Nierówna walka Blizzarda z cheaterami trwa. Niedawno wydawało się, że wszyscy entuzjaści podbudowywania swojego ego znaleźli wreszcie sposób na obejście zaimplementowanego w Overwatch anti-cheata. Jak to jednak mówi pewien znany polski youtuber - nic bardziej mylnego.
Przed kilkoma dniami na scenę padł blady strach - pojawił się nowy aimbot, którego wykrycie miało być praktycznie niemożliwe. Wszystko dlatego, że nie gwarantował on pełnej skuteczności i wymagał od oszusta utrzymywania celownika w pewnym obszarze blisko głowy przeciwnika. To sprawiało, że ktoś obserwujący mecz z boku mógł nie być nawet świadomy, że ogląda grę haxa.
To już jednak przeszłość. Wraz z nową aktualizacją, rozpoczynającą 3. sezon zmagań rankingowych, Blizzard zaaplikował konkretną falę banów. Co poczytniejsze fora wręcz puchną od lamentów poszkodowanych, którzy "odpalili cheaty tylko raz". Cóż, najwyraźniej była to pierwsza i zarazem ostatnia próba, bo otrzymane bany są permanentne. Na koniec pozostaje napisać - Valve, ucz się.