Przez wielu uznawany za jeden z największych młodych talentów na polskiej scenie Counter-Strike'a. Dużo częściej jest jednak kojarzony z tego, że w przeszłości otrzymał bana za cheatowanie, co w rezultacie przełożyło się na dyskwalifikację na turnieje Valve. Porozmawialiśmy z Patrykiem "Patitkiem" Fabrowskim, zawodnikiem podstawowego składu x-kom team.


Blokadę VAC na swoim poprzednim koncie dostałeś, kiedy nie było jeszcze myśli o profesjonalnej grze. Jest duży żal?

Jasne, że żałuję. Tak jak powiedziałeś, nie myślałem, że będę grał profesjonalnie albo nawet na jakkolwiek dobrym poziomie. Teraz mamy efekty tego, że ta blokada ma miejsce.

Uważasz, że takie podejście Valve w kwestii banów na innych kontach jest słuszne?

Moim zdaniem to nie powinno być tak, że jak ktoś zostanie złapany pierwszy raz, to dostaje dożywotnią dyskwalifikację. Jeżeli ktoś ma bana na innym koncie, to powinien zostać zdyskwalifikowany na dwa-trzy lata, może więcej. Zależy też w jakich okolicznościach ten ban się trafił. Weźmy za przykład KQLY'ego – on dostał bana VAC będąc już profesjonalnym graczem i zdawał sobie sprawę z ryzyka. W jego przypadku w grę mogłaby wchodzić pięcioletnia dyskwalifikacja, a może nawet dożywotnia banicja. Jest natomiast wielu graczy, którzy popełnili ten sam błąd, co ja. Według mnie nie powinna być to permanentna dyskwalifikacja.

Czyli rozwiązanie jest proste Valve powinno ustalić jakieś konkretne zasady, które później powinny być egzekwowane.

Dokładnie. Załóżmy na przykład, że bana VAC otrzyma gracz, który nie ukończył szesnastego roku życia, a po jakimś czasie chce on wkroczyć na profesjonalną scenę. W takim przypadku powinna obowiązywać trzyletnia dyskwalifikacja, coś w tym rodzaju.

A zawodnikowi pokroju KQLY'ego dać pięć lat kary?

Myślę, że tak. Można popełnić błąd. Każdy popełnia błędy w życiu, a później trzeba za nie płacić, ale to nie powinna być taka cena.

Bana dostałeś dosć dawno, bo w 2014 roku. Miałeś myśli będąc już profesjonalnym graczem w Venatores że twoja przeszłość może ci zagrozić?

W momencie, gdy dołączyłem do Venatores, miałem z tyłu głowy to, że w każdej chwili może to ujrzeć światło dzienne. Już od samego początku mojej gry na polskiej scenie miałem przypiętą łatkę cheatera. Każdy wiedział wówczas o moim banie.

No właśnie, stark opowiedział mi w wywiadzie, że pewne osoby zdecydowały się na usługi "pomocnika", które takie bany wynajdował. Skąd jednak podejrzenia?

Mój ban widniał na moim koncie na platformie FACEIT. Każdy miał tego świadomość.

Czyli na tamtym etapie było już wiadomo, że problem z banem będzie doskwierał.

Tak, ale mimo tego starałem się cały czas, żeby dołączyć do jakiejś dobrej drużyny i dać z siebie wszystko.

Dużo mówiło się o próbach kontaktu z Valve. Mógłbyś mi opowiedzieć nieco więcej o tym dialogu i jak on wyglądał?

Pierwszy raz napisaliśmy do nich wtedy, gdy zostaliśmy zdyskwalifikowani z WESG. Na odpowiedź czekaliśmy bodajże trzy dni. Napisali wówczas, że nie mogę brać udziału w turniejach sponsorowanych przez Valve.

Nie próbowali podejść jakoś inaczej do tej sprawy?

Nie wiem na jakiej zasadzie oni to wszystko zweryfikowali, jakoś na pewno to było. Napisali jednak twardo: "nie, nie możesz". I tyle.

Sprawa dialogu z Valve jest zatem zamknięta?

Z tego co mi wiadomo x-kom nadal walczy przy pomocy prawników w Stanach i prowadzi rozmowy z przedstawicielami Valve. Nie wiem na jakim etapie te konwersacje są, dlatego nie mam pojęcia co tam się teraz dzieje.

Czyli jakiś cień nadziei na odbanowanie nadal istnieje.

Tak, jakaś szansa jeszcze jest.

Po pamiętnej dyskwalifikacji twoje drogi były zablokowane. Nie myślałeś w tamtym momencie, żeby zakończyć karierę i zająć się czymś innym?

Przeszło mi przez głowę, czy czasami nie jest warto sobie odpuścić i się zająć czymś innym, ale po prostu skupiłem się na grze. Nie pozwoliłem, żeby ta dyskwalifikacja mnie jakoś stłamsiła, przybiła. Po prostu się nie dałem.

Dużo osób z naszej sceny mówiło o tobie, że jesteś jednym z największych rodzimych talentów. Nie odzywają się w tobie ambicje, które mówią o grze na Majorze?

Miałem takie myśli, ale po prostu się z tym pogodziłem. Czułem z tego powodu spory ból. Zdaję sobie sprawę, że mam wielkie ambicje i mógłbym grać w dobrych drużynach w Polsce, jeśli nawet nie w Europie. Od tej dyskwalifikacji minęło jednak trochę czasu i sobie to wszystko poukładałem.

Przeskoczmy trochę w czasie. W lutym zagrałeś w barwach Venatores na Copernicupie w Toruniu i zdawało się, że w tym składzie zdołasz się utrzymać. Zwłaszcza że wkrótce miałeś skończyć się twój ban na ESL-u i DreamHacku.

Ta cała sytuacja z Copernicupem była dziwna. Pierwotnie miałem tam jechać miksowym składem – ze SZPEREM, myniem, finesem i z kimś jeszcze. Nagle napisało do mnie jednak Venatores z zapytaniem, czy nie pojadę tam z nimi. Nie pamiętam już powodu. Stwierdziłem, że jeżeli obliguje mnie do tego kontrakt, to pojadę z nimi.

Sam nie myślałem o tym, że będę w tym składzie na dłużej. To był po prostu stand-in.

Na finałach Pucharu Polski Cybersport zagrałeś natomiast w trykocie tomorrow.gg, do którego zostałeś wypożyczony. Sama przygoda nie trwała jednak długo.

Spodziewałem się tego ze względu na to, że mój okres wypożyczenia trwał tylko miesiąc. 23 lutego zostałem tam wypożyczony i miałem gdzieś w głowie, że będzie to drużyna tylko na ten okres, a szkoda.

Wraz z twoim odejściem posypało się prawie wszystko. Jak myślisz, dlaczego tak się stało?

Nie mam pojęcia. Myślałem, że jak moje wypożyczenie dobiegnie końca, to chłopaki znajdą sobie kogoś na moje miejsce.

Po krótkim epizodzie w tomorrow przyszedł czas na grę w miksie o nazwie Adwokacik.

Ze SZPEREM dość dobrze poznałem się na ostatnich finałach PLE. Potem dołączył do nas mynio, z samym kap3rem też mieliśmy dobre relacje. Jakoś tak wyszło i sobie graliśmy. Złożyło się akurat tak, że Team Kinguin się rozpadł i oni siedzieli na ławce, mynio nie miał klanu, a ja sam też byłem na rezerwie, więc na pewno nas to bardziej połączyło. Braliśmy na zmianę piątą osobę i po prostu sobie graliśmy.

No i zrobiliście furorę w kwalifikacjach do IEM Sydney.

Na początku się tego nie spodziewaliśmy, ale później – jak zobaczyliśmy drabinkę i to, jak nam się grało – stwierdziliśmy, że mamy spore szanse na dojście do zamkniętych kwalifikacji. No i się udało.

Nie uważasz, że wynikało to z braku jakiejkolwiek presji?

Tak, tak. W ogóle nie czuliśmy presji, bawiliśmy się gierką. W trakcie gry wygadywaliśmy różne głupoty. Po prostu biegaliśmy i graliśmy dla zabawy.

W czwartek dowiedzieliśmy się, że zastępujesz starka w głównym składzie x-kom teamu. Jak do tego doszło?

Po Copenhagen Games odezwał się do mnie Max (menadżer drużyny – przyp. red.) z zapytaniem, czy nie chciałbym wrócić do pierwszego składu. Z tej racji, że ja siedzę na ławce, to stwierdziłem, że mogę wrócić. Wraz z powrotem do gry wróciła mi motywacja.

Znowu przypomnieć może o sobie ban i dyskwalifikacja z turniejów od Valve.

Myślę, że już nie biorę pod uwagę tego bana. Staram się po prostu skupiać na grze drużynowej. Jeżeli oni zdecydowali się na wzięcie mnie do pierwszego składu, to ja dam z siebie wszystko, żeby ich nie zawieść i po prostu nie będę o tym banie myślał.

Patrząc na tę decyzję z perspektywy zespołu – nie jest to według ciebie dziwne, że zdecydowali się na taki ruch?

Nie wiem, czy mi to oceniać. Nie wiem co działo się w środku zespołu, jaka była atmosfera. Może starkowi zabrakło motywacji i stwierdzili, że przeniosą go na ławkę.

No właśnie, o starku mówi się sporo, powoli staje się on graczem rozpoznawalnym również poza Polską. Nie zastanawia cię, co było przyczyną takiego ruchu?

Na pewno mnie to zastanawia, czemu akurat on. Co do jego przyszłości – zależy jaki ma mindset i czy chce zostać w Polsce, czy ruszyć na podbój Europy, a jeśli tak, to czy zainteresowana organizacja będzie w stanie go wykupić z kontraktu. Zobaczymy jak to się potoczy.

A jak wyglądać będzie najbliższa przyszłość twojego zespołu?

Jakoś za bardzo nie myśleliśmy o planach. Oprócz rozgrywania ESL Mistrzostw Polski i PLE, chcemy się dostać na Legend Series, bo tam jest LAN w Ameryce.

Śledź autora wywiadu na Twitterze.