Rywalizacja podczas Meet Pointu w Warszawie to tylko jedno z ciekawszych wydarzeń w polskim esporcie w ostatnim czasie. Ostatnie kilka tygodni obfitowało w niezwykle istotne wydarzenia. Te najważniejsze tematy postanowiliśmy omówić z komentatorem i ekspertem od CS:GO – Olkiem "vuzzeyem" Kłosem.


Adam Suski: W polskim CS-ie dzieje się naprawdę sporo w ostatnim czasie. Zacznijmy więc od spraw bieżących, czyli rozpoczętych w sobotni wieczór kwalifikacji do europejskiego Minora. Nie mamy żadnej polskiej drużyny w zamkniętej części, co raczej nie powinno nas dziwić patrząc na ostatnie rezultaty rodzimych piątek. Twoim zdaniem – zobaczymy na tym etapie chociaż jedną czy dwie formacje znad Wisły? Przy okazji ostatniego procesu kwalifikacyjnego do Majora mieliśmy przecież nawet cztery zespoły w tej fazie. 

Olek "vuzzey" Kłos: Biorąc pod uwagę, że są cztery tury kwalifikacyjne i może jakoś się uda, że nasze drużyny nie będą trafiać na siebie, to takie zespoły jak chociażby x-kom czy Aristocracy mają naprawdę duże szanse, by przez takie eliminacje przejść. Myślę, że można śmiało wymienić PACT, nie zdziwiłbym się nawet, gdyby zaskoczyło AVEZ. Granie otwartych kwalifikacji jest też kwestią wytrzymałości i podejścia do tego, żeby wytrwać w skupieniu mierząc się z drużynami, których się nie zna, i trzeba zagrać coś uniwersalnego.

Do tego dużo BO1. 

Tak, dokładnie. Dużo BO1, dużo zależy też od szczęścia. I tak jak wspomniałem, to jest prawdziwy test skupienia i wytrzymałości, a jak widzimy chociażby x-kom często ma takie dni, kiedy gra od 12 do 22. Dla polskich drużyn nie jest to więc nic niebywałego, że trzeba grać po 10-12 godzin. Myślę, że także AGO jest na liście formacji, na które liczymy, że są w stanie zaskoczyć, a przecież w takich otwartych kwalifikacjach potrafili zachodzić bardzo daleko. Przez to zresztą AGO wybudowało swoją markę, kiedy ludzie mniej zainteresowani polskimi drużynami usłyszeli o tych chłopakach za sprawą udanych eliminacji do ECS, gdy po drodze pokonali świeżo upieczonego triumfatora Majora – Gambit. Mam więc nadzieje, że zobaczymy nasze formacje w zamkniętej części kwalifikacji, a patrząc że w ubiegłym roku mieliśmy ich nawet cztery, to przedarcie przez otwartą fazę nie powinno być najcięższym zadaniem.

Wśród wymienionych przez ciebie drużyn znalazło się także AVEZ, co jest dla mnie trochę zaskoczeniem. Trzeba powiedzieć, że start dla tego zespołu zdecydowanie nie jest udany, a występ w Warszawie znów uwypuklił problemy tego zespołu. 

Tak, ale dla mnie zadziwiające jest, że oni jednego dnia są w stanie zagrać fajnie w kwalifikacjach do Esportala, a po chwili męczą się w Polskiej Lidze Esportowej i ostatecznie nie wchodzą nawet do finału tygodnia. U AVEZ problemem jest stabilizacja. Dalej wydaje mi się, że drzemie w nich potencjał, patrząc nawet na same nicki. Tylko czasami ta ich praca się nie zgrywa i coś nie wychodzi, przez co nie ma efektu końcowego, na jaki liczymy.

Nie wspomniałeś natomiast Virtus.pro, ale raczej nie unikniemy tego tematu. Trzeba przyznać, że to nowa sytuacja dla tego zespołu, że musi przedostawać się przez tak skomplikowany proces kwalifikacyjny na Majora. 

