Trudno wyobrazić sobie profesjonalną scenę Counter-Strike'a bez tzw. miksów. W dużym skrócie są to ekipy, na które najczęściej składają się zawodnicy pozostający bez zatrudnienia lub ci znajdujący się na ławkach rezerwowych innych formacji. Generalnie drużyny miksowe możemy podzielić na dwa typy – pierwszy z nich to takie, które są tworzone na krótki czas, natomiast drugie z nich planują formalizację, a więc wspólne znalezienie pracodawcy.

W ostatnich miesiącach na scenie pojawiły się dwa zespoły, które możemy kategoryzować jako te należące do drugiego typu. Mowa oczywiście o NoChance oraz Uruguayu. Co łączy obie piątki? W obu z nich występował znany Adil "ScreaM" Benrlitom, ale to akurat najmniej istotna informacja. Z perspektywy obserwatora najważniejsze jest to, że obie poszukują organizacji. W mediach społecznościowych poszczególnych graczy pojawiały się huczne deklaracje na temat chęci wspólnego rywalizowania pod jedną banderą, co nakazywało traktować oba projekty poważnie. Tymczasem może okazać się, że wszystkie plany spalą na panewce, bowiem składy NoChance oraz Uruguayu kurczą się z każdym kolejnym tygodniem.

Pozwolę zacząć sobie od nowszego z wcześniej wspomnianych tworów, a więc aktualnej drużyny ScreaMa. Oficjalnie powstała ona w ubiegłym miesiącu z inicjatywy Benrlitoma oraz byłego reprezentanta G2 Esports, Kevina "Ex6TenZa" Droolansa. Już na papierze kadra Uruguayu prezentowała się dość dziwnie, wszak oprócz Ex6TenZa znalazło się w niej miejsce dla innego prowadzącego, Hampusa "hampusa" Posera. Zdecydowanie najpewniejszym punktem zespołu wydawał się być ex-snajper Ninjas in Pyjamas oraz Fnatic, William "draken" Sundin. Po kilku miesiącach niepowodzeń 23-latek odkurzył najlepszą wersję samego siebie w Red Reserve. Choć draken, mówiąc kolokwialnie, odpalił, to żadna z dwóch czołowych rodzimych formacji nie zamierzała przeprowadzać roszad kadrowych. Po rozpadzie RR strzelec przystał na propozycję ScreaMa i stał się częścią omawianego miksu.

Jakież było moje zdziwienie, gdy dwa dni temu NiP obwieścił światu tymczasowy, lecz wciąż powrót drakena do tego zespołu. Szwed bez wahania porzucił swoją dotychczasową ekipę i skorzystał z nadarzającej się okazji. I to w momencie, gdy zgodnie z doniesieniami Uruguay prowadzi negocjacje w sprawie dołączenia do TSM-u. Na pierwszy rzut oka zrozumienie tego ruchu może sprawiać kłopot. Dlaczego? W NiP-ie Sundin jest teoretycznie zmiennikiem Dennisa "dennisa" Edmana, a w miksie ma zagwarantowane miejsce w składzie. Hipotetycznie pozostanie w Uruguayu i zakontraktowanie przez organizację mogłoby przynieść zawodnikowi więcej korzyści w dłuższej perspektywie. No to co tak właściwie sprawiło, że obrał inną ścieżkę?

fot. DreamHack/Adela Sznajder

Zapewne były to wiara we własne umiejętności oraz potencjalna preferencja komunikacji po szwedzku. Być może draken liczy na to, że solidna dyspozycja pozwoli mu na pełnoprawny angaż w NiP-ie lub ewentualnie otworzy drzwi do innych gotowych drużyn. Co mam na myśli przez "gotowych"? Takich, które posiadają odpowiednie zaplecze, struktury, mają zapewnione wsparcie finansowe. Zresztą dalszy obrót spraw w przypadku Uruguayu mówi wiele na temat stabilności składu tego zespołu. Nie ma w nim już drugiego ze Skandynawów, hampusa, co oznacza, że kadra liczy już tylko trzech graczy. Należy zadać sobie pytanie: kto będzie następny? Oczywiście, ScreaM i spółka mogą rozejrzeć się za dwoma zastępcami, a interesujących strzelców w pomajorowym okresie nigdy nie brakuje. Można tak w nieskończoność, ale czy to ma jakikolwiek sens?

Abstrahując od tematu problemów kadrowych w międzynarodowym miksie, zastanówmy się, czemu naprawdę służą tego typu twory. Czy aby na pewno chodzi o trzymanie się razem i wspólne kontynuowanie karier? Na moje, większość zapowiedzi o wspólnej przyszłości można włożyć między bajki. Interesujące oferty dla jednego czy dwóch zawodników przeważnie kończą historię danego składu. Jaki z tego wniosek? Miksy przynoszą więcej korzyści jednostkom, które regularnym graniem w różnych internetowych rozgrywkach promują się lub przypominają o swojej obecności na scenie. Krótki epizod w NoChance być może pozwolił Davidowi "frozenowi" Čerňanskiemu na przenosiny do mousesports. Wątpię, aby były one możliwe bezpośrednio z GUNRUNNERS lub innej słowackiej formacji.

Na dobrą sprawę tylko pod dwoma warunkami "sklejka" ma prawo dłuższego bytu. Pierwszy z nich to silna wola samych graczy. Jeżeli naprawdę dobrze czują się w drużynie i dostrzegają w niej potencjał, to teoretycznie powinni odsyłać z kwitkiem kolejnych zainteresowanych ich usługami. Drugi warunek to szybkie podjęcie negocjacji z organizacjami, tak aby najbardziej utalentowani strzelcy nie opuścili ekipy bocznymi drzwiami. Jak pokazuje historia, utrzymanie miksu przez więcej niż miesiąc w nienaruszonym stanie wcale nie jest niewykonalne. W tym miejscu przytoczę przykłady MANS NOT HOT (późniejsze The Imperial) oraz Dobry&Gaming (skład z 2013 roku, późniejsze MeetYourMakers). Wszystko zależy od chęci oraz faktycznych celów danych zawodników.

Nie chcę przez to wszystko powiedzieć, że miksy są zbędne i nie powinny być formowane. Wręcz przeciwnie, niech piątek o takim charakterze powstaje jak najwięcej, gdyż wnoszą na scenę ożywienie oraz powiew świeżości. Odwołując się do krajowego podwórka, mimo że mieliśmy świadomość chwilowości czy to Adwokacika, czy to MIKSTURY, to z przyjemnością oglądaliśmy pojedynki obu formacji na arenie europejskiej. Chodzi mi o to, aby miksowe zespoły unikały pochopnego oznajmiania wszem i wobec wspólnych planów wszystkich graczy, bo w rzeczywistości nie mają o nich bladego pojęcia.


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomasho