Mamy siódmy dzień maja, ale termometry za oknami raczej nie przekraczają kilkunastu stopni Celsjusza. Mimo niesprzyjającej aury, na całym kampusie Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie panuje niemal wakacyjny nastrój. Tutaj wszyscy bowiem żyją najważniejszą imprezą ruchu studenckiego w roku – juwenaliami. Także i ja tego poranka pakuje laptopa do plecaka, ale bynajmniej nie po to, by korzystać z niego w celach edukacyjnych. Tym razem wstaję na uczelnie w wyjątkowo dobrym nastroju, wszakże już za moment odwiedzę UEK Gaming Stage – coroczne wydarzenie, obok którego żaden student interesujący się zarówno esportem, jak i samymi grami komputerowymi, nie może przejść obojętnie.

Na hali sportowej należącej do uczelni pląta się spora liczba ludzi. Jedni przyszli tutaj pracować, może trochę w inny sposób niż ja, pozostali rywalizować lub oglądać rywalizację w licznych turniejach. A faktycznie jest z czego wybierać. Na głównej scenie finały turniejów w Counter-Strike'a i League of Legends. Nieco z boku kilka stanowisk do zmagań w FIFĘ oraz specjalnie wyznaczony kącik do zawodów w Mortal Kombat. Piętro wyżej można także spróbować swoich sił w Pokera. Nie sposób nie wspomnieć także o strefie retro, gdzie królują gry i sprzęt najprawdopodobniej starsze ode mnie.

fot. UEK Gaming Stage

Jednym zdaniem – każdy może znaleźć coś dla siebie. I dobrze, bo w końcu chyba taka idea przyświecała temu wydarzeniu – by łączyć, a nie dzielić. – Nie ma konkretnej grupy docelowej – mówi w rozmowie ze mną Marcin Wódka, koordynator projektu. – My jesteśmy otwarci na każdego, kto do nas przychodzi – czy na młodszych, czy na starszych, na dziewczyny, czy chłopaków. Organizowane przez nas turnieje są bardziej profesjonalne, mają okazję zapisać się drużyny już z jakimś doświadczeniem, takie jak chociażby te z Ligi Akademickiej, ale także zespoły amatorskie – powiedzmy pięciu kumpli, którzy razem grają w tego CS-a lub LoL-a i chcą spróbować swoich sił na takim mniejszym podwórku, na spokojnie – tłumaczy jeden z organizatorów całego przedsięwzięcia.

Zapewne nikogo nie zdziwi też fakt, że przygotowania do takiej imprezy ruszają grubo przed jej startem i wymagają zaangażowania wielu osób. – Esport jest dość ciężkim tematem, chociażby samo pozyskanie sprzętu zajmuje sporo czasu. Więc gdy kończymy jedną edycję, to ten okres przerwy przed kolejną jest niedługi. Od nowego roku akademickiego zaczynamy już prace nad pomysłami, nad wizją kolejnego eventu – wyjaśnia Marcin Wódka. Wydarzenie nie mogłoby istnieć również bez licznego wsparcia firm gamingowych, o czym wspomina mój rozmówca: – Nasz najważniejszy partner – OPTIMUS – to partner, z którym współpracujemy od lat. On też widzi potencjał w naszym wydarzeniu, więc stara się nam pomóc się rozwijać. Możemy też liczyć na wsparcie od mniejszych, lokalnych, krakowskich firm – dodaje.

fot. Materiały własne

To już siódma edycja wydarzenia i wszystko wskazuje, że o kolejną możemy być absolutnie spokojni. Potwierdza to zresztą sam zainteresowany: – Najważniejsze jest to, że osoby, które tworzą UEK Gaming Stage, czyli ja wraz z moją grupą projektową, to po prostu zapaleni gracze, osoby, które zawsze w tym siedziały, coś w tym czuły. Kontynuujemy to, bo chcemy popularyzacji esportu w Polsce. Mamy czy mieliśmy naprawdę mocne drużyny w różnych grach, ale na tle akademickim nie ma tego za dużo. To dopiero zaczyna się rozwijać, kwitnąć. Mamy nadzieję, że nasz event będzie taką cegiełką do tego – wyjaśnia Wódka.

Rozgrywki dla uczniów uczelni wyższych zainteresowały mnie kilka miesięcy temu. W listopadzie stworzyłem zresztą materiał na ich temat, w ramach którego porozmawiałem z przedstawicielami graczy czy organizatorami zmagań dla studentów, takich jak T-Mobile Liga Akademicka czy EDU Esports League. Odwiedziny na UEK Gaming Stage były więc dla mnie więc kolejną okazją do spotkania się z osobami związanymi z esportem w wydaniu akademickim. W Krakowie nie mogło przecież zabraknąć ekip z lokalnego podwórka – i nic dziwnego, że w finałach zarówno CS-a, jak i LoL-a naprzeciw siebie stanęły reprezentacje Akademii Górniczo-Hutniczej i Politechniki Krakowskiej. Ci pierwsi okazali się lepsi na Summoner's Rift, natomiast strzelecki pojedynek padł łupem tych drugich.

fot. Materiały własne

Po skończonym finale w League of Legends na krótką rozmowę zaprosiłem Dawida "KorShacka" Wojtasa, który kilka minut wcześniej z ekipą z AGH mógł cieszyć się z triumfu. – Jeżeli chodzi o nas, studentów, promowanie esportu przez takie inicjatywy jest bardzo ważne – mówi zawodnik AGHresorów. – Tak naprawdę esport dopiero wkracza na uczelnie, bodajże od tamtego roku wystartowały takie inicjatywy jak EDU Esports League czy T-Mobile Liga Akademicka i jeszcze nie wszyscy zdążyli się z tym zapoznać, szczególnie w kategorii rywalizacji – wyjaśnia. – Najpierw trzeba oswoić ludzi z gamingiem, że to tak naprawdę nie jest nic strasznego. Nie kreować stereotypów, np. typowego nerda z okularami, który nie wychodzi z piwnicy. Nadal ludzie postrzegają sport elektroniczny jako coś odległego, niezdrowego, szczególnie kojarzonego z wadami fizycznymi, wadami postawy, kiedy sport tradycyjny kojarzony jest z umięśnionymi sylwetkami i tak dalej – dodaje KorShack.

Młodego gracza zapytałem również o to, czy widzi w podobnych rozgrywkach szansę na dotarcie na profesjonalny szczebel. – Oczywiście, jest możliwość wyskoczyć. Najlepszym przykładem mogą być Inżynierzy PWR, którzy wystąpili przecież w ostatnim sezonie Ultraligi, czyli profesjonalnej ligi na naszej scenie. Nie radzili sobie tam wcale najgorzej, udało im się wygrać parę meczów, więc myślę, że drużyny akademickie mogłyby powalczyć przeciwko tym zawodowym – ze sporą dozą przekonania odpowiada Wojtas. – Dla mnie to są też wspomnienia na całe życie. Udało nam się z chłopakami zająć trzecie miejsce na Esportowych Akademickich Mistrzostwach Polski i dla mnie to jest wspaniałe przeżycie. Zawsze patrzę na zdjęcia, na medal i myślę: o kurczę, to jednak było fajne, coś udało mi się osiągnąć i połączyć trochę tej pasji z nauką – wspomina

fot. UEK Gaming Stage

Nie chciałem również pominąć kwestii tego jak skutecznie łączyć naukę i granie, a lepszej okazji do wysłuchania takowych rad nie mogłem znaleźć. – Zazwyczaj profesjonalnym graczem zostaje się po szkole średniej albo przerywa się w ogóle naukę, więc do tych studiów nie dochodzisz. Ale istnieją gracze, którzy przez całe życie zastanawiali się, czy esport to coś, co powinni robić, czy na przykład nie zaprzepaszczą sobie życia i czy nie istnieją jakieś lepsze perspektywy zarobkowe. Takie inicjatywy akademickie pozwalają się sprawdzić, możesz np. iść tym tokiem studiów, kształcić się w wybranym zawodzie, a przy okazji zaczerpnąć trochę tego profesjonalnego esportu – kończy reprezentant AGHresorów.

Wizyta na UEK Gaming Stage uświadomiła mi, że aby esport dotarł do mainstreamu potrzebne są działania we wszystkich zainteresowanych grupach społecznych. Studenci stanowią jedną z nich i niewątpliwie dzięki podejmowanym w ostatnim czasie działaniom zmienił się sposób postrzegania całego tematu przez osoby z zewnątrz. I choć ciągle sytuacja jest daleka od ideału, warto cieszyć się choćby z jednej osoby, która pojęła istotę tej pięknej pasji.

Śledź autora tekstu na Twitterze – RobinEsport