Maciej Petryszyn: Dobiega końca pierwszy rok z rankingiem Valve, używanym do seedowania turniejów. Nadzieje były duże, wszystko w założeniach brzmiało dobrze, a jak to wyszło w praktyce?
Łukasz "Hermes" Pożyczek: Myślę, że mieliśmy kilka etapów. Na pewno bardzo trudny był okres przejściowy. Wydawało się, że wszystko jest przygotowane, bo przecież ranking zaczął działać w momencie, gdy mieliśmy jeszcze stary format. Ten VRS już wtedy funkcjonował, ale nie każdy zwracał na niego uwagę i myślę też, że nikt nie wyciągnął żadnych wniosków w kwestii tego, jak liczą się turnieje. A mieliśmy kilka lokalnych rozgrywek, które bardzo na ten ranking wpłynęły i było kilka drużyn, które na tym skorzystały, jak np. żeński skład Imperial. Oczywiście z biegiem czasu było sporo potrzebnych poprawek. Sam myślę, że jeżeli chodzi o CS-a, to jest bardzo duża zmiana. Nie wiem nawet, czy nie jest to największa zmiana, jaka była.
Po pierwsze turnieje. Wcześniej wszystko było naturalne i twórcy nie za bardzo ingerowali w to, co się działo. Nie było za bardzo reakcji na to, co działo się na scenie. Nie jest to więc ewolucja, tylko rewolucja. Chcieli zrobić miękkie lądowanie i trzeba przyznać, że nie za dobrze to wyszło. Inna sprawa to fakt, jak słabo i powoli drużyny, organizacje oraz gracze wyciągali wnioski z tego, co się dzieje. Byłem zaskoczony i nie wiem, jaka była przyczyna. Już nie chodzi o dokładne liczenie punktów, ale autentycznie krótkie zasady, które mieściły się na 3-4 stronach A4. Mam wrażenie, że minęło pół roku, a ludzie, dla których to praca, nadal nie ogarniali podstaw, co jest dla mnie jakimś fenomenem. Zresztą wiele drużyn jeszcze do niedawna cierpiało z tego powodu, bo miało zatrudnionych ludzi, którzy tego nie pilnowali.
Jedynym problemem jest to, że w ogóle to jest skomplikowane, ale nie widzę w tym zakresie idealnego rozwiązania. Zawsze gdzieś musi pojawić się jakiś błąd i myślę, że z biegiem czasu wszystko się jeszcze poukłada. Widzę, że turnieje ewoluują, zmieniają się. Chociaż nadal pojawiają się nowe kwiatki, nowe problemy, gdy trzeba dusić w zarodku jakieś patologie, gdy niektórzy widzą, jak wyglądają te reguły i próbują to wykorzystać.
To są dwa główne problemy. Po pierwsze Valve i ich brak chęci do kontaktu czy konsultacji z kimkolwiek. Druga kwestia to zaś przepisy. W trakcie roku wiele razy widzieliśmy, gdy nadużywano poszczególnych zapisów, nieco manipulowano czy nawet oddawano mecze walkowerem, bo bardziej się to opłacało. Generalnie pierwszy rok pełen był pomniejszych czy nawet dużych problemów.
Mamy ogromną zmianę, bo zmienił się nie tylko system turniejowy, ale i rankingowy. I trzeba odróżnić pewne rzeczy, bo zawsze mówi się “VRS, VRS, VRS”. A VRS to jest to, jak liczone są punkty. A czasami chodzi też o zasady konkretnego turnieju. I tutaj jest pewna różnica, bo Valve nie zawsze reaguje tak, że zmienia obie te rzeczy jednocześnie. Ranking w zasadzie się nie zmienia, nie mamy za bardzo aktualizacji jego zasad. Jak już to są raczej detale, pewne niuanse. Więcej zmian jest w zasadach turniejowych. Inna sprawa, że samo Valve nie zawsze trzyma się własnych reguł. I te wyjątki, które czasami się pojawiają, nawet nieoficjalnie, to jest duży problem. Bo później są osoby, które lepiej znają te reguły niż samo Valve. To jest dziwne, ale z drugiej strony po tylu latach z Valve niby jestem zaskoczony, ale też jestem na go przygotowany.
Z drugiej strony obecny system, oparty na nagradzaniu drużyn za ich postawę, wydaje się lepszy od tego, co było kiedyś, gdy dostawało się punkty do rankingu HLTV, bo płaciło się BLASTOWI, ESL czy innym firmom za partnerskie sloty na turniejach. Chociaż przykład paiN może pokazywać, że z tym nagradzaniem za formę też różnie bywa.
Wiem, że nie jest idealnie i nie ma co tego ukrywać. Natomiast jeżeli chodzi o paiN to owszem, rzutem na taśmę utrzymali się w rankingu pod kątem Majora. A dziś np. chyba wygrali swój mecz. Nie będę już wchodził w detale, ale ogólnie jeżeli ich kryzys będzie trwać, to oni nie tyle wypadną z czołówki, co polecą tak w dół, że trudno będzie im się załapać na coś konkretnego. I to będzie drużyna tier 2, co w poprzednim systemie byłoby niemożliwe. Weźmy Evil Geniuses, które miało chyba 3-4 kolejne edycje ESL Pro League, podczas których w 12 seriach z rzędu nie wygrali nawet mapy. A mimo to nadal “byli” drużyną tier 1.
Jak więc mówię, ten system nie jest idealny, ale nadal jest lepszy z uwagi na te patologie, które były. Mówimy o paiN, ale zauważmy, jak mądrze zarządzali kalendarzem. I potrafili wygrać te dwa czy trzy kluczowe mecze. A tak naprawdę jeden mecz mógł decydować o tym, że jeszcze się utrzymali, ale jeżeli nadal nie będzie wyników, to za moment polecą bardzo daleko. I to jest ten plus, że jeżeli nie grasz, to po prostu wypadasz. Spójrzmy na żeńskie drużyny. Były, były, były i nie było wyników. Więc jest otchłań – w rankingu już nie istnieją i tak naprawdę nie mają za bardzo jak wrócić.
Byłbyś w ogóle w stanie wskazać jedną rzecz, którą uważasz za największy problem VRS? Takie coś, co Valve powinno załatwić na cito.
Pewnie mógłbym zrobić całą listę takich priorytetów. Ale to, co teraz przychodzi mi do głowy i co mnie najbardziej denerwuje, to fakt, że Valve nie pilnuje zbytnio swoich reguł. Bo to sprawia, że dochodzi do dziwnych sytuacji, gdy już nawet organizacje chciałyby się dostosować, zaplanować sobie pewne rzeczy, bo znają reguły, znają format turnieju itp. A potem przychodzi co do czego i nagle jest duża zmiana. Spójrzmy na kalendarz, który teraz ogłasza się minimum rok wcześniej, co jest fajne. Wiemy, jak będą wyglądały turnieje. I widzimy, że są 2-3 miesiące w roku, gdy turnieje będą się na siebie nakładać, a drużyny tier 1, ale też czy tier 2 czy dalej, będą mogły grać na imprezach najbardziej istotnych pod kątem rankingu.
Tymczasem okazuje się, że organizatorzy stwierdzają "To nam się nakłada, nie mamy drużyn, które chcieliśmy, więc zmieniamy format, zmniejszymy liczbę drużyn". Takie rzeczy zdarzają się już nawet po rozegraniu eliminacji, a przecież drużyny planują sobie, kiedy są kwalifikacje, kiedy jest turniej i starają się dostosować do tego kalendarz. I jak wspomniałem, problemem jest nietrzymające zasad Valve, ale tutaj najwięcej mieszają organizatorzy turniejów. Gdyby oni trzymali się tego, co ustalili, to myślę, że więcej drużyn tier 1 mogłoby oberwać za np. brak formy. A przy takich zmianach terminów itp. mniej drużyn ma szansę na zdobycie punktów VRS. I tak naprawdę na własne życzenie cały plan się trochę popsuł. Mam jednak nadzieję, że już za chwilę te reguły będą bardzo, bardzo mocno przestrzegane, bo dopiero wtedy tak naprawdę będziemy mogli ocenić ten system. Bo chociaż widzę, że same założenia mają sens, to ich niepilnowanie stwarza problem.
Nie ma co też ukrywać, że VRS wpłynęło na to, że lanów jest teraz zwyczajnie więcej. Przed wprowadzeniem rankingu Valve takie imprezy organizowano głównie dla tieru 1, by jeździły dobre ekipy. A mniejsze imprezy albo nie miały miejsca, albo nikt się nimi nie interesował. Teraz mamy te wszystkie Fragadelphie, DraculaNy, gdzie potrafią pojawiać się duże marki. Pytanie tylko, czy w parze za ilością idzie jakość? Czy może nie jest tak, że niektóre firmy robią lany, bo jest na to popyt, ale nie zwracają uwagi na jakość?
Myślę, że to jest chyba czas przejściowy. Taki VRS-owy szał lokalnych lanów. Owszem, międzynarodowych, ale lokalnych. Spójrzmy, co działo się tuż przed zamknięciem rankingu na Majora. W zasadzie co weekend coś się odbywało, a imprezy nawet się na siebie nakładały. Wydaje mi się jednak, że to moment, w którym organizacje muszą wyciągnąć wnioski. Wiele drużyn przez pierwsze pół roku nauczyło się już pracować z VRS i myślę, że tier 2 też się tego nauczy, oceniając format turnieju i to, jak wpływa on na to, ile można rankingowo wygrać. Nauczy się, jak to wszystko sobie wyważyć, bo na razie działało to na zasadzie "Jest turniej? To jedziemy!". Nie wszyscy patrzyli na format. Oczywiście nie wszyscy też wiedzieli, jak HLTV do tego podejdzie i ile meczów obejmie swoją relacją, a to ma bardzo duże znaczenie.