Żeby popatrzeć na Virtus.pro adekwatnie do tej drużyny, trzeba zmyć tę otoczkę, która się z nią wiąże. Należy spojrzeć na nią jako na ekipę złożoną z czterech nowych graczy i jedynie Snaxa ze starego składu, bo tak to właściwie wygląda. To jest zespół, który nie ma takich osiągnięć, ale ma zawodników z osiągnięciami, to fakt. Jest MICHU, Snax czy choćby OKOLICIOUZ, który postawił na polską scenę. Mamy tez Vegiego, który ciągle ma sporo do udowodnienia i snatchiego, prezentującego obecnie chyba najbardziej stabilną formę ze wszystkich Virtusów.

Szukałem jakiś sportowych porównań do sytuacji VP i ktoś mi kiedyś podsunął przykład Realu Madryt. Ten zespół też miał swoją passę zwycięstw, był na fali, ale wystarczyło kilka zmian w składzie, przede wszystkim odejście Ronaldo i nagle pojawiają się problemy, i nie wszystko wychodzi. Dlatego ja się nie zgadzam z tym, żeby patrzeć na Virtus.pro przez pryzmat starej drużyny, bo to jest absolutnie inny skład. Jasne, organizacja ma świetne korzenie, historię...

... i przez to więcej od niej wymagamy.

No właśnie, ale w zasadzie nie mamy podstaw, żeby wymagać. Za obecnym Virtus.pro kryje się zupełnie nowa marka, świeża krew. I jestem nawet w stanie zaryzykować stwierdzenie, że gdyby ta piątka grała teraz pod innym szyldem, szłoby jej znacznie lepiej, bo nie byłoby tyle presji do udźwignięcia. Na ile to jest prawdziwe, to pewnie nigdy się nie dowiemy, ale takie jest po prostu moje odczucie.

Pozytywnym bodźcem dla naszej sceny może być jednak niedawny występ Aristocracy podczas ESL Pro League, gdzie przecież TaZ i spółka przedarli się do drugiej fazy grupowej i do ostatniej kolejki walczyli nawet o wyjazd na światowe finały. To, że ten skład to obecnie numer 1 w Polsce jest raczej niepodważalne. Myślisz, że to jest ten pretendent do zawojowania czegoś więcej niż polskiego podwórka? 

Mam taką nadzieję, bo pierwszym dobrym znakiem w przypadku Arystokracji jest to, że po opuszczeniu organizacji drużyna została razem. To świadczy o tym, że w środku zespołu nie ma jakiś wewnętrznych niesnasek, chłopaki są ze sobą spojeni. I to jest na ten moment najważniejsze, wszakże tego często brakowało w innych podobnych przypadkach. Wierzę, że będziemy oglądać ich na najwyższym poziomie, bo mają TaZa, który wnosi już od dawna do tej drużyny swoje ogromne doświadczenie. W szeregach tej ekipy jest też przecież jeden z najlepszych aimerów w Polsce – rallen.

I dycha! 

No tak, tylko dycha jest tym młodym, zawodnikiem którego jeszcze trzeba trochę poprowadzić, a rallen jest już znacznie bardziej obyty, ma też świetne umiejętności indywidualne. Nie zapominajmy także o mouzie oraz MINISIE. Ten drugi wprawdzie ma skoki formy i miejmy nadzieję, że to tylko gorszy okres, który wkrótce będzie tylko przeszłością i powróci gra na najwyższym poziomie, bo jednak bez snajpera w formie drużyna może poważnie kuleć.

Wierzę, że Aristocracy będzie nadal miało ten głód zwycięstw, co może pomóc znaleźć im jak najlepszą organizację. Bo to, że oni na razie nie pchają się do pierwszej lepszej organizacji też jest dobrym znakiem i po części wynikiem doświadczenia TaZa, który doskonale wie jak rozegrać taką sytuację. Arcy na pewno jest świadome, że gdyby teraz poradziło sobie jeszcze lepiej podczas EPL, to ta chęć przyjęcia ich pod skrzydła przez jakąś markę byłaby jeszcze większa. Wyobraź sobie, że masz takie przedziałki w jakiejś grze i jeśli wygrasz więcej, to więcej zarobisz. Tak samo jest w tym przypadku. Kto wie, czy wkrótce po skład TaZa nie odezwie się organizacja pokroju TSM-u, który niegdyś był przecież duńską potęgą, tworząc podwaliny pod późniejsze Astralis i dla niego powrót na scenę CS-a byłby bardzo cenny.

