Podsumowując to, co wydarzyło się podczas targów w Kolonii, nie mogliśmy zapomnieć o ogromnie długich kolejkach, które przywitały nas już pierwszego dnia naszego pobytu. Zanim jednak oskarżycie nas o malkontenctwo, przeczytajcie. Byliśmy nad wyraz wyrozumiali. W końcu ostrzegano nas już parę tygodni wcześniej.

O zapowiedziach organizatorów informowaliśmy już na początku sierpnia. Ostatnie incydenty w Niemczech zmusiły ich do przykucia szczególnej uwagi do bezpieczeństwa. Największe targi gier na świecie mogłyby być przecież idealną okazją dla potencjalnych terrorystów. Nie dziw zatem, że kolejki do wejścia "ciągnęły się kilometrami".

Wejście na teren gamescomu było nie lada wyzwaniem. W kolejce spotkaliśmy ludzi z różnych zakątków świata. Nie zabrakło również naszych rodaków, którym - podobnie jak nam - nie podobał się czas oczekiwania. W końcu jednak, po kilkudziesięciu minutach "męczarni", dotarliśmy do przedostatniego etapu. No właśnie, był to niejako test sprawdzający.

gamescom

Organizatorzy wspominali jakiś czas temu, że każdy z uczestników tegorocznych targów będzie musiał przebrnąć przez kontrolę. Nasze plecaki przeszukano bardziej szczegółowo niż na samym lotnisku. Nie dziw zatem, że kolejki były tak długie, skoro każda kontrola zajmowała sporo czasu.

Na końcu nie wypadałoby nie wspomnieć o cosplayerach, a w zasadzie zakazie, który ich dotyczył. Na tegorocznej edycji gamescomu nie ujrzeliśmy ludzi, którzy mieli przy sobie atrapy broni. Wszyscy uczestnicy dostosowali się do zasad ustalonych przez organizatorów. Co jednak ciekawe, dużo inaczej wyglądało to na stoiskach. Wydaje się, że osób, które promowały gry ten punkt regulaminu nie dotyczył. A może to wina organizatorów? No właśnie... Zabrakło konsekwencji.