I tutaj dochodzimy do kolejnego problemu. Niby Ranking jest Valve, ale nadal to, co dzieje się na HLTV, ma kolosalne znaczenie.
To w ogóle jest dziwna sytuacja. Wiem, że będzie o to trudno i znając politykę Valve sobie tego nie wyobrażam, ale uważam, iż ranking powinien być wyłącznie ich. To oni powinni po prostu stworzyć bardziej otwarty system dla organizatorów turniejów, by w zasadzie każdy mecz się liczył. Żeby nawet otwarte eliminacje były w systemie, w historii. I miały znaczenie. Chociaż oczywiście powinno to być odpowiednio wyważone.
Wiem, że to nie to samo, ale to tylko taki przykład. Chodzi o takie coś, jak gdy grasz Premiera i jesteś w systemie Steama, jest informacja, że mecz został rozegrany i kto w nim grał. Chodzi o to, by wszystko było kontrolowane. By stworzyć system, który będzie wręcz automatycznie tego pilnował i był łatwy do obsługi dla organizatorów turnieju. Tak bym to sobie wymarzył. Ale znam Valve i jeżeli coś takiego w ogóle miałoby się pojawić, to wiem, ile trzeba byłoby czasu, by to wszystko poprawnie działało.
Na jednej z ostatnich Fragadelphii mieliśmy jeden z przykładów tej patologii, gdy okazało się, że początkowa faza turnieju nie będzie relacjonowana na HLTV i drużyny pokroju Liquid czy NIP-u mogły sobie bez konsekwencji rezygnować tuż przed startem imprezy.
Wtedy doszło też do pewnej interwencji, bo okazało się, że teoretycznie bardziej opłacało się przegrać jeden mecz w pierwszej fazie, bo później przy awansie dostawało się potencjalnie jeden mecz więcej do rozegrania. Niektórym więc opłacało się przegrać, by potem dostać więcej w VRS, gdy druga część imprezy była już na HLTV pokazana w całości. Przesunęli wówczas covering o jedną rundę właśnie po to, by takiej sytuacji nie było. Ale to pokazuje, jakie są problemy. Dziwnie to wygląda, że polegasz na danych dostarczanych przez prywatną firmę, której za to nie płacisz, więc ona też nie jest jakoś specjalnie zmotywowana, by bardziej się starać czy zainwestować. A to nie jest takie automatyczne i wiem, że wczytywanie wyników takie, jakie ma HLTV, nie jest takie proste pod względem technicznym. Niemniej to też pokazuje, że w CS-ie nie ma na razie idealnego systemu. Może coś się ruszy, ale wiadomo, że są też wątpliwości.
fot. ESL/Adam Łakomy |
To, o czym mówiłem, prowadzi do jeszcze jednej rzeczy. Wrócę do tej Fragadelphii, która podawała, że będzie u nas Liquid, będzie NIP, będzie jeszcze taki i taki. Po czym nagle tuż przed startem imprezy pięć ekip się wycofuje i tych dużych marek jednak nie ma. Takie coś na pewno nie robi dobrego wrażenia np. na sponsorach i zaraz ten VRS-owy szał może pójść w drugą stronę.
To jest kolejna reguła, czy może raczej brak reguły, który sprawia, że takie sytuacje mają miejsce. Widzieliśmy drużyny, które się wycofują. A trzeba pamiętać, że takie wycofanie się drużyny, która jest wysoko w rankingu, zmienia też sytuację tych, którzy jednak grają, którzy widzą dla siebie szansę na osiągnięcia, na więcej punktów. Gdy spada poziom turnieju, spada też wartość tego, co drużyny mogą dla siebie wyciągnąć. To dziwna sytuacja i myślę, że jakieś reguły muszą się pojawić.
Widzieliśmy zresztą już 23 września, gdy pojawiło się pewne "domknięcie" tego systemu pod kątem bezpieczeństwa. Pod kątem czasu, kiedy ogłaszasz turniej, kiedy musi być rejestracja i eliminacje itp. Coś się więc w temacie ruszyło i oczywiście można dyskutować, czy tempo jest właściwe i czy te zmiany są wystarczające. Na pewno kierunek jest dobry. Widzę jednak, że turniejowy system VRS to coś, co będzie się długo formować. Dla mnie ten rok jest rokiem przejściowym i widzimy kolejne jego fazy. Nie wiem, czy w przyszłym np. w drugiej połowie 2026, wszystko będzie już ustabilizowane, a sam VRS i system turniejowy będą działać.
Przed nadchodzącym Majorem nie było żadnych RMR-ów, MRQ czy innych turniejów kwalifikacyjnych. Tylko sloty rozdane na postawie rankingu. Sądzisz więc, że dzięki temu na liście uczestników StarLadder Major Budapest faktycznie znaleźli się najlepsi z najlepszych?
Jak mówię, nie ma idealnego systemu. Ale jeżeli miałbym wybierać, to wolę właśnie ten system. Mimo wszystko. Brakuje mi oczywiście emocji, które pojawiały się, gdy drużyny walczyły na RMR-ze. Takim charakterystycznym przykładem było np. Passion UA. Ale widziałem też radość Fnatic podczas Fragadelphii, która okazała się trochę turniejem pełniącym rolę RMR-a. Oczywiście był tam ogromny fart i trudno jest liczyć na sytuację, gdy znowu mecz finałowy będzie decydował o tym, kto awansuje na Majora. Uprzedzam, że zazwyczaj będzie tak, że turniej może i się rozpocznie, ale my już przed jego startem będziemy widzieli, kto tak naprawdę się zakwalifikował. To była wyjątkowa sytuacja.
Bo duże znaczenie miało zawrócenie Virtus.pro na szwedzkiej granicy i brak tej ekipy na ESL Pro League.
Tak i to są detale, których akurat nie dało się przewidzieć. A tutaj akurat wszystko się tak ułożyło i pod kątem tego turnieju to było mnóstwo farta. Ale mimo wszystko wolę taki system. Weźmy taki GamerLegion. Teraz akurat dostali się na Majora, niemniej przypomnijmy, jak wyglądała ich walka o poprzednie mistrzostwa, gdy były jeszcze kwalifikacje. Mówiliśmy wtedy o drużynie, która wyglądała bardzo solidnie, na takie top 14-15, a mimo to nie pojechali na Majora. Dlaczego? Bo mieli słabe dwa dni.
Jeden słaby turniej.
Jeden słaby turniej, gdy za chwilę wrócili na swój poziom na tierze 1. I okazało się, że nadal są bardzo dobrzy. To jest przykład, który pokazuje, że nie ma idealnych systemów, ale wolę ten, bo tutaj nie decyduje forma jednego czy dwóch dni. Decydująca jest forma na przestrzeni czasu. Wiadomo, nie jest idealnie. Czasami chcielibyśmy, by takie paiN mocno oberwało i musiało więcej walczyć, ale ideału nadal nie ma i raczej nigdy go nie osiągniemy.
Z drugiej strony były ekipy pokroju Flipsid3 czy Quantum Bellator Fire, które uruchamiały się tylko, gdy była walka o Majora, a poza tym nigdzie ich nie było.
Tak, raz do roku potrafiła się wlecieć taka ekipa. Bo przecież mieliśmy jeszcze np. Vega Squadron, które potrafiło sprawiać jakieś niespodzianki w meczach BO1. Mieliśmy duży zestaw drużyn, które budowały formę w zasadzie tylko na jeden miesiąc w roku, żeby załapać się na Majora. Wtedy miałeś organizację i w zasadzie dwa dni decydowały o tym, czy stracisz kilkaset tysięcy dolarów. Tak naprawdę cała nie do końca ustabilizowana organizacja może polecieć przez takie coś. Obecnie VRS premiuje mądrzejsze zarządzanie. Gdy inwestujesz, masz ułożony plan na rok, masz wiele turniejów i owszem, nie musisz każdego wygrać, ale musisz być przynajmniej solidny. I musisz to robić na lanie, bo przykład ESC pokazuje, że możesz być wysoko, ale na koniec może się okazać, że te mecze online mogą nawet ciążyć. Bo to lan musi decydować o tym, że jedziesz na Majora.
A tobie kogoś brakuje? Jakiejś ekipy, którą bardzo chciałeś zobaczyć, a jednak nie załapała się do Budapesztu?
Musiałbym ogarnąć to wzrokowo i pewnie bym kogoś znalazł. Gdy patrzyłem, jak Fnatic dostało się rzutem na taśmę, to myślałem wcześniej, że może to 9INE będzie taką drużyną.
No i otarli się.
Otarli się tak. Liczyłem, że to będzie dla nich jakaś szansa. No i HEROIC. Myślę, że to ta drużyna, której mi brakuje.
Tylko tam od dłuższego czasu mają problemy kadrowe.
Trochę na własne życzenie. Powiedzmy, że miała być ewolucja, a oni tymczasem przeszli rewolucję i nie do końca byli sobie w stanie z tym poradzić.
A co ze zwycięzcą? Jednak Vitality znowu będzie najlepsze, czy jednak trudno do końca to przewidzieć?
