W dotychczasowej historii LEC (oraz wcześniej EU LCS) gracze Fnatic siedem razy podnosili trofeum. Na ósmą okazję ku temu fani pomarańczowo-czarnych będą musieli poczekać przynajmniej kilka miesięcy, bowiem dzisiaj podopieczni brytyjskiej organizacji ponieśli porażkę w półfinale League of Legends European Championship. Ich pogromcą było Origen, które dzięki tej wygranej jutro stanie przed szansą na rewanż za niedawną porażkę z G2 Esports. Tym razem jednak stawką będzie tytuł mistrzowski.
Origen | 3:1 | Fnatic |
Już podczas fazy picków i banów było widać pewność siebie u obu drużyn. Origen wybrało Zeda i Blitzcranka, zaś Fnatic postawiło na coraz częściej widziany duet w postaci Sony i Tarica. Od pierwszych sekund to podopieczni hiszpańskiej organizacji byli stroną dominującą, a wraz ze wzrostem różnicy w złocie Fnatic wykonywało coraz to dziwniejsze zagrania. Czarę goryczy przelało katastrofalne w skutkach zanurkowanie pod wieżę rywali, po którym pomarańczowo-czarni nie byli już w stanie się pozbierać. Jeszcze przed upływem kwadransa obie drużyny dzieliło blisko siedem tysięcy złota. W tym momencie tylko cud mógł uchronić Fnatic przed porażką. Ten ostatecznie nie nadszedł i Origen stopniowo przybliżało się do zwycięstwa, a w 33. minucie zadało decydujący cios.
Po zamianie stron drużyny nie zamierzały zaniechać nietypowych wyborów. Tym razem Fnatic postawiło na wybór Twitcha oraz... Annie. To właśnie ten duet zniszczył pierwszą wieżę w grze, a chwilę po tym przeniósł się na górną linię aby pomóc pozbyć się dwóch kolejnych struktur. Prawdziwy pogrom nastąpił jednak w 22. minucie, kiedy nawet mimo absencji Rekklesa Fnatic unicestwiło oponentów i skierowało się na Barona. Z fioletowym wzmocnieniem zniszczenie pozostały wież wewnętrznych oraz inhibitora było błahostką i wszystko wskazywało na wyrównanie. Origen miało jednak inne plany i po serii teamfightów wyrównało stan złota, a w 37. minucie z Baronem na koncie ruszyło środkową linią i zapisało drugi punkt na koncie.
Trzecia potyczka raz jeszcze zaczęła się lepiej dla Fnatic, które po raz kolejny otworzyło stan zabójstw. Podobnie jak w drugim starciu to przełożyło się na powiększenie różnicy w złocie, która z kolei zaowocowała większą liczbą zniszczonych wież. W przeciwieństwie do drugiej bitwy jednak akcja toczyła się w znacznie szybszym tempie – jeszcze przed upływem kwadransa Fnatic miało bardzo solidną zaliczkę zarówno w złocie, jak i ogólnej kontroli mapy. I co najważniejsze, tym razem nie dało sobie wyrwać zwycięstwa do samego końca. Po zabiciu Nashora w 23. minucie pomarańczowo-czarni roznieśli w pył trzech rywali, a pozostali przy życiu Barney "Alphari" Morris i Patrik "Patrik" Jírů nie byli w stanie powstrzymać oponentów przed zniszczeniem szkarłatnego nexusa.
Pełne pozytywnej energii Fnatic przystąpiło do kolejnego starcia w nadziei na wyrównanie rezultatu. I choć sam początek był dość obiecujący, to minuta po minucie Origen wyrównało stan złota, a z czasem samo zaczęło budować przewagę. Mimo iż nie była ona przytłaczająca w momencie pojawienia się Nashora, to po wyłączeniu kilku rywali i otwarcia sobie górnej części mapy podopieczni hiszpańskiej organizacji postawili Fnatic pod ścianą. Sytuacja zespołu Rekklesa stała się krytyczna w momencie utraty dwóch inhibitorów jeszcze przed upływem pół godziny gry. Trzy minuty później wraz ze śmiercią wszystkich graczy Fnatic sytuacja stała się klarowna. Origen dopełniło formalności i przypieczętowało sobie udział w finale LEC.
Zarówno Origen, jak i G2 Esports, dzielą już tylko trzy wygrane na Summoner's Rift od mistrzostwa LEC 2019 Spring. Wielki finał europejskich rozgrywek zaplanowany jest na jutro na godzinę 17:00. Więcej informacji dotyczących rundy wiosennej tego sezonu LEC znajdziecie w naszej relacji tekstowej: