Nie był to jednostronny pojedynek, nie był to mało emocjonujący pojedynek, ale przede wszystkim jak na starcie dwóch drużyn z czołówki było to spotkanie dość chaotyczne. Zarówno Fnatic, jak i Splyce pokazały multum interesujących decyzji już w fazie picków i banów, a ostatecznie z tego szaleństwa zwycięsko wyszedł obrońca tytułu. Martin "Rekkles" Larsson i spółka wygrali 3:1 i zapewnili sobie miejsce na podium LEC 2019 Spring.

Fnatic 3:1 Splyce

Już pierwsze starcie serii pokazało, że czeka nas znacznie bardziej wyrównane widowisko, niż mogliśmy się spodziewać. W dolnej części Summoner's Rift lepiej radziło sobie Fnatic, podczas gdy górna aleja i dżungla należały do Splyce. Po wyrównanych 24 minutach Fnatic ruszyło na Barona i choć fioletowe wzmocnienie dzierżył tylko Tim "Nemesis" Lipovšek, wystarczyło to do zniszczenia pierwszego inhibitora. Splyce nie zamierzało dać za wygraną i po zgarnięciu Nashora na własne konto rozpoczęło odrabianie strat. Ostatnie słowo należało jednak do Fnatic, które po wyłączeniu obu prowadzących Wężów przypieczętowało wygraną w inaugurującej potyczce.

Po zamianie stron Splyce zagwarantowało nam powrót do dawnych lat i wysłało swój duet na górną aleję. Po kilku minutach (i zniszczonych osłonach wieży) okazało się, że nie była to najlepsza decyzja i Kasper "Kobbe" Kobberup wraz z Tore "Norskerenem" Hoel Eilertsenem wrócili na dolną część mapy. Grając na bardziej typowej linii gracze Splyce czuli się jak ryba w wodzie i z czasem duński marksman przeobraził się w maszynkę do zabijania. Fnatic pierwszy teamfight wygrało dopiero w 22. minucie, ale różnica w złocie była już zbyt dotkliwa, aby Rekkles i kompani mogli liczyć na powrót do gry. Zwieńczeniem udanego występu Kobbego był quadra kill zdobyty w sekundy przed zadaniem ostatniego ciosu w nexus oponentów.

Podtrzymując tendencję z poprzednich starć pierwszą krew przelał również marksman Splyce, ale niespełna pięć minut później na prowadzenie wysunęło się Fnatic. Po zniszczeniu pierwszej wieży na bocie i zabiciu Smoka Ognia podopieczni Joeya "Youbgbucka" Steltenpoola skoncentrowali swoje siły na midzie i po miażdżącym dla Splyce teamfighcie w pełni przejęli kontrolę nad przebiegiem meczu. W 24. minucie wykorzystując sześć tysięcy złota przewagi Fnatic zgarnęło Nashora i po unicestwieniu rywali pozbyło się dwóch inhibitorów, a wkrótce później wszystkich wież poza nexusem. Na jego eksplozję musieliśmy się jednak trochę naczekać, bo Rekkles i spółka nie byli w stanie postawić kropki nad i aż do czterdziestej minuty.

Czwartą potyczkę otworzyło zabójstwo w wykonaniu Andreia "Xerxe" Dragomira na górnej alei, ale po trzech szybkich eliminacjach w szóstej minucie Fnatic zyskało wyraźną przewagę w złocie. Z czasem Splyce zdołało odrobić część deficytu, a bilans eliminacji całkowicie wyzerować. W 23. minucie jednak Fnatic wróciło na właściwe tory – po wyłączeniu trzech graczy zdobyło Nashora, którego wzmocnienie wykorzystało w podręcznikowy sposób. Dowodem tego może być chociażby Baron Power Play wynoszący ponad siedem i pół tysiąca złota. Po utracie czterech kompanów Xerxe nie mógł już nic poradzić na nacierających oponentów, którzy w 28. minucie przypieczętowali wygraną.

Razem z tym zwycięstwem zawodnicy Fnatic zapewnili sobie miejsce na finałach w Rotterdamie. Oprócz nich w Holandii zagrają również Origen oraz G2 Esports, ale na starcie tych formacji nie będziemy musieli czekać do następnego tygodnia. Zespół Marcina "Jankosa" Jankowskiego już jutro podejmie Origen w walce o bezpośredni awans do wielkiego finału. Więcej informacji dotyczących wiosennej rundy LEC 2019 znajdziecie w naszej relacji tekstowej: