiem groźnie. Rozgrywana przez nich książkowa Liga Legend mogła imponować, bowiem to właśnie dopracowana gra mapą była sposobem na sukces Gigantów. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać, bo jak się później okazało, żaden sukces nie nadszedł.
![]() |
Ale również nie chodzi tutaj o finalną lokatę, bo przy takiej konkurencji piąte miejsce nie powinno być szczególnym powodem do wstydu. Ekipy finiszujące nad GX nie należały wszak do słabych. Ponownie rozchodzi się o styl, w jaki Adam "Jackies" Jeřábek i jego brygada wygrywali (oraz przegrywali). Przegraną z G2 można oczywiście wybaczyć i puścić w niepamięć. Pierwszy mecz w dolnej drabince z Heretics powinien być natomiast formalnością, a już w nim GIANTX musiało się solidnie napocić, żeby w ogóle utrzymać się przy życiu. Wypracowane fundamenty i zimna krew jak gdyby rozpłynęły się w powietrzu, co finalnie poskutkowało porażką z Movistar KOI. Javier "Elyoya" Prades Batalla i jego świta nie zostawili na swoich przeciwnikach suchej nitki. I nie sposób się temu dziwić, bo GX wyglądało, jakby całkowicie straciło wolę walki.
Po podsumowanie zimowego splitu LEC zapraszamy do relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner: