Już za niecałe dwa tygodnie pożegnamy drugą część trylogii StarCraft 2 i przywitamy Legacy of the Void. Z tej okazji najlepszy polski Protoss i finalista trzeciego sezonu WCS, Grzegorz "MaNa" Komincz podsumowuje mijającą epokę. W swoim wpisie w serwisie TwitLonger nasz rodak opisuje ostatnie trzy lata swojej kariery, w tym odejście z mousesports, okres słabszych wyników i powrót do formy jako reprezentant Team Liquid, a także pamiętny występ w Krakowie.

- [2013] był prawdopodobnie najgorszym rokiem w mojej karierze. [...] Zastanawiałem się, czy w ogóle powinienem ją kontynuować, czy mam jeszcze tą iskrę w sercu, by stać się jednym z najlepszych.

MaNa podsumowanie zaczyna od mistrzostw IEM World Championship, które były pierwszym tak dużym turniejem w historii Heart of the Swarm. Jak wspomina nasz rodak, odpadł wtedy w ćwierćfinałach po porażce z legendą sceny, Mvp. W kolejnym akapicie MaNa opisuje okres, w którym pozostawał bez drużyny:

- W 2014 roku, po pięciu latach współpracy, odszedłem z mousesports. To był dla mnie kolejny, trudny okres. Na początku roku zacząłem wracać do formy, ale to dla mnie nie było wystarczające. Po dołączeniu do Team Liquid odzyskałem nadzieję. Drużyna zobaczyła we mnie potencjał, mimo że nie grałem tak dobrze, jak kiedyś. Bardzo jej za to dziękuję i robię wszystko, by ich nie zawieść.

Następnie MaNa zaznacza, że dla niego rok 2015 był zdecydowanie najlepszym w całej epoce Heart of the Swarm. W tej części skupia się na World Championship Series.

- Oglądałem transmisję z drugiego sezonu WCS i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Zapowiedziano, że finały trzeciego sezonu odbędą się w mojej ojczyźnie, Polsce. Nigdy nie byłem tak zszokowany w pozytywnym sensie. [...] Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by dostać się do play-offów, by zagrać przed publiką, którą wcześniej zachwycałem swoimi zagrywkami i wynikami. Ilekroć czułem zwątpienie, przypominałem sobie o play-offach: "To już niedługo, nie przestawaj, nie możesz się teraz zatrzymać, przed tobą szansa, na którą zawsze czekałeś."

Reprezentant Team Liquid wspomina także o ćwierćfinale z Petraeusem, w którym przegrywał 0:2. MaNa wiedział, że jeśli popełni jeden błąd, to odpadnie z turnieju i nie spełni swojego marzenia. Najlepszy polski Protoss jednak pozbierał się wygrał spotkanie doprowadzając kibiców do stanu euforii.

- Chciałbym podziękować całej społeczności StarCraft. Sprawiacie, że moje życie jest takie, jakie sobie wymarzyłem. Dziękuję wam, że wspieracie StarCraft bez względu na to, jak bardzo "martwa" jest ta gra. Bez was nie byłoby niczego.

Pełną wypowiedź Grzegorza "MaNy" Komincza można przeczytać w języku angielskim w serwisie TwitLonger.