3 września 2017 roku – G2 Esports wygrywa trzecią mapę z Misfits, kończąc tym samym swój bieg po czwarty tytuł najlepszej drużyny w Europie z rzędu. Takie osiągnięcie nie udało się nikomu do tej pory – pomimo tego, że Fnatic ma na swoim koncie pięć mistrzostw, ich seria została zastopowana przez Alliance. Wydawało się, że to będzie idealny wstęp do udanej przygody na Mistrzostwach Świata, które jak się dla G2 skończyły, wszyscy wiemy.
To położyło kres jednej z najpiękniejszych historii pisanych w europejskich rozgrywkach League of Legends. Joey "YoungBuck" Steltenpool pomimo braku sukcesów jako gracz, zapisał się na zawsze w historii jako jeden z najlepszych trenerów. Wszystko zaczęło się jednak sypać w momencie, gdy doszło do przebudowy zespołu. Ze starego składu pozostawiono jedynie Lukę "Perkza" Perkovicia, wokół którego zbudowano drużynę mającą stać się jeszcze lepszą niż ta ze Zvenem i Mithym. Postawiono na uznane persony – Jankosa, Wundera, Hjarnana i Wadida. Ta ostatnia dwójka budziła jednak ogromne kontrowersje od samego początku.
Nowy botlane - nowe problemy?
To właśnie nowy botlane G2 Esports jest pierwszym z powodów, dla których warto zastanowić się nad przyszłością obecnego składu. Co tu dużo mówić – zawodnicy z dolnej alejki nie spisują się tak, jakby od nich tego oczekiwano. Owszem, nie grają niewyobrażalnie źle, ale to wciąż nie jest ten poziom, który miał pomóc G2 w walce o piąte mistrzostwo. Nie da się określić go inaczej niż przeciętny, może lekko odbiegający od normy. Wydaje mi się, że głównym powodem, dla którego zdecydowano się na tę dwójkę jest ich wspólna przygoda w ROCCAT, gdzie reprezentowali dość podobny poziom, może nawet odrobinę wyższy. Mimo to, kontrowersje i komentarze dotyczące tej pary wciąż dają do myślenia. Nie jest to jednak powód, dla którego od razu dokonywałbym transferów, zwłaszcza po dwóch kolejkach, lecz Hjarnanowi i Wadidowi przydałoby się nieco więcej zgrania z resztą zespołu.
fot. Riot Games |
Jeśli o zgranie chodzi – tutaj także nie powinniśmy oczekiwać cudów. Mimo tego, wciąż patrzymy na zawodników prowadzonych przez Grabbza przez pryzmat wyników ekipy YoungBucka, która wydawała się być jednym, zgranym organizmem. Niestety, ale w przypadku „nowego” G2, takiego wrażenia nie ma. Dlaczego? Jak pisałem przed rozpoczęciem sezonu – gracze, którzy znaleźli się w drużynie, sprawiają wrażenie bardzo mocnych indywidualności (wystarczy popatrzeć na Perkza i Jankosa), co może niejako wpływać na ich wspólną grę. Zawodnicy zupełnie inaczej podchodzą do siebie, niż miało to miejsce w przypadku poprzedniego sezonu. Nie ma co się jednak oszukiwać, nigdy nie będzie już tak, jak wtedy. Pojawia się jednak pytanie – czy obecni zawodnicy G2 będą w stanie stać się takim organizmem? Za to odpowiada głównie trener, choć nie da się ukryć, nie tylko jemu powinno być przypisywane to zadanie. Niestety w organizacji brakuje kogoś, kto rozmawiałby z zawodnikami nie myśląc o grze. Kogoś, kto będzie w stanie znaleźć połączenia między nimi.
Cierpliwość pierwszym krokiem do sukcesu
Co jeszcze należałoby zrobić, aby poprawić wyniki G2 Esports? Przede wszystkim poczekać. Z jakimikolwiek ocenami należałoby wstrzymać się do czasu, aż Jankos i spółka rozegrają co najmniej jeden mecz z każdym rywalem. Drużynę można budować miesiącami, a wyniki i tak nigdy nie będą idealne, zwłaszcza przy obecnej sytuacji w EU LCS. Każda drużyna zdecydowała się na wymianę choć jednego zawodnika, co tylko wyrównało szanse każdego z zespołów. Świeżość jest potrzebna, ale nie zawsze daje ona oczekiwane rezultaty. Warto przyjrzeć się chociażby sytuacji Fnatic, które pomimo tego, że wymieniło jedynie Jesiza na Hylissanga, to także nie radzi sobie najlepiej w lidze. Od FNC oczekiwano, że to właśnie im uda się zdominować przeciwników, pokazać, że będą faworytem do mistrzostwa, a jak na razie pokonali jedynie G2 oraz Splyce, przegrywając także ze spisywanym na porażkę H2K oraz dobrze rokującym Teamem Vitality. Właśnie Fnatic jest przykładem, że na rezultaty trzeba jeszcze poczekać, gdyż nigdy nie wiadomo, jak ułoży się tabela po dziewięciu tygodniach zmagań.
fot. Riot Games |
Nie można od G2 Esports oczekiwać cudów, ale trzeba też mieć na uwadze to, że na ich barkach spoczywają oczekiwania tysięcy fanów. Kto nie cieszył się z tego, że w końcu zobaczymy Jankosa w barwach najlepszej europejskiej drużyny ostatnich lat? Kto nie chciałby, aby zdobywał w niej trofea, cieszył się z awansu z grupy na Mistrzostwach Świata? Presja na zawodnikach jest ogromna, a ich obecna sytuacja wcale nie pomaga zgrać się i udowodnić, że zasługują na podniesienie pucharu raz jeszcze.