Oni są dobrzy w taką motywację. W robienie formy na najważniejsze momenty. Potrafili to robić już wcześniej. W zasadzie jestem ciekawy, bo cały czas ta era Vitality trwa i wydaje mi się, że to byłoby jej takie podkreślenie.
Szczególnie że po ostatnim Majorze załapali zadyszkę.
Tak, mieli zadyszkę. Tylko pamiętajmy, że to taka zadyszka, że drużyny spoza top 5 chciałyby taką mieć. To na pewno. Wiadomo, że nie widzieliśmy tam już tej CS-owej perfekcji, ale nadal potrafili wygrywać mecze. A to jest ważna umiejętność, by utrzymywać się w miarę blisko i nie musieć gonić z tak daleka. Takiej nerwówki za dużo nie było. Zresztą, ropz musi coś powygrywać, bo trzeba nowe auto ogarnąć. Z tego, co widziałem, to ubezpieczyciel nie dał rady, nie utrzymał tego na swoich barkach. Trochę ciężka sprawa. Niestety, Porsche po wypadku jest na sprzedaż. Co prawda nadal ma jeszcze jedno, ale…
Ale z jednym to tak trochę bieda.
Na pewno brakuje mu jakiegoś do jazdy po torze.
No dobrze, a co z Falcons? Ten projekt odpali w końcu na takim poziomie, jakiego się spodziewano po takich inwestycjach?
Sądzę, że w końcu się uda. Nie wiem, czy będzie to od razu Major, ale myślę, że się uda, chociaż potem pozostaje jeszcze ocena tego, by nie było warto wydawać lepiej. Mieszać na rynku itd. Można prowadzić idealną politykę i same mądre transfery. Ale jeżeli będziesz robił tyle transferów i podejmował tyle prób, to w końcu trafisz, w końcu coś wyjdzie. Mam wrażenie, że to już teraz jest drużyna z czołówki. I oni klikną. To może być dziś, to może być za tydzień albo za miesiąc. Albo już podczas Majora.
W przeszłości mieliśmy już w CS-ie wiele różnego rodzaju super teamów i nigdy nie wypalały. Co stanowi przykład tego, że na samych dużych nickach nie da się zbudować drużyny. Chociaż wiadomo, że nie była to ta sama skala finansowa, co Falcons.
Tamte super teamy potrafiły wydawać mnóstwo kasy i budować swoją potęgę, ale w końcu przychodził problem. A Falcons jeszcze stać na to, by popełniać drogie błędy. Niewiele jest organizacji, które mogą robić coś takiego. A Falcons może. Dołącza zawodnik, sprawdzasz go, sprawdzasz i gdy widzisz, że coś nie działa, to zmieniasz. I Falcons to robi, tylko korzysta przy tym z najlepszych graczy na świecie. Ich stać na to, by wtopić milion na jednym zawodniku, żeby za chwilę wydać kolejny milion i spróbować z następnym.
Nie jestem fanem takiego rozwiązania, ale myślę, że takim działaniem oni w końcu znajdą sposób. To wszystko może się w końcu zazębić i jak siądzie, to może być drużyna może nawet Vitality. Nie wiem, czy to jest ten czas, mam duże wątpliwości. Myślę, że coś jeszcze może się tam zadziać, bo na razie są oni na etapie wielu błędów. Ale trzeba podkreślić, że i tak są w czołówce.
Co w ogóle sądzisz o czymś takim, co miało teraz miejsce z kyousuke? W piłce nożnej płacenie dużych pieniędzy nie za obecne możliwości, a za potencjał, to coś normalnego. A w przypadku Rosjanina mówiło się bodajże o 2 milionach dolarów. To ogromne pieniądze, a tutaj mamy jeszcze zawodnika niesprawdzonego wcześniej w tierze 1. Można uznać, że to jednak coś normalnego?
Pamiętajmy o tym, że to nie jest tak, że tylko Falcons go chciało. Pytało wiele drużyn.
Ale raczej nikogo innego nie byłoby stać na taki wydatek.
Tylko Falcons stać na taki transfer. Na wydanie takiej klasy za takiego zawodnika. Bo ja widzę ogromny potencjał, jeżeli chodzi o kyousuke. Ale też nie jest on donkiem, jeżeli chodzi o styl gry, więc on nie będzie dominował rywali w taki sposób. Bo donk jest bardzo agresywny, więc gdy wychodzi mu gra, to w zasadzie grasz mecz pięciu na trzech.A kyousuke gra trochę inaczej. Wiadomo, jak ma już pozycję, to jest aktywny, bo wie, jak w CS2 trzeba rozgrywać rzeczy. Ale on rozgrywa je inaczej. Nie ma takich misji, jak donk, bo to inny zawodnik. Wolałbym jednak, by jego kariera potoczyła się w Spirit. Najpierw akademia, a potem główny skład.