Tylko pojawia się jeszcze pytanie, czy organizacje będą w stanie spełnić oczekiwania tej piątki, a te jak wiemy na przykładzie devils.one nie są małe. I ja mimo wszystko mam obawy, że jeśli ten skład nie znajdzie pracodawcy w niedługim czasie, to w końcu zawodnicy rozejdą się na różne strony. 

Jak dla mnie, to nie ma takiej opcji. Mówimy przecież o zagranicznych organizacjach, dla których wydanie, załóżmy, 10 tysięcy euro czy dolarów, nie wchodząc w kwestie ekonomiczne, jest podobnym wydatkiem do 10 tysięcy złotych dla polskich marek. Dlatego myślę, że te oczekiwania finansowe nie będą problemem, co najwyżej narzucenie trenowania z jednego miejsca. Jak widzimy na przykładach AGO, AVEZ czy x-komu, tendencja się odwróciła i teraz zawodnicy pracują ze sobą na co dzień i nawet potrzebują czasem odpoczynku od siebie nawzajem. Obecność TaZa dużo w tym przypadku Arcy zmienia, bo jest to już dojrzały człowiek, mający rodzinę i inne zajęcia poza graniem, przez co na pewno jest trochę bardziej ograniczony w stosunku do innych graczy, którzy mogą sobie pozwolić na wyjazdy czy porzucenie swoich obowiązków życia codziennego.

Zostawmy Aristocracy. Dużo zmian zaszło w ostatnim czasie na polskiej scenie, która zdecydowanie nie uchodzi za najbardziej stabilną.

A mieliśmy takie miano za sprawą Virtus.pro, które utrzymało jeden skład przez 4 lata. (śmiech)

Faktycznie. (śmiech) Ale bez wątpienia sporo się ostatnio dzieje, dlatego chciałbym poznać twoją opinię na temat nowego x-kom teamu. Mówimy tu o bardzo ciekawych ruchach – transfer do drużyny dwóch Pawłów – innocenta i reatza. I właściwie już zaczynamy widzieć pierwsze wyniki tej kombinacji. Myślisz, że to zaskoczy?

x-kom ma jakieś błogosławieństwo z niebios... Często wracam do tego przy okazji komentowania spotkań – kiedy wprowadzono STOMPA, ludzie byli w szoku. Wiadomo, że osób, które interesują się tym jest coraz więcej, przez co ten odzew społeczności był odczuwalny. Wszyscy, którzy znali STOMPA z Izako Boars i jego historię, a konkretnie to, że zrezygnował z gry w CS-a, by poświęcić się pracy przy statkach, to dla wszystkich było to olbrzymie zaskoczenie, że wraca do profesjonalnej gry i to od razu trafia do drużyny, będącej wtedy na dobrej pozycji. Jeśli się nie mylę, to w ogóle jego debiut lanowy w nowych barwach miał nawet miejsce tutaj, na Narodowym rok temu. I teraz, 12 miesięcy później można śmiało powiedzieć, że była to jedna z najlepszych decyzji, jakie podjął x-kom team.

Później organizacja pożegnała się z następnymi zawodnikami, a także trenerem, kiedy wydawało się, że imd jest kompatybilną częścią tej drużyny i jednym z mocnych filarów, a jednak zespół bez niego dalej sobie radzi. Także odnoszę wrażenie, że jakiej decyzji nie podejmie teraz x-kom, to i tak wszystko dobrze się dla niego skończy. Tak jak mówię, oni są po prostu błogosławieni. (śmiech)

Przejdźmy teraz może do ESL Mistrzostw Polski, bo tam też dzieją się ciekawe rzeczy. Jedną z istotniejszych wiadomości przed startem tego sezonu był powrót na polskie podwórko Virtus.pro. Jak dla mnie, jest to decyzja dość ryzykowna, bo mimo wszystko te kilka kolejek pokazało, że VP wcale nie jest tak silne nawet na krajowej scenie. Mam wrażenie, że Snax i spółka mają więcej do stracenia niż zyskania.

