Co trzyma go przy funkcji menedżera? Dlaczego rozstał się z Izako Boars? Jakie były największe problemy w rozmowach z organizacjami? Dlaczego dołączył do SEAL Esports? O tym i nie tylko opowiedział nam Łukasz "PRAWUs" Ganczewski, menedżer zespołu CS:GO w SEAL. Rozmowę przeprowadziliśmy podczas bootcampu drużyny w Katowice Gaming House.
Po rozstaniu z Izako Boars długo nie pozostawałeś bez drużyny.
Z Izako Boars odszedłem po Esport Now, czyli bodajże 28 maja.
A w sierpniu oficjalnie ogłosiliście, że będziesz pracował z attackiereN.
Dostałem propozycję od Oskara, czy na początku nie chciałbym pomóc ze znalezieniem organizacji, a później czy nie chciałbym dołączyć do nich jako menedżer. Wtedy była już informacja, że rozmawiają z SEAL.
Co w takim razie trzyma Cię przy tej funkcji? Odszedłeś z Izako Boars trochę w tajemniczych okolicznościach, a niedługo później dołączyłeś do innej drużyny.
Z Izako Boars odszedłem przez to, że trudno było się dogadać z chłopakami. Nie czułem, że jestem menedżerem. Z tego powodu zrobiłem sobie przerwę, bo nie wiedziałem czy w tę stronę chcę iść. Miałem trochę takie rozterki życiowe i zastanawiałem się co robić dalej, ponieważ po tym jak zrezygnowałem z Izako Boars, miałem być komentatorem. To jednak nie wyszło tak bardzo jakbym chciał. I wtedy wyszła propozycja od Oskara, więc powiedziałem sobie: dlaczego nie?
A dlaczego w takim razie zdecydowałeś się na powrót do funkcji menedżera?
Po prostu to lubię. Nie licząc Izako Boars i SEAL, od funkcji menedżera miałem długą przerwę. Ostatni raz zajmowałem się jakąś drużyną za czasów polskiego składu w Gamers2. Miałem też jakieś krótkie i dłuższe epizody z żeńską drużyną w ALSEN-Team. Taka praca umożliwia mi to, co najbardziej lubię, to co najbardziej przyciągnęło mnie do esportu, czyli podróżowanie, poznawanie nowych ludzi. Jakbym miał porównywać takie możliwości w pracy polskiego komentatora, a menedżera drużyny, która może zaistnieć w tier 2, tier 1, to oczywiście bycie menedżerem zdecydowanie bardziej umożliwia cele, które chcę realizować.
W Izako Boars współpracowałeś z młodymi graczami, w SEAL są starsi i bardziej doświadczeni zawodnicy. Łatwiej jest się teraz dogadać?
Zdecydowanie, ale tutaj jest trochę inna sytuacja, bo z wszystkimi aż tak bardzo dobrze się nie znam. No ale tak rozmawialiśmy sobie z chłopakami, że siedzimy na bootcampie i czujemy się tak, jakbyśmy się znali od zawsze. Nie ma jakichś spięć i jest to wymarzony zespół do prowadzenia.
Tak jak wspomniałeś – dołączenie do drużyny zaproponował Ci Oskar. Już wtedy wiedzieliście, że wybieracie SEAL i pozostała tylko kwestia ustalenia szczegółów?
Była już taka propozycja, ale czekaliśmy tylko na dopięcie szczegółów. Pojawiały się też inne oferty, ale zawsze coś nie pasowało – czasem była to kwestia pieniędzy. Tutaj się dogadaliśmy i podpisaliśmy kontrakty.
Były jakieś konkretne propozycje od innych, czy to raczej takie początkowe rozmowy?
Były może z dwie konkretnie propozycje, ale zawsze był jakiś problem. Nigdy nie było aż takich zaawansowanych rozmów.
W grę wchodziły też międzynarodowe organizacje?
Tak, ale największym problemem były finanse.
Zespół nie gra w tym składzie jakoś bardzo długo. Była to przeszkoda w rozmowach z SEAL?
Pomijając to, że chłopaki w tym składzie nie grają jakoś długo, to jednak mamy w zespole twarze, które są od dłuższego czasu kojarzone w esporcie. Myślę, że to dało nam sporo argumentów w rozmowach z SEAL.
A nie mieliście obaw przed SEAL jako nową organizacją?
Ja na pewno miałem, bo patrzę sceptycznie na każdy polski projekt. Miałem już do czynienia z wieloma osobami, które potrafią obiecywać gruszki na wierzbie. Na szczęście w przypadku SEAL jest póki co w porządku, organizacja wywiązuje się z wszystkiego, dogadujemy się super i nie ma się do czego przyczepić. Dodatkowo mamy na samym starcie bootcamp w świetnych warunkach w Katowicach.
I tutaj można też wspomnieć o Katowice Gaming House, bo słyszałem o tym miejscu wiele razy, ale jestem pierwszy raz. I na własne oczy widzę, że jest świetnie.
Czym przekonała Was organizacja?
Na pewno odpowiadały nam warunki, które SEAL przedstawiło. Pojawiały się nawet zagraniczne organizacje, ale tam był problem pensji czy innych warunków, których oczekiwaliśmy. Tutaj wszystko się udało.
Z racji, że już zaufaliście sobie wzajemnie to pewnie macie jakieś wspólne cele względem graczy. Jakie?
W tym momencie na pewno wykorzystanie tych internetowych lig, w których występujemy. Szkoda, że nie udało się awansować na finały Pucharu Polski Cybersport na PGA, bo jakiś niesmak na pewno pozostał, tym bardziej, że nie występowała tam 100-procentowa czołówka. Mamy jeszcze Polską Ligę Esportową, w której niedawno w końcu zaliczyliśmy udany występ, wygrywając mapę przeciwko Kinguin. Wiadomo, że nie jest to naszym celem, by cieszyć się remisem, ale od czegoś trzeba zacząć.
Poza tym czekamy na możliwość gry w zagranicznych turniejach przez internet i wydaje mi się, że niedługo będzie efekt kuli śnieżnej, że jeśli gdzieś się pokażemy, to invite’y do kolejnych rozgrywek będą się pojawiać. No i miejmy nadzieję, że to wszystko będzie szło w dobrą stronę.
A jaki cel ma ten bootcamp w Katowicach?
Tak naprawdę chodzi o to, by każdy ze sobą się wzajemnie poznał. Oczywiście zaczynamy z trenerem przygotowywać taktyki, zagrywki, a także poszukujemy stylu jakim chcemy grać na poszczególnych mapach.