Tylko tam nie było dla niego za bardzo miejsca. Trochę ten sam case, co z m0NESYM w NAVI.
Właśnie, czasami tak jest. Wiesz, CS jest pod tym względem specyficzny. To nie jest np., piłka nożna, gdy masz 16- czy 17-latka i zaczynasz od tego, że dajesz mu po 10-20 minut na mecz. Tylko sprawdzasz, testujesz i grasz w akademii. Ale jeżeli jesteś np. snajperem i masz w pierwszym zespole innego snajpera, który jest w formie, to nie powąchasz mapy w CS-ie. Tak jest. Kiedyś był pomysł, by mieć może dwa składy, główny i rezerwowych. AGO miało takie plany.
Pozdrawiamy AGO!
No tak. Ale to jest CS. W piłce nożnej to ma sens, bo wszyscy obok siebie trenują, są zmiany i można wprowadzać graczy, którzy mogą poczuć, że są blisko. A w CS-ie tak naprawdę nie dotykasz gry.
No i generalnie jest więcej zawodników, więc odpowiedzialność się rozkłada. Nie jest tak, że w meczu musisz polegać np. tylko na jednym konkretnym koledze. A w CS-ie jest to bardziej zazębione.
Trudno tak naprawdę znaleźć jakieś porównania. Może prędzej kierowcy rajdowi, gdzie jest np. kierowca rezerwowy, który rzadko, bo rzadko, ale ma szansę wejść. Chociaż to takie losowe sytuacje. Nie wiem, trudno mi nawet znaleźć tutaj jakiś przykład, bo CS jest bardzo specyficzny biorąc pod uwagę, że to gra typowo drużynowa.
fot. ESL/Adam Łakomy |
Czego spodziewasz się pod kątem Majora w Budapeszcie, jeżeli chodzi o Polaków? Kilku ich tam będzie.
Jak tak patrzę na Polaków, to prawdę mówiąc, będzie ważny sprawdzian dla każdego z nich. Każdy ma ten sprawdzian jednak trochę inny.
Każdy ma coś do udowodnienia.
Tak, bo wiadomo, że inną sytuację ma jcobbb, inną hypex, gdzie to inna organizacja, więc też inne oczekiwania. Nie widzę tutaj żadnego takiego “pewniaka”.
Może xKacpersky? Bo on ma w NIP-ie jednak większy status.
On się tam wyróżnia, nie ma co ukrywać. Tylko że znowu sam NIP… Nie wiem, czy to drużyna, którą będzie na coś stać. Zobaczymy, jak będzie z formą, bo do Majora zostało jeszcze trochę czasu, są turnieje i może się okazać, że coś załapiesz, coś zaskoczy tydzień przed turniejem. A potem, wiemy, BO1, BO1, BO3 i kolejna faza. Znamy te historie, gdy ktoś się rozpędzi. Mieliśmy np. brazylijskie formacje w Austin. Gdy paiN się rozpędziło, to co zrobiło? Trzeba o tym pamiętać. Myślę, że przed drużynami, w których grają Polacy, jeszcze dużo takich sprawdzianów. I u każdego było jakieś zamieszanie, żaden nie uchodzi za turniejowego pewniaka. Tak jak mieliśmy G2. Wiem, że tam wtedy była sytuacja z hadesem, ale były też oczekiwania, że poniżej pewnego poziomu nie powinni spaść. I myślę, że tutaj też będzie takie szukanie poziomu.
Gdybyś jednak miał obstawić, który z Polaków zajdzie najdalej, to na kogo być postawił?
Ojej, to będzie duża losowość, bardzo duża. To jest jak rzut monetą, bo nie wiem np., co będzie z FaZe. Jak będzie tam prowadzony jcobbb i czy oni to trochę poukładają, zmienią pozycje. Mam nadzieję, że tak, bo trochę…
Z jcobbem jest problem. Rozmawiałem o tym wczoraj też z dychą. Kuba w Betclic Apogee był star playerem, a tutaj jest już frozen, teraz w miejsce raina przyszedł Twistzz.
Tam nie ma dla Kuby miejsca. Często używam takiego porównania. Że ściągnęli sobie potencjalnego wirtuoza, ale on ma grać na fortepianie. I używają go do tego, by ten fortepian czasami nosił.
To wszystko miałoby sens, gdyby np. karrigan skończył karierę i Twistzz przejął rolę IGL-a. Wtedy Kubę faktycznie można byłoby pchnąć dalej i miałoby to sens. Bo w przeciwnym wypadku…
Nie no, obecnie to nie jest jego rola. To absolutnie nie jest jego rola. Wiadomo, on ma duży talent i wielu rzeczy może się nauczyć, ale po co mu to robić? Nie jestem fanem takiego rozwiązania. Po prostu mnie to martwi, bo wiesz, on ma specyficzny charakter. Są tacy, którzy są przebojowi pod kątem swojego stylu bycia. Z kolei jcobbb jest bardzo spokojny, więc nie panikuje, jest odważny. Ale nie ma też tej przebojowości.
Nie jest tak, że gdy wchodzi do pomieszczenia, to od razu roztacza tę aurę. Jego aura wynika z tego, jak patrzysz potem na tabelę. Jak wszystko idzie i gra dobrze. To jest jego aura i jego cecha charakterystyczna. Ale to też problem, bo gdy ktoś wchodzi do drużyny i, powiedzmy, trochę się rozpycha, bo może sobie bardzo szybko wyrobić pewien status. Może dostać, powiedzmy, większą szansę. A w FaZe trochę nie za bardzo widzę, jak można by to wszystko poprzesuwać. I komu trzeba tam tak naprawdę podciąć skrzydła, by jcobbb mógł je rozwinąć.
Ja widzę chyba tylko to moje rozwiązanie. Bo w przeciwnym wypadku trudno byłoby pomieścić w jednym składzie frozena, Twistzza i jcobba.
Tak, ale na razie widzę, że FaZe, gdy rozwiązuje jeden problem, to tworzy potencjalnie kolejny. To wszystko jest takie poplątane i oni sami sobie to poplątali. Nie wiem, jak można byłoby to teraz wszystko porozwijać.
Trochę przypomina mi to case G2. Czyli takie dziwne ruchy, może trochę nieprzemyślane. Na zasadzie, że najpierw weźmiemy gracza, a potem pomyślimy, gdzie go dać i co z nim zrobić.
Widać też, że FaZe ogólnie robi mają restrukturyzację swojego podejścia. Pamiętajmy, że wcześniej wszystkie transfery i pomysły jak to zmieniać, to byli karrigan i RobbaN. Oni we dwóch podejmowali tam decyzje, mieli swoją politykę w kwestii tego, jak to powinno wyglądać. A teraz chyba po raz pierwszy FaZe jako organizacja stwierdziło, że trzeba bardziej dać coś od siebie. I dlatego naciskali na takie ruchy transferowe. Pytanie, ile będą potrzebowali czasu na dotarcie się ze strony organizacji, ale też tego duetu karrigan-RobbaN. Żeby się dogadywali i żeby nie było tak, że kogoś im wrzucą, a oni będą musieli sobie z tym jakoś poradzić. Macie to, co macie i ulepcie coś z tego.
Bo sam kierunek FaZe jest na pewno inny niż do tej pory. Wcześniej FaZe nie było organizacją, która brała zawodnika mającego potencjał, ale np. na za rok. Ostatni taki gracz to chyba był broky, ale to było już wiele lat temu. I gdy go sprowadzono, to broky nie był nawet snajperem i się błąkał. Dopiero później olof w końcu oddał mu tę AWP-ę. Ale pierwsze mecze broky grał kotwicę na Vertigo. Czy wyobrażamy go sobie grającego teraz np. Mirage na B? No raczej nie. Teraz mógłby tam zagrać, ale dlatego, że ma AWP-ę i ma misję. No więc FaZe nigdy nie było taką organizacją, ale teraz trochę próbuje się nią stać. Myślę, że widzą oni, co dzieje się na rynku. Co robią inne drużyny. I że ich polityka przestała dawać takie owoce, jak wcześniej.
Odeszliśmy trochę od mojego pytania. No więc kto z Polaków dotrze najdalej?
Ojej, strasznie dużo tu niewiadomych. Strasznie dużo.
To czy w ogóle zobaczymy któregoś z Polaków w play-offach?
Będzie trudno. Patrzę oczywiście na FaZe, ale jeżeli ich tam zobaczymy, to sądzę, że będzie to niespodzianka. Jedynie FaZe biorę pod uwagę, ale nie wiem, w którą stronę to pójdzie. Bo albo będzie dramat, albo po prostu będzie FaZe Up. Ale zespół będzie musiał zagrać kilka świetnych meczów, by wszyscy uwierzyli, że wręcz wszystko jest możliwe. W jedną albo drugą stronę. Mam wrażenie, że nie ma półśrodków.
Albo będzie bardzo dobrze, albo bardzo źle.
Albo rozpadnie się to już na samym starcie, albo nagle okaże się, że po prostu kliknęło.
Spodziewasz się, że już po Majorze ktoś z grona TaZ, Snax czy kuben zakręci się jeszcze dookoła tieru 1? Czy może ten pociąg już odjechał?