To nie jest dla nich ryzyko. To jest dla nich obligatoryjna kwestia, by grać w innych turniejach, bo po prostu muszą się gdzieś pokazywać. Skoro nie grają turniejów międzynarodowych, to jedyną opcją są te lokalne. Teraz na zaproszenia nie mogą liczyć, a jeśli do tego nie idzie im w kwalifikacjach, to muszą korzystać z tego, co mają. Drużyna opiera się też na tym, jak bardzo medialna jest. Dla Virtusów właśnie ta rozpoznawalność była zawsze jedną z ważniejszych kwestii, która teraz determinuje choćby cenę TaZa.

Pierwotne Virtus.pro unikało tych pojedynków przeciwko polskim zespołom, bo mogło. Byli drużyną znacznie wykraczającą poza polskie podwórko, ekipą na skalę międzynarodową.

I nikt tego nie podważał.

Dokładnie. Dopiero Kinguin musiało zmierzyć się z nimi przy okazji WESG-a w 2017 roku, żeby w ogóle zacząć się zastanawiać nad hierarchią w naszym kraju. Wtedy był to półfinał, a Pingwiny i tak nie zdołały wygrać całej imprezy, co wówczas spotkało się z takim przekonaniem, że gdyby w finale było VP, to poradziłoby sobie lepiej niż Kinguin. To była jedna z tych nielicznych okazji, kiedy na arenie międzynarodowej mogliśmy skonfrontować stare Virtus.pro z jakąś inną polską formacją. I to zresztą była jedna z nielicznych porażek tego składu przeciwko rodzimej drużynie, bo przecież VP długo miało idealny bilans takich gier. Dlatego unikanie potyczek z rodakami można było w ten sposób tłumaczyć.

Teraz nie ma żadnego tłumaczenia, nawet chcemy, żeby Snax i koledzy mierzyli się z krajowymi markami. I cóż... to faktycznie może przynosić efekt odwrotny do zamierzonego, bo na pewno celem było udowodnienie, że VP nadal jest nieosiągalne dla polskich zespołów, a jednak ostatecznie okazało się, że jest zupełnie inaczej. Kiedyś sukcesem było wygranie Majora, a teraz sukcesem jest pokonanie na przykład Izako Boars. Można się śmiać, ale taka jest prawda.

Jest też nowa postać w Virtus.pro – OKOLICIOUZ. Postać, która pojawiła się właściwie tak trochę znikąd. Oczywiście, ci, którzy z większym zaangażowaniem śledzili scenę, taką osobę naturalnie kojarzyli. Ale dla reszty był to spory szok.

Nick nowy, nick, który zdecydowana większość słyszy po raz pierwszy. Ale na pewno trzeba mieć świadomość tego, że on chociażby dość długo trzymał się z oskarishem i razem wielokrotnie wypływali na scenę niemiecką. Do tego przygody z EURONICS czy Panthers dają mu portfolio, które tłumaczy, dlaczego znalazł się w Virtus.pro. To, że akurat nie był obiektem wyjątkowego zainteresowania polskich fanów wynika trochę z tego, że scena niemiecka nie jest aż tak rozwinięta jak polska w tym momencie, tamtejsze zespoły nie przebijały się jakoś strasznie daleko.

Pojawienie się OKOLICIOUZA w Virtus.pro jest może też jakąś świeżością dla niego samego, bo oznacza powrót do komunikacji w języku polskim. Może uda mu się wnieść do zespołu coś z tych niemieckich przygód, chociaż śmiem wątpić, żeby ta scena miała coś więcej do zaoferowania niż nasza. Ale zawsze jest to coś nowego... i też przy okazji test dla społeczności na to, jak bardzo angażuje się ona i interesuje polskimi drużynami. Dalej oglądając czy komentując mecze VP, natrafiam na osoby, które są w szoku, że w tej drużynie nie ma TaZa, NEO, pashy. "No ale jak to, przecież oni zawsze byli w Virtus.pro". Otóż nie. (śmiech)

No to niektórzy się zatrzymali kawał czasu temu. (śmiech) Z drugiej strony Virtus.pro nie miało w zasadzie za wielu innych kandydatów, bo ta nasza scena jest dość mocno przebrana.

Może miało kandydatów, ale musiałoby inwestować.

Tak, miałem w sumie na myśli wolnych zawodników.

Po wskoczeniu innocenta do x-komu, zniknął w zasadzie ostatni z potencjalnych na mapie celów Virtus.pro. Tak więc to też podejrzewam było rozwiązanie dość ekonomiczne, postawienie na kogoś, kogo polscy kibice już nie pamiętają. Nie sądzę, żeby OKOLICIOUZ był jednym z wyborów dla na przykład x-komu, by zastąpić któregoś ze swoich byłych graczy.

Zbliżamy się powoli do końca, ale jest jeszcze jeden bardzo ważny temat w ostatnim czasie – chodzi o transfer NEO do FaZe. To jest dość ciekawa sprawa, bo Filip dużo w ostatnim czasie grał chociażby z Codewise. 

Ogólnie dużo miksował.

Tak. Było też głośno o kwestii ewentualnego dołączenia do CU zarówno NEO, jak i pashy. A tutaj w jednej chwili spadła na nas wiadomość, zresztą bardzo radosna, że polski weteran zagra w FaZe. Jak myślisz, czym kierowało się FaZe stawiając na oczywiście doświadczonego gracza, ale jednocześnie takiego, który miał długą przerwę od profesjonalnego grania, szczególnie na takim poziomie? 

To jest trochę jak z jazdą na rowerze – pewnych rzeczy się nie zapomina. NEO, patrząc na przekrój wszystkich graczy, można uznać za jednego z najbardziej inteligentnych na świecie. Mówisz, że to się wydarzyło nagle – tam mimo wszystko były pewne odstępy między informacjami o Codewise i dołączeniem do FaZe. Filipowi zależało chyba na stworzeniu czegoś nowego, albo na transferze do zespołu już z jakąś renomą, dlatego ewentualny wybór Jednorożców nie byłby dla niego najkorzystniejszy. Może nie chciał tez dołączać do tak młodych graczy. A gdyby już miałby to robić, to znając jego doświadczenie i autorytet na scenie, byłby w stanie samemu wyselekcjonować takich zawodników, jacy by mu pasowali, a nie grać z narzuconymi przez kogoś. Dlatego myślę, że kiedy pojawiła się szansa, żeby powrócić na ten najwyższy pułap, to pewnie nie miał wątpliwości.

A dlaczego FaZe zaproponowało jemu? Możliwością był BnTeT, ale od razu biorąc takiego gracza, mówimy o bardzo konkretnej relokacji. Przeniesienie się zawodnika z Azji do Europy jest bardzo trudnym przedsięwzięciem. Zresztą widzieliśmy, co się działo z s1mplem, kiedy zmienił region – po kilku miesiącach nie mógł poradzić sobie psychicznie, bez rodziny i bliskich, a przecież jest to młody chłopak. I tak samo myślę, że BnTeT, wprawdzie nieco starszy, myślę, że też miałby problemy z takimi przenosinami.

Z AdreNem naturalnie nie wyszło, mówiło się też o suNnym jako o potencjalnym nabytku, też gdzieś przewinęła się taka informacja. Mając cały spis zawodników zainteresowanych transferem i widząc na tej liście NEO bez kwoty wykupu, jest to świetna okazja do spróbowania. Przecież mieliśmy już wykupy za kwoty rzędu 500 tysięcy dolarów, więc w grę wchodzą tutaj naprawdę ogromne sumy. Nawet jeśli FaZe miało taką inwestycję odłożyć w czasie, to lepiej najpierw sprawdzić NEO, nie ryzykować. A jeszcze biorąc pod uwagę to, ile osiągnął Filip ryzyko było właściwie zerowe.

Na koniec taka teza – jeśli NEO zostanie w FaZe do Majora, to będzie na nim jedynym Polakiem. Zgadzasz się z tym?

Mam nadzieję, że nie.

Dobra, to wszystko. Dzięki serdeczne!

Dzięki!

Śledź autora na Twitterze – Adam Suski
Śledź rozmówcę na Twitterze – vuzzey