Musiałoby wiele rzeczy ułożyć się w linii, żeby wszystko zagrało tak, by znaleźli dla siebie szansę. Gdy patrzysz na drużyny, na to, kto, jakie pełni role itp., to widzisz, że tego miejsca nie ma wcale zbyt wiele. Ale są też drużyny, które mają problemy. Np. takie HEROIC. Pytanie, jak bardzo zaufali tam trenerowi, który wywodzi się z tworzenia akademii, tworzenia nowych zawodników. Ale to co innego, gdy później masz wprowadzić tych zawodników na najwyższy poziom. To jest więc właśnie takie szukanie. Szukamy błędów, szukamy problemów u innych, żeby gdzieś się zmieścić. Szansa na pewno jest, bo wiele drużyn, będzie zmieniało swoją politykę, jeżeli chce Majora.
Tylko czy taka drużyna postawi akurat wtedy na kogoś z tego, grona, które wymieniłem?
Patrząc na Polaków, nie za bardzo widzę, kogo jeszcze można byłoby włączyć do tych rozważań. A TaZ bardzo rozwinął się jako trener. Do tego kuben też od dawna miał już jakąś renomę.
I teraz na dodatek jest wolny, bo skończył się jego kontrakt z ENCE.
Dokładnie, więc to też ułatwia sprawę. Pytanie tylko, czy ta przerwa, którą miał, nie utrudnia zadania. Nie wiadomo. Są trenerzy, którzy jakby byli wolni, to od razu inni by się po nich rzucili. Są też tacy, którzy muszą trochę o sobie przypomnieć. Że istnieją, że funkcjonują na rynku. Ale myślę, że przede wszystkim nie ma tam paniki. Nie ma aktualnie żadnych pochopnych decyzji. Raczej czekanie na dobrą ofertę. Tylko żeby nie skończyło się tak, że będą czekać zbyt długo, bo potem faktycznie może być trudno zahaczyć się gdziekolwiek.
W ogóle, gdy komentujesz mecze, widzisz może kogoś, kto tak jak niedawno jcobbb i hypex, mógłby w przyszłości potencjalnie powędrować wyżej? Kto jest kolejny w kolejce do takiego awansu?
Teraz nie mogę sobie przypomnieć, chociaż na pewno są gdzieś tacy zawodnicy. Nawet jak patrzę na lokalne turnieje. Na przykład oglądałem kiedyś Galaxy Cup w Łodzi. I zerkam sobie, co się tam dzieje. Już nie pamiętam ksywek, a nie chcę pomylić. Oglądałem jednak całe drużyny i było np. TNC. Patrzyłem na to, jak to wszystko działa i że to może być drużyna, która zrobi wyniki. Czasami rozglądam się za takimi drużynami czy zawodnikami. Zresztą ostatnio patrzyłem na PPL-a i był tam Zirael, który robił takie statystyki… Wiadomo, że nie jest to od razu wyrok, że będzie profesjonalnym graczem. Ale oglądałem, jak gra, jaki ma wpływ na grę, jaki jest przebojowy, bo to też może ułatwić pewne rzeczy przy selekcji. Dopiero później dokładniej oglądasz, jak jest z decyzjami, jakie gra pozycje itd. Ale myślę, że kilku ciekawych graczy można tam znaleźć.
Zbliżając się do końca – jesteśmy dwa lata po premierze CS2. Czy twoim zdaniem gra idzie w dobrym kierunku? Na początku były narzekania, że to nie jest CS:GO i teraz, dwa lata później, nadal te narzekania słychać.
Gra idzie w dobrą stronę, ale nie ma co ukrywać. CS2 nigdy nie będzie CS:GO. Za każdym razem, gdy pojawiała się kolejna wersja Counter-Strike’a, to nigdy nie było tak, że to była kopia. Czy to dobrze, czy źle? Nie wiem, historycznie wychodziło dobrze. Wiadomo, sentyment zawsze pozostawał, ale zawsze też otwierało to nowe możliwości i na samym końcu był progres. Na początku to CS:GO był fatalny. To był przecież dramat. Co do CS2, to myślę po prostu, że oczekiwania były większe, a początek nie był rewelacyjny. Ale i tak był lepszy niż w przeszłości, gdy wychodziły nowe wersje CS-a. Niemniej po tych wszystkich latach człowiek myślał, że Valve nauczyło się, by nie popełniać błędów, które miały miejsce wcześniej. Pewna analiza pomyłek z tamtych czasów mogłaby się jednak pojawić.
Sądzisz jednak, że pewne narzekania mogą być mimo wszystko na wyrost? Z uwagi na stare przyzwyczajenia graczy.
Niektóre tak. Myślę, że są takie rzeczy, w przypadku których gracze przesadzali. Ale są też takie i jest ich sporo, o które słusznie się czepiano. Ja to rozumiem. Wiele rzeczy poprawiono, ale również wiele poprawek pewnie jeszcze na nas czeka.
fot. ESL/Adam Łakomy
fot. ESL/Adam Łakomy